- Ymm... Przyjmijmy, że nic się nie stało, znaczy...
- Znaczy, tak jakby między nami nic nie było? - spytał z
ironią.
- Tak... Dobrze? - popatrzyłam się na niego, czekając na
odpowiedź.
- Skoro tak chcesz.. Niech będzie. Wracamy? -odkręcił się w
stronę sali i razem wróciliśmy do przyjaciół. Kiedy tylko doszliśmy do stołu,
Mila sprzedała mi pytające spojrzenie. Dosiedliśmy się i resztę wieczoru
spędziliśmy praktycznie w takiej samej atmosferze jak przedtem. Wypiliśmy
trochę procentów, więc byliśmy bardziej rozbawieni. Próbowałam nawiązać jakiś
kontakt z Harrym, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Z Milą byłyśmy i tak już
zmęczone po podróży, a ta impreza jeszcze bardziej nas wycieńczyła. Około
północy poprosiłyśmy Louisa, abyśmy wrócili do hotelu.
- Louu, błaaaagam. Padam-zaczęła jęczeć Mila.
- No już dobra, dobra - zaśmiał się patrząc na nią. Coś za szybko
się zgodził, jak na niego. Pewnie po prostu chciał się nacieszyć swoją
narzeczoną. Reszta zespołu została, a my szybko przemknęliśmy do samochodu i
hotelu.
- A ty dokąd? – spytał, kiedy Mila otwierała drzwi do
naszego pokoju.
- No co? Idę spać.
- Dzisiaj śpisz u mnie - mrugnął i pociągnął ją za rękę w
stronę swojego pokoju. - Trzymaj się Gab! – zawołał, a ja weszłam do pokoju i
od razu rzuciłam się na łóżko, zapadając w głęboki sen.
Obudziłam się rano w okropnym stanie. Wygniecione ciuchy,
rozmazany makijaż i do tego szopa na głowie. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam
się już w moje ubrania. Mili nadal nie było w pokoju, a mi zaczęło się nudzić.
Poszłam obudzić resztę przyjaciół, ale kiedy tylko weszłam do pokoju Nialla,
Zayna czy Liama usłyszałam szybkie WYJŚĆ. Nie wiem o której wrócili, ale
wyglądali na nieźle zmęczonych. Zapukałam do pokoju Mili i Louisa i o dziwo,
oni też już wstali i oglądali telewizję.
- Heeej, co dziś robimy - spytałam i usiadłam obok nich.
- Hmm. Może małe zakupy?
- MILA NIE! - od razu zaprotestował Lou.
- No co haha?
- Ty i tutejsze sklepy, to złe połączenie.
- Słucham? A to niby dlaczego?
- Bo ich jest za dużo!
- No, z resztą mi też się nie chce na zakupy. To może jakaś
inna rozrywka? – spytałam, kiedy ci się droczyli.
- Najpierw chodźmy coś zjeść, a potem pójdziemy w miasto.
Chłopaki już wstali? - dopytał mnie Lou.
- Żartujesz sobie? Myślę, że poranek spędzimy sami - chłopak
się zaśmiał. Zebraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Kiedy byliśmy już
najedzeni, wróciliśmy na nasze piętro
zobaczyć, czy reszta już powstawała. Oczywiście, ja byłam pewna, że to nie
możliwe, ale Lou nie dał za wygraną i wchodził do pokoju chłopaków, drąc się w
niebogłosy:
- WSTAJEMY!! NIE ŚPIMY!! - krzyknął to wprost do ucha Nialla,
na co on zszokowany zleciał z łóżka.
- Louis idioto!-
odpowiedział mu zaspany blondyn.
- Haha Louis, masz drastyczne metody budzenia.
- Ale za to jakie skuteczne - zaśmiał się na mój komentarz.
Poszliśmy obudzić resztę i jak się tego spodziewaliśmy, najtrudniej było z
Harrym, który totalnie przykleił się do łóżka i za nic nie mogliśmy go ruszyć.
- No miiisiuuu - Lou zaczął go głaskać po głowie.
- Ymmm Gabii jeszcze chwilkę- zamruczał cicho, a ja się
zaśmiałam. Chłopak chyba myślał, że to ja go budzę, ale kiedy zorientował się,
że stoję na końcu pokoju, trzepnął Louisa w policzek i szybko wstał.
- No to jesteśmy gotowi! Za 15 min wyjazd - zarządził Lou,
trzymając się nadal za bolące miejsce. Chłopcy chyba nie byli zbytnio
zadowoleni z jego planów. Kiedy zeszli już na dół, wyglądali jak jakieś zombie.
- Wyglądacie prześlicznie - zaśmiałam się.
- Daj nam spokój, spaliśmy z 3 godziny - ziewnął Zayn.
- My też i jakoś nie narzekamy. Dobra gdzie jedziemy? -
spytała Mila, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
-Zobaczycie - Louis odpalił samochód i włączył radio, na co
oczywiście chłopaki wydarli się:
- WYŁĄCZ TO!
- Haha, oj chyba nie - my się śmialiśmy, a oni coraz
bardziej żałowali tego, że wstali. Louis dowiózł nas pod samo Empire State
Building. Wjechaliśmy na górę i nie mogliśmy się napatrzeć na piękną panoramę
Nowego Yorku. Potem przewodnik Louis woził nas po mieście, pokazując dosłownie
wszystko. Tak czas zleciał nam do 18. Chłopaki zasypiali już na stojąco, więc
wróciliśmy do hotelu. O 22 miałyśmy lot do Londynu, więc już nie wiele czasu
nam zostało. Chłopaki poszli się zdrzemnąć, a ja z Milą i Louisem zaczęliśmy
oglądać telewizję.
- A właśnie, kiedy dokładnie wracacie? – spytałam chłopaka.
-10 marca.
- CO?! Dopiero? Czyli wszystkie przygotowania do ślubu
zwalasz na nas?
- Przecież wiesz, że ja i tak nic bym nie robił. Nie mam
głowy do takich rzeczy…
- Jasne… Tylko żebym potem nie słyszała krytyki! –
ostrzegłam.
- Spoko haha. Nic nie popsuje tego dnia. To będzie drugi
najpiękniejszy dzień w moim życiu – uśmiechnął się i objął siedzącą obok Milkę,
a ta spytała:
- Drugi? A jaki był pierwszy?
- Dzień w którym pierwszy raz się spotkaliśmy.
-Aww – uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka, na co ja
wyrwałam się:
- Za dużo słodkości! Za dużo! Idę do Nialla, chyba pożegnają
się z nami nie? – wyszłam, nie oglądając się na nich. Weszłam do pokoju
blondyna. Ten oczywiście miał głowę walniętą na poduszki i tylko słodko
chrapał.
- Niaaaall – powiedziałam, ale to nic nie dało, więc
spróbowałam ponownie- Niaaaaaaaaaaaaaaaall!!
- Coooo znowu?- spytał pocierając oczy.
- No miły jesteś bardzo. Zaraz będziemy wyjeżdżać, a ty
ciągle śpisz!
- Ohh przepraszam kochanie – powiedział to, znowu wciskając
głowę między poduszki.
- No dzięki. Ja nie wiem, co ta Em w tobie widzi. Chyba
muszę z nią pogadać.
-No i co jej powiesz?
- No, że jesteś nie troskliwym i dbający tylko o swoją dupę,
facetem. Z resztą jak każdy inny. Ja nie wiem, czemu wy tacy jesteście, naprawdę
za grosz rozumu i troski. – rozgadałam się na temat męskiej społeczności, a
kiedy skończyłam Niall podniósł głowę:
-Skończyłaś?
- Ja zaraz ci skończę. Wstawaj! – ściągnęłam z niego kołdrę.
- No już – po udanej akcji, chłopak wstał i poszedł ze mną
do pokoju Louisa, w którym był już Liam i Harry.
- Zayn już wstał, ale musi się uczesać – zaśmiał się Lou na
wejściu. Harry uśmiechnął się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam mu to. Wydawało
się być dobrze i miałam nadzieję, że tak pozostanie. Usiedliśmy wszyscy razem,
po chwili doszedł też uczesany Zayn. Zaczęliśmy gadać o ślubie.
- Ej, a co my mamy wam kupić?! – wyrwał się Niall.
- Ymm no nie wiem. Tylko nie odpalcie niczego głupiego –
odpowiedziała mu Mila.
- To znaczy? Co się kupuje na ślub?
- Coś wymyślicie, wierze w was haha. Coś co byście wy
chcieli dostać – na to Niall uśmiechnął się dziwnie w stronę Louisa, a on
krzyknął:
-Niall japa. Nawet o tym nie myśl!
- Hahaha no co. Ja bym chciał to dostać.
- Ale kurde nie i już, rozumiesz?
- Ale o co chodzi? – spytałam.
- O nic.. – skończył Lou.
- Niall ma brudne myśli hahaha – zaśmiał się Zayn.
- Boże, z kim ja żyje – Mila się załamała i zakryła twarz
rękoma.
Siedzieliśmy tak do 20. Spakowałyśmy się już z Milą i
pożegnałyśmy z chłopakami. Na lotnisko pojechał z nami Louis, Niall i Harry.
Weszliśmy do środka i udaliśmy się w odpowiednie miejsce. Po drodze Lou zaczął się wygłupiać i nagle:
-HAHAHAHA LOUIS IDIOTO HAHAHAHA- zaczęła się śmiać Mila,
chłopak potknął się i wywrócił wprost pod jakąś starszą panią, na co ona
przestraszona przywaliła mu torebką w głowę. Cała nasza czwórka nie mogła się
powstrzymać ze śmiechu. Louis zdezorientowany wstał, przeprosił staruszkę i
wrócił do nas.
- Lou haha pamiętaj, żadnych głupich akcji, chce żebyś był
cały na naszym ślubie – Mila podeszła i poklepała go po głowie.
- Ty się nie martw o mnie – puścił jej oczko i szepnął coś
do ucha, na co oboje spojrzeli się na mnie.
- O co chodzi?- spytałam.
- Nic nic, haha – zmyła mnie Mila. Nasz lot został już odczytany, więc musiałyśmy
się pożegnać. Mila i Lou jak zwykle… Ja podeszłam do chłopaków i najpierw
przytuliłam Nialla.
- Do zobaczenia, mały. Pamiętaj, że nadal mogę pogadać z Em
haha.
- Jasne, jasne. Nie zrobiłabyś mi tego – puściłam mu oczko i
podeszłam do Harolda.
- Ymm… to… – zaczęłam, a chłopak widząc moją minę, podszedł
i mnie przytulił.
- Miłego lotu – powiedział mi na ucho i wypuścił mnie z
objęć. Zdezorientowana całą sytuacją, pożegnałam się jeszcze z Louim i pociągnęłam
za rękę Milę, po czym szybko odeszłyśmy do sali odlotów.
- Co ci? – spytała Mila.
- Nic…
- Jak nic, jak widzę, że coś jest.
- Jak taka mądra jesteś, to powiedz co powiedział ci Lou.
Chodź już, bo odlecą bez nas.
- Ahh, z tobą to się naprawdę trudno rozmawia…
Wsiadłyśmy do samolotu i wyłączyłyśmy się, wkładając
słuchawki. Czekał nas długi lot.
- Gabi już jesteśmy – budziła mnie Mila, nawet nie wiem,
kiedy zasnęłam, a już byłyśmy na lotnisku w Londynie. Wysiadłyśmy z samolotu i
wzięłyśmy bagaże. Wsiadłyśmy do taksówki i po drodze pojechałyśmy do Nathana po
Macho.
- Poczekaj tu, ja zaraz wracam – powiedziałam do Mili,
wychodząc z taksówki. Weszłam do apartamentowca i wjechałam na piętro.
Zadzwoniłam dzwonkiem, chłopak na szczęście był w domu i szybko mi otworzył:
- O hej, już wróciłyście?
- Tak, właśnie jedziemy z lotniska. Gdzie Macho?- spytałam,
kiedy właśnie do pokoju wbiegł psiak. Pogłaskałam go i zapięłam smycz. –
Jeszcze raz wielkie dzięki.
- Nie ma za co, to nic. Jak tam wyjazd?
- A dobrze. Stęskniłyśmy się bardzo za chłopakami i dobrze
było ich zobaczyć.
- A jak z Harrym? – spytał bez żadnego zawahania.
-No jak to jak… nijak, jesteśmy przyjaciółmi – spojrzał się
na mnie i pokiwał głową. – No co… Daj już spokój.
- Jak chcesz.. Spotkamy się później?
- Ale to już jutro, dzisiaj padam. Do zobaczenia –
pożegnałam się i wyszłam. Wróciłyśmy z Milą na stancję i ponownie położyłyśmy
się spać. Obudziłyśmy się koło 21, jutro czekała nas szkoła, więc ogarnęłyśmy
się trochę i rozpakowałyśmy.
- Gabi – zaczęła Mila, kiedy wyjmowała rzeczy z walizki.
- Tak?
- Jak jest teraz z wami?
- Z nami, czyli?
- No z tobą i Harrym.
- Mila proszę cię. Nic nie ma, koniec rozdziału tak?
Jesteśmy przyjaciółmi.
- I jak ci z tym?
- A jak ma mi być, do jasnej cholery!? Jest dobrze, na pewno
jest lepiej niż wcześniej.
- Nie denerwuj się, po prostu się martwię.
- To przestań, wy wszyscy przestańcie. Poradzę sobie.
- Jak chcesz…
Nasza rozmowa się na tym skończyła. Do czasu przyjazdu
chłopaków musiałyśmy chodzić na uczelnię, a w międzyczasie wszystko przygotować
na ślub. Z Milą jeździłyśmy po mieście i załatwiałyśmy najróżniejsze sprawy.
Najważniejsza była sala, która na szczęście była już wcześniej wybrana. Zostało
nam więc już tylko udekorowanie jej, ale tym razem wynajęłyśmy profesjonalną agencję.
My wybrałyśmy tylko projekt, a oni już mieli zająć się resztą. To miałyśmy z
głowy. Ale nadszedł czas na najtrudniejszą misję. Wybór sukni ślubnej i
sukienki dla mnie. Poprzednie stroje Mila od razu wyrzuciła, nie chcąc, aby
przypominały jej o wypadku. Postanowiłyśmy wynająć krawcową, która
zaprojektowałaby idealne sukienki. W sumie to my miałyśmy mało do gadania. Ona
nas mierzyła i mówiła, co najlepiej by do nas pasowało. Projektowała coś na
swoich karteczkach i co chwila zmieniała koncepcje. Nie powiem, fajnie się przy
tym bawiłyśmy, ale jednak było to męczące. Zostały nam jeszcze zaproszenia.
Wybrałyśmy najładniejsze i zaczęłyśmy je wypełniać. DWIE zarwane noce na
wypełnianie każdego zaproszenia. Rodzice Mili, Louisa, dziadkowie od strony
mamy Mili i od strony mamy Louisa, potem dziadkowie od strony taty Mili i tak
dalej i tak dalej. Dalsza rodzina, znajomi i przyjaciele. Mila postanowiła
zaprosić jeszcze Maxa i Nathana. Zgodziłam się, bo w sumie oni też byli naszymi
przyjaciółmi. Ten ślub miał być idealny. Same przygotowania trwały nieco ponad
miesiąc. Zanim się obejrzałyśmy dobiegł marzec, a chłopaki wracali za 2 dni.
- Boże, Boże, Boże!
- Co jest? – spytałam, kiedy zdenerwowana Mila wbiła do
mojego pokoju.
- No bo co, jeśli Louisowi się nic nie spodoba?! Co jak uzna
nas za idiotki, że takie coś przygotowałyśmy?
- Mila ogarnij się. On nie ma nic do gadania i tak. A na
pewno mu się to spodoba.
- A co jeśli nie?!
- Przestań! Będzie świetnie, zobaczysz.
- Oby tak było.. Max dzisiaj do mnie dzwonił. Dostał
zaproszenie i powiedział, że na pewno przyjedzie. A co z Nathanem?
- Co, co? Przecież też dostał i przyjdzie.
- No tak, ale przyjdzie sam czy z tobą?
- Ymm… no nie wiem, nie gadałam z nim o tym.
- No spoko.. Em przyjeżdża w czwartek, więc Niall będzie
miał parę. Liam z Danielle, a Zayn przyprowadzi nam podobno jakąś nową
koleżankę, Perrie, czy jak jej tam. Więc zostajesz tylko ty i Harry.
- Co ty chcesz zrobić? Czy to ważne, czy z kimś przyjdę?
Pojawić się na pewno pojawię, więc z czym problem?
- No już nic, nic. Dobra jedziemy teraz do krawcowej?
Powiedziała, że dzisiaj sukienki już będą.
- No tak, ale chyba śnisz. Ty zostajesz tutaj. Nie możesz
jej zobaczyć do ślubu.
- CO?! Boli cię coś? A jak będzie obrzydliwa?! – wydarła
się.
- Nie będzie. Dopilnuje tego, nie martw się.
- Yhh.. dobra. Ufam ci, ale nie zwal tego!
- Spokojnie haha – wyszłam z mieszkania i pojechałam po
sukienki. Suknia Mili była naprawdę przecudna, taka jakby wymarzona dla niej.
Byłam pewna, że spodoba się i jej i Louisowi. Nie mogłam jej zabrać do domu, bo
było oczywiste, że Mila szpieg od razu chciałaby ją zobaczyć. Postanowiłam
skorzystać z pomocy Nathana.
- Hej.
- O hej, co ty tam trzymasz? – spytał, kiedy zobaczył mnie
stojącą przed drzwiami z wielkim pudłem.
- Suknię Mili, więc mam prośbę. Czy mogłabym ją u ciebie
zostawić, żeby tamtej nie kusiło?
- Haha jasne, daj zaniosę ją na górę.
- Dobra, dzięki. Tylko błagam cię, uważaj.
- Spoko, spoko – chłopak zaniósł sukienkę na górę, a ja
zaczekałam chwilkę.
- A teraz ja mam pytanie – powiedział, kiedy wrócił.
- Tak?
- Bo wiesz… Max przyjdzie ze swoją dziewczyną, a ja nie za
bardzo mam z kim iść. I teraz… czy poszłabyś ze mną?
- Z tobą? Ymm..
- Oczywiście jako przyjaciółka. Tylko że razem, no ale nie
razem. No wiesz, o co mi chodzi.
- Tak wiem haha. No dobrze, w sumie to dobry pomysł.
- To świetnie! A jak tam nastrój panny młodej?
- Ahahahaha zaczęła chyba odczuwać tremę.
- Poważnie? Da radę. Louis jej pomoże.
- Ja to wiem, ale ona chyba nie bardzo. No mniejsza z tym.
Nie mów jej, gdzie jest sukienka, bo zabije mnie i ciebie. To do zobaczenia –
wróciłam do domu, gdzie od razu zostałam napadnięta przez Milę, dopytującą się
o sukienkę:
- I jak!? Jaka jest!? Ładna!? Brzydka?!
- Mila ogar! Jest dobrze.
- No ale ja się denerwujęęęęę.
- Nie ma czym, naprawdę – próbowałam ją uspokoić, chociaż
widziałam i tak, że na marne. – Jednak
idę z Nathanem..
- O, poprosił cię ?
- Tak. W sumie to chyba dobry pomysł, nie?
- Ja tam nie wiem. Robisz to, co uważasz za słuszne-
odpowiedziała i wyciągnęła telefon, bo oczywiście dzwonił pan młody. Kiedy
chłopcy wrócili, Mila wróciła do mieszkania jej i Louisa, a ja znowu zostałam
sama z Macho. Kiedy przyjechała Em, Niall poprosił ją, aby zatrzymała się u
niego, a ta oczywiście bez wahania się zgodziła. Był już piątek, część gości
już przyjechała i zatrzymała się w hotelu, Mila z Louisem odwiedzali i witali
wszystkich, w końcu musieli poznać bliżej swoje przyszłe rodziny. W sam wieczór
oboje ogarnęła wielka trema, co oczywiście było widać na kilometr. I Mila i Lou
bali się jak nigdy, w sumie nie wiedziałam czego, przecież jutro miał odbyć się
najpiękniejszy dzień w ich życiu. Chłopaki próbowali uspokoić Lou, a ja z
dziewczynami Milę, ale oni chodzili nakręceni i darli się na wszystkich, w
obawie, że jutro nic nie wyjdzie.
- Ahh to będzie trudna noc– powiedziałam do Em i Danielle,
kiedy Mila zamknęła się w sypialni. – Kochanie, jutro na 10 masz fryzjera i makijażystkę,
wyśpij się, będziemy o 9. DOBRANOC- krzyknęłam przez zamknięte drzwi i razem z
dziewczynami poszłyśmy zobaczyć, jak się ma Lou.
- Je jebie, ja jebie, ja jebie- chodził po salonie, a
chłopaki siedząc, przyglądali mu się ze śmiechem.
-Ymm Lou wszystko ok?- spytałam.
-JASNE, ŻE TAK. NIE WIDAĆ!?
- Widać, widać haha, tylko już nie krzycz. Radzę dzisiaj nie
spać z Milą, bo się pozabijacie.
- Prześpisz się u mnie – zaproponował mu Harry.
- No dokładnie. To idź się już połóż i wyluzuj.
-JESTEM WYLUZOWANY! – nadal krzyczał, a my śmialiśmy się z
niego.
- Hahaha no dobrze, idź już – tak jak mu powiedziałam,
poszedł się położyć, a wszyscy wrócili do swoich domów. Sama zaczęłam się
trochę denerwować, mimo tego, że to nie miał być mój dzień. Dziwna ja jak
zawsze. Położyłam się o 22 z zamiarem szybkiego zaśnięcia, taaa chyba w marzeniach.
Przewalałam się do 3, nie mogąc zmrużyć oka. Kiedy obudziłam się o 8, czułam
się ja trup, ale byłam podekscytowana. Wykąpałam się i ubrałam. Zjadłam lekkie
śniadanie i jeszcze przed wyjściem wyprowadziłam Macho. Miałam jeszcze 30 min
do spotkania u Mili. Kiedy już tam dotarłam, dziewczyna oczywiście chodziła,
nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Mila spokojnie, wiem, że się denerwujesz, ale wszystko
będzie idealnie, zobaczysz.
- Ja wiem, ja naprawdę to wiem. Ale ja nad tym nie panuję!
- Dobrze, idź weź kąpiel, a ja tu wszystko przyszykuje.
Nathan w międzyczasie dowiezie suknię.
- Ok – wyszła do łazienki, a ja otworzyłam drzwi Danielle i
Em, które właśnie przyszły. O 10, tak jak w planie, pojawiły się fryzjerki i
makijażystki. Najpierw zajęły się nami, robiąc nam przepiękne fryzury i jeszcze
piękniejsze makijaże. Kiedy skończyły, Mila akurat wróciła i od razu nas
pochwaliła :
- No, no wyglądacie cudnie! – powiedziała, kiedy
przeglądałyśmy się w lustrze. Moje włosy zostały pokręcone w piękne fale, a makijaż
miałam bardzo delikatny, idealnie pasujący do mojej sukienki. Danielle włosy
miała wyprostowane i zebrane w wysokiego koka, a Em tradycyjny nieogar został
ujarzmiony i również wyglądała pięknie. O 12 pojawił się Nathan z suknią. Sam
był już odstrojony w garnitur i krawat.
- Gabi, wow, no nie poznaję cię.
- A dziękuję haha. Ty również wyglądasz bardzo dobrze –
wzięłam od niego sukienkę i zaniosłam do pokoju.
- No jak tam, trema? – spytał Milę, a ta tylko zawarczała:
- Nie odzywaj się! -
chłopak zrobił wielkie oczy i wyszedł.
Nadszedł czas na przygotowanie Mili i to oczywiście zajęło najwięcej
czasu, bo ta ciągle się wierciła. Po paru godzinach była już gotowa. Delikatny
makijaż, włosy zebrane w ślicznego koczka i mała ilość biżuterii razem z
przepiękną suknią, dawał po prostu świetny efekt.
- Wooow Mila! Jesteś prześliczna! –krzyknęła uradowana Emila,
która właśnie wychodziła z Danielle.
- Chcę się zobaczyć!- zażądała.
- Jeszcze nie, dopiero przed samym wyjściem, zostało 40 min.
- A jak ja dojdę do kościoła!? Na piechotę!?
- Boże, przecież ze mną zamawiałaś limuzynę… Odwiezie cię
pod sam kościół, goście i Lou już tam będą.
- A no tak.. KURDE!! – znowu zaczęła krzyczeć i latać w
obcasach po mieszkaniu. Byłam już tak zmęczona jej paplaniną, że bałam się, co
to będzie wieczorem.
- Dobra, już możemy wychodzić. Chodź tu, wepnę ci welon i
będziesz mogła się zobaczyć– dziewczyna szybko podeszła do mnie i po wpięciu
welonu, jeszcze szybciej poleciała do dużego lustra w łazience, gdzie
zaniemówiła. Po chwili milczenia spytałam:
- I jak?
- Jest, jest..
- Nooo?
- Jest przepięknie! Znaczy ja, znaczy sukienka, znaczy.. O
MÓJ BOŻE! Gabi dziękuję, dziękuję, dziękuję!– rzuciła się na mnie.
- No już, bo wszystko popsujesz! –odsunęłam ją na bezpieczną
odległość.
- Przepraszam haha, ale naprawdę, nie poznaję siebie!
- Najważniejsze, żeby Lou cię poznał. Dobra jedziemy, bo
jeszcze się spóźnimy! – wyszłyśmy z mieszkania i zeszłyśmy do limuzyny, która
czekała przed wejściem. Zawiozła nas pod kościół, gdzie był już tłum gości i
mnóstwo fanów chłopaków, którzy pomimo próśb z ich strony, pojawili się pod
kościołem. Lou czekał w środku z chłopakami i miał zobaczyć Milę ostatni. Wysiadłyśmy
z samochodu, a wszyscy goście byli zachwyceni wyglądem Mili. Powoli zbliżyłyśmy
się do drzwi i weszłyśmy do środka akurat, gdy zaczęła grać muzyka. Wszyscy
goście, oraz oczywiście Louis obejrzeli się i chyba też zaniemówili patrząc na
nas. Louis pożerał wzrokiem Milę, a ja szukałam wzrokiem Nathana, który
siedział jeden rząd za chłopakami, razem z Maxem i jego partnerką. Doszłyśmy
pod sam ołtarz, ja jako świadkowa stanęłam za Milą i Louisem, podobnie jak
Harry. Ceremonia się zaczęła i na początku przebiegała tak, jak każda inna msza
w kościele. W pewnym momencie ksiądz poprosił wszystkich o powstanie, a nas o
bliższe podejście do ołtarza. Młodzi stanęli naprzeciwko siebie i odpowiadali
na pytania zadawane przez księdza. W końcu nadszedł ten najważniejszy moment,
kiedy podali sobie prawe dłonie, potem obwiązane stułą. Złożyli przysięgę małżeńską
i ksiądz poprosił o obrączki. Wtedy zauważyłam zaniepokojenie Harrego i cicho
parsknęłam śmiechem. Mila zgromiła mnie wzrokiem, kiedy Louis mordował
spojrzeniem Hazzę. Ten szybko przeszukiwał kieszenie, a po kościele rozszedł
się szum rozmów. Niall, Em i Zayn skręcali się ze śmiechu, gdy zrozpaczony
Harry patrzył na Louisa.
-Nie mam- szepnął, a Louis wziął głęboki oddech. Widziałam,
jak Mila zbladła.
-Gdzie są obrączki?!- krzyknął na niego po cichu Louis.
-Zostały na stole u mnie w mieszkaniu- odpowiedział mu blady
ze strachu, na co odezwał się ksiądz:
-Widzę, że nastąpiła pewna komplikacja, jednak spokojnie,
często się zdarza zapomnienie o obrączkach-próbował to obrócić w żart, kiedy
Harry podszedł do Liama, prosząc go o to, żeby pojechał po obrączki. Chłopak
wyszedł z kościoła, w którym roznosił się coraz większy szum rozmów. Louis z
Milą mordowali Harrego wzrokiem, ja będąc na jego miejscu, nie pokazywałabym
się im na oczy po wyjściu z kościoła. Liam wrócił w ciągu 10 minut, zdyszany
ale jednak. Podał obrączki, w kościele nastąpiła cisza, a ksiądz powrócił do
przerwanego obrzędu. Najpierw Louie wsunął na serdeczny palec lewej ręki Mili
obrączkę, a potem ona zrobiła to samo z obrączką Louisa. Ksiądz oficjalnie
ogłosił ich mężem i żoną i nastąpił ich pierwszy, małżeński pocałunek. Wszyscy
zaczęli bić brawo, a oni nie mogli się od siebie oderwać. Dalej msza trwała
tradycyjnie, a gdy się zakończyła młodzi razem ze mną i Harrym zostali podpisać
jeszcze jakieś dokumenty, a goście opuścili kościół. Kiedy wyszliśmy z kościoła
na nasze głowy posypał się ryż. Przez moją głowę przemknęła myśl, kto później
będzie to sprzątał. Następnie wszyscy goście podeszli do młodych i zaczęli
składać im życzenia. Kiedy już zostali obcałowani przez wszystkich gości,
wsiedliśmy do limuzyny i odjechaliśmy do sali, a wszyscy pojechali za nami. W
samochodzie Harry otworzył szampana, którego wypiliśmy i jeszcze raz złożyliśmy
im życzenia. Nareszcie się wyluzowali, więc jadąc żartowaliśmy sobie, że sala
na pewno się im nie spodoba. Tak jak myślałam wcześniej, nie miałyśmy czym się
martwić, bo oczywiście spodobała się bardzo. Przed domem weselnym poczekaliśmy,
aż wszyscy goście dojadą, co zajęło dłuższą chwilę, głównie z powodu ich nie
banalnej liczby- 252 osoby. Wysiedliśmy z limuzyny i podeszliśmy do rodziców
młodych, którzy zgodnie z polskim zwyczajem, czekali na nich z chlebem i solą,
oraz kieliszkami polskiej wódki. Wódka, tak jak chciała Mila, na weselu była
polska, czyli najlepsza na całym świecie. Po całym tym obrzędzie przed
drzwiami, którego nadal nie rozumiem, weszliśmy do środka. Tam zaśpiewaliśmy
sto lat- najpierw po angielsku, a potem po polsku, z powodu dużej ilości
polskich gości. Nadszedł czas na pierwszy taniec, którego chyba najbardziej się
obawiali. Zespół zaczął grac ich ulubioną piosenkę – „Look after you” The Fray,
a oni tańczyli w miarę do rytmu. Obserwowałam ze śmiechem, jak bardzo chcą
tańczyć tak jak potrafią najlepiej – czyli bez żadnych ograniczeń, a nie bujać
się jak starsi ludzie w jakimś walcu. Piosenka się skończyła, poklaskaliśmy
trochę, wypiliśmy szampana i rozeszliśmy się do stołów. Jednym z największych
problemów jaki miałyśmy przed ślubem było to, jak rozsadzić gości. Sala była
ogromna i znajdowało się na niej 21 okrągłych stolików, każdy mieszczący 12
osób. Strasznie dużo czasu nad tym spędziłyśmy, ale udało nam się i wydawało mi
się, że wszyscy byli zadowoleni. Razem z Louisem i Milą siedziałam ja i Nathan,
Harry ze swoją koleżanką Annie, Em i Niall, Liam i Danielle oraz Zayn i Perrie.
Na weselu bawiliśmy się świetnie, przetańczyliśmy całą noc. Współczułam
Tomlinsonom, którzy nie mieli nawet chwili odpoczynku, bo cały czas ktoś chciał
z nimi tańczyć. Na tańcu, jedzeniu i piciu, zleciał nam czas do północy.
Tradycyjnie, wtedy odbywały się oczepiny. Nie lubiłam tego zwyczaju, ale
zmuszona przez Milę wzięłam w nich udział. Najpierw młoda rzucała welon.
Pomogłam jej go zdjąć, Louis zakrył jej oczy, a ja razem z innymi dziewczynami,
pochodziłam w kółeczku do muzyki i czekałam na rzut. Mila wyrzuciła welon do
góry i na moje nieszczęście wpadł on prosto w moje ręce. Spojrzałam na niego
zszokowana, a Milka z Lou zaczęła się śmiać. Zgodnie ze wskazaniami pana,
prowadzącego oczepiny usiadłam na krzesełku, które wcześniej zajmowała Mila i cierpliwie
czekałam, aż wepnie mi ona welon. Ta po skończonym zadaniu pochyliła się do
mnie i powiedziała mi do ucha:
-Teraz ty się pomęczysz z nim na głowie haha.
Nie odpyskowałam jej nic, bo zaczęła się konkurencja dla
panów, czyli łapanie krawata Louisa. Oczywiście, nie mogło być inaczej i ten
„atrybut” musiał złapać Harry. Był wyraźnie podpity, więc strasznie go to
rozbawiło. Jako, że zostaliśmy ogłoszeni „nową parą młodą”, to musieliśmy
zatańczyć nasz „pierwszy taniec”. Wszystko by było spoko, gdyby nie to, że w
trakcie tańca musieliśmy trzymać w ustach różę. Tą samą. Spojrzałam na kwiat z
powątpieniem.
-Przecież to tylko zabawa, dawaj- powiedział Harry,
trzymając już kwiat między zębami. Stwierdziłam, że raz się żyje i też go
„ugryzłam”. Po skończonym tańcu nie czekałam na dalsze zabawy oczepinowe i skierowałam się w stronę tarasu. Po drodze
zaczepił mnie jeszcze brat Mili, który coś ode mnie chciał. Gdy nareszcie się
od niego uwolniłam, wyszłam na dwór i stanęłam przy samej barierce, nie
zauważając, że ktoś siedział na ławce. Obejrzałam się i strasznie się
przestraszyłam.
- O boże?! Musisz mnie tak straszyć?! –spytałam.
- Przepraszam, nie chciałem.
- Harry? Co ty tu robisz? – chłopak podszedł do mnie.
- Chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza, a ty?
- To samo – odkręciłam się z powrotem do barierki i
zamknęłam na chwilę oczy. – Jak się bawisz?
- Świetnie. Według mnie bardzo dobrze to wszystko
przygotowałaś.
- Dziękuje haha, ale ja mało zrobiłam.
- No nie gadaj głupot, gdyby nie ty, to nic pewnie by dzisiaj
tak nie wyglądało.
- Oj tam, dzisiaj nie o mnie powinniśmy rozmawiać.
- Lou też jest zachwycony i na pewno jakoś ci to wynagrodzi-dodał.
- Wystarczy mi to, że w końcu oboje są szczęśliwi.
- Taa.. a jak z tobą?
- Ze mną?
- Jesteś szczęśliwa?- sprecyzował pytanie.
- Em… - nie dał mi dokończyć.
- Gabi, mi naprawdę zależy tylko i wyłącznie na twoim
szczęściu. Jeśli powiesz mi teraz, że jesteś szczęśliwa, to obiecuje ci, że już
nie będę się starał, abyśmy mogli znowu być razem.
- Harry przestań, nie powoduj u mnie wyrzutów sumienia.
- Wcale mi o to nie chodzi, chce tylko, abyś odpowiedziała
mi na pytanie. No więc? – za dużo wrażeń, i jeszcze teraz taki zryw. Nie mogłam
mu odpowiedzieć, bo po prostu nie wiedziałam co. Spuściłam wzrok, a chłopak
odkręcił się i wyszedł.
-Co to miało znaczyć?! – spytałam sama siebie. Wróciłam do
naszego stolika, Harry już tam siedział. Mila tańczyła z tatą, a Lou rozmawiał
ze swoją mamą. Całe wesele udało się perfekcyjnie. Siedząc tak z
najważniejszymi osobami w moim życiu, widząc szczęście Mili i Louisa doszłam do
wniosku, że nic nie chcę zmieniać. Spojrzałam się na roześmianego Harrego, z
koleżanką siedzącą na jego kolanach i jednak zmieniłam zdanie.
22 rozdział i długo wyczekiwany ślub, chyba... Przeze mnie (Milę) na pewno :D Mamy nadzieję, że wam się podobało i będziecie jeszcze tu wchodzić itp. itd. etc. W wakacje na pewno będziemy pisać, możliwe, że rozdziały będą częściej. Najbliższy najpóźniej 4 lipca.
+ taka tam reklama: jak wiele z was wie, Mila pisze swojego własnego bloga, na którego serdecznie zaprasza. Na http://sickonelife.blogspot.com/ nowy rozdział pojawi się w najbliższych dniach.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
foreveryoung.