- Lou mi dzisiaj powiedział, że zaprojektował pokój Tony`ego- odezwała się Mila.
- To świetnie!
- No nie wiem, nie chciał mi pokazać póki cały pokój nie będzie gotowy.
- Musisz mu zaufać.
- Ufam! Ale wiesz jakie on ma pomysły.
- Sugerujesz coś? – spytałam, a ta tylko puściła mi oczko. – Yhh, no dobra. Pogadam z nim, może mi pokaże- Mila uśmiechnęła się. Kiedy tylko znalazłam okazję zagadałam Louisa na temat pokoju:
- Lou, masz już pomysł na pokój dziecka?
- A żebyś wiedziała! Będzie cudowny!
- Ooo, nie wątpię. No to mów.
- Ale ty od razu powiesz Mili, a to ma być niespodzianka – zmrużył oczy.
- Nie powiem! Czemu wy zawsze tak myślicie, umiem dochować tajemnicy. Jak było z mieszkaniem?
- No okok, mam już nawet projekt, chodź to ci pokaże. – zaprowadził mnie do sypialni, w komodzie w jednej z szuflad schowany był projekt. Kiedy go zobaczyłam byłam naprawdę zaskoczona. Pokój był perfekcyjny. Utrzymany w jasnych, beżowych kolorach świetnie pasował do reszty mieszkania. Na największej ścianie, do której dostawione było łóżeczko, namalowane były kontury ogromnego misia. Standardowe dziecięce mebelki poustawiane były w idealnych miejscach, tak że całość wyglądała praktycznie i bardzo przyjemnie.
- Wow, no to jest super Lou!
- Mówiłem!
- Kiedy go zaczniesz?
- Myślałem żeby jakoś tak we wrześniu.
- Nie za późno? A jak coś się wydarzy?
- Co ma się wydarzyć, Tony urodzi się na początku października, wiec myślę że to starczy.
- Nie lepiej już zacząć? Będziesz miał szybciej z głowy i bez żadnych nerwów.
- Nie martw się ja to już załatwię. Ty lepiej powiedz jak idzie poszukiwanie wózka?- uśmiechnął się do mnie, a ja zbladłam. Kompletnie zapomniałam, że to ja z Harrym mam kupić ten wózek! –Zapomniałaś, prawda?
- Nie no co ty, tylko jeszcze nie szukałam.
- Spoko, w sumie ty też masz czas- puścił mi oczko, od razu wróciłam do siebie i zagadałam Harrego.
- Harry jak mogłeś zapomnieć!
- O czym?
- No o wózku dla Tony`ego!
- Rany! Jak to ja, to ty się do tego wyrwałaś!
- Ale z tobą, musimy coś znaleźć, dobrze że Lou mi przypomniał, bo byśmy w ogóle nie kupili. Tylko nic im nie mów!
- Ok ok! Dobra teraz nie mam co robić, to chodź pojedziemy do jakiegoś sklepu.
- Niech będzie – przebraliśmy się i ruszyliśmy w miasto, przechodziliśmy akurat koło kiosku, kiedy zobaczyłam moje „kochane” czasopisma plotkarskie. Główny tytuł: „Harry Styles wrócił do swojej ex”! - To już mojego imienia nie znają? – spytałam, a on podążył za moim wzrokiem, żeby zobaczyć o co chodzi.
- A to… No zaczęło się od zdjęć, jak razem wracaliśmy z lotniska.
- Już wtedy? Rany, nieźli są.
- Prawda. No ale chyba czas, żeby oficjalnie to potwierdzić – uśmiechnął się do mnie.
- Po raz drugi! Dobrzy jesteśmy.
- Haha, racja. To teraz muszę coś innego wymyślić.
- Na przykład?
- No nie wiem jeszcze, ale luz to będzie coś fajnego .
- A rób co chcesz, tylko żebym się wstydzić nie musiała! – zaśmialiśmy się i weszliśmy do sklepu z rzeczami dziecięcymi. Od razu rzuciły nam się w oczy kolorowe mebelki, łóżeczka i zabawki. Spytaliśmy się ekspedientki gdzie znajdziemy wózki, zaprowadziła nas na koniec sklepu i pokazała parę. Patrzyliśmy na nie z lekkim zażenowaniem. Żaden nam nie odpowiadał, bo dłuższej chwili ciszy ekspedientka spytała:
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec – odpowiedział Hazza.
- Który miesiąc?
-Ósmy – powiedziałam, a ta spojrzała na mnie z wielkim zdziwieniem.
- No więc, czego państwo szukacie?
- Czegoś ładnego, funkcjonalnego i wygodnego –dokończył Harry.
- Widzę, że nic tu nie przypadło państwu do gustu. No cóż teoretycznie nie powinnam pokazywać niczego z nowej dostawy, ale takich gwiazd na co dzień się nie gości – uśmiechnęła się do Harrego. W mordę, na oko 40 lat, powinnam się przejmować czy nie? Zaprowadziła nas na zaplecze, przecisnęliśmy się przez parę pudeł i kartonów i w końcu zobaczyliśmy kilka ofoliowanych wózków.
- Myślę, że ten się nada – ściągnęła folię z jednego i pokazała go rękoma. Zaśmiałam się, bo rzeczywiście idealnie pasował. Wózek w granatowe i białe pasy, z dużymi czarnymi kołami spodobał się mi, ale i Harremu który nie mógł oderwać od niego oczu.
- Jest cudowny!- powiedziałam i podeszłam bliżej, żeby go obejrzeć. Dłużej się nie zastanawialiśmy, od razu go kupiliśmy. Nie mogłam się oprzeć, aby kupić parę ubranek, Harry natomiast kupił pluszowego misia koala.
- Lou będzie zachwycony – uśmiechnął się.
- Te dziecko oszaleje mając tyle koal dookoła – skomentowałam i wyszłam ze sklepu z kilkoma torbami, a Harry doczłapał się do samochodu z wielkim pudłem, w którym był wózek. Na nasze nieszczęście kiedy dojechaliśmy i już byliśmy na naszym piętrze, spotkaliśmy Tomlinsonów:
- Oooo widzę, że zakupki były, co tam macie? – spytała Mila.
- A to nic, parę drobiazgów – próbowałam ich jakoś zwieść.
- Drobiazgów? – spytał Lou patrząc na Hazzę, raczej na pudło, bo jedynie czupryna Harrego wystawała zza kartonu.
- No tak jak powiedziała- odezwał się lokers.
- No niech wam będzie. My wychodzimy, to paa!- powiedział i pociągnął Milę za rękę. Spojrzeliśmy na siebie z Harrym i lekko się zaśmialiśmy. Teraz zostało nam tylko złożenie wózka!
Kiedy przyszedł wrzesień, nie dość, że chłopcy zaczęli promować nową płytę, to Mili brzuch urósł do takich rozmiarów, że ledwo mogła się ruszać. Chłopcy wyjechali na dwa dni, więc wyręczałam Milę praktycznie we wszystkim. Na całe szczęście dzisiaj mieli już wrócić, akurat ścieliłam jej łóżko kiedy:
- Gaaaabi! – usłyszałam krzyk Mili dobiegający z dołu. Szybko zbiegłam z obawą co się stało, teraz kiedy jest prawdopodobieństwo porodu wszyscy chodzą jak na szpilkach.
- Ccco jest! –spytałam zdyszana, jak tylko dobiegłam na dół.
- Możesz mi podać pilota? –spytała leżąc na kanapie, spojrzałam na nią i miała ochotę ją zabić. Wyciągnęłam ręce, jakbym miała ją zaraz udusić i wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze i podałam jej pilota.
- Dzięki – uśmiechnęła się. – A jeszcze, możesz mi podać czekoladę? Jest w górnej szafce w kuchni.
- Wiesz, że jak będziesz się tyle obżerać, a w ogóle ruszać to dziecko urodzi się upośledzone?
- Co ty pieprzysz?
- Nie pieprze tylko taka prawda, rusz dupencję i nie zamulaj tyle! – wzięłam poduszkę i rzuciłam w nią.
- Ohoho tak to nie będzie! – wstała z kanapy i oddała mi poduszką.
- O już się podniosłaś?! Świetnie, to teraz pobiegajmy.
- Pogrzało cię? Spociłam się już przez te wstawanie – z powrotem usiadła na sofie. Westchnęłam i z powrotem poszłam na górę. Akurat skończyłam, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi i krzyki Lou:
- Kobieto! Powróciłem! –zaśmiałam się i zeszłam na dół. Tomlinson podszedł do swojej „kobiety” i pocałował ją.
- Heeej Lou, w takim razie zostawiam ją tobie – powiedziałam, mimo że nie zwrócił na mnie żadnej uwagi. Wyszłam z mieszkania i szybko poszłam do własnego, wiedząc że Harry też już wrócił.
- Co to ma być, wracam do domu po dwóch dniach nieobecności, a tu nikogo prócz psa?! – krzyczał sam do siebie, nie zauważył kiedy weszłam, więc odpowiedziałam mu za jego plecami:
- Musiałam pomóc żonie twojego przyjaciela, bo ta nawet łóżka pościelić nie może! – odkręcił się szybko z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie i przywitał podobnie jak Lou swoją Milę.
- Dzwoniłem jak tylko dojechaliśmy, ale nie odebrałaś.
- Mówię, że byłam zajęta. A właśnie gdzie mój telefon- sprawdziłam kieszenie spodni, ale były puste.- Musiałam zostawić go u Mili. Zaraz wracam – powiedziałam i wróciłam do Tomlinsonów. Siedzieli w salonie i rozmawiali.
- Co mi żonę straszyłaś? –spytał Lou.
- Nie straszyłam tylko chciałam, żeby w końcu się ruszyła – pokazałam im język.
- Strasząc mnie, dziecko też może stać się upośledzone. Już kopie, bo się wystraszył! – powiedziała Mila.
- Po pierwsze nie prawda, a po drugie nie straszyłam! Widziałaś mój telefon?
- Nieee.
- Hmm, pewnie na górze go posiałam – weszłam do góry i zgarnęłam telefon, który jak się okazało leżał na komodzie w sypialni. Wróciłam na dół, gdzie Lou zabrał się za obiad.
- Gabi pomożesz mu? Wiesz, że on i kuchnia to złe połączenie – Mila zwróciła się do mnie po cichu, ale Lou i tak usłyszał.
- To nie prawda!
-Prawda! Ale nie, już mam dość! Zamówcie coś sobie, a nie –odpowiedziałam.
- Domowe jedzenie zdrowsze –powiedział Lou i wszedł do salonu ubrany w fartuszek w serduszka i rękawice kucharskie. – Na co panie mają ochotę?
- Ja poproszę.. AUA! – zaczęła Mila, ale nagle złapała się za brzuch.
- Co się dzieję? – spytałam.
- Nie wiem, już przeszło ale nieźle zabolało… Au! I znowu!
- Mila daruj sobie – powiedział nagle Lou.
- Że co? - dopytała.
- Nie dam się drugi raz w to wkręcić, wracam do gotowania.
- Ymm Louis, ona chyba na poważnie – powiedziałam, patrząc na dziewczynę.
- Taa jasne, nie słucham!
- LOUISIE WILLIAMIE TOMLINSONIE, JA NIE ŻARTUJĘ! –wydarła się w końcu Mila, już nieźle czerwona na twarzy, na co Lou wbiegł do salonu.
- ONA NIE ŻARTUJE! ON NIE ŻARTUJE! BOŻE, TONY PRZYCHODZI NA ŚWIAT! CO ROBIĆ! GABI!? – zwrócił się do mnie, jak tylko podbiegł do Mili.
- Nie wiem! Dzwoń po karetkę, a ja idę po Harrego! – krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania po raz kolejny. Wparowałam do naszego mieszkania, Harry akurat brał prysznic. Zaczęłam walić w drzwi od łazienki
- Harry! Szybko! Mila rodzi!
- CO!? – krzyknął i otworzył drzwi. W samym ręczniku wrócił ze mną do mieszkania Mili i Lou. – Mil, oddychaj i licz do dziesięciu –podszedł do dziewczyny i próbował uspokoić. Skąd on zna takie techniki!?
- Raaz, dwa aa, no żesz kurwa BOLI!
- Boli ją! –powtórzył Lou
- Oddychaj!- krzyknął Hazza
- No już uh uh uh.
- Ymm Louis, mówiłem do Mili- spojrzał na niego dziwnie.
W między czasie puściłam sygnał chłopakom, już wiedzieli co to oznacza i w ciągu minuty znaleźli się u nas.
- Tym razem to nie żart?! – spytał Zayn.
- A czy kurwa wyglądam jakbym żartowała!?
- No już, już. Wierzę. Gdzie jest lekarz!? – spytał i akurat zadzwonił dzwonek do drzwi, szybko mu otworzyliśmy. Spojrzał na nas i chyba się trochę przeraził. W sumie nie dziwię mu się: jedna rodzi, drugi stoi nad nią w fartuszku w serduszka, a trzeci w samym ręczniku trzyma ją za ręce. Do tego jeszcze my obserwatorzy. Niall walił mnie w rękę za każdym razem, jak Mila krzyknęła.
- Mocne skurcze? – zwrócił się do Mili.
- Jak cholera.
- Który to miesiąc?
- Połowa 8 – odpowiedziałam za nią, bo ani ona ani Louis nie byli już w stanie odpowiedzieć.
- Hmm… Nie za dobrze, pojedziemy do szpitala.
- Co to znaczy nie za dobrze? – dopytałam się zdenerwowana.
- Dowiemy się wszystkiego na miejscu. Kto jest ojcem?
- Ja! – krzyknął Louis w fartuszku.
- Czemu mnie to nie dziwi – uśmiechnął się i pomógł Mili wstać. – Pan może jechać z nami- wyszli z mieszkania.
- Dobra, jedziemy za nimi – powiedział Harry.
- Ale ymm, ubierzesz się może? – spytał Liam, a lokaty dopiero chyba sczaił, że jest w samym ręczniku.
- Yhh, no taak. Dobra za 2 minuty na dole! – zarządził i wybiegł z mieszkania. Wzięłam klucze Mili i zamknęłam ich dom. Karetka już odjechała, a my pędziliśmy za nimi jak szaleni. Harry chyba pierwszy raz jechał tak szybko, a wszyscy go jeszcze popędzali. Kiedy już dotarliśmy na miejsce od razu spytaliśmy się o Milę.
- 2 piętro sala numer 302 –odpowiedziała mi recepcjonistka.
- Dziękuję- powiedziałam i z chłopakami pobiegliśmy do wind. Wjechaliśmy na piętro i szybko odnaleźliśmy odpowiednią salę. Bez wahania do niej weszłam. Mila leżała na łóżku, lekarz ją badał, a Lou chodził zdenerwowany po sali.
- I co? Co się dzieje?
- Muszą wywołać wcześniejszy poród – odpowiedział mi Lou.
- Co?! Dlaczego? – spytał Harry.
- Tak czasem się dzieję, ale proszę, za dużo tu was. Może zostać tylko ojciec – odezwała się pielęgniarka, która właśnie weszła do pokoju.
- Dobrze, a ile to może potrwać? –spytałam z udawanym spokojem.
-Wszystko zależy od tego, kiedy rozpocznie się poród. Do kilku godzin –odpowiedziała, uśmiechnęłam się do Mili, chcąc dać jej do zrozumienia, że wszystko będzie dobrze. Cała nasza piątka wyszła z sali i usiadła na krzesłach.
- Nawet nic zjeść nie zdążyłem –powiedział Nialler.
- Przecież po drodze kupiliśmy hamburgery.
- Liam, co to jest-pokiwał z zażenowaniem głową.
- Na dole jest bar –powiedziałam opierając głowę o ramię Harrego.
- To mnie pociesza, idzie ktoś ze mną?
- Ja mogę – odezwał się Zayn.
- Ok, chcecie coś? – spytał, a my tylko pokiwaliśmy przecząco głową. – Spoko, to cho Zayn.
Minęła pierwsza godzina, co chwila pielęgniarki wchodziły i wychodziły z sali. Nagle w drzwiach zobaczyliśmy bladego Louisa:
- Ymm, Gabi. Możesz do niej na chwilkę wejść? Muszę do łazienki.
- Jasne – odpowiedziałam i minęłam go w drzwiach. Mila była już cała spocona i lekko czerwona na twarzy. Usiadłam obok łóżka i złapałam ją za rękę. – Jak się czujesz?
- Boli mnie tak, że już wytrzymać nie mogę – wyszeptała i zaraz znowu złapała się za brzuch.
- Nie może pan jej dać znieczulenia?- zwróciłam się do lekarza.
- Już dawałem, więcej niestety nie mogę. Te pierwsze skurcze musi wytrzymać.
- Zajebiście – powiedziała.
- Dasz radę – ścisnęła moją dłoń.
- Jak długo to potrwa? –spytałam lekarza.
- Musimy zaczekać, aż poród będzie mógł się rozpocząć. Mam nadzieję, że w ciągu tej godziny to nastąpi.
- Jeszcze godzinę?! Gdzie jest ten Lou? Zostawił mnie w końcu?
- No przestań, poszedł do toalety.
- No tak, bo on se może wyjść i na to nie patrzeć.
- Pójdę po niego.
- Nie! Nie chce tu być to nie będzie – udałam, że jej nie usłyszałam i wyszłam z pokoju. Lou siedział z chłopakami i był jeszcze bledszy niż wcześniej.
- Ej Lou, co ty odwalasz?- spytałam.
- Nasz Boobear zwymiotował – odpowiedział mi Niall.
- Nie no, tak nie może być. Louis ogarnij się! Tam twoja żona rodzi, a ty musisz być silny i ją wspierać! – podeszłam do niego i złapałam za ramiona.
- Ale mi aż się słabo zrobiło, kiedy patrzyłem jak się męczy, to co będzie jak zacznie rodzić!?
- Musisz się wziąć w garść! Chyba nie chcesz, żeby ominęły cię pierwsze chwile życia Tony`ego?
- No niee…
- No to wiesz co robić – uśmiechnęłam się, a chłopak wziął głęboki wdech i wstał.
- Trzymajcie kciuki – wszedł do Sali, a ja z powrotem usiadłam na korytarzu. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, była 14:15. Zaczęłam wpatrywać się w wskazówki, gdy o 15:30 wybudził mnie z transu krzyk Mili.
- Zaczęło się – powiedział Harry, zdenerwowani czekaliśmy pod salą. Co chwila któreś z nas podchodziło pod drzwi próbując coś usłyszeć. Nagle wyszła pielęgniarka.
- Przepraszam, może nam pani powiedzieć co się teraz tam dzieję? –spytałam.
- Wszystko jest w porządku, nie musicie się martwić. – uśmiechnęła się – To musi trwać.
- Dobrze, dziękuję – odpowiedziałam i wróciłam do wpatrywania się w zegar. Gdy minęła 18 już miałam dość tego czekania. Wstałam i podeszłam pod drzwi, które właśnie otworzył jakiś lekarz. Wyszedł spocony, ale i uśmiechnięty.
- Już po wszystkim, możecie na chwilę wejść, ale nie za długo – chłopaki poderwali się z krzeseł i szybko weszliśmy do środka. Mila, spocona i zmęczona, ale już bez brzucha, leżała, a przy niej siedział Lou. Moją uwagę przykuł wielki inkubator stojący pod oknem. W środku leżało malutkie niemowlę, dookoła niego stały dwie pielęgniarki i robiły coś przy maszynie. Podeszłam przyjrzeć się z bliska. Był taki malutki i drobny. Poczułam przy sobie Harrego, spojrzałam na niego i on również uśmiechał się od ucha do ucha. Przywitaliśmy nowego członka rodziny, urodzonego 22 września o 17:53, małego Anthony`ego Jakuba Tomlinsona. Chłopcy po kolei podeszli zobaczyć malucha, a ja zwróciłam się do Mili:
- Widzisz, mówiłam że dasz radę.
- Na szczęście, ale trudno było.
- Ale miała pani wsparcie męża – uśmiechnęła się jedna z pielęgniarek.
- Tak, to prawda – Mila spojrzała z czułością na Lou, a on ją pocałował. Oboje byli wycieńczeni.
- Teraz przeprosimy, ale mały musi iść z nami na parę badań.
- Już?! – spytał zszokowany Lou.
- Tak, ale spokojnie to nie potrwa długo. W tym czasie mogą państwo odpocząć.
- My wrócimy do domu i przywieziemy wam parę rzeczy – powiedziałam i wyciągnęłam chłopaków z sali. Jechaliśmy już znacznie wolniej, na miejscu zgarnęłam potrzebne rzeczy dla Mili, Lou i oczywiście dla Tonniego. Wróciłam już tyko z Harrym i Niallem. Kiedy weszliśmy Mila spała, a Lou przysypiał na siedząco.
- Lou, możesz wrócić do domu i się przespać, my tu posiedzimy – lekko go ocuciłam.
- Niee, nie trzeba, posiedzę do ciszy nocnej i wrócę z wami –przytaknęłam tylko głową. Kiedy pojawiła się pielęgniarka dałam jej rzeczy dla Tony`ego, czyli śpioszki i czapeczkę. Do końca dnia nie widzieliśmy go, ale lekarz zapewniał, że wszystko jest w porządku i jak na takiego wcześniaka jest bardzo duży. Teoretycznie nas to uspokoiło, ale Mila już tak bardzo chciała go zobaczyć. Zasnęła wcześnie, a Lou cały czas przy niej siedział. O 23 zabraliśmy go do domu. Przekroczył drzwi swojego mieszkania i zwrócił się do mnie :
- Dziękuję.
- Za co?
- No ogółem, zawsze potrafiłaś mnie doprowadzić do pionu. Bez ciebie to pewnie ciągle bym zawodził Milę.
- Przestań, ona jest z tobą, a nie ze mną. Sam na to zapracowałeś – uśmiechnęłam się.
- No tak, ale ty zawsze pomagałaś. I jeszcze dziś, nie wiem co bym zrobił, gdyby ciebie tam nie było – podszedł i mocno mnie przytulił.
- Oj tam, masz jeszcze chłopaków. Oni na pewno by też pomogli.
- Nie bądź już taka skromna – szturchnął mnie Harry, który stał za mną. Lou puścił mnie z uścisku i jeszcze raz uśmiechnął się do mnie.
- I miałaś rację.
- Z czym?
- No z pokojem! Jak ja teraz zdążę!? Jutro do roboty! – zarządził i wrócił do swojego mieszkania.
- Widzisz, bez ciebie wszystko było by inne – objął mnie Harry.
- No tak, tylko czasem chciałabym sama sobie pomóc.
- Od tego ja tu jestem. Chodzi o Em?
- Nadal z nią nie gadam - powiedziałam i weszliśmy do mieszkania.
- Wszystko jakoś się ułoży, już niedługo tu przyjedzie prawda?
- No taaak, pożyjemy zobaczymy.
Następnego dnia wcześnie rano Lou pojechał do Mili, a jak dotarliśmy tam o 9, to już siedział przy łóżku. W pokoju nadal nie było Tony`ego, mieliśmy go zobaczyć po południu. Zabrałam ze sobą kamerę, wiedziałam, że Mila chciałaby by mieć nagraną każdą chwile tego dnia. Kiedy powiadomiła swoich rodziców o narodzinach byli w siódmym niebie. Zaplanowali już sobie cały weekend, mieli przyjechać w piątek podobnie jak mama i siostry Lou. O 15 do sali przywieźli Tony`ego, kamera w ruch!. Podali go Mili, a jej od razu łzy napłynęły do oczu.
- Jest cudowny – powiedziała, a Lou objął ją, nie odrywając wzroku od małego, który nawet się nie obudził.
- O boooziu, jak słodko wyglądacie – te słowa o dziwo nie pochodziły ode mnie, tylko od Nialla. Uśmiechnęliśmy się, bo naprawdę tak wyglądali. Teraz Tony wylądował w rękach tatusia, który podobnie jak Mila się wzruszył.
- Chcesz go potrzymać? – spytała mnie Mila.
- Ymm… ja? Nie, to chyba nie jest dobry pomysł – odpowiedziałam.
- Nie gadaj głupot, chodź tu – odezwał się Lou. Tak jak powiedział, oddałam kamerę Niallowi i podeszłam do łóżka. Louie podał mi malucha ubranego w kremową piżamkę w małpki. Szczerze trochę obawiałam się go wziąć do rąk, bo z moim talentem jeszcze bym mu coś zrobiła. Na szczęście obok mnie stanął Harry i pomógł mi go unieść. Był tak leciutki, Harry podał mu palca, a ten od razu go złapał. Uśmiechnęłam się patrząc na to wszystko.
- No państwo Styles, kiedy doczekamy się kuzyna dla Tony`ego? –spytał Niall i podszedł do nas z kamerą.
- Trochę sobie poczekacie – pokazałam mu język.
-Co? Dlaczego?! Zobacz jak fajnie wyglądacie! – powiedział Lou.
- Hej, ale my zawsze fajnie wyglądamy – powiedział z ironią Harry, a ja mu przytaknęłam i podałam mu małego. Kto jak kto, ale Harry umiał obchodzić się z dziećmi. Dotarli jeszcze Zayn i Liam z Danielle, przywitaliśmy się i po kolei wszyscy brali go na ręce. Kiedy znajdował się w objęciach Zayna, otworzył oczka i cichutko zapłakał. Reakcja Louisa i Mili była natychmiastowa. Lou szybko wstał i delikatnie wziął synka od Zayna. Zaczął z nim chodzić po Sali, delikatnie kołysząc, a my w ciszy patrzyliśmy na jego działania. Gdy zauważyłam z jaką czułością i miłością patrzyła na nich Mila, doszłam do wniosku, że w przyszłości też chciałabym mieć taką rodzinę. Tony po chwili się uspokoił i wrócił do rąk mamy. Z szeroko otwartymi oczkami patrzył na swoich rodziców i na nas. Tak szybko nam minął czas, że kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła 21.
- Ej dobra, myślę że na nas już czas- powiedziałam.
- Zgadzam się, dajmy im nacieszyć się sobą - zgodziła się ze mną Danielle.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać nagranie.
- I czego się tak bałaś? Przecież Tony by cię nie ugryzł – powiedział Harry siadając obok mnie.
- Wiem, ale bałam się czy ja mu czegoś nie zrobię. Jest taki mały!
- Nie przesadzaj, Macho też był kiedyś mały i jakoś go nie zabiłaś.
- Ale to inna sprawa.
- Ta sama. Ale przyznasz, że z dzieckiem nam do twarzy –zaśmiał się.
- Może i tak, ale wiesz, że ja…
- Spokojnie, na razie nie planujmy takich rzeczy. Ale wiem, że to z tobą bym chciał kiedyś założyć rodzinę- uśmiechnął się i pocałował mnie w usta. Rany, ja też tego chciałam! Po tygodniu Mila z Tonym mogli wrócić do domu, więc rano zabraliśmy nosidełko i razem z Lou pojechaliśmy do szpitala. Po wypisaniu i przygotowaniu do podróży Tony`ego wyszliśmy ze budynku. Dobrze, że była z nami ochrona, bo wiele fanek nie mogło się powstrzymać, aby ujrzeć nowego pana Tomlinsona i koczowało przed szpitalem. W drodze do samochodu hałas był tak duży, że Tony obudził się i zaczął płakac, więc zarówno Mila i Lou całą drogę spędzili na uspokajaniu go. Gdy weszliśmy do ich mieszkania, Mila zrobiła wielkie oczy, widząc masę prezentów od nas, ale i od fanów.
- Powiedziałeś im już? –spytała Lou.
- Przepraszam, ale nie mogłem wytrzymać! – wyjął telefon i pokazał zdjęcie, które wstawił na Twittera. Było to zdjęcie Mili obejmującej Tony`ego z podpisem „2 najważniejsze osoby w moim życiu. Kocham Was!”
- Nie gniewam się – uśmiechnęła się na widok zdjęcia. – Ile tu prezentów!
- My też mamy prezent! – powiedziałam dumna. – Harry dajesz! – krzyknęłam i do mieszkania wjechał lokers z wózkiem.
- O mój boże!! – krzyknęła Mila. – Jest cudowny!
- I taki pasiasty! – zaśmiał się Louie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – powtórzyła Mila i podbiegła mnie przytulić.
- Nie ma za co, cieszę się, że wam się podoba.
- Jest piękny naprawdę- powiedziała i spojrzała na śpiącego w nosidełku Tony`ego.– Chyba trzeba go położyć w łóżeczku.
-No to zapraszam- uśmiechnął się Lou i wskazał na schody.
-Zdążyłeś z pokojem? – spytała zdziwiona.
-Przedwczoraj skończyłem. Chodźcie- odpowiedział, wziął nosidełko z synkiem i zaprowadził nas do pokoju. Wyglądał identycznie jak na projekcie.
-To. Jest. Świetne! – powiedziała Mila wolno, rozglądając się dookoła. Lou włożył Tony`ego do jego łóżeczka, włączył elektroniczną nianię i wszyscy zeszliśmy na dół.
-Nasza mała pomoc jest porozstawiana w salonie, kuchni i sypialni. Dzięki niej będziemy wiedziec, co się dzieje z Tonym cały czas- powiedział, widząc nasze spojrzenia. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Siedzący najbliżej Niall otworzył i ukazała nam się Emila. Co ona tu robi?!
TADAM, TONY! <3
Mamy 3 super extra zajebiste wiadomości:
1. Urodził się Tony! - tak to Mila, nie zwracajcie uwagi xd
2. Mamy ponad 50 000 wyświetleń bloga! :O - uwaga od Mili do Gabi: pamiętasz o hard party na 50 tysi? :D
3. To jest 30 rozdział, a sądziłyśmy, że nie dotrwamy do 10 :)
Następny może pojawi się do czwartku, może. Wszystko zależy od Was, od Waszych komentarzy, wejść i w ogóle.
A no i jeszcze jedno. DZIĘKUJEMY ZA WSZYSTKO! <3
foreveryoung
Jprdl . Wy jesteście boooskieee <3 . Życzę jeszcze raz tyle wyświetleń , rozdziałów jeszcze dłuższych mam nadzieje . ; ) .
OdpowiedzUsuńNo nareszcie mały Tony przyszedł na świat!! ♥♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać natępnego ;)
Wspaniały :D już się nie umiem doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńStrasznie fajne ...ale na kurdee ja chcę Nialla ...<3333333333
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.!! ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny ;)
TOOOOOONYYYYYYYYYYYYYYYY nie no zaje***** rozdział mam nadzieję, że mnie nie rozczarujecie jak ostatnim razem i będzie jeszce duuuuuuuuuuuuuuuuuużo rozdziałów o życiu małego Tonego <3 Jestem ciekawa co będzie się działo, czy Em wybaczy Niallowi... Oraz czy Gabs pogodzi się z nią... CZEKAM NA NEXTA.
OdpowiedzUsuń+ Pozwólcie, że was po proszę o skomentowanie mojego bloga <3 http://onedirectioniandrea.blogspot.com/
Moge zostac chrzestna ?
OdpowiedzUsuńNie no zaercik. Blog zajeeeebisty. Brak slow. Naprawde. Kkocham was.
Sory za brak polskich znakow i bledy ale piszez telefonu.
Pozdrawiam Misiaki.
Tooooooooony *-*
OdpowiedzUsuńFajnie ;D Mega ;p i nareszcie Mila bd znów szczupła ;p hahahaha Cieszymy się ;p ale słodkoooo....Mila ty to masz instynkt macierzyński ŁAŁ....szacun ;)))
OdpowiedzUsuńJest, ma polskie imię!
OdpowiedzUsuńCiężki porób, prawie razem z milą rodziłam, uff
A LOU PRZECIEŻ GOTOWAŁ JAK MILA RODZIŁA, A GAZ WYŁĄCZYŁ ?! ;O
Tony mój kochany, oooow. <3
Uuuuu widze, że niezapowiedziana wizyta, ciekawe o co się bd rozchodzić ;O!!!!!????
I tradycja, hahahhaha. Super rozdział Gabi, świetne poprawki i opis pokoju Mila. Wog Mila nie zapaminaj, ze nadal nie mozesz pić!!! JA PACZE! chyba wszystko ;*. Troche krótki ten komentarz sorki ;(
KOCHAM WAS!!! <3... hahaha joke, nie no jak to mila lubisz mówic "toleruję", muaaaah Em.
sialalala, jesteś debilem i też cię toleruję :D
UsuńCo do twoich wątpliwości, tak, z pewnością wyłączył gaz :) / Mila.
Ufff to dobrze, bo był szkoda było strcić dom.. ;D
UsuńA może sałatkę robił? Nie wiemy tego
UsuńTony ♥ jejku jak ja was kocham ♥
OdpowiedzUsuńten blog jest tym z tych niewielu co uwielbiam czytać inie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńczytając ten rozdział cały czas się śmiałam wyobrażając sobie każdą sytuacje hahaha najlepszy rozdział ! <3
Może się to komuś wydawać dziwne , ale wyruszyłam się na tym rozdziale , kocham to opowiadanie i liczę na jeszcze mnóstwo rozdziałów ;-)
OdpowiedzUsuńOlaKubus
HAHAHAAHA O MAMUSIU, UWIELBIAM WAS NO. wreszcie urodziłaaaa! *-* mam nadzieję, że ten blog się szybko nie skończy i doczekamy się małego Stylesa (no, wiecie o co chodzi. :D) @Aleexpl
OdpowiedzUsuńHAhahahah .. .OO MAtko ZAJEBISTY ROZDZIAŁ >! NIech HArry z Gabi się ożeni .@!@ MAtko Jestescie booskie . @ Pozdro ! >
OdpowiedzUsuńojej.. nareszcze sie urodził, zajebisty rozdział ^^ ♥
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć tego kochanego bobaska
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwww *.*
OdpowiedzUsuńTony ! *.*
aaaaaaaawwwwwwwwww słodkie :). A z Harrym Gabi też będzie miła dziecko, ślub i wgl? bo jak sobe to wyobraziłam to ... ojeju!!! czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńfantastyczny! Trza na przyszłość zapamiętać że jak ktoś bd rodzić to Dzwonimi po Styles'a Harrego ! ;D
OdpowiedzUsuńa Em i Niall mają być razem !!!
JEJKU , W NIEKTÓRYCH MOMENTACH ŚMIAŁAM SIĘ JAK NIE WIEM CO . A NAWET SIĘ WZRUSZYŁAM ... KOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzialik <3
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo fajny blog :)
Obserwuję :) Zapraszam do mnie http://linka-kattalinka.blogspot.com/
świetnee < 33
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział . :*
Ahh, Tony * . *
Jest Tony!!!! Cieszę się choć w głęgbi duszy miałam nadzieję że to jednak będzie dziewczynka :( Ale i tak jest fajnie ;)
OdpowiedzUsuńZApraszam: http://nextonedirectionstory.blogspot.com/2012/08/rozdzia-10.html
Och! To było takie słodkie!! Jak wyobraziłam sobie milkę podczas porodu to normalnie parsknęłam śmiechem!!
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-life-is-not-story.blogspot.com/
Ten rozdział jest cudowny! Cieszę się, że urodził się chłopczyk. Najlepszy był Lou podczas porodu:D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:)
Zapraszam do mnie: http://mirrorandcarrots.blogspot.com/
tony *-* awwww. świetny rozdział x
OdpowiedzUsuńjest rewelacyjny !
OdpowiedzUsuńBUM NA PODŁOGĘ I DZIECKO KURWA BĘC !!! :DDD :DDD :DDD :DDD
OdpowiedzUsuńAnthony Jakub Tomlinson ?! Wolę już Tomma Tomlinsona ! :DD xD
26 year old Programmer III Murry Hassall, hailing from Pine Falls enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Pet. Took a trip to Yin Xu and drives a Ferrari 412S. Polecane do przeczytania
OdpowiedzUsuń