czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział XVI.

Kiedy rano się obudziłam miałam ogromne wyrzuty sumienia. Szybko jednak odgoniłam natrętne myśli i wciąż w piżamie poszłam do kuchni. O dziwo, spotkałam tam Gabi, która od razu zmierzyła mnie wzrokiem.
-Po pierwsze, ciąża ci nie służy- z każdym dniem wyglądasz gorzej. Po drugie- jak z rodzicami? Po trzecie, co zrobiłaś Lou, że taki wkurzony wrócił w nocy?
-Po pierwsze: hej, też się cieszę, że cię widzę. Po twoje pierwsze- w moim obecnym stanie psychicznym całkowicie wisi mi to jak wyglądam. Po drugie szkoda gadać. Wściekli się i chcą mnie zabrać do Polski. A po trzecie... to już w ogóle szkoda gadać.
-Mów-rozkazała, wręczając mi kubek z kawą.
-Chwila. Najpierw muszę się obudzić- powiedziałam i napiłam się napoju. – Boże co to jest?!
-W ciąży tylko takie rozcieńczone gówno możesz pić. Muszę dbać o swojego siostrzeńca albo siostrzenicę!
-To sama to sobie pij-wylałam wszystko co zostało do zlewu i wzięłam sok z lodówki.
-Czekam na relację! – przypomniała.
-Louis mi się wczoraj oświadczył- oznajmiłam z największym spokojem, na jaki było mnie stać.
-WOOOOOOOOOOOW! No to chyba powinnaś skakać z radości, a nie tak zamulać! Chyba, że… nie Mila, błagam nie mów, że się nie zgodziłaś!- piszczała.
-Nie zgodziłam się, bo zrobił to tylko dlatego, że moi rodzice tego oczekiwali… Nigdy tak naprawdę nie pomyślał o nas jak o rodzinie- stwierdziłam, a Gabi spojrzała na mnie wzrokiem „zgłupiałaś dziewczyno, zgłupiałaś do reszty”.
-Mila do cholery! On cię kocha i bardzo możliwe, że bardziej niż ty jego, a ty odrzucasz jego zaręczyny?!
-Noo…
-Zgłupiałaś! Jak wrócił w nocy to chyba cały budynek obudził. Tak wściekłego to go jeszcze nie widziałam. Wzięłam samochód Hazzy i przyjechałam, a on miał z nim pogadać… Sądziłam, że się o coś mniejszego pokłóciliście, a ty… OMYGY! JAK TY MOŻESZ BYĆ TAKĄ IDIOTKĄ MILA?! - darła się na mnie.
-Skończ! Ciekawe jak ty byś się zachowała w takiej sytuacji- każde słowo mówiłam coraz ciszej, a przy ostatnim się rozpłakałam.
-Jeju przepraszam-powiedziała i mocno mnie przytuliła. – To przez tą ciąże masz takie rozchwianie emocjonalne?
-No, nienawidzę tego. W jednej chwili cieszę się jak idiotka, a w drugiej… No fuck! – łzy wciąż leciały.
-Popłacz sobie, dobrze ci to zrobi- mówiła do mnie jak do dziecka, uspokajająco głaszcząc po głowie.
-Dzięki, już mi lepiej-powiedziałam po kilku minutach, kiedy już się uspokoiłam. – Zaraz będą tu moi rodzice, muszę pozwiedzać dzisiaj z nimi Londyn… Yghr!
- Wesprę cię haha. I tak nie mam nic do roboty, to z wami pójdę.
-Dzięki! Uwielbiam cię, wiesz?
-Wiem wiem. Leć się umyj i ubierz, a ja zrobię ci jakieś kanapki. No już! – pogoniła mnie.
Szybko wykonałam jej polecenie, w tempie ekspresowym myjąc się i ubierając. Po raz kolejny ubrałam się jak nie ja: dżinsy, zwykły T-shirt, bluza z kapturem i trampki. Makijażu postanowiłam w ogóle nie robić, a włosy związać w kucyka. Nikt na ulicy by mnie nie poznał, sądzę nawet, że gdybym minęła się z chłopakami, to oni również by mnie nie poznali. Gdy wróciłam do kuchni, nie skomentowałam zdziwionego spojrzenia Gabi, tylko od razu wchłonęłam przygotowane przez nią kanapki. W czasie kiedy jadłam, zadzwonił dzwonek do drzwi i Gabi wpuściła moich rodziców. Nie wiedziałam, jakie było ich nastawienie do mnie dzisiaj, ale kiedy uśmiechnęli się i mocno mnie przytulili wiedziałam, że wszystko jest ok. Mama poprosiła mnie o rozmowę w cztery oczy, więc wyszłyśmy do mojego pokoju, a Gabi została z moim tatą.
-Mila słuchaj, wczoraj zareagowałam zbyt emocjonalnie. Jesteś dorosła i odpowiedzialna, ale dla mnie na zawsze pozostaniesz moją małą, naiwną córeczką. Wszystko wczoraj przemyśleliśmy z tatą i stwierdziliśmy, że dacie radę. Louis świata poza tobą nie widzi i na pewno będzie świetnym ojcem, tak jak ty matką. Mamy nadzieję tylko, że będziecie nas często odwiedzać? –wyrzuciła z siebie.
-Jasne. Dziękuję-wtuliłam się w nią tak, jak za dawnych lat.
-A i pamiętaj, że zawsze jak będziesz miała jakiś problem, to możesz na nas liczyć! Bez względu na wszystko.
-Wiem, kocham cię mamo.
Pogodzone i szczęśliwe wróciłyśmy do kuchni, w której Gabi zawzięcie przekonywała mojego ojca do jednego ze swoich obrazów.
-Tato, nie słuchaj jej, ona tak lubi czasami pogadać. Gabi, nie męcz mojego jedynego ojca!
-No ale ten obraz naprawdę przedstawia jesienną depresję!
-Gabrysiu, ja nadal widzę tu tylko czarną i siwą plamę z brązowymi kropkami, przepraszam.. –mówił skruszony.
-Bo tak właśnie artyści przedstawiają depresję!
-GABI! Idziesz z nami i koniec gadania o sztuce, czy zostajesz i gadasz z obrazem?
-Idę idę… Nie mam z kim porozmawiać o swoich zainteresowaniach! –narzekała.
-Żeby ktoś rozmawiał o twoich zainteresowaniach to musi być zalany w trupa, a ja ze względu na swój stan nie mogę pić, przepraszam-uśmiechnęłam się przeuroczo.
-Wredna jesteś. Zobaczysz, ja ci jeszcze pokaże na co mnie stać!- pogroziła mi.
-Dziewczyny idziemy, czy będziecie tak gawędzić?- spytała mama, patrząc na nas z politowaniem.
-Idziemy, idziemy-odpowiedziałyśmy chórem.
Ostatnie spojrzenie w lustro i wyszliśmy na podbój Londynu. W sumie, mogłam spodziewać się, że będzie ciężko i baaaardzo męcząco. Ale żeby aż tak? Pogoda była do dupy, rodzice chcieli widzieć wszystko, co tylko się da, a do tego irytowała mnie Gabi, która cały czas namiętnie wymieniała sms z Harrym. Lou? Lou nie odezwał się ani słowem. Nawet jednego, głupiego sms przez cały dzień. Po 5 godzinach zwiedzania, oprowadzania i tłumaczenia byłam wściekła, zmęczona i głodna, więc kolejnym przystankiem było Nandos. Będąc najedzona, miałam dużo lepsze nastawienie do życia. Naszą „wycieczkę” skończyliśmy w kinie na dosyć dobrym filmie. Rodzice pojechali do hotelu, a my do naszego mieszkania. Dochodziła 22, co oznaczało cały dzień na nogach. Wykończona natychmiast walnęłam się na swoje łóżko, a obok mnie klapnęła Gabi. Postanowiłyśmy olać wszystko, zrobić sobie popcorn i włączyć durną komedię romantyczną. Nie pamiętam nawet, kiedy zasnęłyśmy. Pamiętam za to, że kiedy rano się obudziłam, to popcorn walał się po całym łóżku, a Gabi leżała głową na moim brzuchu. Delikatnie ją obudziłam, przypominając o odwiezieniu rodziców na lotnisko. Tak, była niedziela- za 2 godziny mieli odlecieć. Superszybko doprowadziłyśmy się do porządku i pojechałyśmy taksówką do hotelu. Moi rodzice już na nas czekali. Pożegnanie na lotnisku było standardowe: uściski, łzy i buziaki, „uważajcie na siebie, zdrowo się odżywiajcie, uczcie się blablablabla”. Odlecieli. Wolność. Taaaa, wolność. Najpierw to trzeba się nauczyć na uniwerek na jutro. Od razu po powrocie do mieszkania rozłożyłam książki na łóżku i zagłębiłam się w cudownych i fascynujących tajnikach dziennikarstwa. Po pewnym czasie do pokoju weszła Gabi.
-Daruj, ile można nad książkami siedzieć…
-Nie wkurzaj mnie nawet. Ty już swój rysuneczek masz?- spytałam, przeciągając się.
-Mam, mam. Głodna jestem-jęknęła. – Skoczę do Chińczyka po coś na wynos, a ty ogarnij trochę w kuchni.
Już po kilku minutach Gabi wróciła z pysznym jedzonkiem. Kiedy jadłyśmy, dziewczyna poruszyła niebezpieczny temat:
-Jak z Louisem?
-Nie zadzwonił, nie napisał, nie chcę o tym gadać. Idę się przewietrzyć -wstałam od stołu, założyłam bluzę i wyszłam z mieszkania. Moje zachowanie było bezsensowne, ale potrzebowałam chwili spokoju i odetchnięcia chłodnym już o tej porze, powietrzem. Poszłam do najbliższego parku, usiadłam na ławce i z przyzwyczajenia wyjęłam telefon. Spojrzałam na tapetę i znowu zachciało mi się płakać. Z ekranu iPhone`a uśmiechał się do mnie Louis, który od 2 dni nie zadzwonił, ani nie napisał. Moja cholerna duma nie pozwalała mi na wykonanie pierwszego kroku, bo według mnie miałam rację. Schowałam telefon i patrzyłam na ludzi spacerujących alejkami, gdy usłyszałam dzwonek przychodzącego połączenia. Szybko ponownie wyciągnęłam telefon i spojrzałam, kto dzwoni.
-Hej Niall, co tam?
-Hej mała, a tak dzwonie, bo się nie odzywasz.
-Yhm, rodzice byli, a dzisiaj cały dzień się uczyłam…
-Przeszkadzam?- spytał szybko.
-Nie, teraz mam przerwę na spacer.
-Ooo, to może spotkasz się ze mną? Idę właśnie do Starbucksa po kawy, bo chłopaki mnie zamęczają, a to niedaleko was. Co ty na to?
-Bardzo chętnie, to spotkamy się pewnie na miejscu, znając nasze tempo haha. Do zobaczenia-powiedziałam i rozłączyłam się. Ociężale wstałam z miejsca i poszłam w kierunku Starbucksa. Po kilku minutach zobaczyłam roześmianego Nialla z kawami, idącego w moją stronę.
-Hejooooooooo! Proszę-wręczył mi jeden z kubków.
-Ale ja nie mogę…
-To nie kawa. To gorąca czekolada haha- przerwał mi.
-W takim razie dziękuję. No mów, co tam u ciebie się działo przez te 3 dni kiedy cię nie widziałam?
-A nic, nuda. Wywiady, spotkania z fanami, przygotowania do wydania płyty… Wiesz jak to jest. Lepiej powiedz jak się czujesz.
-A jak mogę się czuć w 8 tygodniu ciąży? Trochę przystopowałam z rzyganiem, ale mimo wszystko nadal, humorki mam zajebiste, w cholerę nauki i jeszcze... –zacięłam się, a łzy stanęły mi w oczach.
-Louis? To zwykła kłótnia w związku, wiele takich jeszcze przed wami.
-Nie wiesz co się stało, prawda?
-Pokłóciliście się, normalne.
-On mi się oświadczył, a ja go odrzuciłam-powiedziałam cicho.
-Ja… nie będę cię osądzał. Zrobiłaś to, bo uważałaś to za najlepsze wyjście, twój wybór. Wiedz tylko, że on bardzo cię kocha.
-Wiem. Ale wiem też, że tak naprawdę nie chce ślubu. A z resztą, zmieńmy temat. Zaraz ci te kawy wystygną, a chłopaki zimnych pić nie będą chcieli haha.
-To takie ukryte „idź sobie, chce popłakać w samotności?” – spytał z uśmiechem.
-W sumie to nie. Wracam do domu, bo zimno się robi, a poza tym muszę się wyspać przed szkołą.
-O 19 będziesz szła spać?
-Yhm, potrzebuje dużo snu.
-Jesteś tak cholernie mało przekonująca, że aż boli. Chodź ze mną do nas. Chłopaki się ucieszą, a Louis na pewno najbardziej- zaczął mnie przekonywać.
-Gdyby chciał mnie zobaczyć to by zadzwonił, albo chociaż napisał głupiego sms… Idę Niall, poważnie. Pa- cmoknęłam go w policzek i odeszłam we własnym kierunku.
-To ty zadzwoń! – usłyszałam jeszcze jego głos za plecami i przyspieszyłam kroku. Kiedy już weszłam do mieszkania i skierowałam się do swojego pokoju, usłyszałam wołanie Gabi, więc zmieniłam kierunek.
-Idź się ubierz jakoś ładnie, bo zaraz wychodzimy-oznajmiła.
-Wychodzimy? Gdzie? –spytałam zdziwiona.
-Do tego baru dla studentów przy uczelni, jakiś mini koncert ma być czy coś- wyjaśniła.
-Nie chce mi się-jęknęłam.
-W dupie to mam. Idź się ogarnij, za 20 minut wychodzimy.
-Patrzcie jaka miła! Tak jest, proszę pani – powiedziałam kwaśno. Zgodnie z zaleceniem przebrałam się w czarne rurki, białą bokserkę, czerwoną baseballówkę i białe conversy. Włosy rozpuściłam, zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa. Wróciłam do pokoju Gabi, a dziewczyna krytycznie zjechała mnie wzrokiem.
-Może być, idziemy-stwierdziła. Wyszłyśmy z mieszkania, wsiadłyśmy do metra i po chwili byłyśmy w tym barze. Gabi szybko wyłapała wzrokiem swoich znajomych i pociągnęła mnie do nich. W sumie byli bardzo fajni. Świetnie się nam gadało, a zespół występujący na „scenie” dawał nieźle czadu. Po około 2 godzinach wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Gabi i ruszyłyśmy do wyjścia. Postanowiłyśmy zrobić sobie spacer przed snem, więc wracałyśmy z buta. W czasie drogi do Gabi zadzwonił telefon, a z rozmowy można było wywnioskować, że to Hazza. Gdy dziewczyna się rozłączyła powiedziała z uśmiechem:
-Harry zaraz tu będzie, podwiezie cię do domu, a my jedziemy do niego.
-Haha, ok. rozumiem aluzję. To dobrze, nogi mnie już bolą.
Styles faktycznie był po chwili, a gdy wsiadłyśmy do samochodu, spojrzał na nas badawczo.
-Chyba nie szalałyście za bardzo i macie jeszcze siły? –mówiąc to patrzył na Gabi, zabawnie poruszając brwiami.
-Yghym, ja tu nadal jestem- przypomniałam.
-Do ciebie też mówiłem haha- spojrzał na mnie.
-Ta? Mój plan na wieczór: wejść do mieszkania, zjeść coś, wykąpać się i iść spać. Aktywnie nie?
-Oj przesadzasz, może jakieś zmiany wprowadzisz… - mruknął, a Gabi spiorunowała go wzrokiem.
-Nie, chyba nie. O, jesteśmy. Udanej nocy wam życzę, nie szalejcie za bardzo! Gabi, pamiętaj, że jutro szkoła haha-pożegnałam się i skierowałam się do mieszkania. Przekręcając klucz w zamku, pomyślałam, że to dziwne, że były zamknięte na 2 razy, bo i ja i Gabi przekręcamy na raz. Weszłam do środka, zapaliłam światło i o mało co nie dostałam zawału. O drzwi do kuchni opierał się… Louis. Spojrzał na mnie z uśmiechem i cicho powiedział:
-Przepraszam. Za wszystko.
-To ja przepraszam, zachowałam się jak skończona id… -przerwał mi całując mnie mocno i namiętnie.
-Cholernie mi tego brakowało przez te dwa dni-oznajmił.- Chodź, przygotowałem dla nas kolację.
-Moment. Jak ty się tu dostałeś?
-Gabi dała Hazzie swój klucz.
-Ahh, no tak. Konspiracja jak za wojny-mruknęłam pod nosem.
-Co?
-Nic nic. Pokaż, co przygotowałeś-powiedziałam, a chłopak zaszedł mnie od tyłu i zakrył oczy.
-Ej!- krzyknęłam ze sprzeciwem.
-Niespodzianka to niespodzianka- i nie zwracając uwagi na moje protesty, pociągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku. Po chwili stanął i powiedział:
-No, już. Możesz otworzyć oczy-roześmiał się. Rozejrzałam się dookoła i oniemiałam. Staliśmy w moim pokoju, w którym gdzie się tylko dało leżały płatki róż i porozstawiane były świeczki. Na środku rozłożony był kocyk, a na nim położone 2 poduszki i … kosz piknikowy.
-WOW, no … wow- brawo, bardzo elokwentna wypowiedź Mila.
-Stwierdziłem, że ten wieczór będzie inny. Że przypomnisz sobie dzięki niemu wszystkie chwile, które spędziliśmy razem. Każdą rozmowę, randkę, noc… - uśmiechnął się.
-To jest coś wspaniałego. Nie sądziłam, że jesteś aż tak pomysłowy.
-Staram się. Widzisz, te płatki róż przypominają o jednej z najpiękniejszych nocy, jaką kiedykolwiek przeżyłem, świece… pamiętasz tą randkę, kiedy zostałaś moją dziewczyną?
-Oczywiście, że pamiętam. Wtedy w tej knajpie wszędzie były świeczki!
-Dlatego tu są. Koc to najlepsze wakacje, jakie kiedykolwiek miałem, a poduszki…
-Nie mów, że to aluzja do tego jak wwaliłeś mnie z Niallem do tego pierza!
-Hahaha, właśnie do tego haha- roześmiał się.
-A kosz? Nie byliśmy na żadnym pikniku!- przypomniałam.
-Wiem. To jest coś, co zawsze chciałem zrobić, ale nigdy nie było okazji. Dlatego teraz zrobimy sobie domowy piknik – oznajmił z entuzjazmem pięciolatka. – Na co masz ochotę? Mam kanapki, owoce, herbatę w termosie, żelki i ciastka…
-Herbatę w termosie? Really Lou? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-No, mam też kanapki z serem i szynką i nutellą. To jakie chcesz?
-Żartujesz sobie ze mnie prawda?
-Serio jestem taki słaby w kłamaniu?
-Uff. Nie, właśnie ci uwierzyłam, ale gdyby to była prawda to o mój Boże.. – jęknęłam.
-Tak naprawdę, to zrobiłem jedyne co mi wychodzi haha. Tadaaam, spaghetti bolognese! – uniósł pokrywkę koszyka, pokazując zawartość. Ten wariant znacznie bardziej mi odpowiadał, bo co jak co, ale spaghetti Lou robić potrafi. Siedząc na wielgachnej poduszce i zajadając się makaronem, myślałam, jak wielkie mam szczęście. Choć nie zawsze jest idealnie i często się kłócimy, to wiedziałam, że Louis jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kiedy już skończyliśmy jeść, byłam tak przejedzona, że pękałam.
-Co ty ze mną zrobiłeś! Przytyje ze 3 kg spokojnie dzisiaj! – narzekałam.
-Przesadzasz, jesteś w ciąży i musisz dużo jeść, żeby nasze dziecko było zdrowe-powiedział. „Nasze dziecko”- fala łez niespodziewanie napłynęła do oczu i wytrysnęła jak fontanna. Yh, kobietę w ciąży tak łatwo można wzruszyć!
-Kotku, co jest? – spytał zaniepokojony. – Powiedziałem coś nie tak?
-Nie, po prostu… nasze dziecko. Moje i twoje. Nasze- wychlipałam. Brawo Mila, kolejna elokwentna wypowiedź. Wiedziałam, że nie rozumie o co mi chodzi, ale wystarczało mi to, że właśnie teraz delikatnie głaskał mnie po włosach i uspokajał.
-Kocham cię. Tak bardzo cię kocham-usłyszałam wymruczane prosto do ucha.
-Jesteś dla mnie wszystkim-odpowiedziałam.
-Muszę ci coś powiedzieć… - zabrzmiało to niepokojąco. Bardzo niepokojąco. –Usiądź proszę.
Zgodnie z zaleceniem usiadłam na łóżku i patrzyłam oczekująco na chłopaka. Jeżeli stało się coś złego, chcę to wiedzieć prędzej, niż później.
-Louie? – pospieszyłam.
-Chodzi o to, że… Cholera, to miało być łatwiejsze. Posłuchaj. Mało kto wytrzymuje ze mną tak długo, jak ty. Ty wytrzymałaś i zmieniłaś mnie na lepsze, siebie nie zmieniając. Nadal jesteś tą osobą, która od pierwszego spotkania tak namieszała mi w głowie, że nie mogłem myśleć o niczym innym. Często zawodziłem się na osobach dla mnie ważnych, dlatego na początku naszego związku zachowywałem się… jak cham. Mimo tego, że nie jestem idealny i często doprowadzam cię do łez, ty nadal jesteś blisko mnie. I tak miałaś rację, wtedy kiedy ci się oświadczyłem, zachowałem się jak idiota, działający pod presją oczekiwań twoich rodziców. Ale po tej całej aferze zrozumiałem ważną rzecz, przez te 2 dni kiedy nie mogłem cię zobaczyć, przytulić, pocałować, czułem się jakbym miał umrzeć, jakby moje życie nie miało już sensu. Dopiero wtedy, kiedy mnie odrzuciłaś, uświadomiłem sobie, jak bardzo chciałbym tworzyć z tobą rodzinę. Jak bardzo chciałbym, żebyś została moją żoną, miała moje nazwisko, żebyśmy po prostu byli małżeństwem. Dlatego… - przerwał na chwilę i zaczął grzebać w kieszeni spodni. Kiedy znalazł to, co chciał klęknął przede mną i chwycił moją rękę.- Mila, czy chcesz spędzić ze mną resztę życia jako pani Tomlinson? –zadał to pytanie na wydechu, trzymając w drugiej ręce pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.
-Tak. Tak Louis, chcę spędzić z tobą resztę życia-wyszeptałam i po raz kolejny tego wieczoru, łzy popłynęły mi z oczu. Chłopak delikatnie wsunął mi pierścionek na palec i przyciągnął do siebie mówiąc:
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię! – a po tych słowach, zaczął mnie całować. Bardzo, bardzo namiętnie, nawiasem mówiąc. Spędziliśmy cudowną noc. Rano obudziłam się przed Louisem, jednak gdy próbowałam wstać, uświadomiłam sobie, że to niemożliwe- chłopak zbyt mocno przyciskał mnie do siebie. Skapitulowałam i zaczęłam kreślić nieokreślone wzorki na jego klacie. Tak się na tym skoncentrowałam, że nie zauważyłam, kiedy się obudził.
-Dzień dobry-powiedział zachrypniętym głosem.
-O hej. Obudziłam cię?
-Tak to możesz mnie budzić codziennie-mruknął i pocałował mnie czule. –Chodź, zjemy coś i pojedziemy do chłopaków.
-Wiesz jaki dzisiaj jest dzień?
-Y-y- zaprzeczył.
-Poniedziałek-uświadomiłam go.- Mam zajęcia na uczelni, dokładnie za 1.5 godziny.
-No nieeeee- zaprotestował.-A ja akurat mam dzisiaj wolne. Myślałem, że spędzimy ten dzień razem!
-Popołudnie bardzo chętnie. Kończę o 14, nie obrażę się, jak po mnie przyjedziesz.
-Okej, będę czekał. Co jemy? – nasza rozmowa przeniosła się do kuchni, gdzie Louie stał przed otwartą lodówką.
-Tosty z dżemem.
-Ok. Skończyła ci się moja herbata! – zauważył przeszukując szafki.
-Ty ją skończyłeś, a nie się skończyła. Tylko ty ją pijesz-sprostowałam.
-I co ja teraz mam pić?- spytał załamany.
-Sok? Kawę? Zwykłą herbatę?
-Dobra, sok jakoś przeboleje.
-Łaskawca się znalazł- stwierdziłam nalewając sok. Prawie go rozlałam, bo nagle Lou podszedł do mnie od tyłu i pocałował w szyję.
-Ale kochany co?
-Kochany łaskawco, zobacz co bym przez ciebie zrobiła-mruknęłam ze śmiechem. Do naszych uszu dobiegło pukanie do drzwi.
-Otworzysz? –spytałam retorycznie Lou.
-Heeeeeeeeeeeeeeej! Mam nadzieję, że w niczym wam nie przeszkodziłam? – usłyszałam głos Gabi.
-Nie nie hahaha. Załapiesz się na śniadanie-odpowiedział jej i razem weszli do kuchni.
-Hej mała, jak się czujesz?- przywitała się i zadała swoje tradycyjne już pytanie.
-Dobrze, nic się od wczoraj nie zmieniło haha.
-Nic się nie zmieniło? Kłamca! Nie pochwaliliście się!- wydarła się i chwyciła mnie za rękę. – To jest nic? Louie jak mogłeś! Mila to rozumiem, że chciała mnie wkurzyć, ale ty się nie pochwaliłeś!
-No sorry no. Tak, zaręczyliśmy się wczoraj. Dziękuję za pomoc- powiedział i przytulił ją.
-No, od razu lepiej. Pokaż ten pierścionek, pokaż haha-ponownie wzięła moją dłoń i zaczęła oglądać pierścionek, który dostałam od Lou. –Śliczny jest, masz gust Tommo haha.
-No ba. Sam wybierałem!
-Mówię, że masz gust. No nic, gratuluję wam i razem z wami się cieszę- uściskała nas i dodała- mam nadzieję, że na jakieś zaproszenie się załapię?
-Jasne haha, w pierwszym rzędzie- odpowiedziałam ze śmiechem.
-Na to liczyłam. Dobra, kończ te śniadanie, ogarnij się i lecimy, bo jeszcze trochę i się spóźnimy.
-Podwiozę was, bo i tak mam parę spraw do załatwienia-powiedział Lou. Jak powiedział, tak zrobił. Zawiózł nas pod samą uczelnię i obiecał, że po mnie przyjedzie. Na zajęciach nie mogłam się skoncentrować i cały czas odbiegałam gdzieś myślami. A to myślałam o ciąży, a to o zaręczynach, a to o jedzeniu?! Zmieniam się w Nialla przez tą ciążę. Nareszcie kolejny nudny, uniwersytecki dzień dobiegł końca i z powrotem siedziałam w samochodzie Louisa.
-Jakie plany?
-Poznasz kogoś – oznajmił tajemniczo.
-Kogo? Mam się bać?
-Czy ty musisz zadawać tyle pytań?
-Wiesz, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
-No hahahah, brawo- roześmiał się.
-Skup się na drodze, bo zaraz się zamienimy-pogroziłam mu.
-I tak ci nie dam prowadzić. Nie tego samochodu. A z resztą jesteśmy już na miejscu. Wysiadaj kotku-powiedział. Byliśmy pod ładnie wyglądającą knajpką i kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się dalej spodziewać. Weszliśmy do środka, a Louis od razu pociągnął mnie w stronę jednego ze stolików.
-Cześć mamo! –przywitał się, a mnie zamurowało. Miałam poznać jego matkę?
-Lou! Synku, ale za tobą tęskniłam!- przytuliła go mocno i widać było, że bardzo jej go brakowało.
-Mamo udusisz mnie haha-roześmiał się Louie, a kobieta go puściła.
-Oh, a kim jest ta piękność za tobą? – spytała.
-No właśnie. To jest Mila, a to moja mama-przedstawił nas sobie.
-Miło mi panią poznać- powiedziałam.
-Mów mi Jay. Boo dużo mi o tobie opowiadał, oczywiście w samych superlatywach-uśmiechnęła się.
-Przesadzał jak zwykle-zawstydziłam się.
-Koniec tego przymilania się. Mamo, korzystając z tego, że się spotkaliśmy to chcielibyśmy ci coś powiedzieć.
-Zabrzmiało groźnie, co przeskrobałeś?
-Na początku kwietnia zostaniesz babcią, a trochę wcześniej teściową – oznajmił z całkowitym spokojem. Z moimi rodzicami takie zachowanie byłoby nie możliwe.
-Jesteś w ciąży? – zwróciła się do mnie z uśmiechem.
-Tak, w 9 tygodniu- wydukałam.
-Tak bardzo się cieszę! Gratuluję wam i dziecka i ślubu- Jay była bardzo szczęśliwa i natychmiast porwała nas w objęcia. – Witaj w rodzinie Mila.
-Dziękuję- tylko tyle mogłam powiedzieć.
-Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że zostanę babcią! A dziewczynki jak się ucieszą! Musicie nas odwiedzić jak najszybciej!
-Obiecujemy, że jeszcze w październiku przyjedziemy na jakiś weekend do Doncaster- przyrzekł Lou.
-Trzymam was za słowo. A kiedy ślub? Myśleliście już o tym?- spytała.
-Jeszcze o tym nie myśleliśmy.. Jak ustalimy coś konkretnego, to dowiesz się o tym pierwsza- odpowiedział Louie.
Jay okazała się przemiłą osobą, świetnie się z nią rozmawiało. Zjedliśmy razem lunch i musieliśmy się pożegnać, bo mama Lou przyjechała służbowo tylko na kilka godzin i wracała do domu. My z kolei postanowiliśmy powiedzieć chłopakom o naszych zaręczynach, więc pojechaliśmy do ich apartamentu. Chłopaki, jak to chłopaki w dzień wolny, leżeli na kanapie, obżerali się chipsami i pizzą i oglądali durne programy w telewizji. Byli tym tak pochłonięci, że nie zauważyli naszego przyjścia. Musieliśmy się głośno wydrzeć, żeby ktokolwiek zauważył naszą obecność.
-Ooooo, hej Milaaaaaaa! – przeciągnął w specyficzny dla siebie sposób Zayn.
-Gratuluję haha- pierwszy doskoczył do mnie Harry, a ja spojrzałam tylko na niego ze zdziwieniem.
-Lou rano się pochwalił-wyjaśnił.
-Czego jej gratulujesz? Czym się chwaliłeś? – dopytywał się Niall, wpieprzając chipsy.
-Nie mów z pełną buzią-skarcił go tonem matki, Liam.
-Zaręczyliśmy się wczoraj- poinformował niewiedzących Louis.
-OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! BĘDZIE ŚLUUUUUUUUUUUUUUUUUB! KOCHAM ŚLUBY!!!!!!- wykrzyknął uradowany blondyn. Wszyscy złożyli nam gratulacje i powrócili do swojego pochłaniającego i aktywnego zajęcia. Telepatycznie stwierdziliśmy, że nie będziemy się do tego przyłączać, więc poszliśmy do sypialni Louisa.
-Nie mówiłeś, że pochwaliłeś się Hazzie- powiedziałam, kładąc się na łóżku.
-Bombardował mnie telefonami od 7 rano, musiałem mu powiedzieć- chłopak wziął laptopa i położył się przy mnie.
-Yhm, martwił się, że ci się nie uda haha.
-No, on mi pomagał to wszystko zorganizować… - Louis rozmawiał ze mną, ale tak nie obecnym tonem, że aż było to irytujące.
-Co tam fanki piszą?
-To co zwykle: kocham cię, wyjdź za mnie, jak ci minął dzień, jesteś super blablablabla. Oo, zobacz! – przekręcił laptopa i pokazał na jednego z tweetów. „@Louis_Tomlinson Poland loves you!”.
-Widzisz jakie masz fanki w Polsce? – byłam dumna z dziewczyn, które spamowały tablice chłopaków, żeby przyciągnąć ich do Polski. Chłopak uśmiechnął się i wystukał coś na klawiaturze.
-Pokaż noooo- próbowałam przekręcić laptopa, żeby zobaczyć, ale on mocno go trzymał.
-Poproś.
-Proszę.
-Ładniej.
-Ładnie proszę-wiedziałam o co chodzi, ale i tak to powiedziałam.
-Pff, to nie.
-No jej, pokaż mi, albo sama się zaloguje!
-To loguj się, czy ja ci bronię?- jego foch był bardzo zabawny. Zalogowałam się na swoim iPhonie i zobaczyłam wpis „I love Poland and polish girls! x”. Roześmiałam się krótko i postanowiłam to skomentować. „@Louis_Tomlinson lovely… But Poland, not polish girls loves you! I know what I say, honey. Sorry : )” – twój tweet został dodany. Wiedziałam, że Louis już to zauważył, bo prychnął cicho i znowu zaczął pisać na klawiaturze. Po chwili, gdy odświeżyłam Twittera, był nowy tweet: „@lovboobear you`re crazy, but I love you, polish girl x”. Po przeczytaniu odkręciłam się do niego, mruknęłam tylko „I love you too” i mocno pocałowałam.

16 rozdział, jako prezent dla wszystkich, którzy przez ostatnie 3 dni męczyli się na egzaminach. Dzisiaj przemowa będzie krótka: 30 komentarzy,35 obserwatorów i 16035 wejść - jesteście amazayn!;) Następny rozdział najprawdopodobniej 6 maja.
Jeszcze do komentarza Ali: ten blog będzie właśnie inny i z całą pewnością będzie opisana historia po urodzeniu dziecka, obiecujemy.
foreveryoung x 

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział XV.

-Jesteś… co?! – spojrzała na mnie wielkimi oczami.
-Jestem w ciąży! – krzyknęłam i rozpłakałam się.
 -Ale robiłaś test czy coś?
-Nie kurwa, tak sobie sama stwierdziłam, że jestem w ciąży! Oczywiście, że robiłam i to nie jeden, a trzy. Wszystkie pozytywne…
-Ja pierdole… I co teraz?- spytała, jakbym znała odpowiedź.
-Nie wiem, Gabi. Ja zniszczyłam nasze życie! Jak Louis się dowie… on mnie znienawidzi-powiedziałam przez łzy.
-Nie prawda! On cię kocha i dacie sobie radę, zobaczysz- przytuliła mnie mocno. –Musisz mu o tym jak najszybciej powiedzieć!
-Ale jak? Hej kochanie, bo wiesz wpadliśmy, będziemy mieć dziecko? Czy może: sorry, ale zniszczyłam twoją karierę, jestem w ciąży? Którą opcję wybierasz? – spytałam z sarkazmem.
-Ej, nie musisz się na mnie wyżywać. Chłopaki mają dzisiaj te spotkanie w radiu, ale niedługo będą już w domu, więc pojedziemy do nich i na spokojnie porozmawiacie. Co ty na to?
-Okej, tylko… fuck-powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Wyrzygałam wszystko, co zjadłam na śniadanie i pomyślałam, że w ciągu ostatnich dni kibel jest moim najlepszym przyjacielem. Umyłam zęby i wróciłam do Gabi.
-Nic nie mów. Kocham ciążowe nudności- jęknęłam.
-Dasz radę. Idź trochę odpocznij, a potem weź się ogarnij, bo teraz nie wyglądasz zbyt atrakcyjnie i za jakieś 1.5 godziny pojedziemy-oznajmiła.
-Dzięki, naprawdę nie musisz, aż tak mnie komplementować- spojrzałam na siebie w lustrze i się załamałam. Gabi miała całkowitą rację. Jak ja wyglądam? Rozciągnięte dresy, zero makijażu, nieuczesane włosy. Najpierw postanowiłam jednak się przespać, a potem dopiero ogarnąć. Sądziłam, że 1.5 godziny starczy mi na zregenerowanie sił, ale niestety kiedy Gabi mnie obudziła, byłam jeszcze bardziej zmęczona niż przedtem. Ponieważ strasznie mnie pospieszała, że chce już jechać, to szybko doprowadziłam się do względnego porządku i już po chwili jechałyśmy w taksówce do apartamentu chłopaków. Uprzejmie przywitałyśmy się z portierem i wsiadłyśmy do windy. Tam znowu zaczęłam się stresować. Nie miałam pojęcia, jak powiem Lou o ciąży. Drzwi windy się otworzyły, zadzwoniłyśmy dzwonkiem do mieszkania chłopaków. Te drzwi otworzył nam Zayn.
-O, hej- przywitał się. –Nie spodziewaliśmy się was…
-Więc nie posprzątaliście? Spoko, przyzwyczaiłam się- roześmiała się Gabi.
-Zayn kogo przywiało?! – wydarł się z salonu Hazza.
-Twoją piękną dziewczynę i jej równie piękną przyjaciółkę- odkrzyknął, na co natychmiast zostałyśmy zgniecione przez 4 nadbiegające ciała.
-Nie mówiłyście, że przyjedziecie! – powiedział Harry.
-Taka tam niespodzianka haha-odpowiedziała mu Gabi.
-Stało się coś?- spytał Louis, patrząc na mnie.
-Ym, czemu?
-Bo jakoś tak dziwnie wyglądasz.
-No poważnie, zero stylu-wtrącił się Malik.
-Nie wkurzaj mnie, nie mam dzisiaj ochoty na dobieranie ubrań- warknęłam.
-Czyli coś się stało. Chodź- powiedział Louie i pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju. Zdążyłam jeszcze zobaczyć wzrok Gabi, mówiący „powodzenia!” i drzwi się zamknęły.
-No, mów-usiadł na łóżku i spojrzał na mnie przenikliwie.
-Ymmm, bo ja.. ym.. no ja…- jąkałam się.
-Co ty? Co się stało kotku?
-Kurde! Masz- powiedziałam i wyjęłam z torebki test ciążowy, wręczając mu go.
-Co to jest? – spojrzał pytająco.
-Test ciążowy, Louis-odpowiedziałam cicho.
-Jesteś w ciąży? – spytał zszokowany.
-Yhm.
-Będę ojcem?
-Yhm.
-A ty matką?
-Yhm.
-To wspaniale! – wykrzyknął i mocno mnie przytulił.
-Cieszysz się?- spytałam zdziwiona.
-A jak mam się nie cieszyć? Będziemy mieli dziecko, razem. Cudowne maleństwo, które będzie miało nas za rodziców-uśmiechał się promiennie.-Nie ukrywam, jestem zaskoczony, bo nie sądziłem, że tak szybko zostanę tatą, ale zobaczysz, będziemy idealnymi rodzicami!
-Naprawdę nie jesteś wściekły?- dopytałam się.
-Naprawdę. Kocham cię. I kocham też nasze maleństwo u ciebie w brzuchu-powiedział, dotykając delikatnie mojego brzucha, na co automatycznie poleciały mi łzy szczęścia.
-Nie płacz głuptasie! Kocham cię, kocham cię, kocham cię-wyszeptał i pocałował mnie czule. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam cicho:
-Tak bardzo się bałam, że mnie znienawidzisz…
-Nigdy tak nie myśl. Jesteś dla mnie najważniejsza i zawsze tak będzie-ponownie mocno mnie przytulił i dodał- chodź, powiemy chłopakom, że zostaną wujkami, bo rozumiem, że Gabi już wie?
-Wie, wie.
-No tak, ona zawsze wszystko wie pierwsza! Haha-roześmiał się, a ja razem z nim. Kiedy weszliśmy do salonu, Gabi natychmiast spojrzała na mnie pytająco, na co tylko się uśmiechnęłam.
-Już wszystko ok.?- spytała.
-Tak, dzięki- odpowiedziałam z uśmiechem.
-A co było nie tak? – chciał się dowiedzieć Liam.
-Zostaniecie wujkami-wypalił Lou, po czym nastała cisza.
-CO?! – wykrzyknął jako pierwszy Niall, przytulający kubek.
-Jestem w ciąży-powiedziałam ze śmiechem.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! BĘDĘ WUJKIEM! WUJEK HAZZA, CZY TO NIE BRZMI PIĘKNIE?! – darł się Harry, przytulając nas.
-Wujku Hazzo, proszę ciszej troszkę. Uszy pękają od twojego pięknego głosiku haha-śmiałam się.
-Witaj w rodzinie mały-powiedział szczęśliwy Niall, głaszcząc mój brzuch, na co ja spytałam:
-Mały?
-No, chyba logiczne, że to będzie chłopak?
-Nie? To będzie dziewczynka!
-Och kotku, to będzie mój mały Tommy Tomlinson- powiedział Lou.
-Chyba cię coś boli. To będzie dziewczynka! A jeżeli jakimś cudem syn, to i tak nie nazwiemy go Tommy- oznajmiłam z powagą.
-No ale…
-Nie! I nie dyskutuj z ciężarną- ucięłam rozmowę.
-Uhuhu, teraz to lepiej w drogę jej nie wchodzić- stwierdził Zayn.
-Jeden mądry się znalazł. Yyyy.. Niall, co ty robisz?- spytałam, widząc go obejmującego kubek.
-Hahahaha a no właśnie, Niall przedstaw dziewczynom swojego gościa – odpowiedział Lou nie powstrzymując śmiechu.
- Słucham? Hahaha Niall o co biega? – nic mi nie odpowiedział, tylko zaczął bełkotać coś pod nosem.
- EM?! Hahahaha nazwałeś kubek EM?!
- Co więcej, dzisiaj rano zjedli razem śniadanie, a potem brali razem prysznic hahahahaha- wybuchł śmiechem Hazza.
- CO?! Hahahahaha.
-Zamknij się! Tobie Gabi nie wyjechała na inny kontynent! – krzyknął smutny Niall.
-Ymm, Niall… Polska to nie jest inny kontynent, to wciąż Europa.. – wtrąciła Gabi ze śmiechem.
-Przestańcie, chłopak ma doła, a wy go jeszcze bardziej pogrążacie- przerwałam im, przytulając blondyna.
-Dzięki-szepnął, wciąż tuląc „swoją ukochaną” .
-Ja wam nie chcę przerywać tej jakże interesującej dyskusji na temat kubka, ale nie wiem czy wiesz Mila, że powinnaś iść do lekarza? – wtrącił Liam.
-Wiem, wiem-odpowiedziałam.
-Moja mama pracuje w szpitalu, na pewno cię wkręci jeszcze dzisiaj na wizytę. Zadzwonić?
-Yhm-przytaknęłam i już po chwili mogliśmy słyszeć rozmowę Liama z jego mamą.
-Okej, no, tak, yhm, no, dobra, no, dzięki, pa!- i rozłączył się. –Za półtorej godziny masz być w szpitalu na oddziale ginekologicznym. Tylko podaj nazwisko i od razu cię przyjmą.
-Dziękuję Liam, jesteś wielki-przytuliłam go.
-Nie ma sprawy, czego się nie robi dla bycia wujkiem- roześmiał się.
-Dobra, to ja lecę się ogarnąć przed tą wizytą. Gabi idziesz?
-Nie, zostanę jeszcze.
-Oky, to do zobaczenia wszystkim-podniosłam się i ruszyłam do drzwi, a za mną poszedł Lou. – A ty gdzie idziesz?
-Sądzisz, że przegapię okazję do zobaczenia swojego dziecka? Nie ma mowy, idę z tobą!- uśmiechnął się. –Poczekaj, wezmę kluczyki i zaraz jedziemy.
Już po kilku minutach byliśmy u mnie w mieszkaniu. Od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju, gdzie Louis rozwalił się na łóżku i odpowiadał na Twitterze fanom, a ja wybierałam ubrania. Po długim przemyśleniu wybrałam czerwone rurki, białą koszulkę, czarna marynarkę i czarne botki na koturnie. Delikatny makijaż, wysoki kucyk – efekt końcowy bardzo dobry. Wróciłam do Louisa, który śmiał się do telefonu. Usiadłam koło niego i spytałam:
-Odbiło ci do końca? Co się tak cieszysz?
-Zobacz hahaha- dał mi swojego iPhona, na którego ekranie była wiadomość: „@Louis_Tomlinson zostań ojcem mojego dziecka!” a pod spodem odpowiedź Lou : „@1Dgurl twojego też!? ;o”. Jak to zobaczyłam to wybuchłam kompletnie nie kontrolowanym śmiechem. Kiedy się trochę uspokoiłam, powiedziałam:
-No ładnie informujesz świat o tym, że będziesz ojcem, ładnie.
-Jeszcze nie poinformowałem! Tylko odpowiedziałem fance haha. No już już, chodź- przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Oderwałam się od niego dosyć szybko jak na mnie i przypomniałam:
-Za pół godziny mamy wizytę!
-I tak to dokończę haha- roześmiał się i ruszyliśmy do szpitala. Na mieście panował ogromny korek, przez co na miejscu byliśmy 2 minuty przed czasem. Szybko znaleźliśmy odpowiedni gabinet i czekaliśmy na naszą kolej. Po chwili zostało wywołane moje nazwisko i razem weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry-powiedzieliśmy.
-Dzień dobry, proszę, niech państwo usiądą-przywitała się pani doktor, bardzo sympatyczna na pierwszy rzut oka.
-Zadam teraz pani rutynowe pytania. Ah, rozumiem, że pan jest ojcem dziecka?- zwróciła się do Louisa.
-Tak, jestem ojcem-powiedział z dumą, a kobieta przeszła do naprawdę rutynowych pytań. Wiek, ostatnia miesiączka, pobyty w szpitalu itp. itd. Zważyła mnie, zbadała i nadszedł czas na USG. Bicie serca naszego dziecka, było chyba najpiękniejszym dźwiękiem jaki kiedykolwiek słyszałam. Pani doktor poinformowała nas, że jest to 8 tydzień ciąży i wyznaczyła termin porodu na pierwszą połowę kwietnia. Wręczyła nam zdjęcia USG naszego dziecka i ustaliła kolejną wizytę za 2 miesiące. Szczęśliwi opuściliśmy gabinet i pojechaliśmy do apartamentu chłopaków, w którym wszyscy na nas czekali.
-No nareszcie! Mów co i jak-nalegała Gabi, kiedy weszliśmy do salonu.
-Dajcie mi usiąść-posłusznie się rozsunęli, robiąc mi miejsce. Lou usiadł na podłodze, opierając się o moje nogi, a ja automatycznie zaczęłam bawić się jego włosami. - To 8 tydzień, urodzę najprawdopodobniej w pierwszej połowie kwietnia. A to nasze dziecko-powiedziałam, wyjmując zdjęcia USG z torebki.
-Ymm. Wygląda jak Ufo-stwierdził Harry.
-Boże, żyje z debilami. Hazza czy ty sądziłeś, że dziecko od razu jest duże i śliczne?- spytał Louie.
-No nie, ale takie Ufo? Chociaż w sumie, to po tatusiu, nie? Hahahahaha- zaczął się śmiać.
-HA HA HA! Baaaaardzo śmieszne, serio. A bawić się z nim i chodzić na spacerki to będziesz chciał!
-Oj dobra, śliczne dziecko, po mamusi i tatusiu oczywiście- poprawił się.
-Dużo lepiej, rozpatrzę spacery haha-odpowiedział mu ze śmiechem Louis.
W telewizji leciała powtórka X-factora, więc postanowiliśmy ją obejrzeć. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: Mama. Nie chciało mi się wstawać z miejsca, więc syknęłam tylko „Cicho, moi rodzice dzwonią!” i odebrałam.
-Hej mamo!
-Cześć, co tam u ciebie? – usłyszałam głos rodzicielki w słuchawce.
-Ymm, wszystko ok. Już się stęskniliście? Niedawno byłam w Polsce!
-Tak wiemy, ale pamiętasz, mieliśmy cię odwiedzić…
-No no, pamiętam-chciało mi się śmiać, kiedy patrzyłam na chłopaków, którzy uważnie przysłuchiwali się rozmowie, kompletnie nic nie rozumiejąc.
-Zarezerwowaliśmy lot na piątek. Przylatujemy na 2 dni, w niedzielę wracamy.
-Aha, to super! – powiedziałam, a w mojej głowie była tylko jedna myśl „ciąża, ciąża, ciąża”.
-No, za 2 dni się spotkamy. Strasznie się cieszę, bo już za tobą tęsknimy! Przywieźć ci coś z Polski?
-Nieee, wszystko mam. Ym, przepraszam mamo, ale muszę kończyć. Do zobaczenia w piątek!
-No pa- szybko się rozłączyłam i odetchnęłam głęboko.
-Przyjeżdżają w piątek? – spytała zszokowana Gabi wciąż po polsku.
-Taa. Mam dwa dni, żeby wymyśleć sposób w jaki powiem im o ciąży…
-Ej sorry, ale mogłybyście mówić po angielsku? To znacznie ułatwiłoby naszą komunikację-wtrącił Hazza.
-Przepraszam, przyzwyczajenie- powiedziałam, bo pomimo tego, że już rok mieszkamy w Anglii, to wciąż w rozmowach ze sobą posługujemy się językiem polskim.
-Co tam u rodziców? – spytał Louis, odkręcając się twarzą do mnie.
-Poznasz ich… w piątek- odpowiedziałam, patrząc na jego zaskoczoną minę.
-WOW, szybko.
-Musimy im powiedzieć o tym, że zostaniemy rodzicami, Louis.
-No to chyba nie będzie trudne?
-Oj Tommo, Tommo. Widać, że nie poznałeś jeszcze rodziców Mili-stwierdziła Gabi.
-A co z nimi nie tak? – spytał Niall.
-Są hm… dosyć surowi?- zdanie oznajmujące zamieniła w pytanie.
-Są bardzo surowi i rygorystyczni- powiedziałam.
-Będzie problem? – upewnił się Louie.
-Będzie-potwierdziłam.
-Damy radę- oznajmił i przyciągnął mnie do siebie, całując czule.
-Sądziłem, że jak jesteś w ciąży, to się trochę z tym ogarniecie, ale oczywiście głupi Zayn zawsze się myli-jęknął czarnowłosy.
-Nie jesteś głupi haha. Moja ciąża nie oznacza końca naszych czułości, wiesz?
-Nie lubię tego tonu, Mila. Dobrze o tym wiesz! – pogroził mi palcem.
-Ale jakiego tonu?- spytałam zdziwiona.
-No jak chcesz nas do czegoś przekonać, to mówisz jak do dzieci haha. Nie fajnie!
-O haha, nie wiedziałam. O boziu już 22, a ja mam jutro na 9 na uczelnię! – przeraziłam się, kiedy zauważyłam, która godzina. – Dobra, fajnie się gadało, ale ja lecę. Gdzie Gabi i Harry?- rozejrzałam się zdezorientowana, a chłopaki wybuchli śmiechem.
-Ym hahahaha. Domyśl się? Hahaha- odpowiedział mi Niall.
-AHA. Ok., jak już hm.. skończą, to niech się… chociaż w sumie nie ważne. Dobra lecę. Kochanie odwieziesz mnie?- spytałam Lou.
-A może zostaniesz na noc?- odpowiedział zabawnie poruszając brwiami.
-Nie, nie zostanę, bo idę jutro do szkoły. Zresztą chłopakom starczy jedna para hahaha.
-Yhh, ok. Chodź- wziął mnie za rękę i razem wyszliśmy z apartamentu, a ja na odchodnym pożegnałam się jeszcze z trójką obecną w salonie. Do mojego mieszkania dojechaliśmy stosunkowo szybko. Wysiadłam z samochodu i już chciałam się pożegnać, gdy Louis powiedział:
-Mogę spać na kanapie, ale nie rozstaje się dzisiaj z tobą.
-Aww, dobra dobra, ale jak wiesz nie mam za wygodnego łóżka-wymiękłam.
-Ważne, że ty tam będziesz. Idziemy, czy będziesz tak stała i się na mnie patrzyła? Zmarzniesz!
-Ym? Sorry, zamyśliłam się. No, chodźmy- ponownie złapałam go za rękę i razem weszliśmy do budynku. Na moje nieszczęście winda się zepsuła i musieliśmy wchodzić na 4 piętro po schodach. Kiedy nareszcie znaleźliśmy się w mieszkaniu, byłam tak zmachana, że szkoda gadać.
-Głodna jestem-jęknęłam.
-Ja też. Zrobię coś, a ty leć się wykąp, bo z 10 zrobiła się 12- oznajmił Lou, a ja zrobiłam tak jak powiedział. Kiedy już wykąpana i pachnąca, ubrana w dużą koszulkę Louisa i majtki – czyli moją piżamę, weszłam do kuchni, na stole czekały totalnie urocze naleśniki z sercami z czekolady na wierzchu i kakao. Gdy szybko zjedliśmy późną kolację, położyłam się do łóżka, a Louie z kolei poszedł się wykąpać. Byłam na skraju snu, kiedy wrócił, przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję. Uśmiechnęłam się lekko i zamruczałam z zadowoleniem.
-Kocham cię, kotku. Śpij spokojnie mały- powiedział, głaszcząc mnie po brzuchu. Po chwili zasnęłam. 

Piątek nadszedł zbyt szybko. Wciąż nie byłam gotowa na powiedzenie rodzicom o ciąży, a już czekałam na nich z Gabi na lotnisku. Zauważyłam ich i pomachałam. Idą.
-Dasz radę, nie zjedzą cię – usłyszałam jeszcze od Gabi.
-Córeczko! Jak się stęskniliśmy- wykrzyknęli rodzice i zaczęli mnie ściskać. –Gabi, ślicznie wyglądasz! Anglia ci służy- dodali i ona też została zgnieciona.
-Macie wszystkie walizki? Możemy jechać?- spytałam.
-Tak tak. Jest tu gdzieś blisko postój taksówek?
-Nie ma takiej potrzeby, mój chłopak pożyczył nam samochód-odpowiedziała mojemu ojcu Gabi.
-Oh, jaki gentelman! Mam nadzieję Gabrysiu, że jesteś z nim szczęśliwa? – moja mama jak zwykle wszystko za bardzo przeżywała.
-Tak, bardzo. Jest wspaniały, dziękuję- uśmiechnęła się do niej.
-Mila, mam nadzieję, że poznamy twojego chłopaka przy okazji pobytu tu?- spytał tata.
-Ymm, tak tak. Jeszcze dzisiaj go poznacie, przyjdzie na kolację.
-No, cieszę się. Jesteście razem tak długo, a ja jeszcze go nie poznałem. Ile to już?
-Prawie 6 miesięcy-odpowiedziałam spięta. Nasza dalsza rozmowa opierała się na tym, jaki to Londyn jest cudowny i piękny, jak brzydka jest pogoda i jacy to są zmęczeni podróżą. Odwiozłyśmy ich do hotelu, a Gabi miała po nich przyjechać o 18.30 i zabrać do naszego mieszkania. Była 17, miałam więc jeszcze małe 2 godziny, żeby wszystko dokończyć. Gabi zajęła się ostatnimi poprawkami wyglądu mieszkania, a ja zaczęłam robić kolację. Nadeszła godzina prawdy. Kiedy rodzice weszli do mieszkania, zaczęłam gorączkowo myśleć, czy aby na pewno wszystko jest posprzątane, poukładane i dopieszczone do ostatniego elementu. Na szczęście było, a oni dosyć entuzjastycznie zareagowali na całe mieszkanie. Jak to powiedzieli „małe, ale czyste i wygodne”. Ta, czyste do poniedziałku, bo jak tylko wyjadą znowu będzie syf. Gabi ulotniła się do chłopaków, a na jej miejsce przyjechał Louis. Co bardzo mnie zdziwiło i trochę rozśmieszyło, zadzwonił dzwonkiem do drzwi, a zazwyczaj wchodzi bez pytania, jak i reszta chłopaków. Otworzyłam mu i przywitałam krótkim buziakiem, po czym zaprowadziłam do rodziców. Chłopak wręczył mojej mamie bukiet kwiatów i uprzejmie przedstawił się. Pierwsze wrażenie wywarł dobre, co było widać na kilometr. Rozmowa się kleiła, dzięki temu, że moi rodzice dosyć dobrze znali angielski, a kolacja chyba wszystkim smakowała. Przyszedł czas na ostateczną bitwę- poinformowanie o ciąży. Louie zauważył, że się denerwuję, bo chwycił moją dłoń i mocną ją ścisnął.
-Mamo, tato… chcielibyśmy wam coś powiedzieć- zaczęłam.
-Co haha, wpadliście?- spytał mój ojciec. Wypite wino do kolacji najwidoczniej robiło swoje, ale mi i tak tętno podskoczyło do maksimum.
-Ymmm. Tak, jestem w ciąży-wymamrotałam tak cicho, że prawie niedosłyszalnie. Niestety moja mama usłyszała.
-JESTEŚ CO?!
-Jestem w ciąży mamo. W 8 tygodniu, dowiedzieliśmy się 2 dni temu…- powiedziałam nieco głośniej.
-JAK MOŻESZ TO MÓWIĆ Z TAKIM SPOKOJEM?! MASZ 19 LAT DO CHOLERY I BĘDZIESZ MATKĄ?! A TY JAK MOGŁEŚ DO TEGO DOPUŚCIĆ?! WIELKA GWIAZDA, TO PRZEŚPI SIĘ Z NAIWNĄ POLKĄ I ZROBI JEJ BACHORA CO?! – wrzeszczała jak opętana, a mi chciało się płakać.
-Mamo… - próbowałam jej przerwać.
-CO MAMO?! WPADŁAŚ I TERAZ MAMUJESZ?! JAK WY TO SOBIE WYOBRAŻACIE?!
-Razem wychowamy to dziecko. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz-wciąż utrzymywałam spokojny ton.
-Mila, nic nie będzie dobrze-wtrącił mój tata. –Jesteś dorosła, to fakt, ale jesteś też dużo za młoda na dziecko! Louis, jesteś gwiazdą, nie będziesz miał czasu na wychowywanie dziecka!
-Jestem pewien, że dam radę pogodzić rodzinę z karierą-odpowiedział z powagą.
-No właśnie, rodzinę. Rozumiem, że jeszcze przed porodem się pobierzecie?- spytała już nieco spokojniej mama.
-Ymm, nie myśleliśmy o tym-powiedziałam, kiedy zobaczyłam zdziwienie na twarzy Louisa.
-Świetnie, super. Masz 19 lat, jesteś w ciąży i nie zamierzacie się pobrać. Wracasz do Polski-oznajmiła.
-Co?!- wykrzyknęłam zszokowana.
-Wracasz do Polski i koniec dyskusji. Przyjechałaś tu na studia i taka była umowa. Utrzymujemy cię tu, jeżeli się uczysz. Jesteś w ciąży- wracasz do kraju.
-Ale mamo! Ja nadal się uczę, ciąża to nie choroba! Będę chodziła na uczelnię jak najdłużej się da, a później wezmę urlop dziekański! To wszystko da się pogodzić! – próbowałam ją przekonać.
-Nic się nie da pogodzić! Nie mam zamiaru utrzymywać tu 2 osób! Wrócisz do Polski, jakoś wyjaśnimy twoją ciążę i wszystko będzie łatwiejsze.
-JAKOŚ WYJAŚNIMY MOJĄ CIĄŻĘ!? CO POWIESZ LUDZIOM?! ŻE MNIE ZGWAŁCILI I MAM TRAUME? ZAMKNIESZ MNIE NA KLUCZ W POKOJU?! – nie wytrzymałam i wybuchłam.
-Mila… - uspokajał mnie Lou.
-Nie. Nie wrócę do Polski za żadne skarby. Nic mnie tam nie trzyma. Jeżeli nie chcesz mnie utrzymywać to nie, znajdę pracę. Sądzę, że ten uroczy wieczór już się zakończył, do widzenia- warknęłam.
-Przemyślcie obydwoje swoje dalsze plany. Porozmawiamy jutro-usłyszałam z ust ojca, który razem z matką wyszedł z mieszkania. Kiedy tylko drzwi się zamknęły rozpłakałam się.
-Nie płacz kotku, wszystko będzie dobrze- Louis powtarzał to jak mantrę, głaszcząc mnie uspokajająco po plecach.
-Nic nie będzie dobrze… Splamiłam honor rodziny, jak mogę żyć? – kolejny raz zaniosłam się płaczem.
-Nie splamiłaś żadnego honoru! Chodź, weźmiesz gorącą, długą kąpiel i cały świat stanie się piękniejszy- tak jak powiedział, tak zrobiłam. Faktycznie, po odprężającej kąpieli byłam zupełnie inaczej nastawiona do rodziców i ich planów. Kiedy weszłam do swojej sypialni na łóżku leżał Lou, który gdy tylko mnie zobaczył, szybko z niego zeskoczył.
-Poczekaj, zanim się położysz chcę coś zrobić… Rozmowa z twoimi rodzicami coś mi uświadomiła.
-O czym ty mówisz?- spytałam zdziwiona.
-O tym, że cię kocham i chcę być z tobą na zawsze. Mila, zostaniesz moją żoną? – kiedy wypowiedział te słowa zrozumiałam o co chodzi. Odpowiedź była automatyczna:
-Nie, Louis. Nie, bo robisz to tylko ze względu na oczekiwania moich rodziców. Przepraszam, ale sądzę, że powinieneś już iść- gdy skończyłam mówić, zobaczyłam jeszcze na twarzy Louisa smutek zmieszany z wściekłością, a potem był już tylko odgłos trzaskających drzwi. I kolejna fala płaczu.


Tadam tadam, czas na przemowę :D
Ogroooomne dzięki za 37 komentarzy :O, 28 obserwatorów :O i 11660 wejść :O. Wiecie, że jesteście niesamowite? Tak jak obiecałyśmy, dużo komentarzy = szybciej rozdział. Kolejny prawdopodobnie po egzaminach, czyli 26 kwietnia. Jak chcecie szybciej, to wiecie co robić :D 

Co do rozdziału. Co myślicie o tej ciąży? Co myślicie o zachowaniu Mili w stosunku do Louisa? CO Z TYMI OŚWIADCZYNAMI? 

Ostatnia sprawa, nasz "konkurs". Baardzo mało propozycji dostałyśmy, ale jedna nas poruszyła HAHAHAHA. Oto ona: 
"O WIEM! JAK URODZI TO DZIECKO NIECH WYGLĄDA JAK UFO I LOU SIE PRZESTRASZY I SKOCZY Z OKNA A NIE BEDZIE WIEDZIAŁ ZE NA DOLE STOI TRAMPOLINA I WYRZUCI GO WPROST NA NAPIS ' TESCO ' PO CZYM NAPIS ODLECI A LOU SPADNIE RAZEM Z NIM ALE ZAWIESI SIE NA MAJTKACH NA DRZEWIE I BEDZIE WISIAŁ DOPOKI LIAM NIE BEDZIE PRZECHODZIL OBOK TESCO I GO NIE ZDEJMIE ! HAHAHHAHAH , TOŻ ŻEM MĄDRA ! :D"  
Anonimku, matka wie, że ćpiesz? HAHAHAHA, jesteś boska :D 
 
Informowanie tradycyjnie: TT/gadu :)

Dziękujemy jeszcze raz za wszystko, liczymy na jeszcze więcej :) 
foreveryoung xx

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział XIV.

Niall nadal utrzymywał swój wzrok zdenerwowania, więc ponowiłam moje pytanie:
- Niall do jasnej cholery! Powiesz co się stało czy nie?!
Blondyn wszedł do środka, popatrzył na mnie jeszcze raz i najzwyczajniej w świecie… zaczął się śmiać. Już nic nie ogarniałam.
- Ej no.. Już do końca ześwirowałeś?
- Hahahahahaha – śmiał się tak, że jego twarzyczka przybrała już piękny odcień czerwieni.
Usiadłam na krześle i grzecznie zaczekałam, aż Horan się uspokoi.
Po chwili przestał się śmieć, więc jeszcze raz zapytałam:
- O co chodzi? Czemu się tak rżałeś?
- No bo haha, gdybyś zobaczyła tylko swoją minę, była genialna haha, coś takiego – przybrał minę, która i mnie rozbawiła.
- Hahaha no, a jak ty byś zareagował? Czemu byłeś taki wkurzony?
- Nie byłem hahaha, chciałem cię wkręcić i chyba mi się udało!
- Że co?! Osz ty! – rzuciłam się na niego z „pięściami”, co wywołało nasz śmiech.
- No już, już hahaha. Wiedziałem, że strasznie przezywasz moje spotkanie z Em, więc taki żarcik mi wpadł do głowy.
- No bardzo zabawny wiesz? Dobra, ale mniejsza z tym. OPOWIADAJ! – zarządziłam i wytrzeszczyłam oczy czekając na relację.
- No…
- Noooo?
- No było miło.
- Co? Tylko tyle?! MIŁO?
- No, a co ja mam ci opowiedzieć!?
- No wszystko! Od początku! Albo nie! Od końca! Tak, tak lepiej od końca!
- No to… - znowu się zaczerwienił.
- O matko! Pocałowałeś ją!? – chłopak pokiwał lekko głową, na co ja wybuchłam:
- O MÓJ BOŻE!! AAA OMYGY! WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM! CZEKAJ MUSZE POWIEDZIEC MILI, NIE! LEPIEJ TY JEJ TO POWIESZ! MILAAA CHODŹ TU!! – wydarłam się na całe mieszkanie, a po chwili w kuchni pojawiła się blondyna.
- Co się tak drzesz? Co się stało?
- No bo !! Niall pocałował Emilę!
- CO!!!! AAAAAA!!!!! OMAJGASZ! – wykonała „podskoki radości” i rzuciła się na Horana.
- Błagam nie drzyjcie się tak, bo zaraz przyjdą.. – nie dokończył, bo w kuchni pojawił się Lou z Harrym.
- Co się dzieje ludzie? Skąd te krzyki? – odezwał się Lou.
- A nie mówiłem…. – Niall zakrył głowę rękoma.
- O Horanek wrócił! I jak tam? Przeszliście już na miśku i kociaku? – Lou zaczął się nabijać.
- Odczep się Lou – odezwał się Niall.
- No co ty Louis, Niall jest odważniejszy od ciebie i.. i już się miziali z Em! – odpowiedziałam mu, na co zrobił duże oczy zwrócone na blondyna.
- Powaga? Nie no stary, szacun hahaha – zaśmiał się i poczochrał go po włosach.
- Dobra, już dajcie mu spokój hahaha – wywaliłam ich z kuchni, aby na spokojnie pogadać z Niallem.
- No to teraz opowiedz mi wszystko na spokojnie.
- Oky. No to tak najpierw, jak się przywitaliśmy, to Em była chyba trochę zdziwiona, a kiedy zaproponowałem jej gdzieś pójść, to się tak ucieszyła, że myślałem, że się rozpłynę, no i postanowiliśmy pójść coś zjeść i poszliśmy do tej knajpy, w której się pierwszy raz spotkaliśmy kojarzysz?
- No, no.
- No i poszliśmy jeść, gadaliśmy, jedliśmy, gadaliśmy i tak w kółko. No i potem zabrałem ją na spacer po parku tym wiesz, którym nie?
- Tak wiem…
- No i łaziliśmy z godzinę, ciągle gadając i gadając – wyobraziłam to sobie, a wiedząc jak rozmawia Em i Niall, była to na pewno bardzo głośna, długa i przy okazji zapewne bezsensowna rozmowa, ale zawsze coś! – No i tak zleciał czas i Em powiedziała, że musi już wracać, bo jutro ma na rano, no to wróciliśmy do waszego mieszkania i odprowadziłem ją pod same drzwi, to nic, że musiałem wchodzić na 4 piętro. No i…
- No iiii..?
- No i znowu gadaliśmy pod drzwiami, no i kiedy powiedziała, że musi już iść, podziękowała za te spotkanie i ja powiedziałem, że podobało mi się, no a ona, że jej też – w sposób w jaki Niall opowiada historie, jest tak bezsensowny, że powoli się załamywałam.– Jakoś tak wzięło mi się na odwagę i po prostu podszedłem do niej i pocałowałem, nie wiem jak, ale zrobiłem to!
- No good for you i co potem?
- No jak to co, powiedziałem pa i uciekłem.
- Że co hahaha? Uciekłeś, tak jak Harremu przed Nandos?
- Już wszystko wam opowiedział!?
- Człowieku, tak go tym rozbawiłeś, że jak wrócił, to aż płakał, więc musieliśmy się go spytać, co się stało hahaha. Więc mówisz, że uciekłeś? Haha nie no i tak się postarałeś.
- No ba, ale po tym pocałunku poczułem się jak w niebie, dosłownie. Strasznie się bałem jej reakcji, ale jak odwzajemniła tego całusa, to już byłem tak szczęśliwy, jak nigdy!
- No widzisz. I co, a nie mówiłam że to będzie dobry pomysł?
- Mówiłaś, mówiłaś i dziękuje – przytulił mnie i pocałował lekko w policzek.
- No także widzisz, że mnie warto słuchać. Dobra idę do Mili, bo pewnie już zamęcza Em telefonami! Oczywiście nie myliłam się, kiedy weszłam do salonu Mila siedziała z telefonem w ręku, klikając namiętnie w klawisze. Dosiadłam się do niej, chcą poznać reakcję Emili, na całą tą akcje i ku naszemu szczęściu, ona również była cała podekscytowana i radosna. Popisałyśmy z nią jeszcze trochę i poszłyśmy spać. Chłopcy już kimali, bo musieli wstać wcześnie. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam Harrego, wtulonego do poduszki. Spał tak słodko, że aż oczu od niego nie chciało się odrywać. Szybciutko przebrałam się i wskoczyłam do łóżka przytulając się do mojego Lokersa.

Następnego ranka chłopców już nie było, więc z Milą miałyśmy całe mieszkanie do swojej dyspozycji. Lipa, że Em rano pracowała, bo nie mogła do nas przyjść, ale obiecała, że przyjedzie zaraz po pracy. Nie przebierając się z piżam, usiadłyśmy sobie w łóżeczku i popijając kakao, przeglądałyśmy Internet. Wstałam na chwilkę do toalety, a kiedy wróciłam, Mila patrzyła na komputer przerażonym wzrokiem i z otwartą buzią.
- Ej co ci? Ducha zobaczyłaś, czy co?
- Gorzej! Zobacz! – odkręciła laptopa w moją stronę i co zobaczyłam? Całą galerię naszych zdjęć z wakacji, na których balujemy z The Wanted!
- CO!? Skąd oni mają te zdjęcia!? Jak ja nawet nic z tego nie pamiętam! – krzyknęłam.
- A myślisz, że ja pamiętam? Byłyśmy tak pijane, że mam teraz kompletną pustkę w głowie, a wszystko jest na tych zdjęciach. Mało tego, zobacz to!- pokazała mi zdjęcia… moje i Nathana, siedzących na plaży, w restauracji i chodzących razem po deptaku.
- Nie wierzę! A te podpisy!? Co to ma być! „Czyżby przyjaciółka 1D została nową dziewczyną Nathana?” Żarty sobie robią czy co? W tym momencie zadzwoniła Emila, więc odebrałam.
- Halo?
- Hej, wstałyście już?
- Tak, a co?
- Nie uwierzysz, co jest głównym tematem w dzisiejszych gazetach i w Internecie.
- Niech zgadnę, nasze zdjęcia?
- Skąd wiesz?
- Bo właśnie je oglądamy!
- Masakra, w gazetach są artykuły i jakieś lipne wywiady, z których wynika, że jesteś dziewczyną Nathana…
- Zaraz nie wytrzymam!! Dobra, dzięki za info, do zobaczenia. – Rozłączyłam się i na chwile zamilkłam, próbując poukładać sobie to, co właśnie się wydarzyło. Po chwili odezwałam się:
- Myślisz, że chłopcy już to widzieli?
- Nie mam pojęcia.. Sądzę, że ktoś już musiał im to pokazać.
Schowałam głowę w dłoniach i jęknęłam:
- Kurde, było już tak spoko, a teraz znowu taka akcja…
Resztę przed południa siedziałyśmy osobno, myśląc o całym zdarzeniu i o tym, jaka będzie reakcja chłopaków. Po jakimś czasie do mojego pokoju wbiła Mila i powiedziała:
- Musisz zadzwonić do Nathana!
- A niby po co?
- No żeby wytłumaczył to, że nie jesteście razem i że to wszystko to ściema- popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- Yyyy… Nie gadałam z nim od wyjazdu i nagle tak zadzwonię?
- No a co, musisz to zrobić.
- A jak wytłumaczy zdjęcia z imprezy?
Mila zaczęła „myśleć”.
- No… z tym będzie problem. Znowu przez te brukowce wychodzimy na puste laski.
- No, a jak inaczej to skomentować!? Zachowałyśmy się jak idiotki!
- Nie odwrócisz już tego! Trudno, tego nie wytłumaczymy, ale żeby chociaż było jasne, co do ciebie i Nathana.
Zastanawiałam się chwilkę nad tym i postanowiłam, że zadzwonię do niego. Bałam się strasznie! Ale jak powiedziała Mila, musiałam to zrobić.
- Dobra dzwonie…
Wyciągnęłam telefon i wyszukałam numer Nathana.
- Pip..pip...pip
- Hmmm.. nie odbiera.
- Może jest zszokowany tym kto dzwoni?
- Może…
- Halo? – odezwał się głos w słuchawce, a ja całkowicie zaniemówiłam.
- Eighyhie… - dostałam pstryczka w głowę od Mili na oprzytomnienie.
- Yy Nathan?
- Tak, Gabi? Długo się nie odzywałaś.
- A no bo… tak jakoś wyszło, przepraszam.
- No spoko, na ciebie trudno się gniewać.
- No… ja dzwonie w sprawie…
- Zdjęć?
- Em, czyli już wiesz?
- No oczywiście, że wiem, jestem w USA i tutaj to już wyszło wcześniej.
- Aha.. słuchaj dzwonie właśnie po to, aby… – kolejny pstryczek od Mili.
- Emm.. Chciałam się zapytać, czy mógłbyś wyjaśnić tą sprawę, że niby jesteśmy razem?
W słuchawce nastała cisza, straszna cisza. Nie mogłam dłużej jej słuchać, więc odezwałam się:
- Nathan?
- Tak, tak, oczywiście. Spokojnie zrobię wszystko, co się da, aby to wyjaśnić.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
- Oj chyba wiem.
- To znaczy?
- Nic, nic. Przepraszam, ale muszę kończyć. Do usłyszenia.
- Pa.
Po tej rozmowie doszłam do wniosku, że Nathan już wie o moim związku z Harrym, co jest dziwne, bo nikt prócz nas jeszcze nie miał o tym pojęcia.
- I jak? – spytała mnie Mila.
- Powiedział, że to wyjaśni.
- Uff to dobrze. Teraz zostaje nam rozmowa z chłopakami. Słyszysz? Chyba wrócili! Gabi co robimy!?– spojrzała się na mnie błagalnym wzrokiem. Złapałyśmy się za ręce i razem wyszłyśmy do chłopaków. Na pierwszy rzut oka byli całkowicie normalni, spokojni i uśmiechnięci. Przywitałyśmy się z ogółem i podeszłyśmy do naszych chłopaków, aby pocałować ich na przywitanie.
- I jak tam? Misja udana? – spytała Mila.
- Jak zawsze. Ale niestety, nie zbyt przyjemne widoki dzisiaj widzieliśmy.
- Co masz na myśli? – to było już oczywiste, o czym mówił Lou, ale Mila głupio dopytywała.
- Wchodziłyście dzisiaj do Internetu?
- Ymm…
- Tak. – odezwałam się, bo tym razem Mila zaniemówiła, podobnie jak Harry, który od wejścia nie odezwał się słowem. - Tak widziałyśmy, nawet nie wiecie jak nam głupio. Gdybyśmy mogły to odwrócić…
- Ale nie możecie, niestety. No nic. Sprawę imprezy mamy już wyjaśnioną od dawna, ale pozostaje inna sprawa- Lou popatrzył na mnie i Harrego, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Chyba musicie pogadać. Zostawimy was – wszyscy wyszli, a ja usiadłam na kanapie, czekając aż Harry dosiądzie się obok.
- Harry? – usiadł obok, nawet nie patrząc na mnie. – Słuchaj, to było na wyjeździe. Już nic nie ma, koniec rozdziału.
- Ale jednak coś było… - odezwał się w końcu.
- To nie tak, z Nathanem po prostu.. dobrze mi się z nim gadało. Nic więcej.
- Gadało? Po tych zdjęciach widać, że dobrze ci z nim było.
- Harry przestań! Było, minęło! A poza tym, to było za nim mnie wtedy pocałowałeś…
- A gdybym zrobił to wcześniej, to nie rozwinęłabyś z nim znajomości?
-Yy..- zatkało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć, na co on prawie ze łzami wybuchł:
- Zrozum, że ja po prostu nadal nie wiem, co do mnie czujesz! Kocham cię i to całym sobą! Kocham od pierwszego spojrzenia w parku! Po prostu wiem, że jesteś tą jedyną! Rozumiesz? A w zamian, co dostaję? Nawet nie wiem nic, o twoich uczuciach do mnie.
- Harry ja.. – zamilkłam, w głowie miałam mętlik i łzy w oczach.
- Tak myślałem.. – odpowiedział oschle i wyszedł do swojej sypialni.
Zostałam sama całkowicie zmieszana. Pytania Harrego dały mi tyle do myślenia. On jest taki szczery w stosunku do mnie, a ja? A ja nawet nie potrafię mu powiedzieć, że go kocham.. A podstawowe pytanie brzmi, czy aby na pewno go kocham. Przez myśli przeszły mi wszystkie nasze wspomnienia, te dobre i złe. Pierwsze spotkanie w parku i zaraz potem niezbyt przyjemna akcja przed knajpą. Bukiet róż, pierwszy bukiet jaki w życiu dostałam. Wspólne wypady i wakacje. I w końcu nasz pierwszy pocałunek. To wszystko jeszcze bardziej namieszało mi w głowie.
- Yhhh. – po około 10 minutach intensywnego myślenia, wstałam i skierowałam się do naszego pokoju. Weszłam do niego niczym burza, trzaskając drzwiami. Harry siedział na łóżku z opuszczoną głową. Wiedziałam, że to ja doprowadziłam go do takiego stanu. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach, a zdziwiony chłopak nie wiedział, o co mi chodzi. Popatrzył na mnie ze zdezorientowaniem, a ja zaczęłam go całować. Odwzajemnił moje całusy z podwojoną namiętnością. Oderwałam się od jego ust i z całkowitą pewnością powiedziałam:
- Ja też cię kocham, Harry.
W jego oczach zobaczyłam szczęście i miłość, od której mogło zakręcić się w głowie. Przyciągnął mnie do siebie i bardzo namiętnie pocałował. Poczułam jak jego ręce wędrowały po moich plecach, by po chwili znaleźć się pod bluzką. Na moment oderwaliśmy się od siebie, lecz tylko po to, żeby zdjąć nasze koszulki. Ponownie do siebie przywarliśmy, całując się zarazem czule i gorąco, a reszta naszej garderoby latała po pokoju. Kiedy zostaliśmy w samej bieliźnie, spojrzałam głęboko w oczy Hazzy, które wyrażały ogromne podniecenie. Chłopak po dłuższej walce rozpiął mój stanik i zdjął go ze mnie. Całował mnie po szyi, dekolcie i brzuchu, a ja czułam się fantastycznie. W końcu pozbyliśmy się ostatniej części naszej garderoby, Harry wyjął z portfela prezerwatywę i zaczął. Cicho jęknęłam z bólu, jednak już po chwili poczułam się tak cudownie, jak nigdy dotąd. Starałam się kontrolować dźwięki, jakie z siebie wydawałam, biorąc pod uwagę to, że był środek dnia i wszyscy byli w domu, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam. Harry znacznie przyspieszył i podobnie jak ja, wydawał niekontrolowane dźwięki. Poczułam, że jestem na szczycie przyjemności z osobą, którą kocham. Wiedziałam, że Harold odczuwa dokładnie to samo. Nadszedł moment, kiedy oboje czuliśmy się jak w niebie. W ekshazzie wypowiedziałam tylko ponownie: KOCHAM CIE STYLES i przyciągnęłam go do siebie, mocno całując. Opadliśmy wykończeni na łóżko, dysząc jak po wchodzeniu po tysiącu schodkach.
-Jesteś dla mnie wszystkim, Gabi- usłyszałam i zasnęłam, wtulona w mężczyznę, którego kocham.
Obudziłam się pod wieczór, Harrego nie było już w łóżku. Wstałam i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się i wyszłam do salonu. Siedzieli tam Niall z Zaynem.
- Hej, gdzie reszta?
- Pojechali na zakupy – odpowiedział mi Niall.
- Harry też?
- Tak, też. A co? Niezaspokojona? Hahaha-zaśmiał się Zayn, za co sprzedałam mu headshot`a.
- Spadaj hahaha, a dawno pojechali?
- Niedługo powinni wrócić.
Tak jak powiedział, po 10 min w domu pojawili się wszyscy członkowie naszej „rodziny”.
Kiedy Harry mnie zobaczył, uśmiechnął się i szybko podszedł mnie przytulić.
- Awww… Lou czemu ty się ze mną tak nie witasz?!- zapytała Mila.
- Harry błagam! Przestań być takim słodziakiem, bo ta kobieta mnie zamorduje- powiedział.
- Sorry Louis haha, po prostu aktualnie jestem najszczęśliwszym facetem na świecie – mocno mnie przytulił i pocałował czule w usta. W tle usłyszałam, jak Mila sprzedała cios Lou za swoją wypowiedź. Kiedy się odkleiliśmy, przywitałam się z Em, która była już również obejmowana przez Nialla. Co się porobiło, same pary. Jeszcze tylko Danielle brakowało. No i dziewczyny dla Zayna. Rozpakowaliśmy zakupy, a Liam z Zaynem zajęli się kolacją. My usiedliśmy w salonie i po prostu cieszyliśmy się sobą.
- Znaczy, że już wszystko dobrze tak? – spytała mnie Em.
- Na szczęście tak.
- Żałuj, że nie słyszałaś ich godzenia się, haha – zaśmiał się Louis, a Harry rzucił w niego poduszką.
- No co hahaha, to było jakoś tak: AhhAhhh.. – zaczął wydawać oczywiste dźwięki, na co Harry rzucił się na niego krzycząc:
- ZGIŃ MENDO! – i zaczęli się bić, a my ze śmiechem patrzyliśmy na ich wygłupy. Wyglądało to jak coś a`la resling, ale w wersji dla początkujących.
- ŻARCIE!! – wydarł się Zayn z kuchni, a na te hasło wszyscy rzuciliśmy się w pogoń, jakbyśmy nie widzieli jedzenia przez tydzień. Wszamaliśmy wszystko, co pojawiło się na stole, jak zwykle w 5 min i wróciliśmy do salonu. Zaczęliśmy oglądać telewizję i nagle pojawił się w niej teledysk do What Makes You Beautiful. Chłopcy zaczęli nam śpiewać i tańczyć, a mi powróciły wspomnienia z planu. Oglądaliśmy wideo i kiedy przyszła pora na solówkę Harrego, on tak jak w teledysku, zaśpiewał ją prosto do mnie. Po raz kolejny tego dnia poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Piosenka się skończyła, a my nadal siedzieliśmy, patrząc się na siebie nieprzytomnie. Nagle usłyszałam muzykę do Glad you came i wszyscy zgodnie popatrzyliśmy na Louisa, a on po szlachecku przełączył kanał. Zaczęliśmy oglądać jakiś głupawy film i tak minął wieczór. Lou pojechał z Niallem odwieźć Emilę, a my postanowiliśmy poczytać bzdury, wypisywane o nas w necie. Nic nowego w sumie się nie pojawiło. „Ostra impreza z The Wanted”, „Nowa dziewczyna Nathana”, wciąż to samo. Kiedy tak szperaliśmy, Harry wyciągnął swoją komórkę i wpisał coś na Twitterze. Nie chciał mi pokazać, co napisał, więc musiałam sama się zalogować. Moim oczom ukazał się wpis:
„ Nie rozumiem, czemu wszyscy posądzają moją dziewczynę o romans z członkiem TW, skoro jeszcze dzisiaj powiedziała mi z 5 razy, jak bardzo mnie kocha. A ja kocham ją.”
- Oh Harry – uśmiechnęłam się do niego i złapałam za rękę.
Około 24 wszyscy rozeszli się spać. Nam oczywiście nie chciało się spać, więc posiedzieliśmy jeszcze trochę, rozmawiając. Dowiedziałam się paru bardzo ciekawych rzeczy. Okazało się, że Harry specjalnie zdzielił mnie piłką w parku, tylko po to, aby podejść i zagadać. Ach jakie to romantyczne.
- A cios drzwiami? – zapytałam.
- A to.. hahaha nie, to był całkowity przypadek, a może przeznaczenie…
Gadaliśmy jeszcze przez parę godzin i w końcu postanowiliśmy jednak zaznać trochę snu.

Mijały dni, a cała akcja z zdjęciami trochę się uspokoiła. Świat dowiedział się już, że jestem z Harrym, a Nathanowi dali spokój. Wakacje powoli kończyły się, a Em musiała już wrócić do Polski. Postanowiłyśmy z Milą, że pojedziemy z nią i zostaniemy na weekend. Ale najpierw oczywiście nie obyło się bez imprezy pożegnalnej. Chłopcy zaopatrzyli nas w jedzonko i procenty, a my z Milą przygotowałyśmy piękny napis „ We will miss you Em!”.
- Ale najs! Myślisz, że jej się spodoba? – spytała Mila kiedy skończyłyśmy.
- No ba. Musi! Dobra szybko ogarniamy tu, bo za godzinę przyjedzie!
Wzięłyśmy się za robotę i w między czasie dojechali chłopcy, którym również spodobało się nasze dzieło. Rozstawiliśmy jedzenie i napoje, a Zayn przygotował muzykę.
- Dobra ludzie! Zaraz będzie, a wy wyglądacie jak jakieś żule! – wykrzyknęła Mila pokazując na dresy, w które ubrani byli chłopcy.
- No trochę racja haha, idźcie się przebrać, a my dokończymy- poradziłam im.
Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi, nie wiem czemu siedzieliśmy po cichu i wyczekiwaliśmy Emili. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworze! – wyrwał się Niall i szybko pobiegł do drzwi.
- Nie Niall! Zaczekaj! Ja pójdę, bo ty zepsujesz niespodziankę haha – zawołałam go i poszłam otworzyć drzwi. Zobaczyłam roześmianą Em i wciągnęłam ją do mieszkania.
- Hej babe, zamknij oczy proszę.
- Po co?
- No po prostu je zamknij, dobrze?
- No dobra.
Zamknęła oczy, a ja wprowadziłam ja do salonu.
- Na trzy cztery otworzysz oczy ok.? Trzy.. czte.. ry!
- NIESPODZIANKA!! – krzyknęli nasi przyjaciele i rzucili się, aby uściskać gościa. Niall czule ją pocałował, a Em jak to Em, oczywiście się rozpłakała, widząc to wszystko.
- Boże dziękuje wam – wychlipała stojąc w objęciach swojego chłopaka.
Otarła łzy wzruszenia i zaczęliśmy naszą zabawę. Ja oczywiście z Niallem rzuciłam się na jedzenie, na co wszyscy zaczęli się z nas śmiać. NIE FAJNE. Kiedy się tak bawiliśmy, zauważyłam, że z Milą coś się dzieje.
- Ej wszystko ok.? – spytałam.
- Ymm.. tak tak, trochę się zamuliłam, ale już ok. –odpowiedziała mi.
- Jesteś trochę blada, na pewno wszystko ok.?
- No tak, chodźmy potańczyć! – wyrwała się i zaczęła tańczyć ze swoim chłopakiem.
Skoro tak mówiła.. nie przejęłam się tym zbytnio i również dołączyłam się do tańca. Po paru minutach jednak znowu zaczęło się coś dziać. Mila szybko pobiegła do toalety, a za nią Louis. Poszłam do nich zobaczyć co się stało i zobaczyłam Milę wymiotującą do sedesu i Louisa siedzącego obok ze zmartwioną miną. Odezwałam się:
- Chyba jednak nie wszystko ok….
-Musiało jej coś zaszkodzić.. – Lou głaskał ją po plecach. Kiedy skończyła wstała cała blada, ledwo trzymająca się na nogach.
- Łoo kobieto, do łóżka i to już! – zarządziłam i razem z Lou wyprowadziliśmy ją do sypialni. Położyła się na łóżku i powiedziała do nas:
- Dobra, ja już sobie poradzę, a wy idźcie.
- No chyba sobie żartujesz. Nie zostawię cię. Gabi ty możesz iść, żeby Em nie było przykro, a ja tu z nią zostanę.- odpowiedział Lou.
- No dobra.. ale jakby co, to od razu wołaj! – wyszłam z sypialni i wróciłam do bawiących się.
- Ej co im? – spytał Niall.
- Ymm. Mili trochę słabo się zrobiło i Lou z nią został.
- Słabo? Może się rozchorowała – dołączyła do naszej rozmowy Emila.
- No może.. teraz trochę poleży, to pewnie jej przejdzie – miałam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Resztę wieczoru spędziliśmy już bez Mili i Lou. Następnego dnia miałyśmy samolot do Polski, więc musiałyśmy być do życia. Po paru godzinach Niall odprowadził Emilie do domu, a my poszliśmy zobaczyć co z Milą. Kiedy weszliśmy do sypialni, oboje z Louisem już spali, więc cichutko wyszliśmy z pokoju i postanowiliśmy trochę ogarnąć bałagan. Oczywiście wszystko zostało na mojej głowie, jedyny Liam mi pomógł, a Zayn z Harrym po prostu przedłużyli sobie imprezę.
- Ooo tak to nie będzie! Misiu trzymaj – podałam Harremu szczotkę do zamiatania, na co on spojrzał na mnie zszokowany.
- No co? Jakiś problem? – spytałam z ironią, a on tylko westchnął i zabrał się za zamiatanie. Jak ja wpływam na ludzi! Zayn zaczął się śmiać z uległości Hazzy, za co wręczyłam mu ściereczkę i pokazałam stół. W między czasie pojawił się i Niall któremu również znalazłam zadanie, a mianowicie zmywanie.
- Hahaha nic tylko zrobić wam teraz zdjęcie! – zaśmiałam się widząc ich „sprzątających”.
Razem uwinęliśmy się dość szybko i mogliśmy nareszcie położyć się spać. Położyłam się obok Harrego, który powiedział do mnie:
- Dziękuję.
- Za co?
- Za wczoraj, za dzisiaj i ogółem tak po prostu – zaczął czule mnie całować, przytuliliśmy się do siebie i razem zasnęliśmy.
Rano szybko poszłam sprawdzić jak czuje się Mila. Na wejściu do ich sypialni spotkałam rozbawionego Louisa, więc zapytałam:
- I jak? Już z nią lepiej?
- Tak haha, znowu jest tak samo upierdliwa jak wcześniej. Auaaa!!! – krzyknął, kiedy dostał od Mili trampkiem.
- Hahaha widzę właśnie, znaczy że już nie mam się czym martwić? – spytałam się i usiadłam koło Mili na łóżku.
- Tak, to był jednorazowy wypadek. Która godzina? OOO MATKO! MUSIMY SIĘ ZBIERAĆ! – krzyknęła patrząc na zegarek. Sama na początku nie wiedziałam, która jest godzina, ale Mila uświadomiła mnie, że mamy 2 godziny do odlotu! Szybko zaczęłyśmy się ubierać i pakować. Louis pojechał po Emilę, a my „zjadłyśmy” śniadanie, choć było to raczej wrzucenie w siebie byle czego w jak najkrótszym czasie. Pojechaliśmy samochodem Harrego na lotnisko, gdzie już miała czekać na nas Em z Lou. Przywitaliśmy się szybko i załatwiłyśmy bilety. Kiedy nadszedł czas żegnania się, Niall prawie się popłakał.
- Będę dzwonił codziennie, ale to codziennie, i sms i skape i wgl wszystko!
- Koniecznie! Matko jak ja będę tęskniła – przytulili się, mając miny, jakby świat się miał zaraz zawalić.
- Ja tez będę dzwonił codziennie haha – odezwał się do mnie Harry.
- O haha to się wykosztujesz!
- Dobra dziewczyny macie wszystko? Bagaż jest, jedzonko jest, no to już możecie lecieć na odprawę– Daddy Liam podał nam nasze torby i pokazał drogę.
- Już chcesz się nas pozbyć co? Najpierw musimy się pożegnać! - oburzyła się Mila i rzuciła się na Liama, mocno go ściskając.
- Aaa tulimy ! – krzyknął Lou i cała nasza 8 zaczęła się przytulać. Takie tam zgniatanie na lotnisku. Kiedy wszyscy się już wymacaliśmy, czule ucałowałyśmy swoich chłopaków i udałyśmy się na odprawę machając im. Kiedy tylko straciłyśmy ich z pola widzenia, Em zaczęła płakać.
- Em spokojnie, przecież nie rozstaliście się na zawsze- próbowałam ją jakoś pocieszyć, ale ona wcale nie zamierzała przestać płakać. W końcu wsiadłyśmy do samolotu i zajęłyśmy miejsca. Dostałam jeszcze sms od Harrego „Miłego lotu kocie!” i wyłączyłam komórkę. Włączając muzykę odcięłam się od świata i zaczęłam wyczekiwać naszej kochanej Polski. Lot trwał 2 godziny, a kiedy doleciałyśmy Em nadal była smutna i przygnębiona. Rozstałyśmy się z nią i udałyśmy do swoich rodzin. Moja rodzinka totalnie oszalała, jak zawsze zresztą. Zdziwiłam się, że już wiedzieli o moim związku z Harry. Uznali, że to chyba oczywiste, że wiedzą, bo mają taki wynalazek jak Internet. Kiedy opowiedziałam już im prawie wszystko, dali mi spokój i mogłam odpocząć w domowej atmosferze. Krótki weekend zleciał w jeszcze krótszym czasie. Zanim się obejrzałam z powrotem siedziałam z Milą w samolocie i tym razem wyczekiwałyśmy jeszcze bardziej upragnionej Anglii. Za dwa dni zaczynała się szkoła, a my musiałyśmy jeszcze przenieść się z powrotem do naszego mieszkania, jak to miałyśmy w planach.
- Nie wiem jak tobie, ale mi jakoś trudno będzie mieszkać bez nich.. – odezwałam się, kiedy zbliżałyśmy się do lądowania.
- Mi tak samo.. ale musimy, sama słyszałaś, że moi rodzice chcą nas odwiedzić, a trochę by się zdziwili, gdyby zastali puste mieszkanie!
- No wiem… ale i tak będzie dziwnie.. – wylądowałyśmy nareszcie i zaczęłyśmy poszukiwać wzrokiem naszych chłopaków. Zanim zdążyłyśmy dobrze się rozejrzeć, naszym oczom ukazało się dwóch głąbów stojących na środku lotniska, machających łapami i drącym się: „TUTAJ!!”
- Masakra, co za wsiuny hahaha – zaśmiała się Mila i sama wykrzyknęła na całe lotnisko:
- A GŁOŚNIEJ SIĘ NIE DA?! – chłopaki się roześmiali i podeszli zabierając od nas torby.
- No witam, witam jak lot? – spytał Harry, zaraz po tym całując mnie prosto w usta. Nikt mu nie odpowiedział, bo tak samo jak on mnie, Louis zaczął całować Milę. Zawsze wkurzało mnie takie publiczne okazywanie uczuć, ale co mi tam, jestem z Harrym i nie będę tego ukrywać!
Dojechaliśmy do mieszkania i już na wejściu z Milą zaczęłyśmy naszą „przeprowadzkę”.
Chłopcy patrzyli na nas smutnie, na co odpowiedziałam im:
- No nie patrzcie tak na nas! Rozmawialiśmy już o tym, więc wszystko ustalone, a wy lepiej nam pomóżcie, a nie stoicie i nic nie robicie! – spakowałyśmy nasze ubrania, dużo, duuużo ubrań, a do tego jeszcze więcej butów.
- Matko, jak my się z tym zabierzemy!? Tosz to będzie tir potrzebny haha – zaśmiała się Mila.
- To prawda! Wydaję mi się, że miałyśmy jakoś mniej ciuchów hahaha.
Po ciężkich próbach udało nam się wszystko zgarnąć i z pomocą DWÓCH samochodów jakoś wszytko przewiozłyśmy. Teraz pozostało nam tylko rozpakowanie tego wszystkiego, ale postanowiłyśmy, że zrobimy to później. Chłopcy zostali u nas do wieczora, niestety na noc nie było opcji, bo nasze prycze nie są największe, więc spławiłyśmy ich po paru godzinach. Smutno mi się zrobiło, kiedy pomyślałam, że ten czas wakacji już się kończy… Tyle się wydarzyło! Na pewno było to najlepsze lato, jakie w życiu mnie spotkało. Następnego dnia chłopaki mieli spotkanie w radiu w sprawie ich płyty, więc rano obyło się bez odwiedzania.
Ostatni dzień wakacji. Jej.. Jutro do szkoły! Jak to w ostatni dzień, trzeba ogarnąć wszystko, co będzie potrzebne. Siedziałam w pokoju w totalnym bałaganie, kiedy wparowała Mila. Była przeraźliwie blada, więc natychmiast spytałam:
-Co się stało?!
-Zrujnowałam swoje życie. Swoje i Louisa –powiedziała takim tonem, jakby kogoś zabiła.
-Jak to? O czym ty mówisz?
-Jestem w ciąży, Gabi. O tym mówię.



Hejo ludziska!
Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy za 17 komentarzy, 9077 wejść, 23 obserwatorów! Za to wszystko i z okazji świąt, rozdział wstawiamy wcześniej, niż było w planie :) Następny rozdział pojawi się 18 kwietnia, chyba że będzie duuuużo komentarzy, obserwatorów i wejść, to może przyspieszymy :D Wiecie co robić!

Teraz do rozdziału. Podoba się? Tak jak chciałyście jest "gorąca" scena- Gabi się postarała haha :) Co myślicie o ciąży Mili? Czy to jakiś kolejny głupi żart z jej strony, czy może prawda? No i co będzie dalej? 

Mamy propozycję na taki "mini konkurs". Wiemy, że każda z was ma inne wyobrażenie jak to wszystko się potoczy. Wiemy, że wiele z was z niecierpliwością czeka na następny rozdział, żeby się przekonać, co te porąbane autorki wymyślą. Nasz "konkurs" polega na tym, że każdy kto tylko ma taką ochotę, napisze po prostu w komentarzu, jak ta historia się dalej potoczy, a my obiecujemy, że najlepszy pomysł wcielimy w życie :)

Tradycyjnie: chcecie być informowane- Twitter/Gadu. Koniec kolejnej nudnej przemowy, dzięki za uwagę :D

foreveryoung xx