wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział XXIX.


Spojrzałam na Milę, widziałam, że ona również nie miała pojęcia, co teraz zrobić.
- Co teraz? –spytała.
- Nie możemy tego tak zostawić, Em jest wkurzona, ale jej przejdzie. Idź za nią i wybij jej z głowy wyjazd.
- Czemu ja?!
- Bo ja pogadam z Niallem. Wrócę z nim do hotelu.
- Okyy– zgodziła się i poszła za Emilą.
- Powodzenia! – krzyknęłam i wróciłam do środka. Całe nasze towarzystwo nadal nie wiedziało, o co chodzi. Podeszłam do stolika przy którym siedział Liam z Danielle.
- Widzieliście Horana?
- Chyba siedzi przy barze. Gabi o co chodziło? –spytał Liam.
- Powiem wam później, ale teraz wrócę z nim do hotelu – uśmiechnęłam się i odkręciłam od nich. Od razu wpadłam na Harrego.
- Gdzieś ty była? Nie mogłem cię znaleźć!
- Przepraszam. Miałyśmy małą akcję.
- Chodzi o tego pedałka?
- Też. Muszę wrócić z Niallem do hotelu.
- No to chodź –pociągnął mnie za rękę w stronę baru.
- A ty nie chcesz zostać? Poradzę sobie.
- Nie, po pierwsze nie poradzisz sobie, a po drugie zabawa bez ciebie to nie zabawa- uśmiechnął się do mnie w ten swój słodki sposób, ścisnęłam mocniej jego dłoń i podeszliśmy do blondyna.
- Wracajmy do hotelu –zwróciłam się do niego.
- Po co?
- Pogadać i rozwiązać ten problem.
- O czym tu gadać, jeden wielki syf. Namieszałem, a teraz pozwólcie, że upiję się do nieprzytomności– odpowiedział i wziął w rękę szklankę z napojem. Popatrzyłam się na Harrego, a on bez żadnego słowa wziął blondyna za ramiona i wyciągnął go z baru.
-No już, mogę sam iść – wyrwał mu się i zaczął iść w kierunku hotelu.
- Nie wątpię. Chcę tylko pomóc – odpowiedział mu Harry, obejmując mnie ramieniem. Wróciliśmy w ciszy do naszego hotelu. Domyśliłam się, że Emila jest u Mili. Kiedy weszliśmy do pokoju Nialla, stały w nim jeszcze jej walizki. Chłopak nawet nie zwrócił na nie uwagi, tylko od razu walnął się na łóżko. Zostawiłam go na chwilę z Harrym i poszłam zobaczyć co u dziewczyn. Em się akurat kąpała.
- I jak? – spytałam siedzącą na łóżku Milę.
- Em powiedziała, że może to i dobrze, że tak się stało, bo ten związek i tak nie miał przyszłości.
- Że co? – nie zrozumiałam o co chodzi.
- No tak. Powiedziała, że taka ciągła rozłąka im nie pomaga i dzieją się właśnie takie rzeczy.
- Ale przecież Em miała na studia przyjechać do Londynu!
- Tak jej mówiłam, ale ta swoje. Ale mam też dobre wiadomości. Samolot ma dopiero pojutrze.
- Hmm chociaż to. My już chyba nic tu nie zrobimy – kiwnęła głową.- Idę spać – wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Weszłam do pokoju Niallera, Harry siedział na łóżku i próbował chyba z nim gadać, ale nie szło mu to najlepiej. Chłopak wepchnął głowę w poduszki i nie zwracał na niego uwagi. Podeszłam do łóżka, złapałam Harolda za rękę i razem wyszliśmy z pokoju.
- Co jest? Myślałem, że chcesz z nim pogadać- spytał kiedy zamknął drzwi.
- Ma racje, nie ma o czym gadać. Sami to załatwią.
- A powiesz, o co dokładnie chodziło?
- Ale to zaraz. Muszę wziąć prysznic – weszliśmy do naszego pokoju , w którym nadal panował wielki bałagan. Wykąpałam się szybko i przebrałam w piżamę. Położyłam się na łóżku, a obok mnie siedział Harry.
- No więc, Niall jest chyba bi… - zaczęłam ściszając głos.
- Co jest?!
- No bi!
- Żartujesz – zaśmiał się lekko.
- A czy wyglądam jakbym żartowała?
- Ale jak to. On?! To nie możliwe.
- A jednak.
- A co z tym Xavierem?
- To dzięki niemu się o tym dowiedziałyśmy…
- Znaczy, że on i Niall?
- Dokładnie tak – zniesmaczyło mnie to.
- Hahahahahahahah– a on zaczął się śmiać.
- Ej! To nie jest śmieszne!
- Sorry, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Cały czas myślę, że to żart.
- Em tak nie myśli.
- No rozumiem ją, ale nadal nie mogę tego pojąć. Że Niall?! Nasz Niall?!
- Tak Harry! Nasz Niall, takie rzeczy się zdarzają. –westchnęłam głęboko po raz kolejny mu to tłumacząc.
- Nie wierzę. Dobra idę pod prysznic – wstał z łóżka i zniknął w łazience. Zmęczona zasnęłam zanim wrócił. Rano kiedy się obudziłam już go nie było. Ubrałam się i kiedy byłam gotowa, Loczek wrócił do pokoju.
- Heej, gdzie byłeś?
- Cześć, u Tomlinsonów – podszedł i cmoknął mnie na powitanie. –Chyba mieli małą spinę.
- Już? A o co?
- Nie wiem, nie dopytywałem.
- Pewnie nic takiego. A co z Em?
- Mila powiedziała, że wyszła wcześniej na śniadanie i nie wróciła jeszcze.
- Ok, No to chodźmy do nich – uśmiechnęłam się i wyszliśmy. Harry miał rację, kiedy weszliśmy do pokoju Louisa i Mili nawet nie odzywali się do siebie.
- Heeeej. Widzę, że humorki dopisują i tryskacie miłością do siebie na kilometr! – powitałam ich, a oni spiorunowali mnie wzrokiem.
-Także tego… Idziecie jeść?- uratował mnie Harold, wyszliśmy z pokoju i zjechaliśmy na dół. Zaczęliśmy jeść śniadanie w zupełnej ciszy. Zajęłam się moimi płatkami, ale nie wytrzymałam:
- No dobra, o co posz…?
- Czy ty wyobrażasz sobie, że ten oto Louis Tomlinson wiedział o wszystkim, o Xavierze, o Niallu i nic, ale to nic mi nie powiedział, aż do dzisiejszego ranka?! – Mila wylała potok słów zanim ja zdążyłam dokończyć moje pytanie. Kiedy skończyła zrobiłam wielkie oczy i zwróciłam się do Louisa:
- On ci powiedział?
- W pewnym sensie. Nakryłem ich i wtedy się ocknął, co zrobił. On naprawdę był nieźle spity!
- To nic nie zmienia. Czemu nam nie powiedziałeś!?
- Prosił mnie o to. Bał się, żeby Em o niczym się nie dowiedziała.
- No i słusznie. Ale mógł jej chociaż powiedzieć, że jest bi, a nie dziewczyna dowiaduje się w takich okolicznościach! – podsumowałam i wróciłam do mojego śniadania.
- Zrozumcie go, to nie jest takie łatwe.
- Szczerość to szczerość – odezwała się Mila, nie patrząc na chłopaka.
- Przepraszam! Obiecałem mu, że nikomu nie powiem! – Louis zrobił smutną minę i objął dziewczynę.
- Srutututu, w małżeństwie podobno nie ma tajemnic.
- No bo nie ma – pomogłam jej. – Ale przynajmniej masz pewność, że to co powiesz Louisowi w sekrecie nigdy nie ujrzy światła dziennego– uśmiechnęłam się, a chłopak podziękował mi niemo.
- Yhh no dobra. Ale to był ostatni raz! – odpowiedziała Mila i w końcu się uśmiechnęła. Teraz musieliśmy znaleźć Em, zadzwoniłam do niej i okazało się, że jest w hotelu, a dokładniej u Liama i Danielle. Wróciliśmy na górę i obgadaliśmy plan na dzisiejszy dzień. Zgodnie z nim ja, Harry, Mila, Lou i Em mieliśmy pojechać do Zoo. Chcieliśmy jeszcze zabrać Nialla, ale ten upierał się, że źle się czuje. Reszta miała spędzić czas w hotelu. Wpakowaliśmy się w piątkę do samochodu i pojechaliśmy do ZOO. Na miejscu nie obyło się bez ataku fanów, którzy rozpoznali nas od razu i podbiegli porobić zdjęcia. Kiedy chłopaki byli zajęci robieniem zdjęć i rozdawaniem autografów do nas podeszła fanka w mniej więcej naszym wieku.
- Mila, gratuluję wam z całego serca i cieszę się waszym szczęściem.
- Wow, no dziękuję. Jesteś chyba pierwszą fanką, która się tak do mnie zwróciła.
- Na pewno jest ich dużo, ale po prostu na nie nie trafiłaś. Nie słuchaj tych durnych ludzi, którzy pragną uprzykrzyć wam życie.
- Już nie słucham, Louis mi w tym pomógł – spojrzała z uśmiechem na chłopaka.
- Naprawdę jesteście idealną parą. Tak samo jak Gabi i Harry i Em z Niallem! – uśmiechnęła się do nas.
- Nie powiedziałabym- odezwała się Em.
- O co chodzi ? –spytała dziewczyna.
- Nie jeste…-zaczęła, a ja szturchnęłam ją w ramię.
- Em chciała powiedzieć, że nawet my mamy czasem małe sprzeczki i nie ma w tym nic dziwnego – odpowiedziała jej Mila.
- No to jest oczywiste, ale ważne, że mimo tego wszystkiego nadal jesteście szczęśliwi –podsumowała i w tym momencie podeszli do nas chłopcy.
- Widzę, że i wy już macie swoje fanki – zaśmiał się Lou, obejmując Milę.
- Przestań, po prostu rozmawiamy. Nie zawsze twoje fanki są gotowe, żeby spokojnie pogadać – powiedziała Mila.
- Nasze fanki są super!- dołączył się Harry.
- Nie wątpię w to, ale wiesz jak to czasem jest – zaśmiała się.
- Nie będę was dłużej zatrzymywać, miłej zabawy!
- Dzięki! – odkrzyknął jej Lou i weszliśmy na teren ZOO. Na wszelkie sposoby próbowałam poprawić humor Em. Harry mi w tym pomagał i żartowaliśmy z czego tylko się dało.
- Ej a znacie to? W szkole pani pyta Jasia: Jasiu jakie jest najszybsze zwierzę na świecie? – Gepard, proszę pani – A najszybszy ptak?- Ptak geparda – skończył, a tylko ja zaczęłam się śmiać, naprawdę mnie to rozbawiło, a oni stali i patrzyli się na nas jak na idiotów.
- Braliście coś? – spytała Mila, a my tylko dalej się śmialiśmy, Em też zaczęła się śmiać patrząc na nas.
- Aaaaaaa patrzcie, koale!! – krzyknął nagle Lou, a my podążyliśmy za nim. Chyba z pół godziny podziwialiśmy te małe misie. Kiedy Lou z Harrym tak się im przypatrywali, razem z Mila zagadałyśmy do Em.
- Widzisz, te wakacje dopiero się zaczęły a ty już chcesz je skończyć –zaczęłam.
- No dokładnie, nie przyjechałaś tu tylko dla niego.
- Ale głównie…
- Pff dziewczyno! Nie możesz tak, poleciał w kulki i teraz on ma się wstydzić a nie ty! – powiedziałam.
- Teraz tak mówisz, a co było jak rozstałaś się z Harrym? – odpowiedziała, a ja zamilkłam.-No widzisz, więc teraz nie pouczaj mnie.
- Ej no Em, chcemy tylko pomóc-odezwała się Mila.
- Nie, już nie będę pomagać. Skoro tego chcesz to ok– odpowiedziałam i odeszłam do chłopaków. Zdenerwowała mnie tym co powiedziała, ale w gruncie rzeczy miała rację. Nie będę się więcej wtrącać. Chodziliśmy jeszcze przez parę godzin po ZOO, a kiedy odczuliśmy zmęczenie wróciliśmy do hotelu. Wszyscy gdzieś wyszli prócz Nialla, który siedział w pokoju. Em weszła do niego i zabrała swoje rzeczy, patrzył na nią smutno, ale nie wypowiedział ani jednego słowa. Kiedy wyszła weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Spojrzał się na mnie i spytał:
- Ty też jesteś na mnie zła?
- Ja? No przestań, bardziej zdenerwowała mnie dzisiaj Em– usiadłam na łóżku.
- Czym? Pokłóciłyście się?
- Nieee, po prostu. Nie ważne. Idziemy gdzieś?
- Nie mam ochoty.
- Ok – wstałam i wyszłam, pierwszy raz nie nalegałam. Pewnie Niall zdziwił się tak samo jak ja. Wróciłam do swojego pokoju.
- Szykuj się – powiedział Harry, jak tylko weszłam.
- Na co?
- Na randkę –uśmiechnął się i wstał do mnie.
- A z kim?
- Z najcudowniejszym facetem na świecie – poruszył zabawnie brwiami.
- Hmm? Chyba nie znam takiego.
- No to czas najwyższy to zmienić – uśmiechnęłam się i zaczęłam szykować ubrania. Ubrałam się w kremową letnią sukienkę zawiązywaną na szyi. Do tego założyłam jasnobrązowe koturny, a wszystkie potrzebne rzeczy spakowałam do kopertówki. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż, kreskę eyelinerem i lekko czerwone usta. Po godzinie mogliśmy wychodzić. Harry zabrał mnie najpierw do restauracji z widokiem na morze, zjedliśmy kolację przy świecach, czułam się wspaniale.
- Ty to wiesz jak zaimponować dziewczynie.
- Lata praktyk – zaśmiał się.
- AHA! Czyli jesteś już nieźle doświadczony w te klocki.
- Nie, nie! Nie to miałem na myśli!
- Jasne. Ja już wiem, co miałeś na myśli – pokiwałam głową, a potem oboje wybuchliśmy śmiechem. Skończyliśmy kolację i wyszliśmy w stronę plaży. Zdjęłam buty i zanurzyłam stopy w cieplutkim jeszcze piasku. Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać zachód słońca.
- Nie wierzę, nadal masz naszyjnik ode mnie? – wskazał na czarne serduszko na mojej szyi.
- Oczywiście, że tak, chociaż byłam bliska wyrzucenia go…
- Rozumiem.
- Wiesz, po prostu przypominał mi o tobie, a że wtedy byłam w totalnej rozsypce, każda myśl o tobie… o nas powodowała płacz.
- Jestem na siebie wściekły, że tyle przeze mnie przeżyłaś –zacisnął pięści.
- Za te dobre chwile też jesteś wściekły? – uśmiechnęłam się.
- Co to, to nie! – zaśmiał się – Najpiękniejsze chwile w moim życiu rozpoczęły się kiedy cię poznałem, praktycznie kiedy cię zobaczyłem w parku.
- Yghrr wtedy to cię nienawidziłam haha, ale to był najfajniejszy czas, oprócz tego – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do hotelu gdzie, można powiedzieć spędziliśmy naszą noc.
Następnego dnia wszyscy wybraliśmy się na plaże. Emila miała samolot z samego rana i nawet się ze mną nie pożegnała. Olałam ją i cieszyłam się dniem spędzonym z moimi przyjaciółmi. Wygrzewałam się z Milą na kocyku, Danielle z Perrie poszły po napoje, a chłopcy siedzieli w wodzie. Nagle usłyszałyśmy krzyk Nialla:
- Cioty!! Oddajcie mi to! – darł się na pół plaży, podniosłyśmy wzrok, żeby zobaczyć o co chodzi i zobaczyłyśmy jak Lou z Hazzą uciekają z wody wymachując kąpielówkami. Domyśliłam się, że należały do blondyna, wstałyśmy i podeszłyśmy do nich.
-Co wy odwalacie?– spytała Mila.
- No co, mieliśmy mu humor poprawić nie? – odpowiedział jej Hazza.
- Ale nie tak! Zobaczcie jakiego buraka spalił! – pokazałam palcem na Nialla, który stał w wodzie po pas i próbował zakryć się rękoma.
- Oj tam! Ale to było zajebiste – powiedział Lou i przybił piątkę Harremu.
- Oddacie mi to albo pożałujecie! – nadal krzyczał blondyn, zabrałam im jego gatki i rzuciłam w jego kierunku. Resztę dnia chłopak udawał obrażonego, ale wszyscy wiedzieli, że jego też to rozbawiło. Do końca pobytu nikt nie poruszał tematu tabu, jakimi aktualnie stały się relacje blondyna z Em. Wiedziałam, że Mila rozmawiała z nią przez telefon praktycznie codziennie, jednak do mnie nie odezwała się ani razu. Dni mijały szybko, stanowczo za szybko.
Tydzień później.
- No ała! Uważaj trochę! – krzyczał Niall.
- Trzeba było uważać, a nie spać na pełnym słońcu! Więc teraz nie mniej do mnie pretensji! – odkrzyknęłam mu, wcierając żel kojący na całe plecy. Wczoraj leżał w słońcu z 3 godziny i teraz wyglądał jak buraczek.
- No ale to taaaak boli!- darł się dalej.
- Japa, słychać was w całym hotelu! – powiedziała Mila, która właśnie weszła do pokoju. – Widzę, że się spieszycie, ludzie za 2 godziny samolot!
- No już. Nie wiem Niall, jak ty wysiedzisz w tym samolocie, ale będziesz musiał to przeboleć – walnęłam go w ramię, na co jeszcze raz zawył. Skończyłam moją robotę i wzięłam się za pakowanie. Oczywiście przez cały nasz pobyt w Sydney w pokoju moim i Harrego panował ogromny bałagan, więc teraz, kiedy mieliśmy się spakować była to misja niemożliwa. Wszystko walało się pod szafkami, pod łóżkiem i w łazience. Dosłownie powrzucałam swoje rzeczy do wielkiej walizki i mogłam wychodzić, tak samo zrobił Harry i o dziwo byliśmy pierwsi. Czekaliśmy chwilę na dole, aż wszyscy się zjawią.
- I po co było tyle krzyku?– spytałam, kiedy zobaczyłam Milę z małym plecaczkiem i Lou człapiącym za nią z dwiema wielkimi walizkami.
- Gdybym nie krzyczała to pewnie nadal masowałabyś Nialla – pokazała mi język, a Harry dziwnie się na mnie spojrzał.
- O co kaman? – spytał, a ja wybuchłam śmiechem.
- O nic, naprawdę– odpowiedziałam i wpakowałam swoją walizkę do busa, który miał nas zawieźć na lotnisko. Lot trwał 11 godzin, kiedy wylądowaliśmy wszyscy byli wykończeni. Od razu pojechaliśmy do domu. Po drodze jeszcze wstąpiliśmy po Macho, strasznie się za nim stęskniłam, podobnie jak on. Wszystkich lizał po twarzy i merdał ogonem. Nawet Mila ucieszyła się, kiedy go zobaczyła. W końcu dojechaliśmy do naszego mieszkania. Kiedy ja i Harry zanieśliśmy swoje bagaże, pomogliśmy jeszcze Tomlinsonom, ponieważ Mila była bezużyteczna, stojąc i instruując Louisa. Wnieśliśmy ich torby na górę i usiedliśmy na chwilę, żeby odpocząć. Nagle Mila krzyknęła:
- Ał!!
- Co jest? –spytał zaniepokojony Lou.
- Chyba. AŁ! Ojebane, co się dzieje!? – złapała się za brzuch i zaczęła głośniej krzyczeć.
- Ej Mila, chyba nie… Nie rodzisz prawda? – spytał przerażony Harry.
- Nawet tak nie mów! To dopiero szósty miesiąc! Ale chyba mam skurcze!
- Dzwonię po pogotowie! – krzyknęłam i wyciągnęłam telefon. Mila tak się darła, że usłyszała nas reszta. Od razu w mieszkaniu pojawił się Niall, Zayn i Liam.
- Co się tak drzecie?
- Mila rodzi!! – krzyknął Lou i podbiegł do Mili. – Spokojnie, oddychaj, oddychaj uh uh uh – zaczął wydawać dźwięki, jakby to on miał zaraz urodzić, a Mila patrzyła na niego zaniepokojona.
- Niech usiądzie na poduszce! – podbiegł Harry i pomógł im.
- Dzwoniliście już po pogotowie? – spytał Liam, widziałam, że on też jest nieźle wystraszony.
- Dzwonię! Halo?.. Chciałam wezwać karetkę.. – zaczęłam rozmowę, a chłopcy otoczyli Milę. Stali nad nią i każdy darł się w niebogłosy.
- Nie, nie tak! Musi mieć wyżej nogi!
- Kto ci tak powiedział! Brzuch wyżej! – Zayn spierał się z Niallem.
- Japa wszyscy! Boże Mila lepiej już?- spytał Louis.
- Myślę że…- dyszała coraz szybciej.
- Że?!
- Że niezłe z was debile – skończyłam, a oni spojrzeli na mnie. – Brawo Mila haha – podeszłam do niej i przybiłam jej piątkę.
- Hahaha, nie wierzę, że się nabraliście! – krzyknęła i wstała jakby nigdy nic.
- Ej co się dzieje? To ty, TO TY NIE RODZISZ?! – wydarł się zmieszany Lou.
- NIE, NIE RODZĘ a wy daliście się wkręcić.
- POGRZAŁO WAS?! JA TU PRAWIE ZAWAŁU DOSTAŁEM!- odezwał się Nialler.
- TY?! CO JA MAM POWIEDZIEĆ?!- spojrzał na niego Louis.
- Spokojnie Lou, przynajmniej wiem jak będę wyglądać w czasie porodu, te twoje oddychanie było fenomenalne – zaśmiała się Mila.
- Jesteście chore! – odezwał się Hazza.
- No przepraszamy, ale nie mogłyśmy się powstrzymać.
- CHORE!? ONE SĄ PSYCHICZNE! Idę na górę, utopię się w wannie – podsumował Lou i pobiegł schodami na piętro.
- Biedny, ale jego reakcja była najlepsza – odezwałam się, a chłopaki spiorunowali mnie wzrokiem i wszyscy wyszli. – Heh, idę pocieszę Harrego – wyszłam z mieszkania i wróciłam do siebie. Harry podobnie jak Lou zamknął się w łazience i brał prysznic. Wyszedł po jakiś piętnastu minutach, oglądałam akurat telewizję.
- Od kiedy z was takie żartownisie? –spytał.
- A jakoś tak nas naszło, przepraszam jeśli naprawdę cię wystraszyłyśmy.
- Spoko, ale muszę przyznać, że nieźle to sobie wymyśliłyście.
- Dzięki hah, ale Lou to naprawdę prawie tam urodził – zaczęłam się śmiać.
- Nie śmiej się z niego! Sam nie wiem jak bym się zachował, gdybyś ty rodziła!
- Hmm… na razie to nie nastąpi, mam taką nadzieję – spojrzałam na niego.
- W sumie, to fajnie by było mieć takiego bąbla.
- No kiedyś na pewno, ale ej Harry, do czego zmierzasz? – spytałam robiąc duże oczy.
- Do niczego, tak po prostu mnie naszło – puścił mi oczko i wyszedł do kuchni. Czy on chciał mi coś powiedzieć?

Wcześniej niż zakładałyśmy, ale Gabi udało się napisać-chwała jej za to. Następny, jak ją ubłagacie w niedzielę / poniedziałek. Liczymy na opinie, bo to dla nas cholernie ważne, gdy czytamy w komentarzach, co sądzicie. :)
foreveryoung.

czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział XXVIII.

Lot dłużył nam się niemiłosiernie. Zdążyliśmy się wyspać, obejrzeć film i najeść, a wciąż lecieliśmy. Do tego stopnia byliśmy znudzeni, że Niall przypomniał sobie o kartach i zaczęliśmy grac w jakieś głupie gierki. Nareszcie usłyszeliśmy długo oczekiwane „proszę zapiąć pasy, samolot podchodzi do lądowania”. Wylądowaliśmy i powoli opuściliśmy lotnisko. Pojechaliśmy prosto do hotelu, w którym podczas trasy koncertowej byli zakwaterowani chłopcy. Em, Danielle i Perrie, które również miały spędzić z nami wakacje, dolatywały dopiero następnego dnia. Rozpakowaliśmy się i postanowiliśmy pójść na plażę, która według chłopców była „cudowna”. Faktycznie, była wspaniała. Ciepły piasek i upał panujący pomimo zapadającego wieczoru przekonywał nas, że będzie to udany tydzień. Kiedy razem z Gabi podeszłyśmy do wody zamoczyć nogi, nie zwracając uwagi na rozwrzeszczane dzieci, zwane również One Direction, wróciły wspomnienia. Przypomniałam sobie ubiegłe wakacje, najlepsze wakacje mojego życia. Marzyłam, żeby te były jeszcze lepsza, bo na swój sposób będą ostatnie. Następne wakacje spędzimy już z Tonym, w zasadzie życie moje i Louisa zmieni się całkowicie za niecałe 3 miesiące. Moje myślenie zostało przerwane przez gwałtowne ochlapanie wodą. Stałam mokra i delikatnie mówiąc wkurzona i patrzyłam na skręcających się ze śmiechu Louisa i Harrego. Zorientowałam się, że w takim samym stanie jak ja, jest Gabi.
-Zwariowaliście?!- krzyknęłam na nich.
-Oj kotku, musiałyście się przywitać z wodą-Louis tak się śmiał, że aż leciały mu łzy.
-Żebyś ty się zaraz z czymś nie przywitał.
-No i masz przesrane, Boo- skomentował ucieszony Harry.
-Sądzisz, że ty nie masz?- odezwała się Gabi, a chłopak diametralnie zmienił wyraz twarzy.
-Przepraaaaaaaaaaaszam, wybaczysz mi?- podszedł do niej i przytulił z całej siły.
-IDIOTO, JESTEŚ MOKRY!- wydarła się naprawdę głośno. Hazza odsunął się od niej i dopiero wtedy zauważyliśmy, że Gabi też była cała przemoczona. Spojrzała na siebie i dodała- dzisiaj śpisz na kanapie.
-No Gabiiiiiiiiiiiiii- jęknął.- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
-Zostać Elvisem Presleyem, lol. A rób, co chcesz i tak śpisz na kanapie-pozostawała nieugięta.
-A jak cię ładnie przeproszę?- ponownie się do niej przysunął i pocałował.- Na przykład tak?
-Masz większe szanse, ale walcz dalej- przekomarzała się z nim i kiedy znowu ją pocałował, Louis odezwał się:
-No ogarnijcie się, czuję się jak w jakimś wstępie do pornosa!
-Oglądasz pornosy?- zareagowałam.
-Oglądałem, a ty nie?- spytał.
-Nie odczuwałam nigdy takiej potrzeby-odpowiedziałam.- Ale serio, moglibyście się trochę ogarnąć -zwróciłam się do Gabi i Hazzy.
-Wiecie już, jak czuliśmy się, kiedy wy robiliście to non stop- odpowiedział mi Harry.
-A walcie się, całujcie się dalej. Ale jak coś, to chcę być zaproszona na wesele! –zaśmiałam się.
-O co chodzi?- spytał nieogarniający Harry.
-Nasze całowanie zakończyło się ślubem, wasze pewnie też- sprecyzował Louis, obejmując mnie ramieniem.
-Boże, nie poznaję cię Lou! Małżeństwo to naprawdę zmienia ludzi nie? Ty rozumiesz skróty myślowe Mili!- Gabi udawała przerażenie.
-A Mila rozumie jego. Oh Boo, dobrze wybrałeś- stwierdził Hazza, kiwając głową z poważną miną.
-Lepiej nie mogłem. Dobra, nie przeszkadzamy wam, porywam żonę na spacer- wziął mnie za rękę i pociągnął w bardziej odludnionym kierunku.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że za mniej więcej 3 miesiące będziemy rodzicami?- odezwał się po chwili milczenia.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że już 4 miesiące jesteśmy małżeństwem?
-Dorośliśmy.
-I spoważnieliśmy.
-I wanna be forever young- zanucił.
-Żałujesz? –stanęłam i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Ani trochę. Nie żałuję niczego, co jest związane z tobą, nawet jednej sekundki. Mieliśmy sporo kłótni i problemów, ale bez nich nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz. Nie bylibyśmy tacy, jacy jesteśmy teraz. Ja cię po prostu kocham, tak jak nikogo innego.
-Też cię kocham, Louis. Ale nie wyobrażam sobie, jak to będzie, kiedy Tony się urodzi- spojrzałam na swój brzuch.
-Będzie ciężko, ale poradzimy sobie.
-Wierzę w nas, chociaż nie wyobrażam sobie ciebie zmieniającego pieluszki haha- zaśmiałam się, wyobrażając to sobie.
-Żartujesz? Jak bliźniaczki się urodziły, to pomagałem rodzicom, więc mam wprawę.
-Mówisz, że będziesz bardziej ogarnięty niż ja?- zmrużyłam oczy i zaśmiałam się złowrogo- nigdy haha!
-Taka jesteś siebie pewna? – wziął mnie na ręce i jęknął- przytyłaś!
-To postaw mnie na ziemi, a nie!
-I tak nie ważysz więcej niż 60 kg, mogę cię ponosić haha- oświadczył i zaczął nosić mnie po plaży.
-Louis, błagam cię! Nie lubię być noszona na rękach-poprosiłam.
-Mąż musi nosić żonę na rękach, to mój obowiązek- nie poddawał się, idąc w kierunku reszty.
-A jak cię ładnie poproszę?
-Tylko jeden sposób może podziałać- nadstawił usta.
-Nie będę cię całować w powietrzu-wywróciłam oczami, a gdy postawił mnie na ziemi dodałam-no, dzięki!- i zaczęłam uciekać. Zanim się zorientował co robię, byłam już w połowie drogi do swojej obrony, czyli chłopaków i Gabi. Mimo opóźnienia, nie trudno dogonić kobietę w ciąży i już po chwili zagrodził mi drogę ucieczki.
-Nie ładnie oszukiwać- pokręcił głową zawiedzony.- Teraz trzeba przeprosić.
-Nie trzeba- zaprzeczyłam ze śmiechem.
-Oj trzeba, trzeba.
-Wcale, że nie. Wy też tak uważacie nie?- zwróciłam się do reszty, która zdążyła do nas dojść. Zgodzili się ze mną, a Louis zrobił smutną minę. Harry podszedł do niego i przytulił do siebie.
-Co się stało, kociaku?- spytał z przejęciem.
-Ona mnie nie kocha!- odpowiedział, wskazując na mnie. Zaśmiałam się i zaprzeczyłam:
-Kocham cię!
-To dlaczego nie chcesz mnie pocałować?- wciąż robił tą zabawną, smutną minę.
-Bo na pocałunek trzeba zasłużyć- odpowiedziała za mnie Gabi i przybiłyśmy piątki.
-Ja zasługuję od czterech miesięcy- skomentował to i całe męskie towarzystwo wybuchło śmiechem.
-Rozumiem, że małżeństwo ze mną to taka tragedia?- spytałam.
-No raczej łatwo nie jest- mruknął Niall, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
-Ty na pewno nie będziesz miał łatwo jak Em przyjedzie. Ona woli powoli, wiesz-specjalnie mówiłam z podtekstem i miałam dziką satysfakcję, kiedy się zarumienił.
-Nie spieszy się nam.
-Oh, to z pewnością.
-Zejdź już z niego- stanął w jego obronie Liam.
-O, Li! A ty będziesz miał łatwo z Danielle, czy nie?- spytałam i usłyszałam, jak Gab parska śmiechem.
-Okej, wygrałaś. Poddajemy się-powiedział Zayn i wszyscy podnieśli ręce w geście kapitulacji.
-Ej, wracamy do hotelu? Bo zgłodniałam- odezwała się Gabi.
-W sumie kolacja to nie taki głupi pomysł-przytaknęłam.
-No to idziemy! –zarządził Louis i wszyscy skierowaliśmy się w stronę hotelu. Od razu poszliśmy do restauracji i szybko spałaszowaliśmy naszą kolację. Pierwsza wstałam od stołu i poszłam w kierunku wind. Tam dołączył do mnie Louis, który tylko obrócił mnie do siebie i od razu przycisnął swoje usta do moich. Miłe uczucie, nie powiem. Czułam, że gdy zaczęłam oddawać pocałunek uśmiechnął się z satysfakcją. Robiło się coraz bardziej gorąco, ale oczywiście ktoś nam musiał przerwać.
-„Moglibyście się trochę ogarnąć”- zacytował mnie Harry, który razem z Gabi się nam przyglądał.
-Ah, ta wymiana śliny w 6 miesiącu ciąży jest taka pociągająca- dodała dziewczyna.
-Myśleliśmy, że jak już jest taka zaawansowana i nie możecie uprawiać seksu, to przystopujecie trochę.
-Kto powiedział, że nie możemy uprawiać seksu?- spytałam zdezorientowana.
-A możecie? – zdziwienie na ich twarzach było co najmniej zabawne.
-Oczywiście, że tak- Louis patrzył na nich, jak na debili.-Wsiadacie, czy będziecie tak stali?- zapytał, kiedy winda podjechała i do niej wsiedliśmy. Szybko się do niej wpakowali i razem pojechaliśmy na odpowiednie piętro.
Następny dzień spędziliśmy praktycznie w całości na plaży. O 17 miały lądować dziewczyny, więc Niall, Liam i Zayn pojechali po nie na lotnisko, a my czekaliśmy w hotelu. Oczywiście, co całkowicie normalne, gdy już się pojawiły to piskom i tego typu dziewczęcym odruchom nie było końca. Najbardziej bawiło mnie to, że gdy przyjechały akurat Tony bawił się w piłkarza i kopał jak cholera, więc leżałam na łóżku, a obok mnie siedział Louis i głaskał mnie po brzuchu. Dziewczyny, gdy to zobaczyły szybko otoczyły mnie i odpychając Lou, same położyły ręce na brzuchu i jarały się kopnięciami.
-Co tam, że nie widzieliśmy się ze 2 miesiące, twoje kopiące dziecko jest ważniejsze- usłyszałam jak Liam skarży się Louisowi.
-Poczekaj aż się urodzi. Wtedy w ogóle nas odstawią na bok- westchnął Zayn.
-Będzie liczył się tylko Tony. Przyleci z Polski dla Tony`ego, no przecież nie dla mnie- narzekał Niall, a mnie to coraz bardziej śmieszyło. Widziałam, że Gabi też przysłuchuje się tej wymianie zdań i równie dobrze się bawi.
-A narzekacie bardziej niż stare baby-skomentowała Gab, kręcąc z politowaniem głową.- Co robimy wieczorem?
-Skoczymy do jakiegoś klubu?- odpowiedziała Em.
-Możemy w sumie iść. Byliśmy w takim świetnym niedaleko plaży, może tam?- zaproponował Zayn.
-No okej. O której?- spytała Danielle.
-Starczy wam godzina na przygotowania?- zapytał Harry, a kiedy pokiwałyśmy głowami dodał- no to o 19 na dole.
Wszyscy się rozeszli i zostałam sama z Lou. Postanowiłam od razu zacząć się przygotowywać, żeby potem nie przeżywać, że nie zdążę. Wykąpałam się, dokładnie wysuszyłam i w szlafroku wyszłam z łazienki w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Wybrałam luźną, limonkową sukienkę całkowicie ukrywającą mój brzuch i czarne balerinki. Zrobiłam mocny makijaż, włosy związałam w wysokiego koka i już gotowa ze śmiechem przyglądałam się niezdecydowanemu Louisowi. Stał przed łóżkiem, na którym rozłożone były 3 praktycznie identyczne koszulki.
-Która?
-Środkowa.
-Świetnie. Też za nią byłem!- powiedział ucieszony i szybko ją założył.-A spodnie jakie?
-Zwykłe rurki i granatowe trampki- odpowiedziałam i dodałam- idę do Gabi, zobaczę jak jej idzie.
Poszłam do pokoju jej i Stylesa i praktycznie nie byłam zaskoczona, widząc ogromny bałagan. Ubrania były porozwalane gdzie się tylko dało, Hazza chodził w samych bokserkach, a Gabi z łazienki darła się, żeby podał jej suszarkę. Kiedy chłopak mnie zobaczył, powiedział błagalnie:
-Znajdź jej tą suszarkę, proszę.
-Haha, spoko- szybko odnalazłam suszarkę schowaną tam, gdzie zawsze i weszłam do łazienki. Gabi spojrzała na mnie z wdzięcznością i odezwała się:
-Weź ogarnij mi jakieś ubrania, nie zdążę!
-Okeej- pogrzebałam trochę w jej walizce i podałam jej jasne rurki, beżową bokserkę i białe conversy.
-No, może być. Pomalujesz mnie?- spytała, zakładając ubrania.
-Jasne, siadaj- wzięłam kosmetyki i zaczęłam robić jej makijaż. Po chwili była gotowa i obie wyszłyśmy z pokoju. Na dole czekali już wszyscy, oprócz Zayna i Perrie, którzy pojawili się chwilę po nas. Ślimaczym tempem skierowaliśmy się do oddalonego o jakieś 500 metrów klubu. Pomimo tego, że jak doszliśmy była dopiero 19.20, w klubie było już wiele osób. Zajęliśmy największy stolik i Harry z Gabi poszli do baru po alkohol. Kiedy wrócili z kilkoma butelkami i 9 kieliszkami oraz piwem bezalkoholowym, odezwałam się:
-Czuję się jak nastolatka haha. Nie mogę pic alkoholu!
-Przynajmniej ty będziesz trzeźwa i jutro nam powiesz, co się działo-zaśmiał się Louis.
-Nie zamierzam was ciągnąc do hotelu, nawet o tym nie marzcie- ostrzegłam ze śmiechem.
-Spoko, aż tak się nie spijemy, ale trochę trzeba-odpowiedział mi Zayn.
-Ja nie mogę pic, to idę tańczyć. Odbiję sobie jak urodzę haha. Idzie ktoś? –spytałam pijącego już kolejną kolejkę ogółu.
-Ja!- wyrwała się Em i ruszyłyśmy na parkiet. Po kilku minutach dołączyła do nas reszta dziewczyn.
-Nasi mężczyźni chyba postanowili stracić pamięć dzisiejszej nocy-stwierdziła Danielle.
-Louis to sobie za najbliższe miesiące odbija chyba haha-zaśmiała się Gabi.
-A niech sobie odbija, jutro będzie cierpiał. Koniec gadania, bawimy się! –krzyknęłam i zatraciłam się w muzyce. Kiedy wróciłyśmy po kilkunastu minutach do stolika, chłopaki byli co najmniej nietrzeźwi. Zbytnie rozbawienie, plączący się język i nadpobudliwość- czyli pijane One Direction.
-Hej, hej! Chyba już koniec, co?- zasugerowałam Louisowi, kiedy rozlewał kolejną butelkę wódki.
-Daj spokój, kontrolujemy sytuację- wybełkotał.
-Tylko jutro nie proś o aspirynki, kontroluj sytuację- powiedziałam ironicznie i poszłam do baru po sok. Kiedy wróciłam, przysłuchiwałam się ożywionej rozmowie chłopaków na temat misi koala i obowiązkowego wypadu do ZOO następnego dnia. Zaśmiałam się w myślach, wyobrażając sobie jak jutro będą wyglądać i się zachowywać.
-Nialler?! –usłyszeliśmy męski głos i automatycznie odwróciliśmy głowy w stronę, z której dochodził. No cóż, jestem tolerancyjna, ale to co zobaczyłam po prostu mnie rozśmieszyło. Stał przed nami pomarańczowy od solarium facet z ulizanymi włoskami, w różowej, opinającej koszulce i obcisłych czerwonych rurkach. Jednym słowem, typowy gej. Przeniosłam wzrok na Nialla, który był w głębokim szoku.
-Przedstawisz kolegę?- spytałam rozbawiona.
-Ym.. yyy.. no.. to jest… ymm… Xavier- wydukał.
-Wciąż czekający na odwdzięczenie się Xavier- dodał spalony na solarium chłopak.
-Co hahah? Jakie odwdzięczenie?- śmiał się Harry.
-Kolega chyba za dużo wypił, nie wie co mówi- zareagował Zayn, wydający się trzeźwiejszy o 70% w stosunku do minuty wcześniej.
-Gwarantuję ci, że jestem świadomy tego co robię. Mogę się dosiąść? Świetnie- popchnął biodrem Nialla i usiadł obok niego, przytulając go.
-Moment, ja chyba czegoś nie rozumiem. O co tu chodzi?- spytała Em, zdezorientowana najbardziej z nas wszystkich. W sumie pewnie wszyscy byliśmy jej wdzięczni za to pytanie, bo też nie mieliśmy zielonego pojęcia o co chodzi. Louis objął mnie ramieniem i mruknął mi do ucha:
-No to zaczyna się zabawa.
-Więc? Skąd się znacie?- domagała się odpowiedzi Em.
-Poznaliśmy się podczas pobytu Nialla tutaj, zaprzyjaźniliśmy się- odpowiedział jej.
-Co? Ja się z tobą nie przyjaźnię! –burknął Niall, zrzucając rękę Xaviera.
-Kocie, czemu udajesz przed znajomymi, że nic nas nie łączy?- spytał urażony.
-NIALL?! Chcesz mi coś powiedzieć?- krzyknęła zdenerwowana Em. Zaczynałam się czuć jak w kinie na całkiem zabawnym filmie. Chłopak spojrzał na nią z wielkim przerażeniem w oczach.
- Ymm, możemy pogadać? Na osobności – zwrócił się do Solarium, blondyn.
- Z tobą zawsze – wstali od stołu i odeszli. Długo nie wracali, a my próbowałyśmy dowiedzieć się czegoś od chłopaków:
- Wiecie o co chodzi? – spytałam.
- Nie –odpowiedział trochę zbyt szybko Louis i podniósł kolejny kieliszek.
- Na pewno? Nialler nic wam nie mówił?- dopytała się Gabi, widząc reakcję Louisa.
- Nic, a nic. Sam pewnie dokładnie nie pamięta. Trochę wtedy balowaliśmy – odpowiedział obejmujący Perrie Zayn. Nic nam nie powiedzieli, nie mogłam tego tak zostawić. Wstałam od stołu i pociągnęłam Gabi.
- Ejj.. gdzie? –spytała zdezorientowana.
- No, a jak myślisz?
- Nie lepiej, żeby sobie pogadali?
- A my wtedy nie będziemy wiedzieli, o co w ogóle chodziło.
-Yhhh no dobra- zaczęłyśmy szukać Niallera i tego Xaviera. Po chwili zobaczyłyśmy ich na korytarzu prowadzącym do toalety. Blondyn chyba coś mu tłumaczył, ale on nie zwracał na niego uwagi i ciągle próbował go obejmować. Schowałyśmy się z Gabi, żeby podsłuchać rozmowę:
- Człowieku zrozum to, mam dziewczynę. Odwal się od nas! – krzyknął Niall.
- Spokojnie Niallerku. Jeśli chcesz możemy spotykać się po kryjomu. Mi to nie przeszkadza.
- Nie będę się z tobą spotykał!
- Ja to wiem i ty to wiesz, że ciągnie cię do mnie, a nie do tej laleczki.
- Nie nazywaj jej tak, bo ci przywalę w tą pomarańczową mordę– obie nie ogarniałyśmy, o co w tym chodzi, ja chciałam zostać i słuchać dalej, ale Gabi wyszła pierwsza i od razu zwróciła się do Xaviera:
- Może ty w końcu powiesz, o co chodzi? –ich miny kiedy ją zobaczyli były zabawne, chociaż wiedziałam, że Niall jest nieźle zestresowany.
-Nic mnie z nim nie łączy, raz się spotkaliśmy– odpowiedział jej Niall.
-W łazience, było miło –sprostował Xavier.
-Pogawędka w łazience?- odezwała się Gab.
-Raczej usta miałem zajęte.
-Słucham?- wytrzeszczyłam oczy i doszłam do nich.
-Niall, nie powiedziałeś znajomym o nas?
-O nas?- Niall był tak zestresowany jak nigdy.
-Moment. Co robiłeś z Niallem w łazience, mając zajęte usta?- spytała Gabi, ale kończąc mówiła coraz wolniej. Chyba jej wyobraźnia wędrowała w tym samym kierunku, co moja.
- Nic takiego!- Niall próbował skończyć temat.
- Nic takiego? Ja nigdy nie zapomnę tej nocy.
- Do jasnej cholery! Niall powiesz nam teraz albo przy Em, wybieraj! – wybuchłam.
- No bo… - zaczął.
- No bo?
- No bo mieliśmy szaloną noc we dwoje. Ogółem jestem świetny w te klocki „if you know what I mean”, więc Nialler chyba nie narzeka, prawda? – zwrócił się do blondyna.
-Że co?- dopytałam, robiąc wielkie oczy.
- Ymm.. Niall czy ja dobrze rozumiem? Czy on ci.. No… - Gabi aż się zatrzęsła, obie myślałyśmy już o tym samym.
- To nie tak! Ja.. Ja byłem pijany! Poniosło mnie!
-Czyli mam rację tak? Jesteś gejem?! Czemu nam kurwa tego wcześniej nie powiedziałeś?!
-Nie jestem gejem!
-A czym do cholery!? Jak to nazwać?! – spytałam z podniesionym tonem.
- Gej, homo, ewentualnie pedzio ale to już brzydziej-odezwał się nadal stojący obok nas Xavier, spiorunowaliśmy go wzrokiem, a ja powiedziałam:
- Tobie już dziękujemy. Do widzenia.
- Słucham?
- Spieprzaj nie rozumiesz?! – wydarła się Gab, a chłopak odszedł.
-Niall? – spytałam trochę spokojniej.
- Nie jestem gejem ok? Jestem normalny, patrzę na dziewczyny, a nie na kolesi… no może czasem.
- Czasem? Czyli jesteś bi?
- Nie wiem… Może, nie wiem ok.?! Wiem jedno, kocham Em i to nie miało żadnego znaczenia!
- Co nie miało znaczenia? – usłyszeliśmy głos i nagle zobaczyliśmy Em. Niall stał zszokowany, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Chyba mieliśmy sobie mówić wszystko…
- Tak, ja…
- Niall jest biseksualny – powiedziała Gabi bez żadnego zawahania.
- Co? To znaczy, że ty i ten koleś się całowaliście?
- Oj nie tylko… – wyszeptałam, a Gabi mnie stuknęła. Em zrobiła wielkie oczy.
- Przepraszam Em! Wiesz, że cię kocham!- krzyknął Niall.
-Okej, bądź biseksualny, okej. Akceptuję to, ale nigdy ci nie wybaczę tego, że z nim… to obrzydliwe! To koniec Niall- powiedziała głośno Emila i dodała-wybaczcie, ale wrócę do hotelu. Oczywiście wyniosę się z naszego pokoju- zwróciła się do Nialla i wyszła z klubu. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Musiałam zareagować i najszybciej jak umiałam, ruszyłam za Em.
-Czekaj! EMILA!!- wydarłam się, aż ludzie obecni na zewnątrz się na mnie spojrzeli. Podziałało, Em się zatrzymała. Płakała.
-Nie płacz, nie warto-przytuliłam ją i próbowałam uspokoić.
-Umawiałam się z gejem. Kochałam geja. Całowałam geja. Chciałam stracić dziewictwo z gejem- chlipała mi w ramię.- Co jest ze mną nie tak?!
-Em, wszystko jest z tobą w porządku, to Niall nawalił. Ale nie jest gejem, powiedział, że jest bi.
-Wali mnie to w tej chwili! On mnie zdradził! Co z tego, że to ten gej mu obciągał?- spytała brutalnie, a mnie zemdliło, gdy sobie to wyobraziłam.- Skąd możemy wiedzieć, czy się nie pieprzyli?!
-Nie oszukałby cię.
-Już mnie oszukał. Rzygać mi się chce, kiedy pomyślę…. Boże! Zarezerwuje najszybszy lot i wracam do Polski.
-Oszalałaś? To są nasze wakacje, oprócz Nialla jesteśmy jeszcze my! Nigdzie nie wracasz-powiedziałam.
-Gdzie wracasz? –usłyszałyśmy głos Gabi, która do nas doszła.
-Do Polski, te wakacje nie mają teraz sensu.
-Em, popatrz. Ich nic nie łączy, to był tylko jeden raz. Nie powinnaś aż tak reagować.
-Gabi ma rację, nie ma co dramatyzować.
-Czy wy siebie słyszycie? Jak byście się zachowały, gdyby Louisowi albo Harremu obciągał jakiś gej?- wyobraziłam to sobie i ponownie mnie zemdliło.- No właśnie, wasi faceci są hetero, nie ciągnie ich do chłopców…
-Wydaje mi się…- zaczęłam, ale Em mi przerwała:
-Najbliższym lotem wracam do Polski, nie zamierzam spędzać tu więcej czasu niż jest to konieczne. Koniec tematu. Wracajcie do klubu, ja idę się spakować i zarezerwować lot-oświadczyła i odeszła w kierunku hotelu.

Muaaah, 28 za nami :) Pierwszy raz chcemy zadedykować komuś rozdział, więc: kochana Em, dzisiaj twoje 16 urodziny debilu, więc wszystkiego wszystkiego wszystkiego najlepszego, żeby wszystkie twoje marzenia się spełniły i żebyś nigdy się nie zmieniała, bo kochamy cię taką, jaka jesteś! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

Ok, wróćmy do rozdziału. Trochę akcji musi być, bo się nudno zaczynało robić, więc sorry za jakiekolwiek urazy psychiczne związane z końcówką :D Jest nam bardzo przykro, ale następny rozdział pojawi się dopiero po 5 sierpnia- i Gabi i ja wyjeżdżamy na wakacje :) 

Mamy nadzieję, że się podobało, komentujcie, dodawajcie się do obserwatorów i odpoczywajcie przez te półtora tygodnia bez nas, bo jak wrócimy, to na dobre :D

foreveryoung.


niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział XXVII.

Nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie dzień, dzień przylotu chłopców z Australii. Pomimo tego, że mieli lądować dopiero o 19, od rana przeżywałam i jarałam się jak dziecko. Gabi, która mieszkała ze mną przez te 2 dni była bliska zabicia mnie za moją nadpobudliwość. Jadłyśmy późny obiad, kiedy dziewczyna nie wytrzymała i wydarła się:
-Do cholery Mila! Ogarnij się albo nieodwracalnie cię skrzywdzę!
-No przepraszam, ale wiesz…
-Louis przyjeżdża, nie widziałaś go całe 10 dni i bardzo za nim tęsknisz. WIEM-weszła mi w słowo.-Ja też nie widziałam chłopaków 10 dni i też się cieszę, że przylatują, ale jak widzisz nie piszczę o tym od rana!
-Nie piszczysz, bo się boisz jak zareaguje Harry, proste-odpyskowałam jej.
-Bardzo śmieszne, a skąd niby to wiesz?
-Ciężarne tak mają haha.
-Yhh, zejdź mi z oczu- warknęła i wyszła z kuchni. Dokończyłam posiłek i poszłam do salonu, w którym siedziała i wydarłam się jej do ucha:
-Ubieraj się, chyba w dresach nie pojedziesz na lotnisko!?
Dziewczyna zjechała mnie wzrokiem, rzuciła we mnie poduszką i zanim zniknęła za drzwiami łazienki, powiedziała jeszcze:
-Dziękuję Bogu, że dzisiaj przyjeżdżają i wracam do siebie, bo naprawdę bym cię zamordowała!
W ciągu 20 minut byłyśmy gotowe do wyjścia. Droga na lotnisko przynajmniej mi dłużyła się niemiłosiernie. Pomimo tego, że byłyśmy prawie godzinę przed czasem na miejscu czekał tłum fanów. Jakoś udało nam się przepchać do środka i w odrobinę większym luzie czekałyśmy na przylot. Kiedy wylądowali i zobaczyłam Louisa, pobiłam rekord świata w biegu i nareszcie ponownie czułam się bezpieczna w jego ramionach.
-Heeej kotku, też tęskniłem-roześmiał mi się do ucha i jeszcze mocniej przytulił.
-Nienawidzę cię za to, że musisz wyjeżdżać- mruknęłam w jego szyję, która znajdowała się na poziomie moich ust.
-Też cię kocham-odpowiedział i mocno mnie pocałował. Brakowało mi tego. Brakowało jak cholera. Kiedy się od siebie oderwaliśmy przywitałam się z resztą chłopaków i spojrzałam znacząco na Gabi. Ta pokręciła przecząco głową i przygryzła wargę z nerwów. Westchnęłam głośno i postanowiłam zainterweniować.
-Zbieramy się? Świetnie. Gabi z Harrym pojedzie samochodem Louisa, a my tym podstawionym. Wszyscy zadowoleni? Genialnie.
-Ale…
-Nie ma „ale”, Nialler- przerwałam mu. Zauważyłam, że Louis chyba załapał o co mi chodziło, bo pospieszał chłopaków. Dając Gabi kluczyki, powiedziałam jeszcze:
-Nie zwal tego!
-Nie przeżywaj-odpowiedziała i uśmiechnęła się po raz pierwszy tego dnia. Z pomocą ochrony przecisnęliśmy się do wyjścia i już po chwili siedzieliśmy w samochodach.
-O co chodzi? Czemu jedziecie z nami, a nie swoim samochodem?- spytał Zayn.
-Bo Gabi uświadomiła sobie, że Harry to ten jedyny i teraz do siebie wracają. Chyba nie chcesz im przeszkadzać?
-No nie. Może nareszcie im się uda… - mruknął i w trybie natychmiastowym zasnął na ramieniu Liama. Zaśmialiśmy się cicho, a Niall się odezwał:
-Urósł ci brzuch-patrzył się na niego badawczo, marszcząc brwi.
-No patrz, a to dziwne nie?- udawałam zszokowaną tą uwagą.
-Niall, pacanie, ona jest w ciąży, to całkowicie normalne, że nasze dziecko rośnie- powiedział z politowaniem Louis i pogłaskał mnie po brzuchu. Resztę drogi do naszych mieszkań przegadaliśmy o Australii, misiach koala i surfowaniu. Załamałam się, kiedy usłyszałam, że pokój naszego dziecka będzie wytapetowany w misie koala, bo „one są taaaaaaaaaaakie słodziutkie!”. Kiedy w końcu byliśmy w swoich mieszkaniach dla odmiany zaczęłam przeżywać, co się dzieje z Hazzą i Gabi.
-Zamiast się nimi przejmować, zauważyłabyś, że wrócił twój mąż z trasy i teraz przez dwa tygodnie będzie w domu, do twojej dyspozycji…- narzekał Louis, patrząc jak co chwila nerwowo sprawdzam telefon.
-To nasi przyjaciele! A jak Gabi coś zwali i się rozmyśli albo coś? Albo jak Harry…- przerwał mi biorąc mnie na ręce i niosąc do naszej sypialni. To będzie długa noc.
Rano obudziło nas walenie do drzwi. Nie miałam zielonego pojęcia, kto normalny o 7 rano przychodzi i wali jak powalony w drzwi i nie miałam też najmniejszej ochoty się przekonywać.
-Otwórz- powiedziałam cicho, zakrywając głowę poduszką. Cwaniak udawał, że nie słyszy.-Louis no!
-Ty nie możesz otworzyć? –zareagował.
-Nie.
-Czemu?
-Bo jestem w ciąży. Whatever?!
-Zwariuje w tym domu-skomentował, ale na szczęście wstał i poszedł otworzyć te cholerne drzwi. I to był błąd. Zamiast walenia, teraz słyszałam dzikie krzyki na dole. Postanowiłam wstać i zobaczyć, co się dzieje. Co w sumie było do przewidzenia, źródłem hałasu był nasz lokowaty przyjaciel.
-Hazza! Czy ty wiesz, która jest godzina?!
-To nie ważne! Jestem taaaaaaaaaaaaaaaki szczęśliwy!- zachowywał się jak idiota.
-Jesteś pijany-stwierdziłam.
-Nie! Jestem szczęśliwy!
-Gabi? – domyśliłam się.
-WRÓCIŁA DO MNIE! CZAICIE TO?! WRÓCIŁA!- wydarł się tak głośno, że obawiałam się o swoje bębenki w uszach.
-Ciiiiiiiiiiiiiiii- próbowałam go uciszyć, ale był bardziej podjarany niż ja wczoraj.-Bardzo się cieszymy z tego, że Gabi do ciebie wróciła i chętnie posłuchamy jak to się wszystko stało, ale wpadnijcie do nas o ludzkiej porze, NIE O 7 RANO! –krzyknęłam.
-No okeeeeeeej, spokojnie. Od kiedy jesteś w ciąży, to stałaś się jeszcze bardziej drażliwa-powiedział ze śmiechem i z piskiem uciekł z mieszkania, obawiając się mojej reakcji.
-Idę spać- oświadczyłam i wróciłam do łóżka. Kiedy obudziłam się koło 12 byłam w znacznie lepszym nastroju. Słyszałam, że Louie jest na dole, więc zeszłam do niego i nie ukrywałam radości, że właśnie zrobił sobie jedzenie. Usiadłam obok niego i zaczęłam podjadać.
-Ej! Sama sobie zrób haha-zaśmiał się, odsuwając się z talerzem.
-Nam nie dasz?- spojrzałam na niego wzrokiem kota z Shreka.
-To nie fair. 2 na 1? A gdzie zasady fair play? –zrobił smutną minę i przysunął mi talerz. Podczas jedzenia dostałam sms od Gabi: „Uprzedzam, że będziemy za 30 minut, żebyś się nie rzucała :D”. W super szybkim tempie dokończyłam jeść, wzięłam prysznic i się ubrałam. Kiedy schodziłam na dół, Lou właśnie otwierał drzwi i wpuszczał Harrego i Gabi. Co mnie bardzo ucieszyło, trzymali się za ręce.
-Heeej, sorry za wczesną pobudkę-przywitał się Harry, przytulając mnie.
-Wybaczam, ale tylko dlatego, że plan się udał haha. No, słuchamy.
-Ale co?- spytała Gabi, nie za bardzo ogarniając.
-Wiemy, że jesteście znowu razem, ale chcemy wiedzieć jak się zeszliście-odpowiedział jej Louis.
-Aaa. No wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy w całkowitej ciszy i tak się denerwowałam, że normalnie sobie tego nie wyobrażacie, no i wymyśliłam, że pojedziemy do mojego mieszkania i tam spokojnie pogadamy i Harry dopiero przed blokiem załapał, że źle pojechałam-spojrzała na niego z taką czułością, że aż było to słodkie.
-Bo było ciemno, nie patrzyłem zresztą gdzie jedziesz! Byłem za bardzo zestresowany!
-No nie ważne, potem się posprzeczacie. Co dalej?- pospieszyłam.
-No i jak się zatrzymałam, to Harry tak nie ogarniał co się dzieje haha, no i powiedziałam, żeby wysiadał i on wysiadł i ja też chciałam, ale wypadły mi kluczyki w tym twoim „sportowym autku”!- spojrzała groźnie na Louisa, a on się zaśmiał.- I jak sięgałam te kluczyki to Harry otworzył mi drzwi i jak wysiadłam to…- zawstydziła się.
-To ją pocałowałem-dokończył Harry.- Nie mogłem się powstrzymać i tak wyszło.
-Poszliśmy na górę, tam przegadaliśmy całą noc, wszystko sobie wyjaśniliśmy no i jesteśmy razem, nie?- Gabi uśmiechnęła się i złapała swojego chłopaka za rękę.
-Przegadaliście?- powtórzył Louis z cwaniackim uśmieszkiem.
-Nooo.
-Ale PRZEGADALIŚCIE? –podkreślił jeszcze mocniej te słowo.
-No tak, dużo rozmawialiśmy-odpowiedział mu Harry, cały czas patrząc na Gabi.
-Louis, nie muszą nam o wszystkim mówić- stanęłam po ich stronie, kiedy się zaczerwienili.
-No ale kotku! Nie było seksu na zgodę?! Jak nie było, to oni się nie pogodzili!
-Boże, a ten tylko o jednym- załamała się Gabi, na co lokaty przysunął się do niej i czule pocałował.
-A teraz wierzysz? – spytał z uśmiechem na twarzy.
-No niech wam będzie – puścił im oczko i zaśmiał się, za to ja przypomniałam sobie o czymś.
-A teraz chodźcie do mamusi, niech wam pogratuluję haha-kiedy podeszli do mnie ze śmiechem i się przytuliliśmy dodałam- cieszę się, że znowu jesteście razem.
Po mnie przejął ich Louis.
-To co, opijamy?- zasugerował po tulasku, za co wyrwał ode mnie delikatny cios w żebra. –Dla ciebie soczek hahah.
-HA HA HA, bardzo śmieszne, naprawdę. Mówiliście już chłopakom?
-Tak, byliśmy u nich przed wami-odpowiedziała Gabi. –No to serio, co robimy? Chłopaki wrócili, my znowu jesteśmy razem-trzeba to uczcić! Mila nie rób takiej miny haha, bezalkoholowego drinka sobie wypijesz.
-No dobra, okej. Jakiś klub?
-Od razu lepiej haha. Otworzyli niedawno niedaleko London Eye, podobno spoko jest. Powiedzmy o 19 pod klubem? Mila ty wiesz gdzie to jest, nie?
-No wiem, wiem. 19 pasuje, tylko powiedzcie reszcie.
-Spoko. To my spadamy, do zobaczenia-powiedział Harry i wyszli.

Czas mija nieubłaganie. Zanim się zorientujemy mijają kolejne godziny, dni, miesiące. Tak samo było z nami. Nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć, a już nadszedł czas pożegnań. Chłopcy wylatywali do Ameryki i znowu mieliśmy się spotkać dopiero w lipcu. Pożegnania nie są najłatwiejszą czynnością na świecie. Z pożegnaniami łączą się łzy i niewyobrażalna tęsknota. Tym razem nie pojechałam ze wszystkimi na lotnisko, bo wiedziałam, że nie wytrzymam kolejnej rozłąki. Zamiast tego pożegnałam się z chłopakami w domu, a łzy popłynęły dopiero wtedy, gdy przytulił mnie Louis.
-Mała, niedługo wrócę, zobaczysz. Szybko ci ten miesiąc zleci-szeptał mi do ucha, próbując mnie uspokoić.
-Miesiąc? Chyba prawie dwa miesiące…- poprawiłam go.-Nie chcę, żebyś leciał.
-Ja też nie chcę, ale to moja praca. Kotku, spójrz na to z lepszej strony. Jak wrócę w lipcu, to do września będę z tobą.
-A potem znowu polecisz niewiadomo gdzie. Nie dzięki, nie piszę się na to-przytulił mnie jeszcze mocniej, pozwalając, żebym moczyła mu koszulkę.
-Muszę już iść- odezwał się po jakimś czasie.- Pamiętaj, że cię kocham i nie przejmuj się niczym, co ludzie będą o nas pisali czy mówili. Rozumiesz?
-Tak-pociągnęłam nosem.- Kocham cię, Louis- powiedziałam i czule go pocałowałam. Kochałam go całować, ale nienawidziłam tych pocałunków. Były takie jakby… ostatnie. Jakby nie wiadomo było, czy będzie kolejny. Mimo wszystko zakończył się zdecydowanie za szybko i znowu zostałam sama. Gabi pojechała razem z chłopakami, więc miałam trochę czasu, żeby popłakać w samotności.
Jedyne, co jest fajne w upływie czasu, to to, że zawsze mija. Faktycznie te półtora miesiąca minęło bardzo szybko. Na studiach zaliczyłyśmy egzaminy i takim też sposobem skończyłyśmy 2 rok studiów. Chłopaki zorganizowali nam lot do USA, gdzie miałyśmy spędzić z nimi ostatni tydzień trasy, a potem wszyscy razem lecieliśmy na wakacje. Jedynym problemem był Macho. Nie mogłyśmy go zabrać do USA, ale też nie miałyśmy go z kim zostawić. W ostateczności oświeciło nas, że istnieje coś takiego jak hotel dla psów, który bardzo chętnie zajmie się Macho przez te 3 tygodnie, oczywiście za całkiem pokaźną sumką. Nareszcie leciałyśmy do naszych ukochanych i przyjaciół. Długi lot praktycznie w całości przespałyśmy, a resztę przegadałyśmy. Na lotnisku czekał na nas ochroniarz chłopaków i podstawiony samochód, który zawiózł nas do hotelu. Kiedy tam dojechałyśmy… no było duuuuuużo radości. Louis i Harry czekali przed hotelem i praktycznie wyciągnęli nas z samochodu. Po „standardowym” przywitaniu, rzuciła się na nas pozostała trójka i wszyscy razem poszliśmy do pokoju Harrego.
-Jesteś jeszcze grubsza- osądził Niall, a ja zaczęłam się śmiać jak idiotka.
-Horan, czy ty umiesz się normalnie przywitać, nie zaczynając od „przytyłaś” albo „jesteś jeszcze grubsza” ?
-Umiem, ale teraz to już masz taaaaaaaaaaaki brzuch-pokazał na sobie, a my wszyscy się roześmialiśmy.
-Faktycznie już jest całkiem spory-potwierdził Louis.
-To już 6 miesiąc i wcale nie jest jakiś nienaturalnie duży! Zresztą, twój syn chyba chce zostać piłkarzem, bo całkiem nieźle kopie, chcesz się przekonać?- spytałam.
-No, pokaż- położył rękę na brzuchu i dopiero wtedy załapał.- BĘDĘ MIAŁ SYNA?!
-Przecież mówię haha.
-CZY WY TO SŁYSZYCIE?! BĘDĘ MIAŁ SYNA!- darł się, a my się z niego śmialiśmy.
-Ciszej, przestraszył się- uciszyłam go, czując mocne kopnięcia. Natychmiast wszyscy się uciszyli i otoczyli mnie. Chociaż w zasadzie to nie mnie, otoczyli moje brzucho. Lou ponownie położył rękę i delikatnie pogłaskał.
-Mały, nie kop mamy-powiedział cicho, a ja się zaśmiałam.
-To niby ma podziałać? Piłkarz tak łatwo się nie podda haha. Nie bójcie się, możecie mnie dotknąć i nic się nie stanie-powiedziałam, widząc jak reszta przygląda się mojemu ruszającemu się brzuchowi z ciekawością. Gdy tylko to usłyszeli automatycznie wylądowały na nim jeszcze 4 ręce. Gabi stała i śmiała się z chłopaków, którzy mieli naprawdę niezłą zabawę.
-Ty się nie śmiej, bo ja pamiętam jak się jarałaś ze mną pierwszymi kopnięciami.
-Ale my jesteśmy kobietami, a to dorośli faceci, a zachowują się jak małe dzieci haha-odpowiedziała mi.
-Ty pomyśl co będzie, jak Mały się urodzi!- przeraziłam się.
-Walka o wózek na spacerze?- zaśmiała się.
-Żeby tylko haha.
-Ej no, nie śmiejcie się z nas! To nasze pierwsze zespołowe dziecko-usprawiedliwił ich Liam.
-To MOJE dziecko, nie wasze! Ja je zrobiłem!- zburzył się Louis.-Wy będziecie mogli co najwyżej wychodzić z nim na spacery.
-Łaskawca się znalazł-powiedział z ironią Zayn.
-SPADAĆ OD MOJEGO BRZUCHA!- krzyknęłam, kiedy zaczynali być tak pochłonięci kłótnią, że nieświadomie coraz mocniej go przyciskali.- Louis, który to nasz pokój? Chciałabym się odświeżyć..
-Zaprowadzę cię- wziął mnie za rękę i razem wyszliśmy z pokoju. Okazało się, że nasz pokój jest na samym końcu korytarza, ale nie zmieniało to faktu, że był super extra wypasiony.
-Co robimy wieczorem?- spytałam chłopaka, wyjmując czyste ciuchy z walizki. Zdecydowanie musiałam się odświeżyć po locie.
-Hm, może wyskoczymy do kina?
-Sami czy z resztą?
-Kotku, jesteśmy małżeństwem, mamy prawo wyjść czasami sami, bez tej wrzeszczącej reszty. To jak?
-Przyjmuję propozycję. Zobacz, co grają, a ja pójdę się odświeżyć-odpowiedziałam i zniknęłam w łazience. Orzeźwiający prysznic to było to, czego potrzebowałam. Założyłam dżinsy, luźną koszulę i trampki, włosy standardowo już związałam w wysokiego kucyka, zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa. Opuściłam łazienkę i zgodnie z karteczką mi pozostawioną, poszłam do pokoju Harrego po męża. Już po chwili szliśmy ulicami Dallas, trzymając się za ręce i zachowując jak zwykła para. Próbowaliśmy nie zauważać paparazzi, którzy od samego hotelu szli za nami i robili zdjęcia, ale było to bardzo trudne. Kiedy w końcu doszliśmy do kina i weszliśmy na salę, okazało się, że na ten sam film co my, wybrało się bardzo dużo Directionerek, które były zachwycone spotkaniem swojego idola i zamiast oglądać film, robiły zdjęcia, piszczały i podchodziły po autografy. Jakby to nie wystarczyło, Mały postanowił urządzić sobie mecz i kopał tak mocno, że aż było to bolesne. Złapałam się za brzuch i próbowałam uspokoić siebie, a przez to dziecko, gdy Louis zauważył moje zachowanie i spytał zaniepokojony:
-Co się dzieje?
-Kopie- odpowiedziałam, delikatnie głaszcząc się po brzuchu.
-Wychodzimy? – zaproponował, a ja tylko pokiwałam głową. Chwycił mnie za rękę, przeprosił dziewczyny, które zdążyły nas otoczyć i wyszliśmy z Sali. –Wracajmy do hotelu.
-Louis, nie. To nasz wieczór, pamiętasz? Mały się uspokoi, a my pójdziemy na spacer. No chodź-pociągnęłam go w stronę całkiem ładnie wyglądającego parku. Tu na szczęście nikt nas nie rozpoznał, albo rozpoznał, ale nie robił zamieszania. Po długim spacerze wróciliśmy do hotelu i padnięci położyliśmy się spać. Kolejne dni mijały tak samo: chłopaki mieli wywiady, próby i koncerty, a w wolnych chwilach spędzaliśmy czas wszyscy razem. Na ostatnim koncercie Up All Night Tour, miałyśmy być także my. Przed koncertem wyskoczyliśmy do jakże zdrowego McDonalda i jedząc, poruszyliśmy bardzo ciekawy temat.
-Myśleliście już nad imieniem?- spytał nas Zayn.- Bo chyba nie będziecie mówić na niego całe życie Mały, nie?
-No nie, ale jeszcze nad tym nie myśleliśmy-odpowiedziałam mu.
-Może Tommy?- podsunął Louis.
-Błagam cię! Mam nazwać syna Tommy Tomlinson?- spytałam z politowaniem kręcąc głową.
-Hahaha Mila, to by było całkiem niezłe!- zaśmiał się Harry.
-Ogarnijcie się, nie będzie miał życia z takim imieniem-ostudziła zapał chłopaków Gabi.
-No to jakie proponujesz?- spytał Niall.
-Ymm, nie wiem, ale na pewno drugie musi być polskie.
-Po co? – spytałam nie ogarniając.
-No chyba jesteś Polką nie? Te dziecko będzie w połowie Polakiem, więc imię polskie musi mieć!
-Okej, okej. Dobra, jakieś propozycje?- spytałam ogółu.
-Ja polskich imion nie znam, sorry-powiedział Liam, a reszta mu przytaknęła.
-Boże, żyję z debilami… Polskie imię to potem się wybierze, najważniejsze jest angielskie!- Gabi walnęła facepalma.
-Może… Alexander?- zaproponował Harry.
-Beznadziejne i damskie-odparował Louis.
-Zayn? – propozycja oczywiście Malika.
-Cóż za samouwielbienie. NIE.
-James?
-William?
-Peter?
-Thomas?
-Victor?
-Matt? – wszyscy sypali propozycjami imion, a my cały czas byliśmy na nie.
-Tony? – podsunęła Gabi.
-Jakie jest pełne imię od Tony?- spytałam zaciekawiona.
-Anthony- odpowiedział Liam.
-Mi pasuje- powiedziałam.
-Mi też. No i Tony ze Skinsów!- przypomniał Louis.
-Niech będzie Anthony-pokiwaliśmy razem głowami, a reszta odetchnęła z ulgą.
-Teraz jeszcze polskie, ale to już nie dzisiaj-jęknęła Gabi i dodała- chcę wam uświadomić, że za niecałą godzinę zaczyna się koncert.
Szybko się zebraliśmy i jeszcze szybciej pojechaliśmy do hali, w której miał się odbyć koncert. Od razu zajęłyśmy nasze miejsca, tym razem ze względu na moją wielkość znacznie bardziej oddalone od sceny. Koncert mijał standardowo, czyli masa śmiechu i dobrej muzyki. Po koncercie szybko wyszliśmy z hali i pojechaliśmy prosto na lotnisko. Kierunek – Sydney!


Więc tak, jest nowy rozdział. Chyba trochę za szybko teraz dodajemy te rozdziały, ale czego się dla Was nie robi, tym bardziej, że dostajemy niezłą "pensję" komentarzami. :D Z góry przepraszamy, za te skoki w czasie, ale musiałyśmy trochę przyspieszyć akcję na potrzeby opowiadania. I oczywiście bardzo, bardzo, bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze!

+OGARNIACIE, ŻE JUTRO MIJAJĄ 2 LATA ONE DIRECTION?

foreveryoung.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział XXVI.

Odebrałam telefon od razu wychodząc z kuchni.
- Hej Gab! Jak tam?
- Hej Nathan. Wszystko w porządku, a u was?
- Też. Tylko strasznie tęsknię- mruknął smutno.
- Codziennie mi to mówisz haha.
- Bo taka jest prawda! Nawet nie wiesz ile bym dał, żeby być teraz przy tobie– na korytarzu pojawił się Harry, żeby podsłuchać rozmowę.
- Też tęsknię, przecież wiesz.
- No taak, dobra, mniejsza z tym. Co wczoraj robiłaś? Pisałem do ciebie wieczorem, ale nie odpisałaś.
- Ymm tak, bo yy uczyłam się wczoraj cały dzień i wcześnie położyłam się spać– Harry zachichotał, co trochę mnie zdenerwowało. – Przepraszam.
- Spoko, nie ma za co. Właśnie, jak nauka idzie?
- Kiepsko… Ale już nie długo będę miała spokój.
- Przynajmniej ty… My wracamy za około miesiąc, więc jeszcze długo się nie zobaczymy… No nic, dobra Gabi, przepraszam, ale muszę teraz kończyć.
- Rozumiem.
- Powodzenia!
- Ymm w czym?- spytałam nerwowo.
- No w nauce, a w czym?
- Aaaaa no tak, tak nauka. No to do usłyszenia!- rozłączyłam się i spojrzałam na Harrego, który już nie mógł się powstrzymać od śmiechu i wybuchł:
- Hahahahaha.
- Co cię tak bawi?
- Spokojnie, przyznaj, że to było zabawne.
- No nie wydaję mi się… - spuściłam wzrok i oparłam się o ścianę.
- Yhh przepraszam, masz rację. Co chcesz teraz zrobić?
- Jak to co? Tej nocy nie było jasne? – spojrzałam na niego, a on pokiwał głową.
- Ale jednak była.
- Nie było i już. Koniec tematu. Chyba musisz wracać do siebie… - chłopak zgarnął swoje rzeczy i podszedł do mnie.
- Jeżeli naprawdę kochasz Nathana, to dlaczego nie powiesz mu prawdy? Przecież zaufanie to podstawa.
- Myślę, że ty nie powinieneś wypowiadać się na ten temat – uśmiechnęłam się chamsko.
- Może i tak, ale ja nigdy nie uciekałem od prawdy. Powinnaś się zastanowić, co robisz, bo w końcu może być za późno na jakąkolwiek poprawę… - spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł. A co jeśli on ma rację? Może powinnam o wszystkim powiedzieć Nathanowi? Zaczęłam sprzątać syf po wczorajszej imprezie i chciałam o wszystkim zapomnieć, ale to takie łatwe nie było. Jakiś czas po wyjściu Harrego, do domu weszła Mila.
- Heeej! – podeszła i mnie przytuliła.
- A ty co taka zadowolona ? – spytałam, widząc uśmiech na jej twarzy.
- A nie wiem, jakoś tak mam od rana. Louis mówi, że to przez niego, ale ja czuję, że to przez tego małego człowieczka– pokazała na swój brzuch.
- To cieszę się.
- Ja też haha! Ej Harrego nie było całą noc. Wiesz coś może o tym? – spojrzała na mnie w znaczący sposób.
- Ymm… nie?
- Na pewno?
- Ej co to jakieś przesłuchanie?
- No dokładnie haha, muszę cię pilnować młoda.
- Odezwała się – szturchnęłam ją w ramie.
- Przyszłam cię wyciągnąć z tych czterech ścian. Musisz się zabawić!
- Oj uwierz, nie muszę – szepnęłam sama do ciebie.
- Co ?
- Nic, nic. To co robimy?
- Pojedziemy z chłopakami w miasto. Niespodzianka.
- Niech ci będzie. I tak już dzisiaj niczego się nie nauczę.
- No to zbieraj się mała! – powiedziała, a ja spojrzałam na nią groźnie. Przebrałam się w bardziej wyjściowe ubrania i ogarnęłam włosy. Po 20 minutach byłam gotowa i szłyśmy w stronę domu chłopaków. Mieli na nas już czekać na dole, ale oczywiście ich nie było. Wjechałyśmy na górę zobaczyć, co ich zatrzymało. Kiedy weszłyśmy do mieszkania Mili, zobaczyłyśmy całą piątkę z niezbyt radosnymi minami. Chyba przerwałyśmy im ważną rozmowę. Miałam dziwne uczucie, że wszyscy mierzyli mnie wzrokiem.
- Hej głąby, co nie idziecie? – spytała Mila.
- Miło się witasz, nie ma co – odpowiedział jej mąż. – Już idziemy, musieliśmy sobie pogadać.
- O czym?
- Już nie ważne. No chłopaki, zbieramy się! – zakończył temat i wszyscy wyszliśmy z mieszkania.
- Powiecie mi gdzie idziemy? – spytałam kiedy wsiadłam z chłopakami do samochodu Harrego- państwo Tomlinson jechało oddzielnie.
- No więc, my chcieliśmy jechać na jakąś imprezę, ale Mila powiedziała że nie, bo ona nie może pić i wymyśliła nam kręgle – odpowiedział mi Niall.
- W sumie i dobrze. Już za dużo tych imprez! – zaśmiałam się, na co wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli. – Ej co wam, chcecie mi coś powiedzieć?
- Tak naprawdę to… - zaczął Zayn.
- Już jesteśmy! – zakomunikował Harry i wyłączył silnik. Chłopaki skończyli temat, więc nie dowiedziałam się, o co chodziło. Weszliśmy do środka i znaleźliśmy sobie jakąś miejscówkę. Zamówiliśmy napoje i trochę jedzenia i od razu przystąpiliśmy do gry. Oczywiście wygrywał Liam, on zawsze rządził w takich grach. Kiedy Niall zajadał się jedzeniem, zagadałam do niego.
- Niall, powiesz mi o co chodziło?
- Ale z czym?
- No najpierw u Tomlinsonów w domu, potem w samochodzie…
- A to, ale to już nie ważne.
- Ale jednak coś było. No proszę cię.
-Ale to naprawdę mało istotna sprawa. Nie przejmuj się tym – uśmiechnął się do mnie.
- Nawet nie wiem, czym bym miała. No Niall, czemu nie chcesz mi powiedzieć!
- Bo nie ma co! Gabi miałaś się dzisiaj zabawić, a przejmujesz się jakimiś głupotami – wziął mnie za rękę i wstał. – Chodź, założę się, że tym razem to ja wygram.
- Agrr nie lubię cię już – udałam obrażoną.
- Kochana, ty mnie kochasz i ja o tym wiem- mrugnął do mnie, a ja się zaśmiałam. Wróciliśmy do reszty, niestety Niall dalej przegrywał, więc wyśmiewałam go.
- Nienawidzę tej gry! Co to w ogóle ma być!- zaczął się burzyć.
- Uspokój się blondasie haha, to tylko gra – uspokajał go Lou.
- No nie! Nie gram już w to nigdy więcej! Wracam do domu!
- Piechotą? – spytał z ironią Harry, na co Nialler się zmieszał i wrócił usiąść. – Tak myślałem, haha– graliśmy dalej bez Nialla, który zaczął smsować z Em. Koło 23 wróciliśmy do domów. To był udany wypad, chociaż nadal męczyła mnie sprawa chłopaków. A co jeśli Harry im wszystko powiedział i oni mnie teraz nienawidzą? Nie zniosłabym naszego rozstania. Z nimi jestem szczęśliwa, są już częścią mojego życia. Odrzucałam takie myśli, ale one ciągle wracały. Przyszły dni egzaminów, więc rzadziej się z nimi widywałam. Kiedy już wszystko się skończyło odzyskałam wolność. Pod koniec tygodnia chłopcy mieli wylecieć do Australii, a ja wrócić na parę dni do Polski. Wiedziałam, że dopiero tam odczuję tak naprawdę stratę, jaką odnieśliśmy… Zayn na pożegnanie wymyślił urządzenia małego przyjęcia. Zaprosił nas wszystkich, Danielle, Perrie i kolegów swoich i chłopaków. Kiedy wszystko było już gotowe, a goście zaczęli się schodzić, Mila zaczęła ze mną rozmowę:
- Co ty taka smutna, przecież masz już wszystko za sobą!
- Taaak… ale wydaję mi się, że chłopaki nie chcą mi czegoś powiedzieć, czegoś ważnego.
- A co to niby by miało być?
- No nie wiem…- chciałam jej powiedzieć o nocy z Harrym, ale doszłam do wniosku, że kiedy to zrobię Mila totalnie oszaleje i będzie się cieszyła, że znowu jestem z Harrym, a przecież tak nie było. Nie chciałam też, żeby zwyzywała mnie czy coś… - Nie wiem, po prostu dziwnie się zachowują.
- Przesadzasz, wszystko jest jak zawsze.
- Może masz racje… dobra, wracajmy do nich – uśmiechnęłam się i dołączyłyśmy do gości. Przywitałyśmy się ze wszystkimi i zabawa się zaczęła. Jak zwykle impreza u Malika wypadła świetnie. Wszyscy super się bawili i na pewno zapamiętają ją na bardzo długo. Około 3 zaczęłam się zbierać.
- Odprowadzę cię- zaproponował Harry.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- No co ty Gabi, chyba nie będziesz szła sama, jak ledwo na nogach się trzymasz – dołączył się Lou.
- No dokładnie, dla mnie to żaden problem.
- No niech już będzie – pożegnałam się z gośćmi i wyszliśmy. Całą drogę żadne z nas się nie odezwało. Kiedy już doszliśmy, Harry zapytał:
- Ymm Gabi, mogę jeszcze skorzystać z toalety?
- Yhyym – odmruknęłam tylko, już prawie zasypiając. Weszliśmy na górę, ja od razu walnęłam się na łóżko, a Harry wszedł do toalety. Już prawie odleciałam, ale musiałam jeszcze zamknąć drzwi, więc starałam się nie zasnąć. Usiadłam, a po chwili dosiadł się Hazza.
- Gabi, chciałem ci tylko powiedzieć, że po tamtym…
- Nie było nic, przecież już o tym gadaliśmy.
- Błagam nie zachowujmy się jak dzieci, coś się wydarzyło i to coś ważnego – spojrzałam na niego, czułam, że odlatuję, oczy mi się zamykały, a on chciał teraz prowadzić taką rozmowę.
- A możemy porozmawiać o tym rano? Teraz nie jestem w stanie…
- Niech będzie – spuścił głowę i wstał z łóżka. Odprowadziłam go pod drzwi – No to… do zobaczenia – podszedł i cmoknął mnie w policzek. Nadal będąc blisko mojej twarzy spojrzał głęboko w oczy, po czym ujął rękoma moją twarz i pocałował prosto w usta. Próbowałam go lekko odepchnąć, ale on nie dawał za wygraną i dalej mnie całował. W końcu odwzajemniłam mu pocałunek, całkowicie się poddałam i nie mając już siły prawie upadłam. Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położyliśmy się na łóżko, gdzie zasnęłam, cały czas otrzymując pocałunki od lokatego. Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Harry nadal spał i na szczęście tym razem oboje byliśmy w ubraniach. Miałam porządnego kaca, więc z trudem wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Na początku nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pod moimi drzwiami stał nie kto inny, jak Nathan!
- Nnnnathan?! Co ty tu robisz? – spytałam.
- Niespodzianka! Przyjechałem się z tobą zobaczyć, nie mogłem już dłużej czekać.
- Naprawdę?
- Tak głuptasie – podszedł i mnie przytulił. – Widzę, że nie w porę. Kac? Wczoraj pewnie nieźle zabalowałaś.
- No taak. To może spotkamy się po południu? – nie chciałam, żeby wszedł do środka.
- Żartujesz sobie? Przyleciałem taki kawał i chcę z tobą spędzić każdą możliwą chwilę – wszedł, a ja za nim zdążyłam go zatrzymać, wydukałam tylko - Stój! – Chłopak ani się obejrzał, tylko wszedł do sypialni, gdzie zobaczył już obudzonego Harrego.
- Co to ma być?! Co ty tutaj robisz!? – zaczął się drzeć, a ja dobiegłam.
- To nie tak jak myślisz!
- A co mam myśleć? Jest rano, a wy oboje skacowani śpicie w jednym łóżku?! Gabi, o co w tym chodzi! –był niemal wściekły, a ja zaczęłam się cała trząść, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Yymm… no bo Harry mnie wczoraj odprowadził i został na noc, bo ledwo stał na nogach.
- Słucham? To ty prawie upadłaś – włączył się Hazza.
- Harry nie teraz…
- A właśnie, że teraz! Może opowiesz Nathanowi, jaką ostatnio noc przeżyłaś- Nathan spojrzał na mnie pytająco.
- Gabi? –spytał, a ja zaczęłam płakać, nie mogłam uwierzyć, że Harry mi to robi.
- Bo jjjaa… Ja.. Nathan ja nie chciałam, ja… ja byłam pijana. Tak mi przykro.
-Nie Gabi.. To mi przykro, że nie powiedziałaś mi wcześniej.
- Bo ja się bałam!
- Czasem trzeba ponieść konsekwencje – wyszeptał Harry, spojrzałam na niego zapłakana, jego twarz wyrażała smutek.
- Ja od początku wiedziałem, że ten związek długo nie potrwa, ale że ty uciekająca od prawdy? Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewał – Nathan nie był już tyle wściekły, co po prostu smutny.
- Nathan przepraszam – powiedziałam tylko, a on wyszedł z mieszkania. Usiadłam na łóżku, z oczu leciały mi łzy.
- Gabi… - Harry zaczął, a ja schowałam twarz w rękach.
- Nie teraz – zamilkliśmy na długo, Harry siedział obok na ziemi. Zdziwiło mnie to, że jeszcze nie wyszedł. – Co ty tu jeszcze robisz? Jeszcze nie masz mnie dość?
- Co ty wygadujesz? Nie zostawię cię w takim stanie – usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Jestem taką idiotką.
- Nie mów tak.
- No a jak to nazwać?! Popierdolona egoistka, która krzywdzi wszystkich dookoła –wstałam z nerwów.– Nie zasługuję ani na Nathana, ani na ciebie.
- Każdy czasem popełnia błędy. Wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie, nie dość, że straciłam was, to jeszcze zaraz stracę chłopaków.
- Nie straciłaś mnie, nadal tu jestem, widzisz? Chłopaki też się od ciebie nie odwrócą –wstał i podszedł do mnie.
- Już teraz się dziwnie zachowują…
- Po prostu nie wiedzieli, jak mają się zachować. Wiem, przepraszam, nie powinienem im mówić, ale jak wróciłem do domu, wypytywali i musiałem.
- Ty przynajmniej mówisz prawdę, a ja ciągle wszystkich okłamuję. Nawet Milę! Nie wiem, co się ze mną dzieje.
- Po prostu masz gorsze dni. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
- Mam nadzieje – spuściłam wzrok i usłyszałam, jak drzwi wejściowe dosłownie są taranowane. Do pokoju wbiegła wściekła Mila, a za nią wolniejszym krokiem Louis.
- Gabi co ty odwalasz!? Czemu mi nic nie powiedziałaś!
- Mila przepraszam.
- W dupie to mam! Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć?! Wszyscy dookoła wiedzieli, a ja jak jakaś debilka dowiaduję się od Nathana!
- Od Nathana? –spytał Harry.
- Spotkaliśmy go na dole, nawet nie wiesz w jakim był stanie – odpowiedział mu Lou.
- No nie dziwie się chłopakowi. Też bym była załamana – zwróciła się do mnie Mila. – Jak długo chciałaś go okłamywać? Jeżeli w ogóle zamierzałaś mu powiedzieć prawdę…
- Mila, już, koniec. Zobacz, co z nią jest – szepnął do niej Louis.
- Widzę, naprawdę. Ale to nie zmienia faktu, że nieźle sobie nagrabiła. Zastanów się nad sobą, dziewczyno! – powiedziała i szybko wyszła.
- Też już idźcie, Mila ma racje…- powiedziałam do nich.
- Zostanę z tobą- odezwał się Harry.
- Nie, już za dużo dzisiaj narobiłam. Idźcie, poradzę sobie –powiedziałam, a Lou kiwnął głową i pociągnął Harrego w stronę wyjścia. Usiadłam na łóżku i próbowałam sobie wszystko poukładać. Oczywiste jest, że zachowałam się jak idiotka, ale teraz musiałam to wszystko jakoś naprawić.
Następnego dnia od razu umówiłam się z Nathanem. Musiałam z nim porozmawiać. Umówiliśmy się jak zwykle w parku…
- Hej, Nathan zanim cokolwiek powiesz, chcę ci powiedzieć, jak strasznie mi przykro. Uwierz, że kiedy rano wszystko mi się przypomniało od razu pomyślałam o tobie! Nie chciałam tego, ale się wydarzyło i nie mogę nic z tym zrobić. Chciałabym to zmienić, ale cóż… Byłeś dla mnie taki dobry, a ja tego nie doceniłam – wypowiadałam się, a on patrzył na mnie nie wyrażając żadnych emocji. – Teraz, kiedy już wszystko się wydało, straciłam ciebie, ale i moich przyjaciół, już na głębszym dnie chyba nie da się być…
- Rzeczywiście… Nie martw się o mnie, wczoraj po prostu wybuchłem, ale dzisiaj już jest lepiej.
- Poważnie?
- Tak, przecież wiesz, że ja od zawsze byłem zdania, że nadal czujesz coś do Harrego, teraz zostało to tylko udowodnione. Zabolało mnie to, że nie powiedziałaś mi prawdy, a przecież zawsze mi wszystko mówiłaś…
- Wiem i żałuję. Mila też się na mnie wkurzyła. Wszystkich okłamywałam i teraz mam tego skutki.
- Mila jest zła?
- Taaak, nie odzywa się do mnie. Zasłużyłam sobie, to pewne. Dziękuję ci, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać.
- Nie ma sprawy. W sumie to ja też musze cię przeprosić. Gdyby nie ja, nie byłoby całego tego zamieszania. Od sylwestra, aż do teraz…
- W takich sytuacjach poznaje się ludzi i nie ma w tym nic złego. Nie przepraszaj, bo to bez sensu. Jesteś świetnym kolesiem i na pewno twoja przyszła dziewczyna będzie najszczęśliwszą osobą na świecie. Ja po prostu nie jestem dla ciebie i chyba dla nikogo… Nie chcę cię dłużej ranić, jeśli rozumiesz – popatrzyłam na niego, chłopak mnie przytulił, ale w bardziej przyjacielski sposób.
- Życzę ci szczęścia Gabi – mrugnął do mnie i odszedł. On naprawdę jest idealnym facetem, a ja go tak potraktowałam. Głupia, głupia i jeszcze raz głupia. Teraz została mi Mila i chłopaki. Od razu do nich pojechałam. Zapukałam do mieszkania Tomlinsonów i otworzył mi Lou.
- Hej, mogę wejść?
- Jasne, wchodź –wpuścił mnie do środka, Mili nie było na dole.
- Jest Mila?
- Tak, w sypialni.
- Słuchaj Lou, jeśli też jesteś na mnie zły, to wiedz jak mi teraz głupio.
- Daj spokój Gabi, mnie nie musisz przepraszać- pokazał palcem na schody, a ja od razu pobiegłam na górę. Mila siedziała na łóżku z laptopem.
- Cześć Mila –dziewczyna spojrzała na mnie, chyba nie spodziewała się mojej wizyty.
- Hej, co tu robisz?
- Chciałam przeprosić – usiadłam na łóżku. – Wiem, tak nie zachowują się przyjaciółki, ale zrozum ja po prostu chciałam to wyrzucić z pamięci. Nie myślałam, że może być taki obrót spraw.
- Ale przecież wiesz, że ja jestem tu, żeby ci zawsze pomóc, bez względu na wszystko!
- Dziękuje. To już nigdy się nie powtórzy, obiecuję – uśmiechnęłyśmy się do siebie i mocno przytuliłyśmy.
- No to teraz mi powiedz, w jakiej jesteś sytuacji – odłożyła laptopa i spojrzała wyczekująco.
- W lipnej. Rozstałam się z Nathanem.
- Ty zerwałaś czy on?
- W sumie to nie wiem. Gadaliśmy i tak wyszło. On jest naprawdę cudowny, wszystko przyjął do wiadomości i nawet się nie kłócił.
- A z Harrym?
- Noooo… Nic, nie chcę znowu go zranić.
- A myślisz, że co mu teraz jest? Przecież wiesz, że on cię kocha.
- Tak, ale może w końcu zapomni, a jak znowu się zaangażujemy, a ja coś spieprzę? Nie piszę się na to.
- Zapomnieć to nie zapomni. Jutro wylatują, więc podejmij decyzję już teraz.
- Podjęłam– złapała mnie za rękę.
- Będzie dobrze – przynajmniej pogodziłam się już z Milą. Pogadałam jeszcze z Niallerem, Zaynem i Liamem. Przyznali się, że mieli do mnie trochę urazy za to, że krzywdzę ich przyjaciela, ale kiedy ich za wszystko przeprosiłam wybaczyli mi. Nie rozmawiałam z Harrym, bo nie zastałam go w domu. Może tak lepiej. Wróciłam do siebie, żeby spakować się na jutrzejszy lot do Polski. Miałam go o tej samej godzinie co chłopcy, więc rano pojechaliśmy razem. Pod lotniskiem zgromadził się tłum fanów, żeby ich pożegnać, a widząc mnie z walizkami wszyscy zastanawiali się, czy lecę z nimi. Weszliśmy na lotnisko z pomocą ochrony i mieliśmy trochę więcej swobody. Po drodze zauważyłam w kiosku parę gazet, na których były zdjęcia moje z Nathanem i z Harrym, oczywiście nie obyło się bez głupich tytułów. Olałam to, nie chcąc ponownie się załamywać.
- Spokojnie, wrócę za 10 dni – Lou przytulił mocno Milę, która była smutna zostając sama.
- Mila, przecież masz Macho – zaśmiałam się.
- Gabi chętnie bym ci przywaliła, ale nie chcę, żeby cię mama pobitą zobaczyła - wszyscy zaczęli się śmiać, a my mocno się przytuliłyśmy. Pożegnałam się też z Lou. Nialler oczywiście kazał mi wyściskać Em.
- Ooo i powiedz, że będę jej machał z samolotu – spojrzeliśmy się na niego ze śmiechem.
- Dobrze, haha. Powiem na pewno – chłopaki zrobili facepalma, a Mila się śmiała.
- Nie śmiejcie się! – krzyknął blondyn i mnie przytulił. Pożegnałam się z Zaynem i Liamem, kiedy Harry podszedł i uśmiechnął się do mnie.
- Widzisz, mówiłem, że wszystko się ułoży.
- Na szczęście, dziękuję – przytuliłam się do niego, miałam wrażenie, że całe nasze towarzystwo się na nas gapiło. Musiałam już iść na swój lot, więc wzięłam bagaże i im pomachałam.
- Uważaj na siebie! – krzyknęła Mila, a ja pokazałam jej język. Wsiadłam do samolotu i odłączyłam się od świata. Całą drogę wspominałam mojego tatę, przez co łza zakręciła mi się w oku. Tyle się w moim życiu jeszcze wydarzy, a on już tego nie zobaczy… Kiedy dojechałam do domu, wszyscy mnie ciepło przywitali. Atmosfera była bardziej spokojna. Mama zawsze rozgadana mówiła znacznie mniej. A moje starsze rodzeństwo… No na pewno przeżywali to tak, jak ja. Wieczorem spotkałam się z Em, uściskałam ją od Niallera i przekazałam wiadomość.
- Ojej, on jest cudowny! – zachwyciła się.
- Prawda haha. Tylko nie wszyscy to doceniają!
- A co, znowu się z niego śmiali?
- Tak troszeczkę haha, ale oni go po prostu kochają.
- Tak jak ja ! Stęskniłam się za nim.
- No dzięki, a za mną to nie?
- No przecież wiesz, że też – przytuliła mnie. – Opowiesz mi co ty tam wyczyniałaś? Mila jak do mnie dzwoniła, to była nieźle wkurzona.
- Wiem. Trochę się tego narobiło.
- No to słucham – opowiedziałam jej wszystko, nie obyło się bez mojej samokrytyki, a Em nie mogła pojąć mojej logiki. – Ale już wszystko ok?
- Tak.
- Ale jakoś specjalnie zadowolona nie jesteś.
- Aż tak widać?
- Zawsze miałam do tego oko.
- No tak… Sama nie wiem co jest. Dziwnie się czuję. Ale to może przez sytuację w domu –przytuliła mnie, wiedziała, że na myśl o tacie się popłaczę. Nie myliła się, siedziałyśmy przytulone, aż się uspokoiłam. Gadałyśmy do późna, z Em rozmawia się i rozmawia. Opowiedziałyśmy sobie chyba wszystko. Dużo dała mi do myślenia. Spotykałyśmy się przez cały tydzień. W międzyczasie pomagałam mamie dojść do siebie. Kiedy musiałam wracać, dała mi prezent. Duże pudełko, zaklejone w papier. Kazała otworzyć dopiero na miejscu. Podziękowałam i pożegnałam się. Emila odwiozła mnie na lotnisko.
- Kiedy do nas przyjedziesz? –spytałam.
- Na samym początku wakacji, 1 lipca.
- O to chłopcy też już wolne będą mieli.
- No wiem, macie jakieś plany?
- Na razie nie, ale pewnie coś się wymyśli.
- To będą moje pierwsze wakacje z Niallem. Tak się cieszę!
- On też haha, on też – pożegnałam się z nią i odeszłam na swój lot. Mila miała mnie odebrać, ale oczywiście się spóźniła. Po jakiś 15 minutach pojawiła się na lotnisku cała zdyszana.
- Haha, co się stało?
- Nie śmiej się! To ten twój durny pies!
- A co zrobił?
- No uciekł mi w parku, z godzinę go łapałam!
- Ojej haha, chyba cię nie lubi.
- I z wzajemnością! – oburzyła się i razem wyszłyśmy z lotniska. – Co tam w domu?
- Wszystko dobrze, albo tylko tak mi się wydaję. Mama dała mi to- pokazałam prezent.
- Co to?
- Nie mam pojęcia, otworzę w domu.
Dojechałyśmy do mieszkania Mili, miałam tam przenocować te dwie noce, które zostały do przylotu chłopaków. Tylko przywitałam się z Macho i od razu wzięłam się za rozpakowywanie prezentu. Kiedy otworzyłam pudełko, zobaczyłam kupę zdjęć moich i taty. Niektórych nigdy nawet nie widziałam, nie miałam pojęcia, że istnieją. Mila dosiadła się do mnie i razem je oglądałyśmy. Ciepło robiło mi się na sercu widząc uśmiechniętego tatę. Życie tak szybko mija, a my nie patrzymy na to, co naprawdę ważne. Nie mogłam tak dłużej.
- Mila, chyba jednak zmieniłam moją decyzję.

Tadaaaaaam, 26 już za nami :) Jak widzicie szybciej, ale tak jak mówiłyśmy- komentujecie my piszemy. Nowy pojawi się w ciągu najbliższego tygodnia, od was zależy kiedy :)

Tak w ogóle, to znowu sobie napiszemy, że was uwielbiamy *_* 

foreveryoung.

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział XXV.

- No Boooże, z samego rana- zwlekłam się z łóżka na dźwięk mojego telefonu. – Halo?
- Heeej Gabi!
- Mila, co chcesz? Spać nie można?
- Jest 12!-uświadomiła mnie.
- No właśnie?
- Nie ważne. Dzwonię, żeby się spytać kiedy do nas wpadniesz?
- Ymm, pewnie jakoś po południu. Sorry, ale w nocy nie mogłam spać i teraz odsypiam.
- Coś się stało?
- Niee.. po prostu nie mogłam zasnąć.
- No ok, bo wiesz Harry się już zamartwiał.
- Jasne. A jak on się czuje?
- Lepiej, lepiej, ale nie może się doczekać aż przyjdziesz.
- Mila skończ. Do zobaczenia później.
- Ja nic nie mówię.. No papa - rozłączyłam się i znowu rzuciłam na łóżko. Obudziłam się koło 16, ogarnęłam w miarę szybko, a w między czasie dostałam sms od Nathana: „Spotkamy się? O 17 w parku?” – „Ok” krótko odpisałam i zjadłam szybki śniadanio-obiad. Naciągnęłam jeszcze na siebie kurtkę, bo za oknem co chwila padało i wyszłam. Doszłam do parku i od razu zauważyłam sylwetkę chłopaka stojącego przy samym wejściu.
- Hej – przywitałam się z daleka, a chłopak podszedł i pocałował mnie w policzek.
- Nie odzywałaś się od wczoraj.
- Wiem, przepraszam, ale mieliśmy małe zamieszanie.
- Co się stało?
- Harry miał mały wypadek, ale już wszystko w porządku.
- Na pewno? Bo jakoś słabo wyglądasz.
- W nocy nie mogłam spać, to pewnie dlatego. No ale już wszystko ok – uśmiechnęłam się, żeby to udowodnić.
- To dobrze – powiedział i złapani za ręce zaczęliśmy spacerować po parku. - Spotkałem dzisiaj Milę na mieście i chyba już nie ma o mnie dobrego mniemania…
- Dlaczego tak myślisz?
- No nie wiem, za miła nie była. Myślałem, że po prostu gorszy dzień, ale potem przyszedł jeszcze Tomlinson i też był na mnie cięty.
- Hmm… może trochę ich zdenerwowałeś tym.. ymm, no wiesz na imprezie. Ale spokojnie, przejdzie im.
- Taaa... Gabi wiesz, że strasznie żałuję?
- Wiem, wiem. To nie była tylko twoja wina, oboje przesadziliśmy i tak wyszło.. No ale już , nie gadajmy o tym. Chciałeś się spotkać, bo?
- Po prostu. Chciałem się z tobą zobaczyć.
- Może być – zaśmiałam się, ale nagle spoważniałam. – Nie jesteś na mnie zły?
- Ja? A to niby dlaczego?
- No po naszej rozmowie…
- A to. Gabi, wiem w jakiej jesteś sytuacji, więc nie będę na tobie niczego wymuszał. Kiedy będziesz gotowa powiesz mi to, co chciałbym usłyszeć lub przeciwnie – popatrzyłam na niego i na chwilę się zatrzymałam.
- Co jest? – nic nie odpowiedziałam, tylko pocałowałam go prosto w usta. – Wow. No to jest… No miłe.
- Haha, cieszę się – śmiałam się, a chłopak objął mnie w talii. – Dziękuję, że mnie rozumiesz – wtuliłam się w niego i chwilę tak staliśmy, aż nagle zaczęło padać.
- No żesz kurde! Zawsze musi nam coś przeszkodzić! – krzyknął Nath i pociągnął mnie za rękę w stronę ulicy. Wbiegliśmy do jakiegoś sklepu i zaczekaliśmy, aż przestanie lać.
- Chyba musimy przenieść się w jakąś inną miejscówkę. Śpieszysz się gdzieś? –spytał mnie, kiedy spojrzałam na zegarek na jego ręku.
- Ymm, w sumie to tak, umówiłam się z Milą. Miałam do nich wpaść wieczorem.
- Aha, no to cię odprowadzę – puścił mi oczko i wyszliśmy ze sklepu, kiedy deszcz przestał padać. – A z Milą wszystko ok?
- No, a czemu nie?
- Nie chciałbym, żebyście się kłóciły przeze mnie.
- Bez przesady. Mila ogólnie godzi się z moimi decyzjami, czasem po dłuższym czasie, ale jednak…
- Skoro tak mówisz, to dobrze. Może kiedyś nas zaakceptują– oboje zamilkliśmy aż do momentu, kiedy znaleźliśmy się pod domem Mili i chłopaków.
- Wejdziesz na górę? – spytałam.
- Niee, to chyba nie za dobry pomysł jak na razie.
- Nie gadaj głupot, chodź – pociągnęłam go za rękę, ale on ani drgnął.
- Nie Gabi, naprawdę. Może kiedy indziej. Już pójdę.
- No jak chcesz…
- Tak chcę – uśmiechnął się i podszedł, żeby mnie pocałować na pożegnanie. – No to pa – odwrócił się i odszedł, a ja weszłam do środka. Skierowałam się do mieszkania Mili i zapukałam.
- No nareszcie, gdzieś ty była – dziewczyna otworzyła mi drzwi i wpuściła do środka.
- Hej, spotkałam się jeszcze z Nathanem.
- Ah tak- spojrzała na mnie wymownie.
- Podobno spotkaliście go dzisiaj.
- Taaa, niestety.
- Czemu go tak potraktowałaś?
- A co już ci się skarżył? – znowu ten złośliwy ton.
- Mila, ogarnij. O co ci chodzi?!
- O nic, nie będę ukrywała moich uczuć do niego.
- A nie możesz go po prostu zaakceptować?
- To będzie trudne.
- Mila, proszę. Dla mnie? – rozłożyłam ręce.
- Yhh.. no postaram się, ale niczego nie obiecuję.
- Spoko, dzięki. Gdzie chłopaki?
- U Harrego, właśnie do nich szłam.
- No to chodźmy- wyszłyśmy z mieszkania i przemaszerowałyśmy kawałek dalej do kolejnych drzwi. Mieszkania na jednym piętrze maja swoje plusy.
- Heeej, patrzcie kto dołączył – wydarła się Mila na wejściu. Lou i Harry siedzieli na sofie i oglądali telewizję. Na nasz widok uśmiechnęli się.
- Gabiii! Co tak długo? – przywitał się Lou.
- Bo Gabi musiała się jeszcze spotkać z Nathanem – odpowiedziała za mnie Mila, nie dając mi dojść do głosu, a chłopcy zrobili dziwne miny.
- Możesz się już zamknąć? – szepnęłam do niej, a ona podeszła do chłopaków i usiadła na kanapie obok Louisa. Zrobiłam to samo, tyle że usiadłam na podłodze. Uśmiechnęłam się do Harrego:
- Jak się czujesz?
- Dobrze, nie martw się.
- Harold nie mógł się doczekać, aż przyjdziesz – zaśmiał się Lou, a Hazza rzucił w niego poduszką.
- Wy to kochacie wkurzać ludzi – zwróciłam się do Tomlinsonów, a Lou odpowiedział:
- I dlatego jesteśmy takim idealnym małżeństwem haha.
- Taaa...
- O mój Boże Lou! - krzyknęła Mila.
- Co się stało?!
- No jak my mogliśmy o tym zapomnieć!
- Ale co? - chłopka nie wiedział, o co jej chodzi.
- No jak to co! Chodź już ! Musimy to załatwić! – dziewczyna wstała i pociągnęła go za sobą, Lou tylko sprzedał nam spojrzenie a’la WTF i szybko wyszli z mieszkania. Patrzyliśmy na tą scenkę, a potem spojrzeliśmy na siebie.
- Mila jest kiepską aktorką- zaczął Harry.
- Prawda haha.
- No cóż… To co tam?
- Ymm, no nic, od wczoraj dużo się nie zmieniło.
- No tak, u mnie w sumie też.
- A nie! Haha miałam ci opowiedzieć, co zrobił Macho. Boże ten pies jest chory haha. – A co się stało? - No bo byłam z nim jeszcze wczoraj wieczorem w parku, no i tak łazimy, łazimy i szła jakaś starsza pani też z goldenem, ale z suczką. No i Macho zaczął mnie tak strasznie do niej ciągnąć, no i jak się zbliżyliśmy, to on zaczął no.. .ten tego. Ta pani się tak na mnie patrzy i patrzy, a ja nie wiem co mam zrobić i tylko krzyczę: Zły pies! hahaha.
- Hahaha, no dobra reakcja.
- Oj tam, no i w końcu ona pociągnęła tą suczkę i uciekły, chyba była lekko zdegustowana. Ale Macho, haha no nie mogę.
- Hahaha nie śmiej się z niego. On też ma potrzeby!
- No ale żeby tak publicznie?!
- Psy już tak mają.
- Daj spokój. Teraz kiedy jest już taki wielki, to ledwo mogę go ogarnąć.
- Muszę cię trochę wyręczyć. Możesz go tu przyprowadzić na jakiś czas?
- Nie.. Pusto by było bez niego, a po za tym ty na razie nie możesz wychodzić z domu.
- Jak chcesz. Ale chętnie bym go zobaczył.
- Spokojnie, jutro mogę z nim przyjść – poczułam wibracje mojego telefonu w kieszeni, wiec go wyjęłam.
- Mila już się wypytuje? – zaśmiał się.
- Nie, jeszcze nie haha. To Nathan.
- Aaa.. No tak. Ymm chcesz coś do picia?
- Napiłabym się soku.
- Już niosę – chłopak się podniósł, a ja zaczęłam odpisywanie na sms. Nagle Harry stanął w miejscu i złapał się za głowę.
- Ej co jest!? – spytałam i rzucając telefon, podeszłam do niego.
- Ymm.. Chyba za szybko wstałem. Rano też tak miałem.
- To siadaj. Przyniosę ci wody- pomogłam mu usiąść i pobiegłam do kuchni po szklankę wody. Wróciłam, a on nadal siedział ze spuszczoną głową.
- Proszę – podałam mu wodę. - Coś jeszcze ci potrzeba? Może trochę lodu na głowę? – usiadłam koło niego i wypytywałam.
- Niee. Nic mi więcej nie potrzeba. Tylko…
- Tylko?
- Boję się, że nie przejdzie mi aż do wyjazdu. I co ja wtedy zrobię? Adam nic nie wie i da mi nieźle popalić.
- Nie przesadzaj. On jest wyrozumiały i na pewno nic ci nie zrobi.
- Może… Ale i tak nie będę mógł dawać z siebie wszystkiego, a wtedy zawiodę fanów – zakrył twarz rękoma. Objęłam go ramieniem.
- Nie mów tak. Nigdy ich nie zawiodłeś i teraz też tak będzie. A po za tym wyjeżdżacie za prawie 2 tygodnie, więc na pewno już będzie lepiej.
- Oby było tak jak mówisz.
- Na pewno będzie – uśmiechnęłam się do niego. Byliśmy bardzo blisko siebie i kiedy Harry podniósł głowę nasze twarze prawie się złączyły. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Wstałam szybko i powiedziałam:
- Ymm. Ja już będę lecieć.
- Dopiero przyszłaś!
- Taak, ale wiesz. Macho musi mieć jeszcze spacerek. – zaczęłam się tłumaczyć - Widziałeś gdzieś moją komórkę?
- Chyba tam leży – pokazał na podłogę, podeszłam i wzięłam telefon.
- No to do jutra – uśmiechnęłam się i wyszłam. Po drodze napisałam sms do Mili: Nienawidzę cię. –i dostałam szybką odpowiedź : Jeszcze będziesz mi za to dziękować :D.
- Uhh – westchnęłam sama do siebie i wybrałam numer do Nathana. Zaproponowałam mu, żeby przyszedł do mojego mieszkania. Kiedy doszłam chłopak czekał już pod drzwiami.
- Długo czekasz?
- Dosłownie chwilkę. A ty już wracasz?
- Tak. Jakoś tak wyszło.
- Tym lepiej dla mnie – zaśmiał się, a ja otworzyłam drzwi. Weszliśmy od razu do kuchni, żeby przyszykować jakąś kolację. - Teraz gorsza wiadomość- zaczął. – Jutro wyjeżdżam.
- Na jak długo?
- Na około miesiąc. Lecimy do Ameryki.
- No trudno.. Powodzenia – uśmiechnęłam się, chociaż nie powiem, trochę przygnębiła mnie ta wiadomość. Kiedy tak sprawnie gotowaliśmy, nagle zadzwonił mój telefon. Dzwoniła moja mama.
- Hej, mamuś, co tam? – zaczęła mówić, a ja w jednym momencie upuściłam trzymaną łyżkę i skuliłam się na podłodze. Kiedy skończyła mówić rozłączyłam się i zaczęłam trząść.
- Gabi? Co się dzieję?!- Nathan ukucnął przy mnie i próbował mnie jakoś ocucić. Byłam w totalnym szoku, nie mogłam wydusić słowa. – Gabi no!
- Mmmój.. tata… nie żyje- powiedziałam bez żadnych emocji i ślepo patrzyłam się w podłogę. Chłopak usiadł i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego, a łzy zaczęły spływać mi jedna po drugiej. Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, ale kiedy wstałam na dworzu było już bardzo ciemno.
- Co ci powiedziała mama? – spytał, kiedy już się uspokoiłam.
- Że miał zawał. Tylko tyle.. Rozłączyłam się.
- Gabi tak mi przykro – patrzyłam na niego i nadal nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się stało. Mój tata, osoba którą kochałam ponad życie, właśnie odeszła. Już nigdy miałam go nie zobaczyć. Zadzwoniłam jeszcze raz do mamy. Powiedziałam, że przyjadę za dwa dni. Będę na pogrzebie i od razu muszę wracać do Anglii na egzaminy… Te kilka dni chciałam spędzić z rodziną. Po głosie słyszałam, że mama jest w takim samym stanie jak ja. Pożegnałam się i rozłączyłam, by znowu wybuchnąć płaczem. Nathan wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Siedzieliśmy długo, aż w końcu zasnęłam. Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Nathan poszedł je otworzyć, a ja zostałam w łóżku. Usłyszałam głos Mili:
- Nathan? Co ty tu robisz!? Gdzie jest Gab?!
- Spokojnie Mila – chłopak ściszył głos, już praktycznie nic nie słyszałam, a po chwili do pokoju wbiegła dziewczyna.
- Gabi, Boże, tak mi przykro..
- Co ty tu robisz?
- Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałaś, więc przyszłam.
- Aa... przepraszam, ale wyłączyłam telefon.
- Nie ma sprawy. Jak się czujesz?
- Szczerze? Tragicznie.
- Rozumiem. Kiedy jedziemy do Polski?
- Chcesz jechać ze mną?
- No chyba nie myślisz, że zostawię cię samą.
- Dziękuję – uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
- Zarezerwuje nam na jutro bilety – wzięła laptopa i usiadła obok.
- Pójdę się wykąpać – wstałam i zamknęłam się w łazience. Kiedy skończyłam usłyszałam rozmowę Mili i Nathana:
- Całą noc przepłakała, nie mogłem jej tak zostawić.
- Rozumiem. Dziękuję, że się nią zaopiekowałeś.
- Nie mogłem inaczej, Gabi jest dla mnie wszystkim.
- Taa... dla ciebie też.
- Wiem, że nadal nie jesteś do mnie przekonana, ale uwierz, że więcej takiej głupoty nie zrobię.
- To nie o to chodzi. Po prostu…
- Jesteś za Harrym-przerwał jej.
- Tak jakby.
- Spoko. Wiem, że Gabi bardzo go kochała i pewnie nadal coś do niego czuje. Jakiejkolwiek decyzji by nie podjęła, to pogodzę się z nią.
- Tylko, że ona chyba sama nie wie czego chce. I jeszcze teraz to… Tak jej współczuję, chciałabym jej jakoś pomóc, ale co ja mogę.
Weszłam do pokoju, a oni od razu spojrzeli na mnie.
- Muszę odwieźć Macho do Harrego.
- Mogę go zaprowadzić – zaproponowała Mila.
- Dzięki, ale powinnam się chyba z nimi pożegnać. Tylko coś zjem i możemy iść – dziewczyna kiwnęła głową, a ja wyszłam do kuchni. Po 15 minutach mogliśmy już wychodzić. Zapięłam Macho i cała nasza 4 wyszła. Doszliśmy do mieszkania chłopaków i najpierw odwiedziliśmy Harrego.
- Hej!.. waam. – zmienił nagle ton głosu, widząc z nami Nathana.
- Harry, mogę u ciebie zostawić Macho na parę dni?
- No jasne. A coś się stało?– wziął mnie za rękę i wprowadził do środka.
- Muszę jechać do Polski. Wczoraj zadzwoniła moja mama, powiedziała, że tata…- załamał mi się głos, chłopak mnie przytulił.
- No już, już. Tak mi przykro. – wszyscy po kolei mi to mówili, tak samo było, kiedy żegnałam się z resztą. Wiedziałam, że też bardzo to przeżyli mimo, że nawet nie znali mojego taty. Wróciłam do domu, żeby się spakować i pożegnałam się z Nathanem, który wyjeżdżał wieczorem. Od razu położyłam się spać. Mimo wczesnej pory byłam już strasznie zmęczona.
- Gabi wstawaj śpiochu. Musimy się zbierać – usłyszałam głos Mili.
- Mila? Jak ty tu weszłaś? – spytałam, przecierając oczy.
- Nie zamknęłaś drzwi. Okradli by cię! – odezwał się Lou, który właśnie wszedł do pokoju.
- Ciekawe z czego.
- No w sumie tak, nie za wiele tu masz. Mniejsza z tym. Zbieraj się!- pospieszyła mnie Mila.
- No już – wstałam, wzięłam szybki prysznic i zjadłam śniadanie. Lou zniósł mój bagaż i wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Nadal byłam nie wyspana, a na zewnątrz panowała okropna pogoda. Lało i była burza. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, jeszcze bardziej zachciało mi się spać. Tylko wsiadłam do samolotu i od razu zapadłam w głęboki sen. Kiedy doleciałyśmy do Polski odebrali nas rodzice Mili i zawieźli mnie do domu, gdzie była już większość rodziny. Jutro miał odbyć się pogrzeb, więc już przyjechali. Nawet nie wiem jak opisać następne dni. Wielki smutek i ciągły płacz. Jedyne, co utkwiło mi w pamięci to moment zamykania trumny. Ostatni raz, kiedy zobaczyłam mojego tatę. Pogrzeb minął szybko, mimo iż trwał ponad 2 godziny. Wszyscy składali nam kondolencje, co jeszcze bardziej wprowadziło nieprzyjemny nastrój. Musiałyśmy wracać do Anglii następnego dnia. Znowu zostawiłam moją rodzinę i to jeszcze w takich okolicznościach. Ale niestety prowadziłam teraz inne życie. Wróciłyśmy do Londynu i od razu musiałam wziąć się za naukę. Oczywiście nic z tego nie wyszło, bo totalnie nie miałam teraz do tego głowy. Siedziałam zamulona nad książkami, aż nagle uratował mnie dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć i zobaczyłam Harrego.
- Witam – uśmiechnął się na wejściu.
- Heeej. Co tu robisz?
- Przyszedłem w odwiedziny. Można?
- Jasne wchodź – wpuściłam go do środka.
- Dzięki. Nic się nie zmieniło widzę- rozejrzał się dookoła.
- Tylko tyle, że mieszkam sama.
- No tak. Jak się czujesz?
- Już nie pytajcie się mnie o to, proszę.
- Ok. Nie było pytania. Przyszedłem, bo już mi lepiej i chciałem ci się odwdzięczyć za pomoc.
- To miło. Co masz do zaoferowania?
- A na co panna ma ochotę? – popatrzyłam się na niego i zastanowiłam, co możemy zrobić.
– Szczerze? Mam ochotę się schlać.
- Wow, Gabi. No skoro chcesz. To co idziemy gdzieś?
- Wolałabym tu.
- No dobra. To poczekaj, ja pojadę po jakieś procenty – wyszedł, a ja posprzątałam książki. Po 30 minutach Harry był z powrotem z wielką torbą przeróżnych alkoholi.
- No postarałeś się widzę.
- Wywiązuję się ze swoich zadań – uśmiechnął się i wyjął zakupy. Usiedliśmy w sypialni na łóżku i gadając, wypijaliśmy po kolei butelki. Kiedy już znaczna część była pusta straciłam panowanie nad sobą. Film mi się urwał, więc nic nie pamiętam. Obudziłam się w południe w łóżku, a obok mnie spał Harry. Łeb nawalał mnie nie miłosiernie. Nagle się przeraziłam. Oboje byliśmy … nadzy?!
- Błagam nie – powiedziałam sama do siebie, na co chłopak się obudził.
- Ymm moja głowa – zaczął się przeciągać, a kiedy zobaczył moją minę spytał:
- Co jest?
- Harry.. Co my robiliśmy poprzedniej nocy?
- Nic nie pamiętasz?
- Kompletna pustka.
- Ja ci nie pomogę, bo sam nic nie pamiętam.
- Zajebiście – spojrzałam w sufit.
- Ale sądząc po naszym stanie i po naszym…. ubiorze, a raczej jego braku, było grubo – spojrzałam znowu na niego i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Zgarnęłam jakąś bluzkę i przemknęłam do łazienki, żeby się ubrać. Miałam nadzieję, że nic głupiego nie zrobiliśmy, ale za nic nie mogłam sobie nic przypomnieć! Istny koszmar. Wyszłam z łazienki, Harry też był już ubrany i robił kawę.
- Chcesz?
- Poproszę. Boże Harry, nigdy więcej alkoholu.
- Zgadzam się. Chyba pierwszy raz mi się tak film urwał.
- Mi tak samo… Masakra… -Dokładnie. Pójdę wziąć prysznic, jeśli pozwolisz.
- Jasne- odpowiedziałam i zajęłam się moją kawą. Próbowałam jakoś poskładać wydarzenia z wieczoru. – Więc tak.. zaczęliśmy pić w sypialni… włączyłam muzykę, zaczęliśmy tańczyć. Potem.. Kurde no!
- Potem zwymiotowałaś do kibla! – krzyknął Harry z łazienki.
- Co?! A jednak coś pamiętasz!
- Teraz mi się przypomniało, kiedy robiłaś sprawozdanie.
- Znowu gadałam na głos? Jaaaa..
- Niestety haha.
- Dobra bierz szybko ten prysznic, bo nie będę się tak darła!
- OK! – usłyszałam strumień wody, a po 5 minutach wyszedł z łazienki w samych spodniach i mokrą głową.
- No więc?
- No więc, zwymiotowałaś do ubikacji, a potem znowu piliśmy.
- Tego mogłam się domyślić, a potem?
- Potem chyba wyszliśmy na balkon.
- A ty darłeś się że… mnie kochasz!
- Co?!
- Tak, pamiętam! Darłeś się, że chyba wszędzie nas słyszeli.
- Ja jebie. Dobra, a dalej?
- Wróciliśmy do środka i wtedy chyba zaczęło się rozbieranie. Ale nie pamiętam, kto zaczął.
- To mało istotne. Loool jak dzieci.
- No co ty.
- Ymmm… Gabi?
- Co jest?
- Tak mi się wydaje, że na tym rozbieraniu to chyba się nie skończyło.
- Co masz na myśli? – teraz mi się przypomniało. Przespałam się z Harrym! – O kurwa!
- Dokładnie.
- Nie, nie, nie! To nie może być prawda- zaczęłam łazić po kuchni i walić się w i tak już bolącą głowę.
- Już wszystko pamiętam.
- Ja również. Dobra Harry proszę cię. Niech to zostanie między nami.
- A co, boisz się, żeby Nathan się nie dowiedział?
- Powiedzmy. Czy to dziwne?
- Nic nie mówię. Ale wiem i ja i ty, że bez powodu to się nie wydarzyło. – spojrzałam się na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć i wtedy zadzwonił telefon.
- Świetnie, to Nathan.

1.Jutro nas nie ma, więc rozdział troszkę wcześniej. Następny standardowo za tydzień. 
2.Standardowo liczymy na komentarze.
3.Do osób, które informujemy na Twitterze: mogłybyście nam odpisać/retweetować, żebyśmy wiedziały, że mamy dalej informować?
Tyle was już, że normalnie jaramy się *-* Nie wiemy, czy wiecie, ale KOCHAMY WAS!!
foreveryoung.