Spojrzałam na Milę, widziałam, że ona również nie miała pojęcia, co teraz zrobić.
- Co teraz? –spytała.
- Nie możemy tego tak zostawić, Em jest wkurzona, ale jej przejdzie. Idź za nią i wybij jej z głowy wyjazd.
- Czemu ja?!
- Bo ja pogadam z Niallem. Wrócę z nim do hotelu.
- Okyy– zgodziła się i poszła za Emilą.
- Powodzenia! – krzyknęłam i wróciłam do środka. Całe nasze towarzystwo nadal nie wiedziało, o co chodzi. Podeszłam do stolika przy którym siedział Liam z Danielle.
- Widzieliście Horana?
- Chyba siedzi przy barze. Gabi o co chodziło? –spytał Liam.
- Powiem wam później, ale teraz wrócę z nim do hotelu – uśmiechnęłam się i odkręciłam od nich. Od razu wpadłam na Harrego.
- Gdzieś ty była? Nie mogłem cię znaleźć!
- Przepraszam. Miałyśmy małą akcję.
- Chodzi o tego pedałka?
- Też. Muszę wrócić z Niallem do hotelu.
- No to chodź –pociągnął mnie za rękę w stronę baru.
- A ty nie chcesz zostać? Poradzę sobie.
- Nie, po pierwsze nie poradzisz sobie, a po drugie zabawa bez ciebie to nie zabawa- uśmiechnął się do mnie w ten swój słodki sposób, ścisnęłam mocniej jego dłoń i podeszliśmy do blondyna.
- Wracajmy do hotelu –zwróciłam się do niego.
- Po co?
- Pogadać i rozwiązać ten problem.
- O czym tu gadać, jeden wielki syf. Namieszałem, a teraz pozwólcie, że upiję się do nieprzytomności– odpowiedział i wziął w rękę szklankę z napojem. Popatrzyłam się na Harrego, a on bez żadnego słowa wziął blondyna za ramiona i wyciągnął go z baru.
-No już, mogę sam iść – wyrwał mu się i zaczął iść w kierunku hotelu.
- Nie wątpię. Chcę tylko pomóc – odpowiedział mu Harry, obejmując mnie ramieniem. Wróciliśmy w ciszy do naszego hotelu. Domyśliłam się, że Emila jest u Mili. Kiedy weszliśmy do pokoju Nialla, stały w nim jeszcze jej walizki. Chłopak nawet nie zwrócił na nie uwagi, tylko od razu walnął się na łóżko. Zostawiłam go na chwilę z Harrym i poszłam zobaczyć co u dziewczyn. Em się akurat kąpała.
- I jak? – spytałam siedzącą na łóżku Milę.
- Em powiedziała, że może to i dobrze, że tak się stało, bo ten związek i tak nie miał przyszłości.
- Że co? – nie zrozumiałam o co chodzi.
- No tak. Powiedziała, że taka ciągła rozłąka im nie pomaga i dzieją się właśnie takie rzeczy.
- Ale przecież Em miała na studia przyjechać do Londynu!
- Tak jej mówiłam, ale ta swoje. Ale mam też dobre wiadomości. Samolot ma dopiero pojutrze.
- Hmm chociaż to. My już chyba nic tu nie zrobimy – kiwnęła głową.- Idę spać – wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Weszłam do pokoju Niallera, Harry siedział na łóżku i próbował chyba z nim gadać, ale nie szło mu to najlepiej. Chłopak wepchnął głowę w poduszki i nie zwracał na niego uwagi. Podeszłam do łóżka, złapałam Harolda za rękę i razem wyszliśmy z pokoju.
- Co jest? Myślałem, że chcesz z nim pogadać- spytał kiedy zamknął drzwi.
- Ma racje, nie ma o czym gadać. Sami to załatwią.
- A powiesz, o co dokładnie chodziło?
- Ale to zaraz. Muszę wziąć prysznic – weszliśmy do naszego pokoju , w którym nadal panował wielki bałagan. Wykąpałam się szybko i przebrałam w piżamę. Położyłam się na łóżku, a obok mnie siedział Harry.
- No więc, Niall jest chyba bi… - zaczęłam ściszając głos.
- Co jest?!
- No bi!
- Żartujesz – zaśmiał się lekko.
- A czy wyglądam jakbym żartowała?
- Ale jak to. On?! To nie możliwe.
- A jednak.
- A co z tym Xavierem?
- To dzięki niemu się o tym dowiedziałyśmy…
- Znaczy, że on i Niall?
- Dokładnie tak – zniesmaczyło mnie to.
- Hahahahahahahah– a on zaczął się śmiać.
- Ej! To nie jest śmieszne!
- Sorry, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Cały czas myślę, że to żart.
- Em tak nie myśli.
- No rozumiem ją, ale nadal nie mogę tego pojąć. Że Niall?! Nasz Niall?!
- Tak Harry! Nasz Niall, takie rzeczy się zdarzają. –westchnęłam głęboko po raz kolejny mu to tłumacząc.
- Nie wierzę. Dobra idę pod prysznic – wstał z łóżka i zniknął w łazience. Zmęczona zasnęłam zanim wrócił. Rano kiedy się obudziłam już go nie było. Ubrałam się i kiedy byłam gotowa, Loczek wrócił do pokoju.
- Heej, gdzie byłeś?
- Cześć, u Tomlinsonów – podszedł i cmoknął mnie na powitanie. –Chyba mieli małą spinę.
- Już? A o co?
- Nie wiem, nie dopytywałem.
- Pewnie nic takiego. A co z Em?
- Mila powiedziała, że wyszła wcześniej na śniadanie i nie wróciła jeszcze.
- Ok, No to chodźmy do nich – uśmiechnęłam się i wyszliśmy. Harry miał rację, kiedy weszliśmy do pokoju Louisa i Mili nawet nie odzywali się do siebie.
- Heeeej. Widzę, że humorki dopisują i tryskacie miłością do siebie na kilometr! – powitałam ich, a oni spiorunowali mnie wzrokiem.
-Także tego… Idziecie jeść?- uratował mnie Harold, wyszliśmy z pokoju i zjechaliśmy na dół. Zaczęliśmy jeść śniadanie w zupełnej ciszy. Zajęłam się moimi płatkami, ale nie wytrzymałam:
- No dobra, o co posz…?
- Czy ty wyobrażasz sobie, że ten oto Louis Tomlinson wiedział o wszystkim, o Xavierze, o Niallu i nic, ale to nic mi nie powiedział, aż do dzisiejszego ranka?! – Mila wylała potok słów zanim ja zdążyłam dokończyć moje pytanie. Kiedy skończyła zrobiłam wielkie oczy i zwróciłam się do Louisa:
- On ci powiedział?
- W pewnym sensie. Nakryłem ich i wtedy się ocknął, co zrobił. On naprawdę był nieźle spity!
- To nic nie zmienia. Czemu nam nie powiedziałeś!?
- Prosił mnie o to. Bał się, żeby Em o niczym się nie dowiedziała.
- No i słusznie. Ale mógł jej chociaż powiedzieć, że jest bi, a nie dziewczyna dowiaduje się w takich okolicznościach! – podsumowałam i wróciłam do mojego śniadania.
- Zrozumcie go, to nie jest takie łatwe.
- Szczerość to szczerość – odezwała się Mila, nie patrząc na chłopaka.
- Przepraszam! Obiecałem mu, że nikomu nie powiem! – Louis zrobił smutną minę i objął dziewczynę.
- Srutututu, w małżeństwie podobno nie ma tajemnic.
- No bo nie ma – pomogłam jej. – Ale przynajmniej masz pewność, że to co powiesz Louisowi w sekrecie nigdy nie ujrzy światła dziennego– uśmiechnęłam się, a chłopak podziękował mi niemo.
- Yhh no dobra. Ale to był ostatni raz! – odpowiedziała Mila i w końcu się uśmiechnęła. Teraz musieliśmy znaleźć Em, zadzwoniłam do niej i okazało się, że jest w hotelu, a dokładniej u Liama i Danielle. Wróciliśmy na górę i obgadaliśmy plan na dzisiejszy dzień. Zgodnie z nim ja, Harry, Mila, Lou i Em mieliśmy pojechać do Zoo. Chcieliśmy jeszcze zabrać Nialla, ale ten upierał się, że źle się czuje. Reszta miała spędzić czas w hotelu. Wpakowaliśmy się w piątkę do samochodu i pojechaliśmy do ZOO. Na miejscu nie obyło się bez ataku fanów, którzy rozpoznali nas od razu i podbiegli porobić zdjęcia. Kiedy chłopaki byli zajęci robieniem zdjęć i rozdawaniem autografów do nas podeszła fanka w mniej więcej naszym wieku.
- Mila, gratuluję wam z całego serca i cieszę się waszym szczęściem.
- Wow, no dziękuję. Jesteś chyba pierwszą fanką, która się tak do mnie zwróciła.
- Na pewno jest ich dużo, ale po prostu na nie nie trafiłaś. Nie słuchaj tych durnych ludzi, którzy pragną uprzykrzyć wam życie.
- Już nie słucham, Louis mi w tym pomógł – spojrzała z uśmiechem na chłopaka.
- Naprawdę jesteście idealną parą. Tak samo jak Gabi i Harry i Em z Niallem! – uśmiechnęła się do nas.
- Nie powiedziałabym- odezwała się Em.
- O co chodzi ? –spytała dziewczyna.
- Nie jeste…-zaczęła, a ja szturchnęłam ją w ramię.
- Em chciała powiedzieć, że nawet my mamy czasem małe sprzeczki i nie ma w tym nic dziwnego – odpowiedziała jej Mila.
- No to jest oczywiste, ale ważne, że mimo tego wszystkiego nadal jesteście szczęśliwi –podsumowała i w tym momencie podeszli do nas chłopcy.
- Widzę, że i wy już macie swoje fanki – zaśmiał się Lou, obejmując Milę.
- Przestań, po prostu rozmawiamy. Nie zawsze twoje fanki są gotowe, żeby spokojnie pogadać – powiedziała Mila.
- Nasze fanki są super!- dołączył się Harry.
- Nie wątpię w to, ale wiesz jak to czasem jest – zaśmiała się.
- Nie będę was dłużej zatrzymywać, miłej zabawy!
- Dzięki! – odkrzyknął jej Lou i weszliśmy na teren ZOO. Na wszelkie sposoby próbowałam poprawić humor Em. Harry mi w tym pomagał i żartowaliśmy z czego tylko się dało.
- Ej a znacie to? W szkole pani pyta Jasia: Jasiu jakie jest najszybsze zwierzę na świecie? – Gepard, proszę pani – A najszybszy ptak?- Ptak geparda – skończył, a tylko ja zaczęłam się śmiać, naprawdę mnie to rozbawiło, a oni stali i patrzyli się na nas jak na idiotów.
- Braliście coś? – spytała Mila, a my tylko dalej się śmialiśmy, Em też zaczęła się śmiać patrząc na nas.
- Aaaaaaa patrzcie, koale!! – krzyknął nagle Lou, a my podążyliśmy za nim. Chyba z pół godziny podziwialiśmy te małe misie. Kiedy Lou z Harrym tak się im przypatrywali, razem z Mila zagadałyśmy do Em.
- Widzisz, te wakacje dopiero się zaczęły a ty już chcesz je skończyć –zaczęłam.
- No dokładnie, nie przyjechałaś tu tylko dla niego.
- Ale głównie…
- Pff dziewczyno! Nie możesz tak, poleciał w kulki i teraz on ma się wstydzić a nie ty! – powiedziałam.
- Teraz tak mówisz, a co było jak rozstałaś się z Harrym? – odpowiedziała, a ja zamilkłam.-No widzisz, więc teraz nie pouczaj mnie.
- Ej no Em, chcemy tylko pomóc-odezwała się Mila.
- Nie, już nie będę pomagać. Skoro tego chcesz to ok– odpowiedziałam i odeszłam do chłopaków. Zdenerwowała mnie tym co powiedziała, ale w gruncie rzeczy miała rację. Nie będę się więcej wtrącać. Chodziliśmy jeszcze przez parę godzin po ZOO, a kiedy odczuliśmy zmęczenie wróciliśmy do hotelu. Wszyscy gdzieś wyszli prócz Nialla, który siedział w pokoju. Em weszła do niego i zabrała swoje rzeczy, patrzył na nią smutno, ale nie wypowiedział ani jednego słowa. Kiedy wyszła weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Spojrzał się na mnie i spytał:
- Ty też jesteś na mnie zła?
- Ja? No przestań, bardziej zdenerwowała mnie dzisiaj Em– usiadłam na łóżku.
- Czym? Pokłóciłyście się?
- Nieee, po prostu. Nie ważne. Idziemy gdzieś?
- Nie mam ochoty.
- Ok – wstałam i wyszłam, pierwszy raz nie nalegałam. Pewnie Niall zdziwił się tak samo jak ja. Wróciłam do swojego pokoju.
- Szykuj się – powiedział Harry, jak tylko weszłam.
- Na co?
- Na randkę –uśmiechnął się i wstał do mnie.
- A z kim?
- Z najcudowniejszym facetem na świecie – poruszył zabawnie brwiami.
- Hmm? Chyba nie znam takiego.
- No to czas najwyższy to zmienić – uśmiechnęłam się i zaczęłam szykować ubrania. Ubrałam się w kremową letnią sukienkę zawiązywaną na szyi. Do tego założyłam jasnobrązowe koturny, a wszystkie potrzebne rzeczy spakowałam do kopertówki. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż, kreskę eyelinerem i lekko czerwone usta. Po godzinie mogliśmy wychodzić. Harry zabrał mnie najpierw do restauracji z widokiem na morze, zjedliśmy kolację przy świecach, czułam się wspaniale.
- Ty to wiesz jak zaimponować dziewczynie.
- Lata praktyk – zaśmiał się.
- AHA! Czyli jesteś już nieźle doświadczony w te klocki.
- Nie, nie! Nie to miałem na myśli!
- Jasne. Ja już wiem, co miałeś na myśli – pokiwałam głową, a potem oboje wybuchliśmy śmiechem. Skończyliśmy kolację i wyszliśmy w stronę plaży. Zdjęłam buty i zanurzyłam stopy w cieplutkim jeszcze piasku. Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać zachód słońca.
- Nie wierzę, nadal masz naszyjnik ode mnie? – wskazał na czarne serduszko na mojej szyi.
- Oczywiście, że tak, chociaż byłam bliska wyrzucenia go…
- Rozumiem.
- Wiesz, po prostu przypominał mi o tobie, a że wtedy byłam w totalnej rozsypce, każda myśl o tobie… o nas powodowała płacz.
- Jestem na siebie wściekły, że tyle przeze mnie przeżyłaś –zacisnął pięści.
- Za te dobre chwile też jesteś wściekły? – uśmiechnęłam się.
- Co to, to nie! – zaśmiał się – Najpiękniejsze chwile w moim życiu rozpoczęły się kiedy cię poznałem, praktycznie kiedy cię zobaczyłem w parku.
- Yghrr wtedy to cię nienawidziłam haha, ale to był najfajniejszy czas, oprócz tego – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do hotelu gdzie, można powiedzieć spędziliśmy naszą noc.
Następnego dnia wszyscy wybraliśmy się na plaże. Emila miała samolot z samego rana i nawet się ze mną nie pożegnała. Olałam ją i cieszyłam się dniem spędzonym z moimi przyjaciółmi. Wygrzewałam się z Milą na kocyku, Danielle z Perrie poszły po napoje, a chłopcy siedzieli w wodzie. Nagle usłyszałyśmy krzyk Nialla:
- Cioty!! Oddajcie mi to! – darł się na pół plaży, podniosłyśmy wzrok, żeby zobaczyć o co chodzi i zobaczyłyśmy jak Lou z Hazzą uciekają z wody wymachując kąpielówkami. Domyśliłam się, że należały do blondyna, wstałyśmy i podeszłyśmy do nich.
-Co wy odwalacie?– spytała Mila.
- No co, mieliśmy mu humor poprawić nie? – odpowiedział jej Hazza.
- Ale nie tak! Zobaczcie jakiego buraka spalił! – pokazałam palcem na Nialla, który stał w wodzie po pas i próbował zakryć się rękoma.
- Oj tam! Ale to było zajebiste – powiedział Lou i przybił piątkę Harremu.
- Oddacie mi to albo pożałujecie! – nadal krzyczał blondyn, zabrałam im jego gatki i rzuciłam w jego kierunku. Resztę dnia chłopak udawał obrażonego, ale wszyscy wiedzieli, że jego też to rozbawiło. Do końca pobytu nikt nie poruszał tematu tabu, jakimi aktualnie stały się relacje blondyna z Em. Wiedziałam, że Mila rozmawiała z nią przez telefon praktycznie codziennie, jednak do mnie nie odezwała się ani razu. Dni mijały szybko, stanowczo za szybko.
Tydzień później.
- No ała! Uważaj trochę! – krzyczał Niall.
- Trzeba było uważać, a nie spać na pełnym słońcu! Więc teraz nie mniej do mnie pretensji! – odkrzyknęłam mu, wcierając żel kojący na całe plecy. Wczoraj leżał w słońcu z 3 godziny i teraz wyglądał jak buraczek.
- No ale to taaaak boli!- darł się dalej.
- Japa, słychać was w całym hotelu! – powiedziała Mila, która właśnie weszła do pokoju. – Widzę, że się spieszycie, ludzie za 2 godziny samolot!
- No już. Nie wiem Niall, jak ty wysiedzisz w tym samolocie, ale będziesz musiał to przeboleć – walnęłam go w ramię, na co jeszcze raz zawył. Skończyłam moją robotę i wzięłam się za pakowanie. Oczywiście przez cały nasz pobyt w Sydney w pokoju moim i Harrego panował ogromny bałagan, więc teraz, kiedy mieliśmy się spakować była to misja niemożliwa. Wszystko walało się pod szafkami, pod łóżkiem i w łazience. Dosłownie powrzucałam swoje rzeczy do wielkiej walizki i mogłam wychodzić, tak samo zrobił Harry i o dziwo byliśmy pierwsi. Czekaliśmy chwilę na dole, aż wszyscy się zjawią.
- I po co było tyle krzyku?– spytałam, kiedy zobaczyłam Milę z małym plecaczkiem i Lou człapiącym za nią z dwiema wielkimi walizkami.
- Gdybym nie krzyczała to pewnie nadal masowałabyś Nialla – pokazała mi język, a Harry dziwnie się na mnie spojrzał.
- O co kaman? – spytał, a ja wybuchłam śmiechem.
- O nic, naprawdę– odpowiedziałam i wpakowałam swoją walizkę do busa, który miał nas zawieźć na lotnisko. Lot trwał 11 godzin, kiedy wylądowaliśmy wszyscy byli wykończeni. Od razu pojechaliśmy do domu. Po drodze jeszcze wstąpiliśmy po Macho, strasznie się za nim stęskniłam, podobnie jak on. Wszystkich lizał po twarzy i merdał ogonem. Nawet Mila ucieszyła się, kiedy go zobaczyła. W końcu dojechaliśmy do naszego mieszkania. Kiedy ja i Harry zanieśliśmy swoje bagaże, pomogliśmy jeszcze Tomlinsonom, ponieważ Mila była bezużyteczna, stojąc i instruując Louisa. Wnieśliśmy ich torby na górę i usiedliśmy na chwilę, żeby odpocząć. Nagle Mila krzyknęła:
- Ał!!
- Co jest? –spytał zaniepokojony Lou.
- Chyba. AŁ! Ojebane, co się dzieje!? – złapała się za brzuch i zaczęła głośniej krzyczeć.
- Ej Mila, chyba nie… Nie rodzisz prawda? – spytał przerażony Harry.
- Nawet tak nie mów! To dopiero szósty miesiąc! Ale chyba mam skurcze!
- Dzwonię po pogotowie! – krzyknęłam i wyciągnęłam telefon. Mila tak się darła, że usłyszała nas reszta. Od razu w mieszkaniu pojawił się Niall, Zayn i Liam.
- Co się tak drzecie?
- Mila rodzi!! – krzyknął Lou i podbiegł do Mili. – Spokojnie, oddychaj, oddychaj uh uh uh – zaczął wydawać dźwięki, jakby to on miał zaraz urodzić, a Mila patrzyła na niego zaniepokojona.
- Niech usiądzie na poduszce! – podbiegł Harry i pomógł im.
- Dzwoniliście już po pogotowie? – spytał Liam, widziałam, że on też jest nieźle wystraszony.
- Dzwonię! Halo?.. Chciałam wezwać karetkę.. – zaczęłam rozmowę, a chłopcy otoczyli Milę. Stali nad nią i każdy darł się w niebogłosy.
- Nie, nie tak! Musi mieć wyżej nogi!
- Kto ci tak powiedział! Brzuch wyżej! – Zayn spierał się z Niallem.
- Japa wszyscy! Boże Mila lepiej już?- spytał Louis.
- Myślę że…- dyszała coraz szybciej.
- Że?!
- Że niezłe z was debile – skończyłam, a oni spojrzeli na mnie. – Brawo Mila haha – podeszłam do niej i przybiłam jej piątkę.
- Hahaha, nie wierzę, że się nabraliście! – krzyknęła i wstała jakby nigdy nic.
- Ej co się dzieje? To ty, TO TY NIE RODZISZ?! – wydarł się zmieszany Lou.
- NIE, NIE RODZĘ a wy daliście się wkręcić.
- POGRZAŁO WAS?! JA TU PRAWIE ZAWAŁU DOSTAŁEM!- odezwał się Nialler.
- TY?! CO JA MAM POWIEDZIEĆ?!- spojrzał na niego Louis.
- Spokojnie Lou, przynajmniej wiem jak będę wyglądać w czasie porodu, te twoje oddychanie było fenomenalne – zaśmiała się Mila.
- Jesteście chore! – odezwał się Hazza.
- No przepraszamy, ale nie mogłyśmy się powstrzymać.
- CHORE!? ONE SĄ PSYCHICZNE! Idę na górę, utopię się w wannie – podsumował Lou i pobiegł schodami na piętro.
- Biedny, ale jego reakcja była najlepsza – odezwałam się, a chłopaki spiorunowali mnie wzrokiem i wszyscy wyszli. – Heh, idę pocieszę Harrego – wyszłam z mieszkania i wróciłam do siebie. Harry podobnie jak Lou zamknął się w łazience i brał prysznic. Wyszedł po jakiś piętnastu minutach, oglądałam akurat telewizję.
- Od kiedy z was takie żartownisie? –spytał.
- A jakoś tak nas naszło, przepraszam jeśli naprawdę cię wystraszyłyśmy.
- Spoko, ale muszę przyznać, że nieźle to sobie wymyśliłyście.
- Dzięki hah, ale Lou to naprawdę prawie tam urodził – zaczęłam się śmiać.
- Nie śmiej się z niego! Sam nie wiem jak bym się zachował, gdybyś ty rodziła!
- Hmm… na razie to nie nastąpi, mam taką nadzieję – spojrzałam na niego.
- W sumie, to fajnie by było mieć takiego bąbla.
- No kiedyś na pewno, ale ej Harry, do czego zmierzasz? – spytałam robiąc duże oczy.
- Do niczego, tak po prostu mnie naszło – puścił mi oczko i wyszedł do kuchni. Czy on chciał mi coś powiedzieć?
- Co teraz? –spytała.
- Nie możemy tego tak zostawić, Em jest wkurzona, ale jej przejdzie. Idź za nią i wybij jej z głowy wyjazd.
- Czemu ja?!
- Bo ja pogadam z Niallem. Wrócę z nim do hotelu.
- Okyy– zgodziła się i poszła za Emilą.
- Powodzenia! – krzyknęłam i wróciłam do środka. Całe nasze towarzystwo nadal nie wiedziało, o co chodzi. Podeszłam do stolika przy którym siedział Liam z Danielle.
- Widzieliście Horana?
- Chyba siedzi przy barze. Gabi o co chodziło? –spytał Liam.
- Powiem wam później, ale teraz wrócę z nim do hotelu – uśmiechnęłam się i odkręciłam od nich. Od razu wpadłam na Harrego.
- Gdzieś ty była? Nie mogłem cię znaleźć!
- Przepraszam. Miałyśmy małą akcję.
- Chodzi o tego pedałka?
- Też. Muszę wrócić z Niallem do hotelu.
- No to chodź –pociągnął mnie za rękę w stronę baru.
- A ty nie chcesz zostać? Poradzę sobie.
- Nie, po pierwsze nie poradzisz sobie, a po drugie zabawa bez ciebie to nie zabawa- uśmiechnął się do mnie w ten swój słodki sposób, ścisnęłam mocniej jego dłoń i podeszliśmy do blondyna.
- Wracajmy do hotelu –zwróciłam się do niego.
- Po co?
- Pogadać i rozwiązać ten problem.
- O czym tu gadać, jeden wielki syf. Namieszałem, a teraz pozwólcie, że upiję się do nieprzytomności– odpowiedział i wziął w rękę szklankę z napojem. Popatrzyłam się na Harrego, a on bez żadnego słowa wziął blondyna za ramiona i wyciągnął go z baru.
-No już, mogę sam iść – wyrwał mu się i zaczął iść w kierunku hotelu.
- Nie wątpię. Chcę tylko pomóc – odpowiedział mu Harry, obejmując mnie ramieniem. Wróciliśmy w ciszy do naszego hotelu. Domyśliłam się, że Emila jest u Mili. Kiedy weszliśmy do pokoju Nialla, stały w nim jeszcze jej walizki. Chłopak nawet nie zwrócił na nie uwagi, tylko od razu walnął się na łóżko. Zostawiłam go na chwilę z Harrym i poszłam zobaczyć co u dziewczyn. Em się akurat kąpała.
- I jak? – spytałam siedzącą na łóżku Milę.
- Em powiedziała, że może to i dobrze, że tak się stało, bo ten związek i tak nie miał przyszłości.
- Że co? – nie zrozumiałam o co chodzi.
- No tak. Powiedziała, że taka ciągła rozłąka im nie pomaga i dzieją się właśnie takie rzeczy.
- Ale przecież Em miała na studia przyjechać do Londynu!
- Tak jej mówiłam, ale ta swoje. Ale mam też dobre wiadomości. Samolot ma dopiero pojutrze.
- Hmm chociaż to. My już chyba nic tu nie zrobimy – kiwnęła głową.- Idę spać – wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Weszłam do pokoju Niallera, Harry siedział na łóżku i próbował chyba z nim gadać, ale nie szło mu to najlepiej. Chłopak wepchnął głowę w poduszki i nie zwracał na niego uwagi. Podeszłam do łóżka, złapałam Harolda za rękę i razem wyszliśmy z pokoju.
- Co jest? Myślałem, że chcesz z nim pogadać- spytał kiedy zamknął drzwi.
- Ma racje, nie ma o czym gadać. Sami to załatwią.
- A powiesz, o co dokładnie chodziło?
- Ale to zaraz. Muszę wziąć prysznic – weszliśmy do naszego pokoju , w którym nadal panował wielki bałagan. Wykąpałam się szybko i przebrałam w piżamę. Położyłam się na łóżku, a obok mnie siedział Harry.
- No więc, Niall jest chyba bi… - zaczęłam ściszając głos.
- Co jest?!
- No bi!
- Żartujesz – zaśmiał się lekko.
- A czy wyglądam jakbym żartowała?
- Ale jak to. On?! To nie możliwe.
- A jednak.
- A co z tym Xavierem?
- To dzięki niemu się o tym dowiedziałyśmy…
- Znaczy, że on i Niall?
- Dokładnie tak – zniesmaczyło mnie to.
- Hahahahahahahah– a on zaczął się śmiać.
- Ej! To nie jest śmieszne!
- Sorry, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Cały czas myślę, że to żart.
- Em tak nie myśli.
- No rozumiem ją, ale nadal nie mogę tego pojąć. Że Niall?! Nasz Niall?!
- Tak Harry! Nasz Niall, takie rzeczy się zdarzają. –westchnęłam głęboko po raz kolejny mu to tłumacząc.
- Nie wierzę. Dobra idę pod prysznic – wstał z łóżka i zniknął w łazience. Zmęczona zasnęłam zanim wrócił. Rano kiedy się obudziłam już go nie było. Ubrałam się i kiedy byłam gotowa, Loczek wrócił do pokoju.
- Heej, gdzie byłeś?
- Cześć, u Tomlinsonów – podszedł i cmoknął mnie na powitanie. –Chyba mieli małą spinę.
- Już? A o co?
- Nie wiem, nie dopytywałem.
- Pewnie nic takiego. A co z Em?
- Mila powiedziała, że wyszła wcześniej na śniadanie i nie wróciła jeszcze.
- Ok, No to chodźmy do nich – uśmiechnęłam się i wyszliśmy. Harry miał rację, kiedy weszliśmy do pokoju Louisa i Mili nawet nie odzywali się do siebie.
- Heeeej. Widzę, że humorki dopisują i tryskacie miłością do siebie na kilometr! – powitałam ich, a oni spiorunowali mnie wzrokiem.
-Także tego… Idziecie jeść?- uratował mnie Harold, wyszliśmy z pokoju i zjechaliśmy na dół. Zaczęliśmy jeść śniadanie w zupełnej ciszy. Zajęłam się moimi płatkami, ale nie wytrzymałam:
- No dobra, o co posz…?
- Czy ty wyobrażasz sobie, że ten oto Louis Tomlinson wiedział o wszystkim, o Xavierze, o Niallu i nic, ale to nic mi nie powiedział, aż do dzisiejszego ranka?! – Mila wylała potok słów zanim ja zdążyłam dokończyć moje pytanie. Kiedy skończyła zrobiłam wielkie oczy i zwróciłam się do Louisa:
- On ci powiedział?
- W pewnym sensie. Nakryłem ich i wtedy się ocknął, co zrobił. On naprawdę był nieźle spity!
- To nic nie zmienia. Czemu nam nie powiedziałeś!?
- Prosił mnie o to. Bał się, żeby Em o niczym się nie dowiedziała.
- No i słusznie. Ale mógł jej chociaż powiedzieć, że jest bi, a nie dziewczyna dowiaduje się w takich okolicznościach! – podsumowałam i wróciłam do mojego śniadania.
- Zrozumcie go, to nie jest takie łatwe.
- Szczerość to szczerość – odezwała się Mila, nie patrząc na chłopaka.
- Przepraszam! Obiecałem mu, że nikomu nie powiem! – Louis zrobił smutną minę i objął dziewczynę.
- Srutututu, w małżeństwie podobno nie ma tajemnic.
- No bo nie ma – pomogłam jej. – Ale przynajmniej masz pewność, że to co powiesz Louisowi w sekrecie nigdy nie ujrzy światła dziennego– uśmiechnęłam się, a chłopak podziękował mi niemo.
- Yhh no dobra. Ale to był ostatni raz! – odpowiedziała Mila i w końcu się uśmiechnęła. Teraz musieliśmy znaleźć Em, zadzwoniłam do niej i okazało się, że jest w hotelu, a dokładniej u Liama i Danielle. Wróciliśmy na górę i obgadaliśmy plan na dzisiejszy dzień. Zgodnie z nim ja, Harry, Mila, Lou i Em mieliśmy pojechać do Zoo. Chcieliśmy jeszcze zabrać Nialla, ale ten upierał się, że źle się czuje. Reszta miała spędzić czas w hotelu. Wpakowaliśmy się w piątkę do samochodu i pojechaliśmy do ZOO. Na miejscu nie obyło się bez ataku fanów, którzy rozpoznali nas od razu i podbiegli porobić zdjęcia. Kiedy chłopaki byli zajęci robieniem zdjęć i rozdawaniem autografów do nas podeszła fanka w mniej więcej naszym wieku.
- Mila, gratuluję wam z całego serca i cieszę się waszym szczęściem.
- Wow, no dziękuję. Jesteś chyba pierwszą fanką, która się tak do mnie zwróciła.
- Na pewno jest ich dużo, ale po prostu na nie nie trafiłaś. Nie słuchaj tych durnych ludzi, którzy pragną uprzykrzyć wam życie.
- Już nie słucham, Louis mi w tym pomógł – spojrzała z uśmiechem na chłopaka.
- Naprawdę jesteście idealną parą. Tak samo jak Gabi i Harry i Em z Niallem! – uśmiechnęła się do nas.
- Nie powiedziałabym- odezwała się Em.
- O co chodzi ? –spytała dziewczyna.
- Nie jeste…-zaczęła, a ja szturchnęłam ją w ramię.
- Em chciała powiedzieć, że nawet my mamy czasem małe sprzeczki i nie ma w tym nic dziwnego – odpowiedziała jej Mila.
- No to jest oczywiste, ale ważne, że mimo tego wszystkiego nadal jesteście szczęśliwi –podsumowała i w tym momencie podeszli do nas chłopcy.
- Widzę, że i wy już macie swoje fanki – zaśmiał się Lou, obejmując Milę.
- Przestań, po prostu rozmawiamy. Nie zawsze twoje fanki są gotowe, żeby spokojnie pogadać – powiedziała Mila.
- Nasze fanki są super!- dołączył się Harry.
- Nie wątpię w to, ale wiesz jak to czasem jest – zaśmiała się.
- Nie będę was dłużej zatrzymywać, miłej zabawy!
- Dzięki! – odkrzyknął jej Lou i weszliśmy na teren ZOO. Na wszelkie sposoby próbowałam poprawić humor Em. Harry mi w tym pomagał i żartowaliśmy z czego tylko się dało.
- Ej a znacie to? W szkole pani pyta Jasia: Jasiu jakie jest najszybsze zwierzę na świecie? – Gepard, proszę pani – A najszybszy ptak?- Ptak geparda – skończył, a tylko ja zaczęłam się śmiać, naprawdę mnie to rozbawiło, a oni stali i patrzyli się na nas jak na idiotów.
- Braliście coś? – spytała Mila, a my tylko dalej się śmialiśmy, Em też zaczęła się śmiać patrząc na nas.
- Aaaaaaa patrzcie, koale!! – krzyknął nagle Lou, a my podążyliśmy za nim. Chyba z pół godziny podziwialiśmy te małe misie. Kiedy Lou z Harrym tak się im przypatrywali, razem z Mila zagadałyśmy do Em.
- Widzisz, te wakacje dopiero się zaczęły a ty już chcesz je skończyć –zaczęłam.
- No dokładnie, nie przyjechałaś tu tylko dla niego.
- Ale głównie…
- Pff dziewczyno! Nie możesz tak, poleciał w kulki i teraz on ma się wstydzić a nie ty! – powiedziałam.
- Teraz tak mówisz, a co było jak rozstałaś się z Harrym? – odpowiedziała, a ja zamilkłam.-No widzisz, więc teraz nie pouczaj mnie.
- Ej no Em, chcemy tylko pomóc-odezwała się Mila.
- Nie, już nie będę pomagać. Skoro tego chcesz to ok– odpowiedziałam i odeszłam do chłopaków. Zdenerwowała mnie tym co powiedziała, ale w gruncie rzeczy miała rację. Nie będę się więcej wtrącać. Chodziliśmy jeszcze przez parę godzin po ZOO, a kiedy odczuliśmy zmęczenie wróciliśmy do hotelu. Wszyscy gdzieś wyszli prócz Nialla, który siedział w pokoju. Em weszła do niego i zabrała swoje rzeczy, patrzył na nią smutno, ale nie wypowiedział ani jednego słowa. Kiedy wyszła weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Spojrzał się na mnie i spytał:
- Ty też jesteś na mnie zła?
- Ja? No przestań, bardziej zdenerwowała mnie dzisiaj Em– usiadłam na łóżku.
- Czym? Pokłóciłyście się?
- Nieee, po prostu. Nie ważne. Idziemy gdzieś?
- Nie mam ochoty.
- Ok – wstałam i wyszłam, pierwszy raz nie nalegałam. Pewnie Niall zdziwił się tak samo jak ja. Wróciłam do swojego pokoju.
- Szykuj się – powiedział Harry, jak tylko weszłam.
- Na co?
- Na randkę –uśmiechnął się i wstał do mnie.
- A z kim?
- Z najcudowniejszym facetem na świecie – poruszył zabawnie brwiami.
- Hmm? Chyba nie znam takiego.
- No to czas najwyższy to zmienić – uśmiechnęłam się i zaczęłam szykować ubrania. Ubrałam się w kremową letnią sukienkę zawiązywaną na szyi. Do tego założyłam jasnobrązowe koturny, a wszystkie potrzebne rzeczy spakowałam do kopertówki. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż, kreskę eyelinerem i lekko czerwone usta. Po godzinie mogliśmy wychodzić. Harry zabrał mnie najpierw do restauracji z widokiem na morze, zjedliśmy kolację przy świecach, czułam się wspaniale.
- Ty to wiesz jak zaimponować dziewczynie.
- Lata praktyk – zaśmiał się.
- AHA! Czyli jesteś już nieźle doświadczony w te klocki.
- Nie, nie! Nie to miałem na myśli!
- Jasne. Ja już wiem, co miałeś na myśli – pokiwałam głową, a potem oboje wybuchliśmy śmiechem. Skończyliśmy kolację i wyszliśmy w stronę plaży. Zdjęłam buty i zanurzyłam stopy w cieplutkim jeszcze piasku. Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać zachód słońca.
- Nie wierzę, nadal masz naszyjnik ode mnie? – wskazał na czarne serduszko na mojej szyi.
- Oczywiście, że tak, chociaż byłam bliska wyrzucenia go…
- Rozumiem.
- Wiesz, po prostu przypominał mi o tobie, a że wtedy byłam w totalnej rozsypce, każda myśl o tobie… o nas powodowała płacz.
- Jestem na siebie wściekły, że tyle przeze mnie przeżyłaś –zacisnął pięści.
- Za te dobre chwile też jesteś wściekły? – uśmiechnęłam się.
- Co to, to nie! – zaśmiał się – Najpiękniejsze chwile w moim życiu rozpoczęły się kiedy cię poznałem, praktycznie kiedy cię zobaczyłem w parku.
- Yghrr wtedy to cię nienawidziłam haha, ale to był najfajniejszy czas, oprócz tego – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do hotelu gdzie, można powiedzieć spędziliśmy naszą noc.
Następnego dnia wszyscy wybraliśmy się na plaże. Emila miała samolot z samego rana i nawet się ze mną nie pożegnała. Olałam ją i cieszyłam się dniem spędzonym z moimi przyjaciółmi. Wygrzewałam się z Milą na kocyku, Danielle z Perrie poszły po napoje, a chłopcy siedzieli w wodzie. Nagle usłyszałyśmy krzyk Nialla:
- Cioty!! Oddajcie mi to! – darł się na pół plaży, podniosłyśmy wzrok, żeby zobaczyć o co chodzi i zobaczyłyśmy jak Lou z Hazzą uciekają z wody wymachując kąpielówkami. Domyśliłam się, że należały do blondyna, wstałyśmy i podeszłyśmy do nich.
-Co wy odwalacie?– spytała Mila.
- No co, mieliśmy mu humor poprawić nie? – odpowiedział jej Hazza.
- Ale nie tak! Zobaczcie jakiego buraka spalił! – pokazałam palcem na Nialla, który stał w wodzie po pas i próbował zakryć się rękoma.
- Oj tam! Ale to było zajebiste – powiedział Lou i przybił piątkę Harremu.
- Oddacie mi to albo pożałujecie! – nadal krzyczał blondyn, zabrałam im jego gatki i rzuciłam w jego kierunku. Resztę dnia chłopak udawał obrażonego, ale wszyscy wiedzieli, że jego też to rozbawiło. Do końca pobytu nikt nie poruszał tematu tabu, jakimi aktualnie stały się relacje blondyna z Em. Wiedziałam, że Mila rozmawiała z nią przez telefon praktycznie codziennie, jednak do mnie nie odezwała się ani razu. Dni mijały szybko, stanowczo za szybko.
Tydzień później.
- No ała! Uważaj trochę! – krzyczał Niall.
- Trzeba było uważać, a nie spać na pełnym słońcu! Więc teraz nie mniej do mnie pretensji! – odkrzyknęłam mu, wcierając żel kojący na całe plecy. Wczoraj leżał w słońcu z 3 godziny i teraz wyglądał jak buraczek.
- No ale to taaaak boli!- darł się dalej.
- Japa, słychać was w całym hotelu! – powiedziała Mila, która właśnie weszła do pokoju. – Widzę, że się spieszycie, ludzie za 2 godziny samolot!
- No już. Nie wiem Niall, jak ty wysiedzisz w tym samolocie, ale będziesz musiał to przeboleć – walnęłam go w ramię, na co jeszcze raz zawył. Skończyłam moją robotę i wzięłam się za pakowanie. Oczywiście przez cały nasz pobyt w Sydney w pokoju moim i Harrego panował ogromny bałagan, więc teraz, kiedy mieliśmy się spakować była to misja niemożliwa. Wszystko walało się pod szafkami, pod łóżkiem i w łazience. Dosłownie powrzucałam swoje rzeczy do wielkiej walizki i mogłam wychodzić, tak samo zrobił Harry i o dziwo byliśmy pierwsi. Czekaliśmy chwilę na dole, aż wszyscy się zjawią.
- I po co było tyle krzyku?– spytałam, kiedy zobaczyłam Milę z małym plecaczkiem i Lou człapiącym za nią z dwiema wielkimi walizkami.
- Gdybym nie krzyczała to pewnie nadal masowałabyś Nialla – pokazała mi język, a Harry dziwnie się na mnie spojrzał.
- O co kaman? – spytał, a ja wybuchłam śmiechem.
- O nic, naprawdę– odpowiedziałam i wpakowałam swoją walizkę do busa, który miał nas zawieźć na lotnisko. Lot trwał 11 godzin, kiedy wylądowaliśmy wszyscy byli wykończeni. Od razu pojechaliśmy do domu. Po drodze jeszcze wstąpiliśmy po Macho, strasznie się za nim stęskniłam, podobnie jak on. Wszystkich lizał po twarzy i merdał ogonem. Nawet Mila ucieszyła się, kiedy go zobaczyła. W końcu dojechaliśmy do naszego mieszkania. Kiedy ja i Harry zanieśliśmy swoje bagaże, pomogliśmy jeszcze Tomlinsonom, ponieważ Mila była bezużyteczna, stojąc i instruując Louisa. Wnieśliśmy ich torby na górę i usiedliśmy na chwilę, żeby odpocząć. Nagle Mila krzyknęła:
- Ał!!
- Co jest? –spytał zaniepokojony Lou.
- Chyba. AŁ! Ojebane, co się dzieje!? – złapała się za brzuch i zaczęła głośniej krzyczeć.
- Ej Mila, chyba nie… Nie rodzisz prawda? – spytał przerażony Harry.
- Nawet tak nie mów! To dopiero szósty miesiąc! Ale chyba mam skurcze!
- Dzwonię po pogotowie! – krzyknęłam i wyciągnęłam telefon. Mila tak się darła, że usłyszała nas reszta. Od razu w mieszkaniu pojawił się Niall, Zayn i Liam.
- Co się tak drzecie?
- Mila rodzi!! – krzyknął Lou i podbiegł do Mili. – Spokojnie, oddychaj, oddychaj uh uh uh – zaczął wydawać dźwięki, jakby to on miał zaraz urodzić, a Mila patrzyła na niego zaniepokojona.
- Niech usiądzie na poduszce! – podbiegł Harry i pomógł im.
- Dzwoniliście już po pogotowie? – spytał Liam, widziałam, że on też jest nieźle wystraszony.
- Dzwonię! Halo?.. Chciałam wezwać karetkę.. – zaczęłam rozmowę, a chłopcy otoczyli Milę. Stali nad nią i każdy darł się w niebogłosy.
- Nie, nie tak! Musi mieć wyżej nogi!
- Kto ci tak powiedział! Brzuch wyżej! – Zayn spierał się z Niallem.
- Japa wszyscy! Boże Mila lepiej już?- spytał Louis.
- Myślę że…- dyszała coraz szybciej.
- Że?!
- Że niezłe z was debile – skończyłam, a oni spojrzeli na mnie. – Brawo Mila haha – podeszłam do niej i przybiłam jej piątkę.
- Hahaha, nie wierzę, że się nabraliście! – krzyknęła i wstała jakby nigdy nic.
- Ej co się dzieje? To ty, TO TY NIE RODZISZ?! – wydarł się zmieszany Lou.
- NIE, NIE RODZĘ a wy daliście się wkręcić.
- POGRZAŁO WAS?! JA TU PRAWIE ZAWAŁU DOSTAŁEM!- odezwał się Nialler.
- TY?! CO JA MAM POWIEDZIEĆ?!- spojrzał na niego Louis.
- Spokojnie Lou, przynajmniej wiem jak będę wyglądać w czasie porodu, te twoje oddychanie było fenomenalne – zaśmiała się Mila.
- Jesteście chore! – odezwał się Hazza.
- No przepraszamy, ale nie mogłyśmy się powstrzymać.
- CHORE!? ONE SĄ PSYCHICZNE! Idę na górę, utopię się w wannie – podsumował Lou i pobiegł schodami na piętro.
- Biedny, ale jego reakcja była najlepsza – odezwałam się, a chłopaki spiorunowali mnie wzrokiem i wszyscy wyszli. – Heh, idę pocieszę Harrego – wyszłam z mieszkania i wróciłam do siebie. Harry podobnie jak Lou zamknął się w łazience i brał prysznic. Wyszedł po jakiś piętnastu minutach, oglądałam akurat telewizję.
- Od kiedy z was takie żartownisie? –spytał.
- A jakoś tak nas naszło, przepraszam jeśli naprawdę cię wystraszyłyśmy.
- Spoko, ale muszę przyznać, że nieźle to sobie wymyśliłyście.
- Dzięki hah, ale Lou to naprawdę prawie tam urodził – zaczęłam się śmiać.
- Nie śmiej się z niego! Sam nie wiem jak bym się zachował, gdybyś ty rodziła!
- Hmm… na razie to nie nastąpi, mam taką nadzieję – spojrzałam na niego.
- W sumie, to fajnie by było mieć takiego bąbla.
- No kiedyś na pewno, ale ej Harry, do czego zmierzasz? – spytałam robiąc duże oczy.
- Do niczego, tak po prostu mnie naszło – puścił mi oczko i wyszedł do kuchni. Czy on chciał mi coś powiedzieć?
foreveryoung.