Siedziałam z Harrym i Macho w parku, rozmawiając o naszym planie:
- To co przygotowujecie dla Lou? – spytałam.
- To co zawsze, trochę alkoholu…
- Trochę? Haha ok.
- No oczywiście, że trochę! My to nie takie pijaki jak wy- próbował to powiedzieć z powagą na twarzy, ale nie za bardzo mu to wyszło.
- No przecież, nic nie mówię.
- Byśmy sobie poszli do jakiegoś striptiz baru, ale nie zrobimy wam tego haha.
- Niby czego? Idzie i bawcie się dobrze.
- Poważnie?
- No tak, my zamówimy sobie gorących facetów i spędzimy z nimi wspaniałą noc.
- ANI MI SIĘ WAŻ!
- Ale czemu? – spytałam z miną niewiniątka.
- Nie pozwalam.
- Bo co?
- Bo tak, my nie, to i wy.
- No już dobrze, czyżbyś był zazdrosny? – zaśmiałam się.
- Że co? Że ja? Hahahahahaha nie.
- Jasneee.
- No tak.
- No spoko, już nic nie mówię– położyłam głowę na jego ramieniu. – Jutro przyjeżdża Em, jak tam Niall?
- Daj spokój… Jeszcze trochę, a utopię go w kiblu.
- Hahaha, aż tak?
- I to jak… Od tygodnia się cieszył, ale dzisiaj to już chodzi taki podniecony, że ja nie wiem, co to będzie jutro.
- Stęsknił się i tyle. Spokojnie, Em będzie już o 10, więc potem się nią zajmie.
- Oj, to jej współczuje haha.
- Ja to współczuje wam, bo zapewne od razu przyjadą do was hahaha.
- NIE! Oni razem to mieszanka wybuchowa, jeszcze dom nam rozniosą!
- Mało czasu mają na nacieszenie się sobą. O 19 zabieram Em i jedziemy do nas.
- Dobre i to. Tak naprawdę to co robicie?
- Będziemy u nas, tona słodyczy zamiast alkoholu, żeby Mili się przykro nie zrobiło i dobre filmy.
- My też będziemy w domu, ale co będziemy robić, to nie mam pojęcia, wszystko wyjdzie jutro.
- Tylko nie zrujnujcie Lou, on za trzy dni bierze ślub i musi być przy życiu!
- Będzie dobrze, dobra wracamy? – wstał i złapał mnie za rękę.
- Ok. – Harry odprowadził mnie do domu, gdzie Mila znowu chodziła nakręcona i nawijała, jak katarynka.
- Boże Gabi dobrze, że jesteś! Nie mogę znaleźć moich butów! – krzyknęła do mnie, jak tylko przekroczyliśmy próg.
- Też się cieszę, że cię widzę. Jakich butów?
- No moje! Na ślub! – z Harrym zaśmialiśmy się cicho, a ona popatrzyła na nas, jak na debili.
- Co was tak śmieszy? To nie jest śmieszne! Co ja teraz zrobię!?
- Mila uspokój się, buty są w sypialni pod łóżkiem, rano ich szukałaś – powiedziałam, na co dziewczyna westchnęła tylko:
- Wiedziałam…
- Jasne haha, dobra, ja się żegnam – powiedział Harry i pocałował mnie w usta. – Do zobaczenia jutro, przyjedziemy o 9 i pojedziemy po Em, dobrze?
- Może być, to pa – chłopak wyszedł, a ja popatrzyłam się na Milę.
- No co? – spytała po chwili milczenia.
- Współczuje już Louisowi.
- Czego? Małżeństwa ze mną? Wspaniała przyjaciółka z ciebie! – machnęła swoimi włosami i weszła do sypialni, trzaskając drzwiami, a ja znowu się zaśmiałam.
Rano wstałam szybko, podekscytowana przyjazdem Em. Mili najwyraźniej humor też się już poprawił, bo podśpiewywała przy robieniu śniadania.
- Nie gryziesz dzisiaj? – spytałam, kiedy weszłam do kuchni.
- Nie haha, ale jest dopiero początek dnia.
- No tak, ale nie wyżywaj się potem na Em, haha nieźle ją przywitasz!
- Wyluuuuzuj – powiedziała i usiadła do stołu z wielkim talerzem przeróżnych resztek z naszej lodówki. Popatrzyłam na jej posiłek i zrobiło mi się lekko niedobrze.
- Mila serio? Nutella i ogórki?
- Najlepsze – powiedziała i zabrała się za jedzenie. Zjadłam swoje normalne śniadanie i poszłyśmy przygotować się do wyjazdu. Kiedy przyjechali chłopcy zeszłyśmy do samochodu, a w nim spotkałyśmy dziwnie niewyspanych i chyba wkurzonych, Harrego i Louisa i szczęśliwego do czerwoności Nialla.
- Hej, co wam? – spytała Mila, kiedy zobaczyła miny chłopaków.
- Jak to co!? EM PRZYJEŻDZA!! – krzyknął Niall, na co Louis szepnął:
- Jeszcze raz on coś powie, to przysięgam, że wyrzucę go przez okno.
- Hahaha spokojnie kochanie, co, aż tak wam przeszkadzał dzisiaj?
- OD 4 RANO NIE ŚPIMY PRZEZ TEGO DEBILA! – wykrzyknął Lou razem z Harrym, co bardzo nas rozbawiło.
- Niall głupku, daj żyć – zaśmiałam się do blondyna.
- No przepraszam, ale tak się cieszę, jak nigdy! No jedź szybciej Harry!! – złapał za siedzenie chłopaka i zaczął nim trząść.
- NIALL ZAMKNIJ JAPĘ! – krzyknął znowu Louis.
- NIE!! Boże głupie światła, ja już chcę tam byyyyyć!
- Przecież i tak jeszcze jej samolot nie wylądował – próbowałam go uspokoić.
- Ale ja chcęęęęęęęęęęęęę!
- JA TEŻ, UWIERZ – kolejny bulwers Louisa.
I tak trwała nasza podróż przez jeszcze jakieś 15 min. Kiedy dojechaliśmy, Niall wybiegł pierwszy jak opętany, a my za nim spokojni i już zmęczeni jego paplaniną.
- Lou, wyluzowałeś? –spytała Mila i chwyciła jego dłoń.
- Jest lepiej niż gorzej, ale do tej 19 siedzę u was.
- A co jest o 19?
- Louis cioto, to miała być niespodzianka – walnęłam go w głowę.
- Ups haha sorry, no nie wiedziałem.
- Ale co!? – pytała Mila.
- No bo dzisiaj masz wieczór panieński - odpowiedziałam jej.
- Uuuu, jaki czad, a co będziemy robić?
- Zobaczysz, przyjdzie jeszcze Danielle.
- O super! – powiedziała, kiedy doszliśmy już do sali przylotów.
Staliśmy chwilkę, zanim samolot Em wylądował. Na lotnisko zaczęli wchodzić ludzie, a my poruszaliśmy się w celu znalezienia Emili. W tym tłumie było to dość trudne, ale po pewnym czasie dostrzegłam burzę brązowych loków i roześmianą twarz dziewczyny.
- HEJ! EM! – krzyknęłam i rzuciłam się z uściskiem na Emilę, reszta chyba usłyszała mój krzyk, bo szybko dobiegła. – Stęskniłam się!
- Ja też! Nawet nie wiesz jak bardzo haha.
- EM! – krzyknęła Mila i również przytuliła dziewczynę. Strasznie zdziwiło mnie zachowanie Nialla, który nagle się uspokoił i normalnie podszedł do nas.
- Ej haha Niall wszystko ok.? – spytałam.
- Noooooooo, a co?
- No co tak nagle się uspokoiłeś? – chłopak się zarumienił, a Em widząc to, podeszła do niego i pocałowała go na przywitanie. Niall chyba bardzo się ucieszył i objął ją w pasie. Chłopcy przywitali się z Em i wyszliśmy z lotniska. Zawieźliśmy Emilę i Nialla do mieszkania chłopaków, a sami pojechaliśmy coś zjeść na mieście. Przyzwyczaiłam się już, że chodząc po mieście zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie aparat i robi nam foty. Dotarliśmy do restauracji i zamówiliśmy jedzenie. Kiedy skończyliśmy, Mila i Lou poszli na spacer, a ja z Harrym zrobiliśmy zakupy na wieczór. Nasz asortyment praktycznie się nie różnił prócz tego, że u mnie był brak jakiegokolwiek alkoholu. Zbliżał się już wieczór, więc pojechaliśmy po Em i Harry odwiózł nas do domu, gdzie byli już Mila i Lou. Pożegnałyśmy się szybko z chłopakami:
- Tylko tam nie szalejcie haha- zaśmiała się Mila do chłopaków, kiedy już wychodzili.
- Ty się o nas nie martw. Nie upij mi dziecka!- krzyknął Lou, na co dziewczyna sprzedała mu spojrzenie a’la „really”? Chłopcy wyszli, a my zaczęłyśmy szykować się na wieczór. W sumie nie wiem po co, skoro i tak nigdzie nie wychodziłyśmy i przychodziła tylko Danielle, ale logiki kobiety nigdy nie zrozumiesz. Wyciągnęłam z szafek schowane słodycze, chipsy oraz napoje i już przyszykowane, rozłożyłyśmy jedzenie. W międzyczasie doszła Danielle:
- Hej! Cześć Em!- przywitała się i podeszła przytulić lokatą.
- A co ty taka radosna? – spytałam się.
- No, a czy to dziwne? Wieczór panieński dziewczyny!
- Taaa.. nasz będzie chyba trochę inny haha, a właśnie, przyniosłaś?
- Oj tam ale i tak! Mam, mam.
- Co masz? O czym gadacie? – dopytywała się Mila.
- No musiałyśmy jakoś zapełnić nam dzisiaj czas, a że z jasnych powodów nie pójdziemy do żadnego baru czy coś, to zrobimy sobie seans filmowy. Co ty na to?- spytałam i uśmiechnęłam się.
- Spoko, przyda mi się taki wieczór z przyjaciółkami.
- To super. Dan, co przyniosłaś?
- Step up, Dirty Dancing i Grease.
- Ale trafiłaś haha. To co, robię popcorn! – powiedziała Mila i wybiegła do kuchni. Zdziwiłam się, bo Mila z natury nie przepada za popcornem, a teraz sama go zaproponowała, ale w sumie ona ostatnio zmienia swoje upodobania dość często. Tak więc włączyłyśmy pierwszy film i usiadłyśmy wszystkie na kanapie w salonie. Obżerałyśmy się, komentowałyśmy film, bohaterów i śmiałyśmy się w niebogłosy. Typowy babski wieczór. Dobrze mi było w taki towarzystwie i zanim się obejrzałam było już po 2, a nam skończyły się już filmy.
- To co robimy teraz? – spytała Em.
- Zadzwońmy do chłopaków! – wyskoczyła z pomysłem Mila.
- Że co? Haha po co? – puknęłam się w głowę.
- No żeby zobaczyć, co robią.
- Nie możesz gadać z przyszłym mężem w wieczór panieński!
- No to.. ty zadzwoń do Harrego.
- Haha no w sumie. – wyciągnęłam mój telefon i wybrałam numer do chłopaka, od razu przełączając na głośnik. Długi sygnał i już myślałam, że nie odbierze, aż tu nagle:
- Haaaalo? – usłyszałyśmy niski głos chłopaka.
- Hej miśku, co robicie?
- A no ten hahaha, no haahaha, nic takiego – śmiał się Harry, a w tle słychać było dzikie krzyki chłopaków. Głównie Nialla i Liama, na co Em i Danielle zaczęły się śmiać.
- Wszystko u was w porządku? – spytałam się.
- Tak hahaha tylko chłopaki hahaha. NIALL CO TO JEST?! HAHAHAHA SKĄD TY TO MASZ?! – zaczął krzyczeć, a my już w ogóle nie ogarniałyśmy, co tam się dzieje.
- Harry?
- HAHAHAH WEŹ TO HAHAHA. Gabi muszę kończyć, bo mi dom rozniosą.
- Dobrze haha, papa – rozłączyłam się i popatrzyłam na dziewczyny, które z ledwością powstrzymywały się od śmiechu. Nie wytrzymałyśmy i śmiałyśmy się przez dłuższą chwilę. Posiedziałyśmy jeszcze kilka godzin i padłyśmy. Spałyśmy w niezbyt wygodnych warunkach, ale nie przeszkadzało nam to. Rano, znaczy gdzieś o 12, obudził mnie Macho, który zaczął pożerać nogę od stołu. Ogarnęłam się szybko i wyszłam z nim na spacer. Kiedy wróciłam dziewczyny już powstawały, Danielle musiała wracać do domu, a Em i Mila robiły śniadanie. Wiedziałyśmy, że zanim chłopaki powrócą do życia, minie trochę czasu. Doprowadziłyśmy się do odpowiedniego stanu i wyszłyśmy z Macho do Starbucksa po kawy. Oczywiście jak to my, szłyśmy i się wygłupiałyśmy.
- Mila szybciej! – zaczęłam poganiać dziewczynę, która nagle zwolniła.
- Daj mi spokój, plecy i nogi mnie już bolą.
- A no tak hahaha, przyzwyczajaj się.
- Nie śmiej się, TO NIE JEST ŚMIESZNE! – podniosła głos, kiedy zaczęłyśmy się głośniej śmiać.
- Ależ jest hahaha.
- Tak? Jeszcze nie jestem taką pokraką! – zaczęła biec i wyprzedziła nas.
- No dobra zaczekaj! – krzyknęła Em, ale Mila biegła dalej, wybiegła na ulice, nie zauważając czerwonego światła. Spojrzałyśmy na siebie z Em i usłyszałyśmy pisk opon. Popatrzyłyśmy na ulice i zobaczyłyśmy wielki samochód, a przed nim leżącą Milę. Stanęłyśmy jak wryte i zaczęłyśmy biec najszybciej, jak tylko się dało. Dobiegłyśmy do dziewczyny, była nie przytomna. Szybko wyjęłam telefon i zadzwoniłam po karetkę, a Em próbowała ocucić Milę. Kierowca samochodu cały blady wyszedł do nas i zaczął krzyczeć, że jej nie widział, że wybiegła tak nagle. Przechodnie zaczęli się schodzić, jakiś mężczyzna podbiegł i sprawdził stan Mili, zaczął ją reanimować. Karetka przyjechała w miarę szybko. Zabraliśmy się z nimi, co prawda byłam z psem, ale przymknęli na to oko. Dojechaliśmy szybko do szpitala, lekarze zabrali ją do sali i nie dali nam do niej wejść.
Ed Sheeran- Small Bump
- Boże, co teraz będzie! – Em zaczęła płakać, nic nie odpowiedziałam, tylko wyciągnęłam telefon. Przecież chłopcy jeszcze nic nie wiedzieli! Wybrałam numer do Harrego.
- Halloo- miał zaspany głos. Zaczęłam mówić, powstrzymywałam się od płaczu, ale i tak bełkotałam jak chora:
- Harry.. Mila.. Wypadek... Boję się…
- CO?! Jaki wypadek Gabi!?
- Na ulicy, teraz szpital.. Harry błagam przyjedzcie tu – zaczęłam płakać.
- Już jedziemy, który szpital!
- Ten niedaleko was.
- Jesteśmy w drodze. Nie płacz, zaraz będę – rozłączyłam się i przytuliłam się do Em. Nie minęło 20 minut, jak chłopcy dojechali. Louis podbiegł do mnie, chwycił za ramiona i potrząsając mną, zaczął krzyczeć:
- Gdzie jest Mila!? Co się stało!?
- Wpadła pod samochód.. lekarze się nią zajmują – Liam zabrał ode mnie Macho, a ja przytuliłam się do Harrego. Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na dalszy tok wydarzeń. Minęła jedna godzina, potem druga.. wyszła pielęgniarka. Wstaliśmy wszyscy na baczność, a jej mina nie była zadawalająca.
- Z rodziny? – spytała.
- Jutro będę jej mężem – odpowiedział Lou.
- Chodź ze mną – odeszli na bok, a my patrzyliśmy na reakcję chłopaka. Pielęgniarka mówiła i mówiła, a on miał kamienną twarz. Nagle zrobił wielkie oczy, złapał się za głowę i ukucnął. Podeszliśmy do niego, żeby dowiedzieć się, co mu powiedziała.
- Lou? – spytał spokojnie Harry.
- Lou proszę.. – wypowiedziałam zapłakana i ukucnęłam przed nim. Chłopak podniósł głowę i zobaczyłam jego zapłakane oczy.
- Dziecko nie przeżyło– odpowiedział mi ściszonym głosem i znowu schował głowę. Wstałam i nie wiedziałam nawet, co powiedzieć, wszyscy zresztą czuli to samo. Nastała długa cisza, przerwał ją lekarz wychodzący z sali. Powiedział nam, że muszą teraz zoperować Milę. Czekaliśmy pod salą operacyjną ponad 2 godziny, wszyscy już zmęczeni i wstrząśnięci tym co się stało, nadal nie odezwaliśmy się słowem. Nareszcie operacja skończyła się i Mila wróciła do swojej sali. Lekarze pozwolili wejść tylko mi i Lou. Jej stan był stabilny, ale wybudzanie po narkozie miało być przeprowadzane dopiero jutro. Posiedzieliśmy trochę obok niej i wróciliśmy do domu chłopaków. Musieliśmy powiadomić rodzinę, bo jutro miał odbyć się ślub. Lou zadzwonił do swojej rodziny, a ja do Mili. To była najtrudniejsza rzecz jaką robiłam w życiu, powstrzymując się od płaczu, musiałam wyjaśnić mamie Mili całą sytuację. Kiedy powiedziałam, że dziecko nie przeżyło, a Mila jeszcze się nie ocknęła w słuchawce nastała cisza.
Po chwili mama Milki powiedziała:
- Będziemy jutro o 11, możecie nas odebrać z lotniska?- słychać było, że jest już cała zapłakana.
- Dobrze, będziemy. – rozłączyła się, a ja popatrzyłam się na przyjaciół którzy siedzieli wokół mnie, jedynie Louisa nie było.
- Było już tak dobrze… - powiedziałam.
- Najwidoczniej tak miało być… - odpowiedział Zayn. Do końca dnia siedzieliśmy wszyscy, prócz Lou w salonie. Praktycznie się nie odzywaliśmy, po prostu siedzieliśmy razem.
- Pójdę do niego – Harry wstał i zwrócił się do mnie, pokiwałam głową i przytuliłam do siebie Macho. Lokaty nie wracał dość długo, więc postanowiłam zobaczyć, co się dzieje. Otworzyłam drzwi do sypialni Lou i zobaczyłam ich siedzących na łóżku. Louis miał spuszczoną głowę, a Harry obejmował go ramieniem. Usiadłam z drugiej strony i położyłam głowę na ramieniu Boo-bear`a.
- Lou, ja wiem, że ci ciężko, ale przejdziemy przez to, zobaczysz – wyszeptałam mu do ucha, a chłopak pokręcił tylko zaprzeczająco głową i nawet nic nie powiedział. Resztę wieczoru tak przesiedzieliśmy. Na noc zostałyśmy z Em u chłopaków. Położyłam się w łóżku Harrego, ale za nic nie mogłam zasnąć. Harry położył się obok i objął mnie, jednak nawet to nie poprawiało mi już humoru. Po długich godzinach leżenia w końcu zasnęłam. Rano obudziłam się pierwsza, wstałam, założyłam bluzę Harrego i wyszłam z moim szczeniakiem. Było koło 7, więc na ulicach nie było jeszcze dużego tłoku. Przechodziłam właśnie koło kiosku, kiedy zobaczyłam, co widniało na okładkach gazet „Dziewczyna Louisa Tomlinsona wpadła pod samochód”. Tego typu teksty były chyba na wszystkich kolorowych pisemkach, wraz ze zdjęciami z wypadku. Ludzie naprawdę zamiast pomóc robili foty?! To straszne. Wróciłam z psem do domu i zrobiłam przyjaciołom śniadanie. Niedługo po tym powstawała reszta, nie było tylko Louisa. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się ubierać. Ja weszłam do sypialni Lou.
- Louis, musimy jechać do szpitala – podeszłam do łóżka i położyłam rękę na jego ramieniu. Chłopak otworzył swoje czerwone od płaczu oczy i usiadł na łóżku.
- Ja nie dam rady..
- Z czym?
- Z tym wszystkim, Mila mnie znienawidzi.
- Że co? Dlaczego niby? Ona cię kocha!
- Ale gdyby nie ja, nic z tych rzeczy by się jej nie przytrafiło..
- Oszalałeś? Lou, ona kocha cię najbardziej na świecie i odkąd jesteśmy w Londynie, Mila nigdy nie była taka szczęśliwa – nic nie odpowiadał. – Wiem, że teraz będzie wam cholernie trudno, ale razem sobie poradzicie. Kochasz ją?
- Oczywiście, że tak.
- No to zbieraj się i jedziemy jej to udowodnić – popatrzył na mnie, uśmiechnął się lekko i wstał szykować się do wyjścia.
O 10 byliśmy już w szpitalu. Lekarze mieli rozpocząć wybudzanie Mili po południu, więc przy jej łóżku zostali wszyscy, prócz mnie i Hazzy. Pojechaliśmy na lotnisko, by odebrać rodziców Mili.
- Historia lubi się powtarzać… - powiedział Harry, kiedy jechaliśmy na lotnisko.
- Wiesz co będzie teraz najgorsze?
- Hm?
- Powiedzieć o tym Mili…
- Nie myślmy jeszcze o tym, teraz musimy skupić się na jej rodzicach – miał racje, ale to nie spowodowało jednak, że przestałam o tym rozmyślać. Dojechaliśmy na lotnisko i czekaliśmy bezczynnie na przylot samolotu. Kiedy wylądował ciśnienie mi podskoczyło, bałam się, jaka będzie reakcja jej rodziców. Zobaczyliśmy ich i podeszliśmy pomóc z bagażami. Rozmowa ograniczyła się jedynie do krótkiego: „Dzień dobry” i zabraliśmy ich od razu do szpitala. Tam przywitali się z Lou, który był cały zapłakany, widać było po nim, że jest gorzej niż wczoraj. Zostawiliśmy ich samych z Milą, a my wróciliśmy do domu. Postanowiliśmy przyjechać po południu, kiedy lekarze już wybudzą Milę. Oglądaliśmy bezsensowny program w telewizji, kiedy zadzwonił Lou z wiadomością, że lekarze rozpoczynają wybudzanie. Szybko się zebraliśmy i pojechaliśmy do szpitala. Milę udało się wybudzić, to prawda, ale widać było, że czuła się okropnie. Przywitaliśmy się, próbując udawać, że wszystko jest w porządku.
- Co się stało? –wychrypiała.
- Miałaś wypadek.. wpadłaś pod samochód – odpowiedziałam jej cicho.
- Ahaa.. Co z dzieckiem? –spytała, łapiąc się za brzuch, a my zamarliśmy, nie wiedząc, co jej odpowiedzieć. - No co? – dopytywała. Harry podjął się tego zadania i zaczął:
- Mila.. przykro nam.. – tylko tyle powiedział, a dziewczyna zrozumiała, o co mu chodzi. Zaczęła płakać. Lou podszedł i przytulił ją, a my usiedliśmy bez słowa. Mila z minuty na minutę płakała coraz mocniej, podobnie jak Louis. Harry mnie objął, a ja zakryłam uszy, ten płacz doprowadził mnie do takiego stanu, że miałam ochotę umrzeć. Po dłuższej chwili wszyscy się trochę uspokoili. Mila powiedziała, że chce zostać sama z Lou. Postanowiliśmy już wrócić do domu. Odwieźliśmy rodziców dziewczyny, którzy tymczasowo mieszkali w naszym mieszkaniu i pojechaliśmy do apartamentu chłopaków. Rozeszliśmy się po pokojach, a ja wykończona szybko zasnęłam, wtulając się w Harrego. Kiedy się obudziłam było po 20, a Louisa nadal nie było. Przygotowywałam z Harrym kolację, kiedy do mieszkania wszedł szatyn. Jego mina znowu wyrażała dokładne zero. Podszedł do nas i odezwał się:
- Mila wraca do Polski – zrobiłam duże oczy i otworzyłam usta. Skąd ten pomysł!?
- CO?! Dlaczego? – spytałam.
- Tak będzie lepiej, ona chce odpocząć, zapomnieć…
- Zapomnieć?! Lou, wy nigdy tego nie zapomnicie i dobrze o tym wiesz! Taka rozłąka tylko pogorszy sprawę! – zaczęłam na niego krzyczeć.
- Już podjęliśmy decyzję, wróci z rodzicami jutro wieczorem, lekarze mówią, że rano wyjdzie ze szpitala- powiedział to i poszedł do pokoju.
- Przecież to nie ma sensu – zwróciłam się do Harrego.
- Ale skoro oni tego chcą… Nie wtrącajmy się.
- Tak najlepiej, nie wtrącać się…
- No a co chcesz zrobić?
- Pomóc im! Nie widzisz, że się gubią w tej sytuacji?! Ten wyjazd jeszcze pogorszy to wszystko!
- Gabi – złapał mnie za rękę. – Wiem, że się przejmujesz, ale dajmy im wolną rękę. – Spuściłam wzrok, tak bardzo chciałam im pomóc, ale skoro oni tego nie chcieli, to może Harry miał racje.. Mimo tego postanowiłam jeszcze przed wypisaniem Mili, pojechać do niej. Rano zabrałam samochód Harrego i ruszyłam w drogę. Mila leżała z otwartymi oczami i patrzyła ślepo w sufit.
- Hej.. – przywitałam się.
- Cześć – popatrzyła na mnie.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? Osiągnęłam dno ostateczne…
- I myślisz, że wyjazd do Polski ci pomoże?
- Mam taką nadzieję, nie chce tu siedzieć. Tu wszystko będzie mi przypominać o.. – poleciała jej łza po policzku.
- Mila… nie możesz tak po prostu uciec. To nic nie da.
- Ale ja nie chce! Rozumiesz?! Nie chce tu zostać! – podniosła głos.
- Wiem, że ci ciężko.. ale Lou też cierpi, powinniście się razem wspierać, a nie rozstawać.
- Nie rozstaje się z nim. Znaczy nie tak naprawdę, chcę po prostu odpocząć. Oni z resztą też zaraz wyjeżdżają i co, mam zostać tu sama?
- No nie.. ale było by wam lepiej razem.
- Tak będzie lepiej. Proszę Gabi, jestem zmęczona. Już podjęłam decyzję. Dzisiaj wieczorem wracam do Polski.
- Jak chcesz… -naszą rozmowę przerwała pielęgniarka, która zabierała Milę na ostatnie badania. Obiecałam, że przyjadę po nią za 2 godziny i wyszłam. Pojechałam do domu, gdzie spotkałam się z rodzicami Milki. Rozmawiali z Louisem i zbierali już rzeczy Mili. Kilka godzin później, Mila była już w mieszkaniu chłopaków i czekaliśmy tylko na Hazzę, który pojechał po jej rodziców, by udać się na lotnisko.
- Mila proszę cię, nie wyjeżdżaj – powiedziałam do niej.
- Gabi skończ, wiesz, że mnie nie przekonasz. Z resztą Lou chyba też tego chce. Gdzie on teraz w ogóle jest? Nie przyjdzie się pożegnać?
- Nie wiem… Na pewno zaraz się pojawi – wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do szatyna, nie odbierał.
- Jesteśmy - powiedział Harry, pojawiając się w drzwiach.
- No chyba jednak się nie pojawi… Dobra nie zwlekajmy, pa Gabi – dziewczyna mocno mnie przytuliła, potem pożegnała się z resztą. W tym momencie do domu wszedł zdyszany Lou.
- Przepraszam.. przepraszam! Już jestem, Mila możemy pogadać? – złapał dziewczynę za rękę i poszedł z nią do swojego pokoju.
- Zaraz wyjeżdżamy – krzyknął jeszcze Harry.
Po kilku minutach wyszli „uśmiechnięci”, trzymali się za ręce, widać było po nich, że znowu płakali. Przytuliłam się jeszcze raz do Mili i opuścili mieszkanie. Lou pojechał razem z nimi, był to ostatni moment, kiedy widziałam ich obok siebie. Postanowiłyśmy z Em wrócić do naszego mieszkania.
- Kiedy wracasz do Polski? – spytałam w czasie drogi.
- Jutro mam samolot.
- Jutro?! Zostanę tu sama… A Niall nawet się tobą nie nacieszył. Wracaj do niego.
- Naprawdę?
- No tak, w końcu to on już nie mógł wytrzymać do twojego przyjazdu.
- Dziękuję – przytuliła się i wróciła do mieszkania chłopaków. Sama z Macho piechotą wróciłam do domu. Nie mając co robić, od razu włączyłam komputer i zobaczyłam, co się dzieje na świecie. Na Twitterze miałam oczywiście tysiąc wpisów, w których ludzie pytali się, co z Milą. Napisałam jedynie, że z Milą już wszystko w porządku i na kilka dni wraca do Polski. Poczułam, że odpływam, więc położyłam się spać. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam, żeby je otworzyć i nie dość, że walnęłam się o framugę drzwi, to jeszcze przywaliłam głową w otwarte drzwiczki od szafki na korytarzu.
- Ja pierdole!- złapałam się za głowę i otworzyłam drzwi, za którymi zobaczyłam Harrego.
- Co się stało? – spytał i wszedł do środka.
- Moja koordynacja ruchowa jest coraz gorsza – odpowiedziałam, pocierając bolące miejsca.
- Kiepsko. Jesteś zajęta?
- Niee.. na razie i tak nie wracam do szkoły. Chyba w końcu mnie z niej wywalą…
- W takim razie nie możesz jej zawalić! Jutro wracasz.
- Żebym miała jeszcze jakieś chęci.. nie ważne, a co chciałeś?
- Chce cię gdzieś zabrać. Bierz Macho i chodźcie – jak powiedział, tak zrobiłam i już po chwili siedzieliśmy w jego samochodzie. Nie wiedziałam, gdzie jedziemy, nawet się nie dopytywałam. Jechaliśmy dłuższą chwilę, kiedy załapałam, że znam tą drogę. Prowadziła do nowego domu chłopaków.
- Harry po co jedziemy do was?
- Zobaczysz. Wszyscy już tam są.
- Wszyscy? Znaczy chłopaki i Em?
- Dokładnie- dojechaliśmy na miejsce i wjechaliśmy na piętro. Harry otworzył mi drzwi do jego nowego mieszkania i zobaczyłam, że cała czwórka siedziała już w środku.
- Heeej.. jaki jest cel tego spotkania? – spytałam na wejściu.
- Jeszcze ci nie powiedział? – zdziwił się Niall.
- No nie, a co miał powiedzieć?- popatrzyłam na Harrego.
- No… ymm - jak zwykle Harry zaczął się jąkać, kiedy chciał mi coś powiedzieć.
- Będziesz tu mieszkać! – krzyknęła Em za niego.
- CO!? Że co? Ale że jak!? – inteligentna odpowiedź, nie ma co.
- No tak, chciałbym żebyś zamieszkała tutaj razem ze mną. Co ty na to? – Harry podszedł i złapał mnie za ręce.
- Ymmm.. Zaskoczyłeś mnie i to nieźle.
- To znaczy….?
- No oczywiście, że tak! – przytuliłam się do niego. Myśl o tym, że będziemy mieszkać w jednym domu, od razu poprawiła mi humor.
- Uff.. nawet nie wiesz, jak się bałem twojej reakcji.
- Nie potrzebnie. Strasznie się cieszę. A wy kiedy się wprowadzacie? – zwróciłam się do chłopaków.
- W sumie to już, jeszcze tylko kilka rzeczy przewieziemy i wszystko będzie gotowe – odpowiedział mi Niall, obejmujący Emilę.
- Super. Szkoda, że Mila nie zamieszka razem z nami… A gdzie Lou?
- Zamknął się u siebie, powiedział żeby dać mu czas.
- Niech będzie. Kiedy wyjeżdżacie?
- Pojutrze.
- Świetnie, zostanę całkowicie sama… - ściszyłam głos, a Harry objął mnie w pasie.
- Możesz pojechać z nami.
- Zwariowałeś? Sam powiedziałeś, że muszę wrócić do szkoły.
- No tak, ale nie chcę żebyś była sama.
- Mam Macho, jakoś przeżyję – uśmiechnęłam się do chłopaka. Resztę wieczoru spędziliśmy wszyscy razem. Oglądaliśmy telewizję i rozmawialiśmy. Potrzebowałam takiego odreagowania po tych wszystkich wydarzeniach. Nadal martwiałam się o Lou, który nie dawał żadnych oznak życia. Koło 24 wszyscy rozeszli się do swoich mieszkań, a ja z Harrym poszliśmy zobaczyć, co robi Lou. Drzwi miał otwarte, weszliśmy do środka, a chłopaka nigdzie nie było. Obeszliśmy wszystkie pomieszczenia na dole, potem na górze i nic. Został nam jeden pokój, pokój dziecka… Otworzyliśmy powoli drzwi i zobaczyliśmy Louisa siedzącego pod ścianą, otoczonego dużą ilością butelek po alkoholu. Podnosił kolejną, żeby ją opróżnić, ale Harry podszedł i wyrwał mu ją z rąk.
- Zostawcie mnie – wybełkotał.
- Śnisz – powiedziałam i podnieśliśmy go, żeby wyprowadzić z pokoju. Zaprowadziliśmy go do sypialni i położyliśmy na łóżku. Był zalany w trupa. Sprzątnęliśmy butelki i sprawdziliśmy, czy przypadkiem nie pochował gdzieś kilku innych. Lou już smacznie chrapał, więc mogliśmy wrócić do naszego mieszkania. Położyliśmy się szybko spać, bo rano musieliśmy odwieźć Em na lotnisko.
Obudził nas Niall, widać było, że niezbyt się cieszy z wyjazdu Em. Poszliśmy obudzić Lou, ale to była misja nie możliwa, więc zostawiliśmy go w spokoju. Ogarnęliśmy się i wyruszyliśmy na lotnisko.
Przyszedł czas na kolejne pożegnanie:
- Obiecuję, że przyjadę na ferie – powiedziała Em, tuląc się do blondyna.
- Dopiero? Już tęsknię.
- Ja tak samo – rozmawiali ze sobą, a mi się zrobiło aż za słodko.
- Dobra ludzie przestańcie słodzić – Harry czuł się tak samo, jak ja.
- Em obiecaj, że zaopiekujesz się Milą – przytuliłam się do niej.
- Obiecuję, od razu jak dolecę, to pójdę do niej.
- Dziękuję – pożegnaliśmy się z dziewczyną i machając, odprowadziliśmy ją wzrokiem do samego samolotu. Wiedziałam, że Niall czuł się teraz tak samo, jak ja będę czuła się jutro. Objęłam blondyna i wróciliśmy do samochodu.
- Trzeba pogadać z Lou, jutro wyjeżdżamy, a on w najlepszym stanie nie jest – powiedział Zayn.
- Masz racje, tylko jak to zrobić. On nie chce nikogo słuchać – odpowiedziałam i zapadła cisza, bo wszyscy myśleli nad sposobem. Dojechaliśmy do domu i postanowiłam pogadać z Lou, jako pierwsza. Weszłam do jego mieszkania, a on nadal leżał w łóżku.
- Lou, chciałam pogadać.
- Nie chce mi się gadać…
- Jutro wyjeżdżacie w trasę i musisz się ogarnąć.
- Nigdzie nie jadę…
- Jedziesz, sam powiedziałeś, że chcecie o tym wszystkim zapomnieć. Musisz wrócić do normalnego życia. Nie zawiedziesz chyba fanów i chłopaków?
- Gabi, ja już nie mam siły. Widziałaś, co wczoraj zrobiłem.
- Tak i na pewno nie pomożesz sobie, siedząc tu i załamując się.
- To co mam robić?
- Żyć, pojedziesz z chłopakami. Wyłączysz się od tego i to na pewno sprawi, że poczujesz się lepiej.
- Obyś miała racje – uśmiechnęłam się i wyszłam.
Wszyscy zaczęli się pakować, co w sumie było łatwe, bo jeszcze nie rozpakowali się do końca po przeprowadzce. Korzystając z wolnej chwili zadzwoniłam do Mili.
- Pip..pip..pip – nie odebrała, zadzwoniłam jeszcze raz i jeszcze, aż odebrała za… 6 razem.
- Halo? – usłyszałam lekko zirytowany głos w słuchawce.
- Czemu nie odbierałaś?
- Nie ważne.. co tam?
- No nic, chciałam zobaczyć co u ciebie.
- Wszystko ok.
- Na pewno?
- Tak, przepraszam ale muszę kończyć. Papa.
- No dobrze.. pa – rozłączyła się, nasza rozmowa chyba nigdy nie trwała tak krótko. Nie dość, że muszę sobie radzić z Louisem tutaj na miejscu, to jeszcze z Milą w Polsce.
- Heeeeej, co taka mina? – spytał Harry, kiedy zobaczył moją skwaszona minę.
- Gadałam z Milą..
- Ooo i co tam u niej?
- No właśnie o to chodzi, że nie wiem.. nie chciała ze mną rozmawiać.
- Wiesz… dopiero wróciła do Polski. Daj jej więcej czasu.
- Ciągle tylko: daj więcej czasu, ile można!?
- Uwierz mi, nie myśl o tym. Zabieram cię teraz.
- Niby dokąd? – spytałam od niechcenia.
- Kobieto opanuj swój entuzjazm!
- No przepraszam. Gdzie jedziemy?
- Kino, kolacja, spacer. Co ty na to?
- Kreatywności nigdy dość haha. Niech będzie.
Wyszliśmy z mieszkania i pojechaliśmy do kina. Obejrzeliśmy kolejny durny film i poszliśmy coś zjeść. Kiedy byliśmy już na spacerze, Harry nagle się zatrzymał.
- Co się stało? – spytałam.
- Nie mogę uwierzyć, że to ostatnie takie nasze wyjście.
- Nie gadaj głupot, nie ostatnie.
- No ale na razie, tak jakby ostatnie. Zobaczymy się dopiero za miesiąc..
- No wiem.. – spuściłam wzrok.
- Mam coś dla ciebie.
- Harry znowu?
- Co?
- No ty mi ciągle coś kupujesz.. a to Macho, mieszkanie i jeszcze teraz..
- Czy to źle, że chcę ci sprawiać przyjemności?
- Oczywiście, że nie. Tylko, że ja nie mogę ci dać wiele w zamian – pokiwał głową i uśmiechnął się. Zbliżył się do mnie i ujął rękoma moją twarz, a jego piękne zielone oczy, po raz kolejny sprawiły, że zaczęłam się rozpływać.
- Wiesz jak bardzo cię kocham? – spytał cały czas trzymając moją twarz.
- Też cię kocham – pocałowaliśmy się stojąc na środku chodnika. Ten pocałunek mógłby trwać dla mnie wiecznie. Harry odszedł kawałek i zaczął coś szukać w kurtce.
- No gdzie to jest..
- Ej Harry, ale nie zamierzasz mi się oświadczyć prawda? PRAWDA?! – spoważniałam, bo lekko się przeraziłam tym, co mógł wymyśleć tym razem.
- Oczywiście, że nie. MAM! Miałem ci to dać na ślubie, no ale.. – wyciągnął podłużne pudełeczko, otworzyłam je i zobaczyłam prześliczny naszyjnik z czarną zawieszką w kształcie serca.
- Agrrr nienawidzę cię za to.
- Hmm? Nie podoba się?
- Podoba i to bardzo! I w tym problem! – zrobił facepalma i powiedział:
- Z kim ja żyje…
- Haha, nie przyzwyczaiłeś się jeszcze? Zapniesz? – odkręciłam się plecami, żeby zapiął naszyjnik.
- Już, proszę. To taki prezent, żeby ci o mnie przypominał.
- Czy ty naprawdę myślisz, że są chwilę kiedy o tobie nie myślę? – złapałam go za rękę i wróciliśmy do domu. Harry miał racje, to było nasze ostatnie wyjście na dłuższy czas. Myśląc o tym, jeszcze bardziej posmutniałam.
Rano obudził nas dzwonek do drzwi. To był Paul, który zbierał już chłopaków. Z ledwością wstaliśmy i ogarnęliśmy się. Po 40 min byliśmy już gotowi i mogliśmy schodzić do samochodu. Harry ujął Macho:
- Pilnuj jej młody.
- Gdzie młody, zobacz jaki jest już duży haha – zaśmiałam się.
- Nie ważne, zawsze będzie młody. Dobra chodźmy, bo czekają na nas.. – wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na dół. Wszyscy już na nas czekali, nawet Lou był gotowy. Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on odwzajemnił uśmiech. Chłopcy byli podekscytowani całą akcją, ale jakoś nie wariowali, jak to mieli w zwyczaju. Ostatnie dni nieźle nas pozmieniały. Dojechaliśmy na lotnisko, oczywiście nie obyło się bez pożegnania fanów, którzy już byli na miejscu. Stado piszczących fanek pragnęło pożegnać chłopaków, a im oczywiście to nie przeszkadzało. Przemknęłam się szybko do środka, a oni chwilę spędzili z fanami. Widząc roześmiane miny dziewczyn i z każdą chwilą lepsze humory chłopaków stwierdziłam, że dla takich fanów warto robić to, co oni robią. Musieli ostatecznie pożegnać się z Londynem, bo zaraz mieli odprawę. Weszli do środka ze swoimi walizkami i razem udaliśmy się w odpowiednie miejsce.
- Dobra czas się żegnać – powiedział Niall, kiedy spojrzał na zegarek.
- Niestety… Boże, jak ja będę za wami tęsknić – powiedziałam i przytuliłam mocno blondyna.
- My tak samo – powiedział Zayn i podszedł mnie objąć.
- Lou, trzymaj się. I pamiętaj co ci mówiłam – uśmiechnęłam się.
- Pamiętam, pamiętam. Dziękuję ci za wszystko – przytulił mnie.
- Nie ma za co. A ty Daddy pilnuj ich tam – zaśmiałam się do Liama.
- Wszystko będzie pod kontrolą, zobaczysz haha.
- Oby.. – popatrzyłam się na Harrego, miał taką smutną minę – Harry..
- Już dobrze – objął mnie, a ja wtuliłam się w niego.- Jak by tylko coś się działo dzwoń, będę na miejscu w 5 minut.
- Przestań, co ma się dziać. Jedź i nie odwal niczego, dobrze?
- Dobrze haha- uśmiechnął się w końcu. Pocałował mnie jeszcze czulej, niż wczorajszego wieczoru. Zamknęłam oczy i żyłam chwilą, kiedy w tle usłyszałam Paula:
- Chłopcy idziemy – otworzyłam oczy i ponownie popatrzyliśmy na siebie z lokatym. Zabrał swoją walizkę i ruszył za chłopakami. Odkręcił się jeszcze, by mi pomachać i zniknął za wielkimi drzwiami. Do oczu napłynęły mi łzy. Zostałam całkowicie sama w tym wielkim mieście.
Tak jak chciałyście, rozdział jest 13. Wiem, wiem, wiem, że historia miała być zupełnie inna, że miał być ślub, dziecko itd. itp. Ale w moim (znaczy Mili) głupim, pustym móżdżku powstał taki plan i Gabi się na niego zgodziła. Więc wszystkie hejty za zmianę planu i zrujnowanie opowiadania proszę zwalać na Milę.
+teraz przed nami 4-dniowa wycieczka, więc nowy rozdział NAJWCZEŚNIEJ 23 maja. :)
+teraz przed nami 4-dniowa wycieczka, więc nowy rozdział NAJWCZEŚNIEJ 23 maja. :)
foreveryoung x
Aaaaaa,! Kocham i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://naanaaanaa.blogspot.com/
boże ryczałam jak był ten wypadek :d
OdpowiedzUsuńczekam na następny :) <3
aaaaa kocham to !!!!
OdpowiedzUsuńoOoMG jakiee super !
OdpowiedzUsuńpodoba mi się! :). x
OdpowiedzUsuńJa cię tak bardzo kocham ... normalnie taki mi serce szybko biło jak to czytałam ;P kiedy nowy rozdział? ♥
OdpowiedzUsuńTaa hejty będą na 100% hahah :D No chyba śnisz! Rozdział przemegazajebisty! Sorry ale nie mogę opanować emocji :) Z niecierpliwością czekam na kolejny. *.*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba .. Kiedy nowy rozdział..? :)) !! Kocham Cię.:)) i tego Bloga
OdpowiedzUsuńSUUUUUUUUUUPER ROŹDZIALIK ale czemu zrujbnowałyście takie piękne małżeństwo ? wiesz ile ja czekałam żeby zobaczyć jak się lou będzie zachowywać jak zostanie ojcem , ale no cóż mam nadzieję że mila bedzie mogła miec w przyszłości dzieci całą gromatkę i że w końcu będzie ten ślub ;P
OdpowiedzUsuńSzkoda , że to wszystko się im popsuło ;c A zapowiadało się tak świetnie :<
OdpowiedzUsuńNo cóż, myślałam, że jakoś inaczej to będzie. Brak mi słów!
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty , ale szkoda mi dziecka ;c mam nadzieje że ślub sie jednak odbedzie ♥
OdpowiedzUsuńpjona , tez jade na wycieczke w tym tyg : D
No ładnie.....nareszcie coś nie tak ;)) Fajny klimacik się stworzył? Tylko kto się zajmie Gabi? Hahaha .Fajny pomysł, skąd wy czerpiecie te inspiracje ? hahha . Udanej wycieczki ;)) + macie fajną współlokatorkę w pokoju ;p
OdpowiedzUsuńOOOOOOOOO SZIT -______- szkoda ze nie ebdzie bobaska :<< no ale cóż ;D niech oni szybko wracają z tej podróży :DDDD podoba mi sie że jest taki długi ;)
OdpowiedzUsuń@kate9924_
Super ;) !!!!!
OdpowiedzUsuńJejuuu...Mam nadzieję, że ślub się odbędzie i Mila i Lou będą mieli dziecko. Boo bear byłby dobrym tatusiem. ^^
OdpowiedzUsuńNO ! Właśnie o taki zwrot akcji mi chodziło! Łezka w oczku była więc rozdział ZAJEBISTY ! Miłej wycieczki. ;D
OdpowiedzUsuńBoże jak ja to lubię :3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
http://drunkonlove1d.blogspot.de/
ojacieojacieojacie :o świeeetne! chcę next :D xx
OdpowiedzUsuńświetny, zresztą jak zwykle <3 .
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://moomeents.blogspot.com/
świetny, nie mogę doczekać się następnego ;>
OdpowiedzUsuńach ten niespodziewany zwrot akcji... zapraszam do mnie: http://liveforthemomenttt.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzajebisty!
OdpowiedzUsuńDostałam palpitacji serca jak przeczytałam o tym wypadku !!! Zabijecie mnie chyba dziewczyny !!! Świetnie :*
OdpowiedzUsuńMilaa Ty Pojebana Kretynko ! -,- Dziecko miało być, a pod rozdziałem, gdzie ono urodzi się miałam w komentarzu napisać : "Dziecko Kurwa Bęc ! :D " . :( Nieładnie !
OdpowiedzUsuńxxx