-Niezła figura haha.
-Pacan! Wchodź- zaśmiałam się i wciągnęłam ją do środka. Wszyscy oprócz mnie i Louisa byli zaskoczeni przylotem Em i powoli otrząsali się z szoku. Dziewczyna przytuliła się z każdym, nawet z Niallem, ale omijając Gabi, co bardzo mnie zdziwiło. Nie sądziłam, że jeszcze są na siebie obrażone. Moje rozmyślania przerwał głos Em:
-Pokażecie mi swojego synka?- zwróciła się do mnie i Louisa. Kiwnęłam głową i wskazałam jej drogę na górę. Poszłyśmy tylko we dwie, a reszta została na dole z zamiarem przygotowania czegoś do jedzenia.
-Jeju, jaki śliczny! –odezwała się, gdy doszła do łóżeczka Tony`ego. Mały spokojnie spał i dziękowałam Bogu, że w tym wdał się w tatusia, a nie we mnie, czyli osobę, która nie potrafiła przespać 20 minut bez płaczu. – Zazdroszczę ci, wiesz?
-Czego?- spytałam, patrząc na synka.
-Tony`ego, Louisa, tego wszystkiego… Jesteście tacy szczęśliwi i tak się kochacie, że sama bym tak chciała.
-W przyszłości ty też będziesz miała męża i dzieci, zobaczysz- uśmiechnęłam się do niej. Kiwnęła delikatnie głową i dalej wpatrywała się w małego. Po jakimś czasie nie wytrzymałam i spytałam- Nadal jesteście na siebie obrażone za tą akcję w ZOO?
-Mila, nie wtrącaj się- przeniosła wzrok na mnie.
-Jesteście moimi przyjaciółkami i chcę, żebyście ze sobą normalnie rozmawiały.
-Ja bym chciała z nią rozmawiać, ale to moja wina, że ona się obraża o byle co?
-Pocisnęłaś po niej, mnie też by to uraziło..
-Stoisz po jej stronie?
-Błagam cię, nie zachowuj się jak dziecko! Nie stoję po niczyjej stronie, chcę tylko, żebyście się pogodziły- odpowiedziałam jej, powoli tracąc cierpliwość.
-Dobra, koniec tematu. Idziemy do reszty?
-Ta, dopóki Tony śpi… - mruknęłam i wróciłyśmy na dół. O dziwo, czekał tam już przygotowany obiad na ładnie zastawionym stole, przy którym siedziała już reszta towarzystwa. Usiadłam obok Lou, a Em zajęła miejsce po mojej lewej stronie. Jedzenie było naprawdę dobre, po dużej ilości kurczaka obstawiałam, że pomysłodawcą był Zayn. W trakcie posiłku odezwała się Gabi:
-Jakie plany na resztę dnia?
-Ym, siedzenie w domu?- odpowiedziałam jej.
-Boże, jacy wy nudni jesteście. Byśmy gdzieś wyszli, czy coś…
-Gabi, słońce, mamy tygodniowe dziecko, wydaje mi się, że jest za małe na opiekunkę, bo rodzice chcą iść na imprezę- mówił do niej jak do idiotki, Louie.
-Mówiłam, że wasze życie towarzyskie legnie w gruzach, mówiłam- odpyskowała mu i ponownie wzięła się za jedzenie.
-Nie narzekam- uśmiechnął się chamsko, kończąc temat.
-Musicie zaczynać? Nudne się już robią te wasze co kilkudniowe kłótnie- westchnął Zayn.
-Oni to uwielbiają, daj im się pobawić- odpowiedział mu Harry ze śmiechem. W ciszy dokończyliśmy posiłek i akurat, gdy wstawałam, żeby odnieść talerz do kuchni, rozległ się płacz Tony`ego. Zostawiłam talerz i od razu skierowałam się do jego pokoju. Słyszałam, że za mną ruszył Louis.
-No już, spokojnie- wzięłam małego na ręce i zaczęłam kołysać.
-Co się dzieje?- spytał Lou, który z niepokojem patrzył na nas.
-Jest głodny, to normalne. Nakarmię go i wrócę do was.
-Posiedzę z wami.
-Lou, idź do nich, poradzę sobie, naprawdę. Nakarmienie dziecka nie jest skomplikowane- uśmiechnęłam się uspokajająco.
-Okej, ale jakby coś, to wołaj- powiedział i wyszedł. Usiadłam na fotelu koło łóżeczka i zaczęłam karmić małego. Po kilku minutach, kiedy był już najedzony, ułożyłam go wygodnie w swoich ramionach i zeszłam na dół. Kiedy reszta zobaczyła, że schodzę z Tonym natychmiast ucichła i patrzyła się z niemałym zainteresowaniem.
-Wyglądacie jak idioci haha- zaśmiałam się.
-Aleś ty miła, naprawdę!- odpowiedział mi ze śmiechem Nialler. –Hej mały- podszedł do nas i podał mu palca. Ponownie się zaśmiałam, bo Tony ścisnął go i jeszcze szerzej otworzył swoje i tak duże oczka.
-Chcesz do wujka?- spytałam retorycznie synka, wiedząc, że i tak nie odpowie. Spojrzałam na Nialla, któremu aż zaświeciły się oczy. Podałam mu Tony`ego, a on bardzo delikatnie ułożył go sobie w ramionach. – Nie stresuj się, nie zje cię hahaha.
-Ty się śmiejesz, ale on jest taki malutki!
-A spróbuj mu coś zrobić, to cię zabiję- odezwał się Louis.
-Nie strasz go i tak się denerwuje- obroniłam chłopaka. Skomentował to tylko spojrzeniem i odprowadził Nialla wzrokiem do kanapy, na której usiadł z Tonym. Zwróciłam się do reszty:
-Naprawdę nic mu nie zrobicie, jak podejdziecie bliżej czy weźmiecie go na ręce- wiedziałam, że tego właśnie się obawiają.
-Ale jak jednak coś zrobicie, to was zabiję- powtórzył Louis. Zgromiłam go spojrzeniem, a on uśmiechnął się szeroko.
-Mogę?- spytała Em Nialla, podchodząc do niego. Chłopak chętnie podał jej Tony`ego, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
-To chyba odpowiednia pora na powiedzenie wam, że chcielibyśmy, żebyście zostali chrzestnymi Anthony`ego – powiedział Louis, a ich zamurowało.
-Naprawdę?- odezwał się Niall.
-Naprawdę. Wydajecie się idealnymi osobami do tej roli, więc jeżeli nie macie nic przeciwko… -odpowiedziałam mu.
-Oczywiście, że nie mamy!- ucieszyła się Emila.- Dziękujemy, że o nas pomyśleliście.
-Byliście pierwszymi osobami, które przyszły nam na myśl- oznajmił Louie.
-Dziękujemy i obiecujemy, że będziemy idealnymi rodzicami chrzestnymi- roześmiał się Niall i przytulił Em z Tonym. Zdziwiło mnie to, że po raz kolejny dzisiaj odnoszą się do siebie tak normalnie, ale cóż. Ich się nie zrozumie. Wyszłam do kuchni, a gdy nalewałam sobie soku, podeszła do mnie Gabi. Była wyraźnie zdenerwowana.
-Co jest? – spytałam, opierając się o blat.
-Nic- odburknęła.
-I przez te nic jesteś wkurzona?
-No okej! Czy to normalne, że moja przyjaciółka nie rozmawia ze mną już 3 miesiąc, a ze swoim byłym lub aktualnym chłopakiem, który ją zdradził z innym chłopakiem przytula się i w ogóle?- wyrzuciła z siebie.
-Ahh, rozumiem. Też się nad tym zastanawiałam, ale Em nie zrozumiesz, przecież wiesz.. Nie wiedziałam, że się pogodzili.
-Bo się nie pogodziliśmy. Mogłybyście nas nie obgadywać w kuchni – usłyszałyśmy głos Em i odwróciłyśmy się w jej stronę. –Louis prosił, żebyś przyszła, bo Tony zaczął znowu płakać.
Wyminęłam ją i szybko podeszłam do męża i synka.
-Już już, cichutko- pokazałam mu jego misia i próbowałam nim zabawić. Louie trzymał go na rękach, ja machałam maskotką, a on powoli się uspokajał.-Czemu płakałeś?
-On mnie nie lubi!- odezwał się Zayn.
-Czemu?- spytałam, nie rozumiejąc.
-No bo wziąłem go drugi raz na ręce i drugi raz zaczął płakać!
-Bo śmierdzisz petami, a on rozróżnia zapachy- odpowiedział mu Louis.
-Pf- prychnął Zayn i obrażony usiadł na kanapie obok Liama i Nialla.
-Eeeeeeeej, pójdziemy na spacer? –odezwała się Gabi, która już wróciła z kuchni.
-W sumie możemy iść, tylko muszę przebrać Tony`ego. Dajcie mi 20 minut-odpowiedziałam.
-Okok, to za 20 minut na dole?
-No na to wygląda.
-To spadamy. Do zobaczenia- powiedział Liam i wszyscy wyszli z naszego mieszkania.
-Chodź z nim na górę- zwróciłam się do Louisa, który chodził z małym po salonie. Położył go na przewijaku, wyjęłam cieplejsze ubranka i czystą pieluszkę i już po kilku minutach był gotowy do wyjścia. –Idę się przebrać, zaraz wracam.
Najlepsze po ciąży? Można wrócić do swoich dawnych ubrań. Miałam już dość luźnych, bezkształtnych ciuchów, więc teraz nie ukrywam zadowolenia, kiedy znowu mogę założyć obcisłe spodnie i bluzki. Szybko założyłam swoje ulubione czerwone rurki, białą koszulkę i czarną ramoneskę oraz białe trampki, poprawiłam kucyka i makijaż i już schodziłam na dół. Louis próbował jedną ręką położyć Tony`ego w wózku, drugą przytrzymując kołderkę i raczej słabo mu to wychodziło. Wyjęłam kołderkę i poczekałam aż położy wygodnie małego, który swoimi oczkami, identycznymi jak oczy Louisa, patrzył się na nas z zaciekawieniem. Założyłam mu jeszcze czapeczkę, przykryłam kołderką i wszyscy wyszliśmy z mieszkania. Oczywiście, co nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji, wózek prowadził Lou. Wsiedliśmy do windy i gdy zjechaliśmy na dół, wszyscy już na nas czekali. Zdziwiła mnie obecność Andy`ego, ochroniarza chłopaków, ale od razu otrzymałam odpowiedź, że niebezpiecznie jest wychodzić samemu w takiej sytuacji. Pierwszy spacer nie mógł być za długi, więc po pół godzinie wróciliśmy z powrotem. Jednak te pół godziny było niezapomniane. Louis dumnie prowadzący wózek, ja obok niego i reszta nas otaczająca, plus wielki Andy ochraniający nas przed fankami i paparazzi, gdzie zarówno jednych, jak i drugich było bardzo dużo. No i Tony, który zdecydowanie nie lubi hałasu, jaki wokół niego się zrobił, bo zaczął płakać tak głośno, jak nigdy. Co oczywiste, gdy wydał z siebie pierwszy dźwięk, 9 osób momentalnie otoczyło go jeszcze ściślej. Lou wyjął go z wózka i wziął na ręce, próbując uspokoić, ale w tym wypadku nie było to dobre posunięcie. Kiedy tylko Tony opuścił wózek oślepiły nas flesze i ogłuszył jeszcze większy pisk fanek. Mały jeszcze głośniej płakał, Andy krzyczał na fanki i paparazzi, żeby się odsunęli, zarówno ja, jak i Louis zestresowaliśmy się i tylko Liam wykazał się przytomnością umysłu i odwrócił wózek w przeciwną stronę, zawracając do domu. Gabi wyjęła kołderkę z wózka i zakryła Tony`ego, Louis go kołysał, a reszta chłopaków odsuwała fanki. Wzięłam małego od Louisa i przyciskając do swojego ciała, pod szczelną ochroną Lou, Em, Gabi, Danielle i Nialla zaczęłam szybko iść do domu. Andy, Zayn i Harry wciąż zajmowali się fankami i paparazzi, a Liam prowadził wózek. Mały płakał, my praktycznie biegliśmy, więc droga powrotna zajęła nam mniej niż 5 minut. Już w budynku naszego apartamentowca, gdzie panowała cisza i spokój, trochę zwolniliśmy, jednak mimo wszystko chciałam jak najszybciej znaleźć się we własnym mieszkaniu.
-Nie tak miał wyglądać ten spacer- mruknął Lou, kiedy odkładałam Tony`ego do łóżeczka.
-Czego się spodziewałeś? Jesteś sławny, Tony też jest już jednym z najbardziej rozpoznawalnych dzieci w Anglii, więc chyba nie dziwi mnie to, co się na tym spacerze wydarzyło..
-Mimo wszystko, trochę prywatności moglibyśmy mieć…
-Koniec tematu, Lou. Było, minęło, przeszłości nie zmienisz. Może następne spacery będą normalniejsze.
-Jakby nie patrzył, męczący był ten dzień. Pomimo tego, że jest dopiero 17 jestem tak wykończony, że chyba pójdę spać razem z nim- oznajmił, przeciągając się.
-Ja mam tylko nadzieję, że da nam trochę w nocy pospać- powiedziałam błagalnie, zamykając drzwi i kierując się na dół. -Jakieś plany na jutro?
-Ta, pół dnia poza domem. Najpierw o 11 mamy 3 wywiady, potem spotkanie z fanami i coś tam jeszcze, więc wrócę najwcześniej o 18.
-Czyli cały dzień będę sama z Tonym?
-Nie! Rano przyjeżdża moja mama i dziewczynki, bo jak dzisiaj z nimi rozmawiałem to stwierdziły, że już tęsknią, więc będziesz miała towarzystwo.
-Dobre i to-mruknęłam, kładąc się na kolanach Lou, który siedział na kanapie. Oglądaliśmy powtórkę jakiegoś serialu, kiedy do głowy przyszła mi dręcząca myśl.-Lou, co jeśli Gabi ma rację i teraz całe nasze dotychczasowe życie się zmieni?
-Zmieni się na pewno, ale kiedyś trzeba dorosnąć, nie? Jesteśmy najstarsi, to musieliśmy zacząć ten proces dorastania, ale wydaje mi się, że już wkrótce dołączą do nas inni.
-Mam dopiero 20 lat, ty 21… Tak szybko to wszystko się potoczyło… Nie zastanawiałeś się nigdy, jak wyglądałoby twoje życie beze mnie? Gdybyś mnie nie poznał w tej kawiarni?
-Zastanawiałem i to wiele razy- odpowiedział mi.
-I?
-Mila, a jak wyglądałby Wszechświat, gdyby zniknęło Słońce?
-No nie byłoby go.
-No właśnie. Mnie też by nie było. Bez ciebie i teraz też Tony`ego moje życie byłoby puste. Byłbym sławny i wyrywany przez fanki, ale to chyba nie o to chodzi. A z wami jestem szczęśliwy, po prostu.
-Kocham cię- powiedziałam i pocałowałam go mocno. Resztę wieczoru spędziliśmy na kanapie, przytulając się i okazjonalnie całując, a ja czułam, że mogłabym tak już zawsze. Nie dało się jednak zapomnieć, że w domu mamy teraz niemowlę. Tony z każdym kolejnym razem robił się coraz głośniejszy płacząc , co dla nas dobre nie było. Po prawie 4 godzinach ciszy zaczął swój koncert i dopiero kiedy się najadł przestał płakać. Wspólnie go wykąpaliśmy i ubraliśmy w śpioszki, a Louie utulił go do snu. Miałam nadzieję, że prześpi chociaż kilka godzin i da nam trochę wypocząć, ale nie zamierzałam igrać z losem, więc gdy Lou go usypiał, zeszłam do kuchni i przygotowałam kolację. Jako, że była moja kolej na sprzątanie po posiłkach, Louis pierwszy wepchnął się do łazienki i musiałam czekać na jej zwolnienie. Teoretycznie mogłam zejść do drugiej łazienki, ale praktycznie strasznie jej nie lubiłam, więc wolałam czekać. Żeby skrócić czekanie sprawdziłam czy wszystko w porządku z Tonym i zalogowałam się na Twittera. Tysiące tweetów od fanów chłopaków i jeden od Harrego, który szczególnie zwrócił moją uwagę. „Niektórzy ludzie nie potrafią uspokoić swojego synka! Dajcie go do wujka, będzie mu ze mną lepiej :D”. Postanowiłam mu odpisać, zwracając uwagę na to, że już zostaliśmy zjechani za złe opiekowanie się Tonym przez fanki. „Oj Styles, jesteś głupszy z każdym dniem…” Akurat kiedy skończyłam mu odpisywać, łazienkę opuścił Louie. W czarnych bokserkach i mokrych włosach wyglądał niesamowicie seksownie, ale postanowiłam to olać i zamknęłam się w łazience, zanim znowu by mi ją zajął. Długa kąpiel zdecydowanie mnie odprężyła, więc gdy wyszłam z wanny marzyłam tylko o łóżku. Kiedy wróciłam do sypialni Lou najprawdopodobniej siedział na Twitterze, ale byłam tak zmęczona, że nie chciało mi się nawet sprawdzać. Położyłam się obok niego i zamknęłam oczy. Byłam na granicy snu, gdy poczułam usta chłopaka na swojej szyi.
-Loueeeeeeeeh, śpię- warknęłam.
-To ja cię obudzę.
-Pogadaj z fanami, jak masz tyle niespożytej energii, a mi daj spać- próbowałam schować szyję, która była atakowana przez jego usta.
-No ej! – zaprotestował. Nie wytrzymałam i odwróciłam się do niego twarzą.- Od razu lepiej- mruknął i pocałował mnie namiętnie. Bez sensu było odsuwanie go, kiedy w gruncie rzeczy ja też tego chciałam. Poddałam się temu pocałunkowi i już po chwili zatracaliśmy się w swoich ustach. Usiadłam na biodrach Louisa, który nie przerywając pocałunku zaczął masować moje plecy, co niesamowicie mnie rozluźniło. Kiedy chłopak zaczął zdejmować moją koszulkę, rozległ się płacz Tony`ego.
-No żesz kurwa! – powiedział wkurzony Louis. Odepchnęłam go od siebie i szybko wstałam z łóżka. –Nie idź- próbował mnie zatrzymać.
-Lou, Tony płacze, bo czegoś chce. Muszę iść i zobaczyć, co się dzieje.
-Jak będziesz chodziła za każdym razem, kiedy będzie płakał, to będzie wiedział, że może robić z nami co chce.
-On ma tydzień, nie stosuje jeszcze szantażu- westchnęłam i wyszłam z sypialni. Okazało się, że mały po prostu potrzebował zmiany pampersa i gdy tylko to zrobiłam, się uspokoił. Tuliłam go dopóki nie zasnął i wróciłam do sypialni. Louis oczywiście spał w najlepsze, więc i ja postanowiłam zaznać trochę snu. Gdy obudziłam się rano, wyspana i wypoczęta, dopiero po chwili załapałam, że coś jest nie tak. Po pierwsze, była 9, a nie słyszałam płaczu Tony`ego, a po drugie w łóżku nie było Louisa. Szybko wstałam i skierowałam się do pokoju małego. Kolejne zdziwienie- nie było go tam. Zeszłam na dół i to co zobaczyłam strasznie mnie rozczuliło. Louis spał na kanapie, a na jego brzuchu, delikatnie obejmowany również śpiący leżał Tony. Słodszego widoku nigdy nie widziałam. Nie mogłam się powstrzymać od zrobienia im zdjęcia swoim iPhonem, które natychmiast ustawiłam na tapetę oraz wrzuciłam na Twittera. Tak słodko spali, że nie miałam siły ich budzić, przygotowałam sobie śniadanie i wciąż im się przyglądając je zjadłam. Ciszę przerwało delikatne pukanie do drzwi, które od razu otworzyłam.
-Hej, Harry- przywitałam chłopaka.
-Hej, nie obudziłem was? Jak tam noc?- uśmiechnął się.
-Bardzo dobrze i nie, nie spałam już. Wchodź- zaprosiłam go do środka.
-Awww, jakie to słodkie! – szepnął, zauważając Louisa z Tonym.
-Wiem wiem haha. Co tam chciałeś?
-Obudź swojego męża, bo za pół godziny jedziemy na wywiad.
-Chodź, pomożesz mi w tym- zaśmiałam się, widząc jego wystraszoną minę.
-Co niby mam zrobić?
-Ja wezmę od niego Tony`ego, a ty go CICHO obudzisz- podkreśliłam najważniejsze słowo. Przytaknął i podszedł do kanapy. Delikatnie wyjęłam z jego objęć Tony`ego, o dziwo nie budząc go i odsunęłam się na bezpieczną odległość. Harry zajął moje miejsce i potrząsnął Louisem, budząc go natychmiast.
-Co się stało?!- wykrzyknął Louie.
-Cicho! Obudzisz małego- szepnęłam.
-Ahh. Co chcesz Hazza?
-Za pół godziny wyjeżdżamy na wywiad, więc ogarnij się i na dół- rozkazał i zwrócił się do mnie- miłego dnia Mila.
-Dzięki- spojrzałam na niego dziwnie, bo nigdy nie mówił czegoś takiego. Wyszedł z mieszkania, a Lou odezwał się:
-Hej kotek- podszedł do mnie i cmoknął w usta.- Dawno wstałaś?
-Jakieś 20 minut temu, czemu spałeś na kanapie?
-Mały zaczął płakać przed 7, a że nie chciałem cię budzić to sam poszedłem i się nim zająłem.
-Dziękuję, musiałam się wyspać- uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-No musiałaś, przed tobą ciężki dzień. Dopóki śpi to zajmij się sobą, za jakieś 2 godziny przyjedzie mama i dziewczynki, a wtedy już nie odpoczniesz.
-Dam radę. Lepiej ty się pospiesz, bo odjadą bez ciebie.
-Racja- powiedział i poleciał do łazienki. 10 sekund później słyszałam już szum wody. Położyłam na chwilę małego na kanapie, a sama rozstawiłam nieużywane jeszcze łóżeczko turystyczne- prezent od Liama i Danielle. W planach miałam spędzenie całego dnia na dole, więc bez sensu było bieganie co chwila na górę do Tony`ego. Włożyłam malucha do łóżeczka, a sama posprzątałam bałagan w kuchni. Kiedy Lou wyszedł z łazienki, wzięłam prysznic i zrobiłam tradycyjną poranną toaletę, po czym ubrałam się w szare rurki i czerwoną koszulkę. Kiedy ponownie zeszłam na dół, Louie właśnie zakładał buty i szukał bluzy, przygotowując się do wyjścia.
-Widziałaś moją granatową bluzę z białymi sznureczkami?- spytał, poprawiając ręką grzywkę.
-W salonie na fotelu- mruknęłam.
-Faktycznie! Dobra lecę, trzymaj się, jak coś się będzie działo to dzwoń, bez różnicy kiedy- powiedział.
-Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze- uspokoiłam go.
-Jak będę miał chwilę to zadzwonię, pa- przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule. Już po chwili go nie było i zostałam sama z Tonym. Do przyjazdu Jay i dziewczynek miałam jeszcze około godziny, więc postanowiłam trochę posprzątać. Zaczęłam od pokoju Tony`ego, w którym było najgorzej. Pochowałam niepotrzebne rzeczy, ładnie pościeliłam w łóżeczku i otworzyłam okno, żeby się trochę przewietrzyło. To samo zrobiłam w sypialni, ogarniając nasze czyste porozwalane ubrania do garderoby, a brudne wrzucając do pralki. Po chwili góra była już posprzątana, a na dole panował względny porządek. Usiadłam więc z laptopem na kanapie i czekałam na gości. Przeglądałam różne stronki w Internecie, kiedy wpadła Gabi. Tradycyjnie bez pukania.
-Nie uwierzysz!- zaczęła na przywitanie.
-Noooo?
-Moja mama przylatuje za 2 godziny, bo ma podobno wielkie newsy! Dzwoniła do mnie z Okęcia, że wsiada do samolotu.
-Hahahaha, żartujesz- zaśmiałam się, ale widząc jej poważną twarz, dodałam- nie żartujesz?
-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! – krzyknęła. nie mogło być inaczej- Tony zaczął płakać.
-Brawo- syknęłam, podchodząc do łóżeczka.
-Przepraszam, zapomniałam- mówiła, kiedy uspokajałam małego.
-Na przyszłość nie drzyj się tak. Od razu zareagował, bo to jego pora na jedzenie, więc wybaczam- usiadłam z nim na kanapie i zaczęłam karmić.
-I tak przepraszam, nie powinnam się tak wydzierać- mruknęła i usiadła przy nas.-Poniosło mnie, bo będzie przypał.
-Czemu?- spytałam, uważając, żeby Tony nie zakrztusił się mlekiem.
-Bo ona myśli, że nadal mieszkam na stancji?
-Ty się mnie pytasz, czy odpowiadasz?
-Odpowiadam. No kurde, nie mówiłam jej, że znowu jestem z Harrym i że razem mieszkamy! A po śmierci taty… Jest załamana, pewnie to jeszcze bardziej ją wkurzy.
-Wydaje mi się, że nie powinnaś od razu tego zakładać. Powiedziała czemu przylatuje tak nagle?
-No nie, powiedziała, że wszystko mi tu wyjaśni.
-To poczekaj na wyjaśnienia- skończyłam temat, podnosząc małego i opierając go o swoje ramie, czekając aż mu się przyjmie.
-Fajnie wyglądacie razem- odezwała się.
-No ba, to normalne haha- zaśmiałam się i wstałam z kanapy.-Muszę go przebrać, bo zaraz Jay z dziewczynkami przyjeżdżają, pomożesz?
-Jasne! –odpowiedziała z zapałem. Poszłyśmy na górę, gdzie najpierw przetarłam go zwilżoną chusteczką, zmieniłam pieluszkę, a potem założyłam wybraną przez Gabi białą bluzeczkę na długi rękaw i brązowe śpioszki w białe pasy. Tony był wyraźnie zadowolony, bo wodził za nami wzrokiem i delikatnie się uśmiechał. Gabi pochyliła się nad nim i łagodnie go łaskotała i zabawiała misiem, a ja patrzyłam na nich ze śmiechem. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-To pewnie babcia i ciocie przyjechały tak?- zwróciłam się do Tony`ego, a potem do Gabi- weź go i zejdź na dół, a ja otworze drzwi.
Faktycznie, za drzwiami czekała Jay z Lottie, Phoebe, Daisy i Fizzy. Zaprosiłam je do środka i przywitałyśmy się.
-A gdzie mój wnuk?- zapytała Jay, rozglądając się dookoła.
-Z Gabi… o, idą- przerwałam, gdy zobaczyłam ich schodzących ze schodów.
-Dzień dobry Jay, cześć dziewczynki- przywitała się Gabi, a siostry Louisa od razu ją otoczyły.
-Dziewczyny wystraszycie go!- przystopowała je Jay.
-Nic mu nie będzie dopóki nie będą krzyczeć- roześmiałam się.-Gabi, połóż go na kanapie, tak żeby każdy go widział. Chcecie się czegoś napić? Sok, kawa, herbata, woda?- spytałam i gdy już przyjęłam „zamówienia” ruszyłam do kuchni. Kiedy z tacą pełną szklanek wróciłam do salonu, Tony był otoczony z każdej strony i 6 głów gruchało nad nim. Gabi zauważyła moje przyjście i podeszła do mnie.
-Jadę po mamę na lotnisko, a potem zabiorę ją na jakiś obiad. Trzymaj kciuki! – powiedziała, pożegnała się ze wszystkimi i wyszła. Usiadłam w fotelu i przyglądałam się reszcie, a po jakimś czasie podeszła do mnie mam Louisa.
-Pogadamy?
-Jasne- usiadłyśmy przy stole, żeby móc w spokoju porozmawiać, ale i mieć widok na resztę.
-Jak sobie radzicie?
-Dobrze, naprawdę. W sumie to dopiero 2 dzień w domu, ale dajemy radę.
-Mila, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Louis jest piosenkarzem i pewnie przez większość czasu go nie będzie, więc dzwoń, jakbyś tylko czegoś potrzebowała.
-Dziękuję, pewnie kiedyś będę musiała skorzystać- uśmiechnęłam się.
-Tak samo jakbyście chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje. Zadzwońcie tylko wcześniej, a przyjadę i się zajmę małym.
-Dziękuję, Jay.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a w między czasie zadzwonił mój telefon.
-Hej Loueh, żyjemy, wszystko w porządku, dajemy radę- zaczęłam na przywitanie, gdy tylko zobaczyłam, kto dzwoni. W odpowiedzi usłyszałam westchnienie ulgi.
-Dobrze, bardzo dobrze. My jedziemy na ostatni wywiad, potem spotkanie z fanami i odwołali nam ostatni wywiad, więc wrócę wcześniej.
-Nie musisz się śpieszyć, wszystko jest pod kontrolą.
-Okej, ale i tak jak najszybciej tylko będę mógł to przyjadę. Musze kończyć, pa – rozłączył się.
-Widzę, że mój syn się niepokoi- roześmiała się Jay.
-I to bardziej niż ktokolwiek inny haha.
-On was tak bardzo kocha. Cieszę się, że się poznaliście, pomimo tego, że na początku nie byłam przekonana do tego związku.
-Nie mam ci tego za złe.
-Po prostu to mój jedyny syn, a ty wniosłaś dużo zamieszania w jego życie, razem ze swoim pojawieniem. Ale pokochał cię, a ty pokochałaś jego i dlatego jestem szczęśliwa i życzę wam jak najlepiej.
-Przepraszam, że o to spytam, ale muszę. Wolałaś Eleanor, prawda?- zadałam pytanie, a wyraz twarzy Jay zmienił się.
-Początkowo tak. Wydawałaś mi się osobą, która leci na jego sławę i kasę, a jak już to dostanie, to od niego odejdzie. Ale kiedy straciliście pierwsze dziecko… wtedy zauważyłam, że jesteś najważniejszą osobą w życiu Louisa. I wtedy zmieniłam do ciebie nastawienie.
-Dziękuję za szczerość.
-Nie ma za co, Mila. Traktuję cię jak 5 córkę, możesz przyjść do mnie ze wszystkim- uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a ja odpowiedziałam tym samym. Nagle przyszedł do mnie sms. Zaśmiałam się, myśląc, że to Louis, ale mina mi się zmieniła, kiedy zobaczyłam, że to sms od Gabi.
„Ja pierdole, moja matka jest w ciąży!”
31 rozdział trochę nudny, przynajmniej dla mnie, wybaczcie! Wracamy do starych, długich rozdziałów, co już jest lepszą wiadomością. Nowy, jeżeli się Mili uda napisać, będzie w niedzielę:) Osoby zainteresowane informowaniem- jakiś namiar w komentarzu.
Dla osób czytających http://sickonelife.blogspot.com/ . Ja, głupia i niereformowalna Mila, przepraszam za swój odpał i ten pomysł z zakończeniem bloga, nie wiem co we mnie wstąpiło. Na szczęście dzięki "delikatnemu opierdoleniu" od Gabi wrócił mi mózg i zmieniłam decyzję. Więc, jeżeli ktoś jest chętny do czytania, to zapraszam w poniedziałek na nowy rozdział. I przepraszam, tak jeszcze raz.
+podzielicie się swoimi opiniami na temat rozdziału, pod postacią jednego, malutkiego komentarza? :)
++ chcecie się nad nami anonimowo poznęcać? zapraszamy na ask.fm ---> Mila i Gabi :)
+podzielicie się swoimi opiniami na temat rozdziału, pod postacią jednego, malutkiego komentarza? :)
++ chcecie się nad nami anonimowo poznęcać? zapraszamy na ask.fm ---> Mila i Gabi :)
foreveryoung.
hahahhahahahah no nie moge, o kurde hahaha. mama gabi w ciazy, o kurde hahah, genialne! <3
OdpowiedzUsuńGenialne *_________* KOcham tego bloga <3 Czekam na następny !
OdpowiedzUsuńHahahahhaha tak własnie pomyślałam, ze Gab mama bd w ciąży. Mila, rodzial nie jest zły ani nudny;D
OdpowiedzUsuńJea Niall i EM są chcesnymi ;D
Wog why Gab nie gada jeszcze z Em.? Czemu nikt nie che mi powiedzieć? Moje życie traci sens ...
ZAjebisty rozdział !! Szybko Mila Pisz lub GAbi ! Kocham Was i tego bloga!
OdpowiedzUsuńOo matko ! fajny rozdział znaczy Zajebisty !
OdpowiedzUsuńNooo i wróciła rodzinna sielanka ;p . Ile mama Gabi ma lat, że jeszcze w ciąże zachodzi?! Hahahha No spoko...Mila pisz !
OdpowiedzUsuńAle mnie wkurza Em -,- ! rozdział jak zwykle świetny i czekaam na następny rozdział :))
OdpowiedzUsuńSuper. I ta wiadomość że mama Gabi jest w ciąży. WOW nie spodziewałam się. Ale bardzo mi się podoba jak piszecie. czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńzajebisty jest ten blog!!! :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział tak samo jak blog :D z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńO fuck! z kim niby ona ma to dziecko? Seks na załamanie nerwowe? Jeny... chyba trochę szybko się pozbierała... super rozdział. Ale Lou panikuje mateńko moja ;PP Nie mogę się doczekać nexta ! ;**
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam do mnie http://onedirectioniandrea.blogspot.com/
Awwwwww świetny rozdział ! xxx
OdpowiedzUsuńJak zwykle zajebisty. :) odruchowo pierwsze co robie to wchodze na tego bloga i sprawdzam czy jest nowy rozdzial. Świetnie piszecie i mam nadzieje, ze dlugo jeszcze bedzie sie toczyć ta historia. Pozdrawiam. Moj tt: @sinsandra Xxxc
OdpowiedzUsuńJezu jaki genialny ten rozdział! Awww... Louis i Tony.. Jak ich sobie wyobraziłam śpiących na kanapie to aż się wzruszyłam! Kocham tego bloga i czekam na następny rozdział! xxx
OdpowiedzUsuńrozdział wcale nie jest nudny, jest cudowny. a końcówka o.O matka gabi w ciąży. nono, nieźle. ten moment z lou i tonym śpiącymi na kanapie był taki uroczy, awww. u w i e l b i a m to opowiadanie. jest fenomenalne. życzę weny. much love xoxo
OdpowiedzUsuńhahah rozwaliło mnie ostatnie zdanie, kurwa, aż spadłam z łóżka !!! hahah bardzo mi się podobał z ogółu, śmieszny !! bardzo!! czekam na następny rodział. mije namiary : tt:@adriannasypka
OdpowiedzUsuńZajebiste *.* zresztą jak zawsze :D . Nie mogę się doczekać next'a . Strasznie mnie wasz blog wciągnął :O Codziennie rano tylko wstaje i sprawdzam czy jest nowy rozdział ;d. I mimo, że ogulnie nie lubię czytać waszego bloga czytam od samego początku i bardzo mi się pogoba. ;)
OdpowiedzUsuńMoje gg : 43811812
Ten rozdział jest genialny. Ta przerwana scena z Lou i Milą przez dzieciaka bezcenna<3 Nie mogę się doczekać następnego:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:http://mirrorandcarrots.blogspot.com/
AWWWWWWWWWWWWW . Sweet Tony <3 . Czekam na następny ; 3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <33
OdpowiedzUsuńTo mój ulubiony blog i zawsze nim będzie :D
Em trochę mnie już wkurza, ale da się wytrzymać ^.^
świetny rozdział ! zapraszam http://so-give-me-a-chance.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAwww rodzinka Tomlinsonów jest taka świetna *.*
OdpowiedzUsuńpiszcie szybko ;)
http://nextonedirectionstory.blogspot.com/
Opowiadanie w miarę mi się podoba, jest trochę infantylne :)
OdpowiedzUsuńP.S. Tygodniowe dziecko nie przesypia całej nocy bo musi być karmione co ok. 4-6h. Z tego powodu nie wiem jakim cudem mamusia przespała całą noc. Poza tym, może dla mnie tylko, jest dziwne, że Gabi zwraca się po imieniu do Jay :)
O matko o.0 mama gabi w ciąży ????? ! o
OdpowiedzUsuńhahaha ! Dobry był ten rozdział jak dla mnie !
OdpowiedzUsuńxxx