środa, 1 lutego 2012

Rozdział I.

- Nienawidzę jej, nienawidzę! –powtarzałam w myślach.
Kogo dokładnie? Moją kochaną profesor od sztuki panią Steller. Ona chyba uważa, że wszyscy mają identyczne poglądy na sztukę jak ona. Wmawia nam, że to co malujemy ma być perfekcyjne pod każdym względem, że wszystko powinno być mega symetryczne i mieć wytłumaczenie. Ja uważam inaczej, myślę, że obraz powinien mieć jakąś tajemnicę, tak aby każdy mógł interpretować ją na swój sposób. A ta małpa oblała moją kolejną pracę! Gada na mnie, żebym się w końcu wzięła do pracy i cały czas próbuje mi udowodnić, że nie mam talentu. Ale hej! Chyba bez powodu nie przyjęliby mnie do tej szkoły, no nie?
Siedziałam tak zamyślona w jednym z większych parków w Londynie. Uwielbiam tu przychodzić, jest tak pięknie, cały park jest wiecznie zielony, a drzewa, które w nim rosną mają z 1000 lat. Zawsze jest tu trochę ludzi, jednak nie ma tłumów, dlatego to miejsce jest takie przyciągające. Cieszę się, że mogłam zamieszkać w Londynie i zacząć chodzić na uniwerek. W Polsce pewnie nadal bym gniła w moim małym mieście, a tutaj mogłam się rozwijać i poznawać nowych fajnych ludzi.
-Taaa fajnych.. – spojrzałam na stado dziewczyn wpatrzonych w 3 kolesi, którzy grali się w piłkę. Nie widziałam w nich nic nadzwyczajnego, co prawda widać było, że są przy kasie i bardzo zadbani. Byli ubrani bardzo fajnie, jeden z nich- ciemny blondyn z długą grzywką, miał na sobie czerwone spodnie z szelkami i bluzkę w biało czarne paski, drugi blondyn był ubrany bardziej na sportowo, zwykłe jeansy i niebieska bluza, a trzeci z burzą loków na głowie, miał białą koszulkę i czarne rurki. W Anglii wydawało mi się to nawet normalne, a te laski wpatrywały się w nich jak w obrazek i wybuchały śmiechem gdy tylko któryś z nich dotknął piłki. Nie rozumiałam tego, ale cóż, każdy marnuje życie na swój sposób – pomyślałam i wróciłam do malowania mojej pracy. Miałam nadzieje, że ta zadowoli w końcu Steller. Skupiłam się nad rysunkiem, gdy nagle zobaczyłam jak moja torba z pracami przewróciła się przez kopniętą piłkę i cała jej zawartość wyleciała na zewnątrz. Zaczęłam natychmiast zbierać kartki, a praca, którą aktualnie malowałam wypadła mi z rąk. Byłam wkurzona na maxa, bo prace już do niczego się nie nadawały.
-Strasznie Cię przepraszam- usłyszałam, a podnosząc wzrok, czułam kogo zobaczę. Nie myliłam się, przede mną stał jeden z kolesi grających w piłkę- ten z uroczymi, brązowymi loczkami.
- Co mi po twoich przeprosinach!? Będę musiała namalować to wszystko od nowa! -odpowiedziałam takim tonem, że chłopak aż zbladł. Zazwyczaj nie jestem taka wybuchowa, ale o sprawy dla mnie ważne potrafię walczyć. Chłopak podniósł prace nad którą właśnie pracowałam i spytał pokazując na jedną z postaci na obrazku:
-To ja?
-Możliwe, maluję to co widzę – odparłam.
- Masz naprawdę wielki talent, tylko..
-Tylko co? –chłopak zaczynał mnie wkurzać.
-No tylko wyglądam jak..
-Jak zadufany w sobie?
-Dosłownie- odpowiedział ze smutkiem.
-Powiedziałam, że maluję to co widzę- odpowiedziałam, zabierając pracę i wpychając mu piłkę w ręce. Dałam mu jeszcze groźne spojrzenie i odeszłam. Co za idiota! Nie dość że zniszczył moje prace, to jeszcze zaczął je krytykować. Ten piękny dzień został zepsuty przez taką akcje! Nie miałam teraz ochoty na malowanie, więc wyjęłam komórkę i wysłałam sms do Mili– moja kochana Milka, mieszkamy razem w Londynie od początku wakacji, ona dostała się na dziennikarstwo, a ja na sztukę, znamy się od dzieciństwa i postanowiłyśmy kontynuować naukę razem
-Cześć Mila. Masz może ochotę na lunch?
-No jasne, tylko że dopiero za godzinę mam przerwę, spotkamy się przed uczelnią? - odpisała
-No spoko, to do zobaczenia.
Napisałam i schowałam komórkę. Miałam godzinę, więc musiałam wymyślić sobie jakieś zajęcie. Nie chciałam wracać do domu, bo to nie miało sensu, więc postanowiłam pójść do kawiarni po kawę. Zaczęłam szukać jakiegoś miejsca i oczywiście zajęło mi to najwięcej czasu, bo chociaż mieszkam tu już kilka miesięcy, to nie mam pojęcia gdzie się co znajduje. Pobłądziłam trochę i w końcu znalazłam jakieś miłe miejsce. Weszłam po schodkach, lecz gdy złapałam za klamkę dostałam w twarz drzwiami. Cały świat zawirował a ja poczułam jak lecę i upadam na twardy chodnik. Przez moment straciłam orientację i nie wiedziałam co się stało, ale gdy już bardziej oprzytomniałam, usłyszałam znajomy głos.
-O matko boska! Nic ci nie jest? - tak to znowu był ten debil z lokami..
- Chyba nie - odpowiedziałam, a on podał mi swoją rękę, jednak ją odrzuciłam. Miałam dość tego gościa i myślałam, że nie potrzebuję jego pomocy, jednak w tym samym momencie nogi się pode mną ugięły i straciłam równowagę. Chłopak złapał mnie szybko- nie powiem był naprawdę silny- i posadził na schodach.
-Chyba jednak jest, krwawisz.
- Że co proszę? – odgarnęłam grzywkę z czoła, spojrzałam na rękę i zobaczyłam, że jest we krwi.
-No bosko po prostu, musisz mi psuć cały dzień? -Wyjęłam chusteczkę z torby i przycisnęłam do czoła. Miałam nadzieję, że to pomoże, jednak to nie zmieniało faktu jak strasznie bolała mnie głowa. Powiedziałam do siebie po cichu, że to najgorszy dzień w moim życiu, a on najwidoczniej to usłyszał, bo spojrzał na mnie smutnie.
-No co? Dziwi cię to?
- No w sumie nie, ale naprawdę nie chciałem ci popsuć humoru- odpowiedział skruszony.
-Pech chciał, że jednak to zrobiłeś!- byłam naprawdę wściekła.
- Przepraszam, wybaczysz mi?- powiedział to takim tonem. że przez moment rozczuliłam się nad nim.
- No już dobrze, mam nadzieję, że to ostatnia akcja jaką uszkodzisz moje prace albo mnie–uśmiechnął się, a ja tylko spojrzałam w jego oczy. Dopiero wtedy zauważyłam jego głębokie, zielone oczy, które skrywały się za grzywą loków.
-Jestem Harry – wyciągnął rękę na przywitani
-Gabi – odpowiedziałam. Poczułam się już lepiej, gdy spojrzałam na zegarek na jego ręku i zorientowałam się, że musze już iść, jeśli chce zdążyć na spotkanie z Milą.
-No ja już muszę iść
-Już?! Może chociaż jakoś ci wynagrodzę te wszystkie przykrości?
-Sorry, ale jestem umówiona z przyjaciółką i nie mogę się spóźnić – odparłam i wstałam.
-No trudno. Do zobaczenia, mam nadzieję?- Znowu uśmiechnął się tymi swoimi ząbkami, a ja odparłam tylko krótkie pfff, jak jakaś pusta blondyna i odwróciłam się w stronę uczelni. Nie wiem o co chodziło, ale jakieś laski dookoła patrzyły na mnie jak na jakieś dziwadło. No trudno, pewnie wyglądałam jak jakieś straszydło, ale co mi tam. Pośpieszyłam się i z daleka zaczęłam machać do Mili. Kiedy zaczęłyśmy już iść razem opowiedziałam jej moją przygodę, a ta uznała to za bardzo zabawną- cała Milka, zawsze takie sytuację ją bawiły. Miałam ochotę już tylko na to, aby znaleźć się jak najprędzej w domu i zapomnieć o wszystkim.



9 komentarzy:

  1. już mi się podoba!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiereo zaczęłam czytać! Zaczyna sie super :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać go jeszcze raz, bo jest po prostu świetny!!! Kocham was i wasze blogi!!! ♥ ~ czytelniczka xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. A teraz mi się nudzi, więc czytam caaaaaaaaaalutkiego bloga od początku. Mam nadzieję, że zdąrze to wszystko przaczytać przed epilogiem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ROBIĘ DOSŁOWNIE TO SAMO ! *,*

      PS. i zapowiada się na ciekawy :)

      Usuń