niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział XXII.


- Ymm... Przyjmijmy, że nic się nie stało, znaczy...
- Znaczy, tak jakby między nami nic nie było? - spytał z ironią.
- Tak... Dobrze? - popatrzyłam się na niego, czekając na odpowiedź.
- Skoro tak chcesz.. Niech będzie. Wracamy? -odkręcił się w stronę sali i razem wróciliśmy do przyjaciół. Kiedy tylko doszliśmy do stołu, Mila sprzedała mi pytające spojrzenie. Dosiedliśmy się i resztę wieczoru spędziliśmy praktycznie w takiej samej atmosferze jak przedtem. Wypiliśmy trochę procentów, więc byliśmy bardziej rozbawieni. Próbowałam nawiązać jakiś kontakt z Harrym, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Z Milą byłyśmy i tak już zmęczone po podróży, a ta impreza jeszcze bardziej nas wycieńczyła. Około północy poprosiłyśmy Louisa, abyśmy wrócili do hotelu.
- Louu, błaaaagam. Padam-zaczęła jęczeć Mila.
- No już dobra, dobra - zaśmiał się patrząc na nią. Coś za szybko się zgodził, jak na niego. Pewnie po prostu chciał się nacieszyć swoją narzeczoną. Reszta zespołu została, a my szybko przemknęliśmy do samochodu i hotelu.
- A ty dokąd? – spytał, kiedy Mila otwierała drzwi do naszego pokoju.
- No co? Idę spać.
- Dzisiaj śpisz u mnie - mrugnął i pociągnął ją za rękę w stronę swojego pokoju. - Trzymaj się Gab! – zawołał, a ja weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko, zapadając w głęboki sen.
Obudziłam się rano w okropnym stanie. Wygniecione ciuchy, rozmazany makijaż i do tego szopa na głowie. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się już w moje ubrania. Mili nadal nie było w pokoju, a mi zaczęło się nudzić. Poszłam obudzić resztę przyjaciół, ale kiedy tylko weszłam do pokoju Nialla, Zayna czy Liama usłyszałam szybkie WYJŚĆ. Nie wiem o której wrócili, ale wyglądali na nieźle zmęczonych. Zapukałam do pokoju Mili i Louisa i o dziwo, oni też już wstali i oglądali telewizję.
- Heeej, co dziś robimy - spytałam i usiadłam obok nich.
- Hmm. Może małe zakupy?
- MILA NIE! - od razu zaprotestował Lou.
- No co haha?
- Ty i tutejsze sklepy, to złe połączenie.
- Słucham? A to niby dlaczego?
- Bo ich jest za dużo!
- No, z resztą mi też się nie chce na zakupy. To może jakaś inna rozrywka? – spytałam, kiedy ci się droczyli.
- Najpierw chodźmy coś zjeść, a potem pójdziemy w miasto. Chłopaki już wstali? - dopytał mnie Lou.
- Żartujesz sobie? Myślę, że poranek spędzimy sami - chłopak się zaśmiał. Zebraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Kiedy byliśmy już najedzeni,  wróciliśmy na nasze piętro zobaczyć, czy reszta już powstawała. Oczywiście, ja byłam pewna, że to nie możliwe, ale Lou nie dał za wygraną i wchodził do pokoju chłopaków, drąc się w niebogłosy:
- WSTAJEMY!! NIE ŚPIMY!! - krzyknął to wprost do ucha Nialla, na co on zszokowany zleciał z łóżka.
- Louis idioto!-  odpowiedział mu zaspany blondyn.
- Haha Louis, masz drastyczne metody budzenia.
- Ale za to jakie skuteczne - zaśmiał się na mój komentarz. Poszliśmy obudzić resztę i jak się tego spodziewaliśmy, najtrudniej było z Harrym, który totalnie przykleił się do łóżka i za nic nie mogliśmy go ruszyć.
- No miiisiuuu - Lou zaczął go głaskać po głowie.
- Ymmm Gabii jeszcze chwilkę- zamruczał cicho, a ja się zaśmiałam. Chłopak chyba myślał, że to ja go budzę, ale kiedy zorientował się, że stoję na końcu pokoju, trzepnął Louisa w policzek i szybko wstał.
- No to jesteśmy gotowi! Za 15 min wyjazd - zarządził Lou, trzymając się nadal za bolące miejsce. Chłopcy chyba nie byli zbytnio zadowoleni z jego planów. Kiedy zeszli już na dół, wyglądali jak jakieś zombie.
- Wyglądacie prześlicznie - zaśmiałam się.
- Daj nam spokój, spaliśmy z 3 godziny - ziewnął Zayn.
- My też i jakoś nie narzekamy. Dobra gdzie jedziemy? - spytała Mila, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
-Zobaczycie - Louis odpalił samochód i włączył radio, na co oczywiście chłopaki wydarli się:
- WYŁĄCZ TO!
- Haha, oj chyba nie - my się śmialiśmy, a oni coraz bardziej żałowali tego, że wstali. Louis dowiózł nas pod samo Empire State Building. Wjechaliśmy na górę i nie mogliśmy się napatrzeć na piękną panoramę Nowego Yorku. Potem przewodnik Louis woził nas po mieście, pokazując dosłownie wszystko. Tak czas zleciał nam do 18. Chłopaki zasypiali już na stojąco, więc wróciliśmy do hotelu. O 22 miałyśmy lot do Londynu, więc już nie wiele czasu nam zostało. Chłopaki poszli się zdrzemnąć, a ja z Milą i Louisem zaczęliśmy oglądać telewizję.
- A właśnie, kiedy dokładnie wracacie? – spytałam chłopaka.
-10 marca.
- CO?! Dopiero? Czyli wszystkie przygotowania do ślubu zwalasz na nas?
- Przecież wiesz, że ja i tak nic bym nie robił. Nie mam głowy do takich rzeczy…
- Jasne… Tylko żebym potem nie słyszała krytyki! – ostrzegłam.
- Spoko haha. Nic nie popsuje tego dnia. To będzie drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu – uśmiechnął się i objął siedzącą obok Milkę, a ta spytała:
- Drugi? A jaki był pierwszy?
- Dzień w którym pierwszy raz się spotkaliśmy.
-Aww – uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka, na co ja wyrwałam się:
- Za dużo słodkości! Za dużo! Idę do Nialla, chyba pożegnają się z nami nie? – wyszłam, nie oglądając się na nich. Weszłam do pokoju blondyna. Ten oczywiście miał głowę walniętą na poduszki i tylko słodko chrapał.
- Niaaaall – powiedziałam, ale to nic nie dało, więc spróbowałam ponownie- Niaaaaaaaaaaaaaaaall!!
- Coooo znowu?- spytał pocierając oczy.
- No miły jesteś bardzo. Zaraz będziemy wyjeżdżać, a ty ciągle śpisz!
- Ohh przepraszam kochanie – powiedział to, znowu wciskając głowę między poduszki.
- No dzięki. Ja nie wiem, co ta Em w tobie widzi. Chyba muszę z nią pogadać.
-No i co jej powiesz?
- No, że jesteś nie troskliwym i dbający tylko o swoją dupę, facetem. Z resztą jak każdy inny. Ja nie wiem, czemu wy tacy jesteście, naprawdę za grosz rozumu i troski. – rozgadałam się na temat męskiej społeczności, a kiedy skończyłam Niall podniósł głowę:
-Skończyłaś?
- Ja zaraz ci skończę. Wstawaj! – ściągnęłam z niego kołdrę.
- No już – po udanej akcji, chłopak wstał i poszedł ze mną do pokoju Louisa, w którym był już Liam i Harry.
- Zayn już wstał, ale musi się uczesać – zaśmiał się Lou na wejściu. Harry uśmiechnął się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam mu to. Wydawało się być dobrze i miałam nadzieję, że tak pozostanie. Usiedliśmy wszyscy razem, po chwili doszedł też uczesany Zayn. Zaczęliśmy gadać o ślubie.
- Ej, a co my mamy wam kupić?! – wyrwał się Niall.
- Ymm no nie wiem. Tylko nie odpalcie niczego głupiego – odpowiedziała mu Mila.
- To znaczy? Co się kupuje na ślub?
- Coś wymyślicie, wierze w was haha. Coś co byście wy chcieli dostać – na to Niall uśmiechnął się dziwnie w stronę Louisa, a on krzyknął:
-Niall japa. Nawet o tym nie myśl!
- Hahaha no co. Ja bym chciał to dostać.
- Ale kurde nie i już, rozumiesz?
- Ale o co chodzi? – spytałam.
- O nic.. – skończył Lou.
- Niall ma brudne myśli hahaha – zaśmiał się Zayn.
- Boże, z kim ja żyje – Mila się załamała i zakryła twarz rękoma.
Siedzieliśmy tak do 20. Spakowałyśmy się już z Milą i pożegnałyśmy z chłopakami. Na lotnisko pojechał z nami Louis, Niall i Harry. Weszliśmy do środka i udaliśmy się w odpowiednie miejsce.  Po drodze Lou zaczął się wygłupiać i nagle:
-HAHAHAHA LOUIS IDIOTO HAHAHAHA- zaczęła się śmiać Mila, chłopak potknął się i wywrócił wprost pod jakąś starszą panią, na co ona przestraszona przywaliła mu torebką w głowę. Cała nasza czwórka nie mogła się powstrzymać ze śmiechu. Louis zdezorientowany wstał, przeprosił staruszkę i wrócił do nas.
- Lou haha pamiętaj, żadnych głupich akcji, chce żebyś był cały na naszym ślubie – Mila podeszła i poklepała go po głowie.
- Ty się nie martw o mnie – puścił jej oczko i szepnął coś do ucha, na co oboje spojrzeli się na mnie.
- O co chodzi?- spytałam.
- Nic nic, haha – zmyła mnie Mila.  Nasz lot został już odczytany, więc musiałyśmy się pożegnać. Mila i Lou jak zwykle… Ja podeszłam do chłopaków i najpierw przytuliłam Nialla.
- Do zobaczenia, mały. Pamiętaj, że nadal mogę pogadać z Em haha.
- Jasne, jasne. Nie zrobiłabyś mi tego – puściłam mu oczko i podeszłam do Harolda.
- Ymm… to… – zaczęłam, a chłopak widząc moją minę, podszedł i mnie przytulił.
- Miłego lotu – powiedział mi na ucho i wypuścił mnie z objęć. Zdezorientowana całą sytuacją, pożegnałam się jeszcze z Louim i pociągnęłam za rękę Milę, po czym szybko odeszłyśmy do sali odlotów.
- Co ci? – spytała Mila.
- Nic…
- Jak nic, jak widzę, że coś jest.
- Jak taka mądra jesteś, to powiedz co powiedział ci Lou. Chodź już, bo odlecą bez nas.
- Ahh, z tobą to się naprawdę trudno rozmawia…
Wsiadłyśmy do samolotu i wyłączyłyśmy się, wkładając słuchawki. Czekał nas długi lot.
- Gabi już jesteśmy – budziła mnie Mila, nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, a już byłyśmy na lotnisku w Londynie. Wysiadłyśmy z samolotu i wzięłyśmy bagaże. Wsiadłyśmy do taksówki i po drodze pojechałyśmy do Nathana po Macho.
- Poczekaj tu, ja zaraz wracam – powiedziałam do Mili, wychodząc z taksówki. Weszłam do apartamentowca i wjechałam na piętro. Zadzwoniłam dzwonkiem, chłopak na szczęście był w domu  i szybko mi otworzył:
- O hej, już wróciłyście?
- Tak, właśnie jedziemy z lotniska. Gdzie Macho?- spytałam, kiedy właśnie do pokoju wbiegł psiak. Pogłaskałam go i zapięłam smycz. – Jeszcze raz wielkie dzięki.
- Nie ma za co, to nic. Jak tam wyjazd?
- A dobrze. Stęskniłyśmy się bardzo za chłopakami i dobrze było ich zobaczyć.
- A jak z Harrym? – spytał bez żadnego zawahania.
-No jak to jak… nijak, jesteśmy przyjaciółmi – spojrzał się na mnie i pokiwał głową. – No co… Daj już spokój.
- Jak chcesz.. Spotkamy się później?
- Ale to już jutro, dzisiaj padam. Do zobaczenia – pożegnałam się i wyszłam. Wróciłyśmy z Milą na stancję i ponownie położyłyśmy się spać. Obudziłyśmy się koło 21, jutro czekała nas szkoła, więc ogarnęłyśmy się trochę i rozpakowałyśmy.
- Gabi – zaczęła Mila, kiedy wyjmowała rzeczy z walizki.
- Tak?
- Jak jest teraz z wami?
- Z nami, czyli?
- No z tobą i Harrym.
- Mila proszę cię. Nic nie ma, koniec rozdziału tak? Jesteśmy przyjaciółmi.
- I jak ci z tym?
- A jak ma mi być, do jasnej cholery!? Jest dobrze, na pewno jest lepiej niż wcześniej.
- Nie denerwuj się, po prostu się martwię.
- To przestań, wy wszyscy przestańcie. Poradzę sobie.
- Jak chcesz…
Nasza rozmowa się na tym skończyła. Do czasu przyjazdu chłopaków musiałyśmy chodzić na uczelnię, a w międzyczasie wszystko przygotować na ślub. Z Milą jeździłyśmy po mieście i załatwiałyśmy najróżniejsze sprawy. Najważniejsza była sala, która na szczęście była już wcześniej wybrana. Zostało nam więc już tylko udekorowanie jej, ale tym razem wynajęłyśmy profesjonalną agencję. My wybrałyśmy tylko projekt, a oni już mieli zająć się resztą. To miałyśmy z głowy. Ale nadszedł czas na najtrudniejszą misję. Wybór sukni ślubnej i sukienki dla mnie. Poprzednie stroje Mila od razu wyrzuciła, nie chcąc, aby przypominały jej o wypadku. Postanowiłyśmy wynająć krawcową, która zaprojektowałaby idealne sukienki. W sumie to my miałyśmy mało do gadania. Ona nas mierzyła i mówiła, co najlepiej by do nas pasowało. Projektowała coś na swoich karteczkach i co chwila zmieniała koncepcje. Nie powiem, fajnie się przy tym bawiłyśmy, ale jednak było to męczące. Zostały nam jeszcze zaproszenia. Wybrałyśmy najładniejsze i zaczęłyśmy je wypełniać. DWIE zarwane noce na wypełnianie każdego zaproszenia. Rodzice Mili, Louisa, dziadkowie od strony mamy Mili i od strony mamy Louisa, potem dziadkowie od strony taty Mili i tak dalej i tak dalej. Dalsza rodzina, znajomi i przyjaciele. Mila postanowiła zaprosić jeszcze Maxa i Nathana. Zgodziłam się, bo w sumie oni też byli naszymi przyjaciółmi. Ten ślub miał być idealny. Same przygotowania trwały nieco ponad miesiąc. Zanim się obejrzałyśmy dobiegł marzec, a chłopaki wracali za 2 dni.
- Boże, Boże, Boże!
- Co jest? – spytałam, kiedy zdenerwowana Mila wbiła do mojego pokoju.
- No bo co, jeśli Louisowi się nic nie spodoba?! Co jak uzna nas za idiotki, że takie coś przygotowałyśmy?
- Mila ogarnij się. On nie ma nic do gadania i tak. A na pewno mu się to spodoba.
- A co jeśli nie?!
- Przestań! Będzie świetnie, zobaczysz.
- Oby tak było.. Max dzisiaj do mnie dzwonił. Dostał zaproszenie i powiedział, że na pewno przyjedzie. A co z Nathanem?
- Co, co? Przecież też dostał i przyjdzie.
- No tak, ale przyjdzie sam czy z tobą?
- Ymm… no nie wiem, nie gadałam z nim o tym.
- No spoko.. Em przyjeżdża w czwartek, więc Niall będzie miał parę. Liam z Danielle, a Zayn przyprowadzi nam podobno jakąś nową koleżankę, Perrie, czy jak jej tam. Więc zostajesz tylko ty i Harry.
- Co ty chcesz zrobić? Czy to ważne, czy z kimś przyjdę? Pojawić się na pewno pojawię, więc z czym problem?
- No już nic, nic. Dobra jedziemy teraz do krawcowej? Powiedziała, że dzisiaj sukienki już będą.
- No tak, ale chyba śnisz. Ty zostajesz tutaj. Nie możesz jej zobaczyć do ślubu.
- CO?! Boli cię coś? A jak będzie obrzydliwa?! – wydarła się.
- Nie będzie. Dopilnuje tego, nie martw się.
- Yhh.. dobra. Ufam ci, ale nie zwal tego!
- Spokojnie haha – wyszłam z mieszkania i pojechałam po sukienki. Suknia Mili była naprawdę przecudna, taka jakby wymarzona dla niej. Byłam pewna, że spodoba się i jej i Louisowi. Nie mogłam jej zabrać do domu, bo było oczywiste, że Mila szpieg od razu chciałaby ją zobaczyć. Postanowiłam skorzystać z pomocy Nathana.
- Hej.
- O hej, co ty tam trzymasz? – spytał, kiedy zobaczył mnie stojącą przed drzwiami z wielkim pudłem.
- Suknię Mili, więc mam prośbę. Czy mogłabym ją u ciebie zostawić, żeby tamtej nie kusiło?
- Haha jasne, daj zaniosę ją na górę.
- Dobra, dzięki. Tylko błagam cię, uważaj.
- Spoko, spoko – chłopak zaniósł sukienkę na górę, a ja zaczekałam chwilkę.
- A teraz ja mam pytanie – powiedział, kiedy wrócił.
- Tak?
- Bo wiesz… Max przyjdzie ze swoją dziewczyną, a ja nie za bardzo mam z kim iść. I teraz… czy poszłabyś ze mną?
- Z tobą? Ymm..
- Oczywiście jako przyjaciółka. Tylko że razem, no ale nie razem. No wiesz, o co mi chodzi.
- Tak wiem haha. No dobrze, w sumie to dobry pomysł.
- To świetnie! A jak tam nastrój panny młodej?
- Ahahahaha zaczęła chyba odczuwać tremę.
- Poważnie? Da radę. Louis jej pomoże.
- Ja to wiem, ale ona chyba nie bardzo. No mniejsza z tym. Nie mów jej, gdzie jest sukienka, bo zabije mnie i ciebie. To do zobaczenia – wróciłam do domu, gdzie od razu zostałam napadnięta przez Milę, dopytującą się o sukienkę:
- I jak!? Jaka jest!? Ładna!? Brzydka?!
- Mila ogar! Jest dobrze.
- No ale ja się denerwujęęęęę.
- Nie ma czym, naprawdę – próbowałam ją uspokoić, chociaż widziałam i tak, że na marne.  – Jednak idę z Nathanem..
- O, poprosił cię ?
- Tak. W sumie to chyba dobry pomysł, nie?
- Ja tam nie wiem. Robisz to, co uważasz za słuszne- odpowiedziała i wyciągnęła telefon, bo oczywiście dzwonił pan młody. Kiedy chłopcy wrócili, Mila wróciła do mieszkania jej i Louisa, a ja znowu zostałam sama z Macho. Kiedy przyjechała Em, Niall poprosił ją, aby zatrzymała się u niego, a ta oczywiście bez wahania się zgodziła. Był już piątek, część gości już przyjechała i zatrzymała się w hotelu, Mila z Louisem odwiedzali i witali wszystkich, w końcu musieli poznać bliżej swoje przyszłe rodziny. W sam wieczór oboje ogarnęła wielka trema, co oczywiście było widać na kilometr. I Mila i Lou bali się jak nigdy, w sumie nie wiedziałam czego, przecież jutro miał odbyć się najpiękniejszy dzień w ich życiu. Chłopaki próbowali uspokoić Lou, a ja z dziewczynami Milę, ale oni chodzili nakręceni i darli się na wszystkich, w obawie, że jutro nic nie wyjdzie.
- Ahh to będzie trudna noc– powiedziałam do Em i Danielle, kiedy Mila zamknęła się w sypialni. – Kochanie, jutro na 10 masz fryzjera i makijażystkę, wyśpij się, będziemy o 9. DOBRANOC- krzyknęłam przez zamknięte drzwi i razem z dziewczynami poszłyśmy zobaczyć, jak się ma Lou.
- Je jebie, ja jebie, ja jebie- chodził po salonie, a chłopaki siedząc, przyglądali mu się ze śmiechem.
-Ymm Lou wszystko ok?- spytałam.
-JASNE, ŻE TAK. NIE WIDAĆ!?
- Widać, widać haha, tylko już nie krzycz. Radzę dzisiaj nie spać z Milą, bo się pozabijacie.
- Prześpisz się u mnie – zaproponował mu Harry.
- No dokładnie. To idź się już połóż i wyluzuj.
-JESTEM WYLUZOWANY! – nadal krzyczał, a my śmialiśmy się z niego.
- Hahaha no dobrze, idź już – tak jak mu powiedziałam, poszedł się położyć, a wszyscy wrócili do swoich domów. Sama zaczęłam się trochę denerwować, mimo tego, że to nie miał być mój dzień. Dziwna ja jak zawsze. Położyłam się o 22 z zamiarem szybkiego zaśnięcia, taaa chyba w marzeniach. Przewalałam się do 3, nie mogąc zmrużyć oka. Kiedy obudziłam się o 8, czułam się ja trup, ale byłam podekscytowana. Wykąpałam się i ubrałam. Zjadłam lekkie śniadanie i jeszcze przed wyjściem wyprowadziłam Macho. Miałam jeszcze 30 min do spotkania u Mili. Kiedy już tam dotarłam, dziewczyna oczywiście chodziła, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Mila spokojnie, wiem, że się denerwujesz, ale wszystko będzie idealnie, zobaczysz.
- Ja wiem, ja naprawdę to wiem. Ale ja nad tym nie panuję!
- Dobrze, idź weź kąpiel, a ja tu wszystko przyszykuje. Nathan w międzyczasie dowiezie suknię.
- Ok – wyszła do łazienki, a ja otworzyłam drzwi Danielle i Em, które właśnie przyszły. O 10, tak jak w planie, pojawiły się fryzjerki i makijażystki. Najpierw zajęły się nami, robiąc nam przepiękne fryzury i jeszcze piękniejsze makijaże. Kiedy skończyły, Mila akurat wróciła i od razu nas pochwaliła :
- No, no wyglądacie cudnie! – powiedziała, kiedy przeglądałyśmy się w lustrze. Moje włosy zostały pokręcone w piękne fale, a makijaż miałam bardzo delikatny, idealnie pasujący do mojej sukienki. Danielle włosy miała wyprostowane i zebrane w wysokiego koka, a Em tradycyjny nieogar został ujarzmiony i również wyglądała pięknie. O 12 pojawił się Nathan z suknią. Sam był już odstrojony w garnitur i krawat.
- Gabi, wow, no nie poznaję cię.
- A dziękuję haha. Ty również wyglądasz bardzo dobrze – wzięłam od niego sukienkę i zaniosłam do pokoju.
- No jak tam, trema? – spytał Milę, a ta tylko zawarczała:
- Nie odzywaj się!  - chłopak zrobił wielkie oczy i wyszedł.  Nadszedł czas na przygotowanie Mili i to oczywiście zajęło najwięcej czasu, bo ta ciągle się wierciła. Po paru godzinach była już gotowa. Delikatny makijaż, włosy zebrane w ślicznego koczka i mała ilość biżuterii razem z przepiękną suknią, dawał po prostu świetny efekt.
- Wooow Mila! Jesteś prześliczna! –krzyknęła uradowana Emila, która właśnie wychodziła z Danielle.
- Chcę się zobaczyć!- zażądała.
- Jeszcze nie, dopiero przed samym wyjściem, zostało  40 min.
- A jak ja dojdę do kościoła!? Na piechotę!?
- Boże, przecież ze mną zamawiałaś limuzynę… Odwiezie cię pod sam kościół, goście i Lou już tam będą.
- A no tak.. KURDE!! – znowu zaczęła krzyczeć i latać w obcasach po mieszkaniu. Byłam już tak zmęczona jej paplaniną, że bałam się, co to będzie wieczorem.
- Dobra, już możemy wychodzić. Chodź tu, wepnę ci welon i będziesz mogła się zobaczyć– dziewczyna szybko podeszła do mnie i po wpięciu welonu, jeszcze szybciej poleciała do dużego lustra w łazience, gdzie zaniemówiła. Po chwili milczenia spytałam:
- I jak?
- Jest, jest..
- Nooo?
- Jest przepięknie! Znaczy ja, znaczy sukienka, znaczy.. O MÓJ BOŻE! Gabi dziękuję, dziękuję, dziękuję!– rzuciła  się na mnie.
- No już, bo wszystko popsujesz! –odsunęłam ją na bezpieczną odległość.
- Przepraszam haha, ale naprawdę, nie poznaję siebie!
- Najważniejsze, żeby Lou cię poznał. Dobra jedziemy, bo jeszcze się spóźnimy! – wyszłyśmy z mieszkania i zeszłyśmy do limuzyny, która czekała przed wejściem. Zawiozła nas pod kościół, gdzie był już tłum gości i mnóstwo fanów chłopaków, którzy pomimo próśb z ich strony, pojawili się pod kościołem. Lou czekał w środku z chłopakami i miał zobaczyć Milę ostatni. Wysiadłyśmy z samochodu, a wszyscy goście byli zachwyceni wyglądem Mili. Powoli zbliżyłyśmy się do drzwi i weszłyśmy do środka akurat, gdy zaczęła grać muzyka. Wszyscy goście, oraz oczywiście Louis obejrzeli się i chyba też zaniemówili patrząc na nas. Louis pożerał wzrokiem Milę, a ja szukałam wzrokiem Nathana, który siedział jeden rząd za chłopakami, razem z Maxem i jego partnerką. Doszłyśmy pod sam ołtarz, ja jako świadkowa stanęłam za Milą i Louisem, podobnie jak Harry. Ceremonia się zaczęła i na początku przebiegała tak, jak każda inna msza w kościele. W pewnym momencie ksiądz poprosił wszystkich o powstanie, a nas o bliższe podejście do ołtarza. Młodzi stanęli naprzeciwko siebie i odpowiadali na pytania zadawane przez księdza. W końcu nadszedł ten najważniejszy moment, kiedy podali sobie prawe dłonie, potem obwiązane stułą. Złożyli przysięgę małżeńską i ksiądz poprosił o obrączki. Wtedy zauważyłam zaniepokojenie Harrego i cicho parsknęłam śmiechem. Mila zgromiła mnie wzrokiem, kiedy Louis mordował spojrzeniem Hazzę. Ten szybko przeszukiwał kieszenie, a po kościele rozszedł się szum rozmów. Niall, Em i Zayn skręcali się ze śmiechu, gdy zrozpaczony Harry patrzył na Louisa.
-Nie mam- szepnął, a Louis wziął głęboki oddech. Widziałam, jak Mila zbladła.
-Gdzie są obrączki?!- krzyknął na niego po cichu Louis.
-Zostały na stole u mnie w mieszkaniu- odpowiedział mu blady ze strachu, na co odezwał się ksiądz:
-Widzę, że nastąpiła pewna komplikacja, jednak spokojnie, często się zdarza zapomnienie o obrączkach-próbował to obrócić w żart, kiedy Harry podszedł do Liama, prosząc go o to, żeby pojechał po obrączki. Chłopak wyszedł z kościoła, w którym roznosił się coraz większy szum rozmów. Louis z Milą mordowali Harrego wzrokiem, ja będąc na jego miejscu, nie pokazywałabym się im na oczy po wyjściu z kościoła. Liam wrócił w ciągu 10 minut, zdyszany ale jednak. Podał obrączki, w kościele nastąpiła cisza, a ksiądz powrócił do przerwanego obrzędu. Najpierw Louie wsunął na serdeczny palec lewej ręki Mili obrączkę, a potem ona zrobiła to samo z obrączką Louisa. Ksiądz oficjalnie ogłosił ich mężem i żoną i nastąpił ich pierwszy, małżeński pocałunek. Wszyscy zaczęli bić brawo, a oni nie mogli się od siebie oderwać. Dalej msza trwała tradycyjnie, a gdy się zakończyła młodzi razem ze mną i Harrym zostali podpisać jeszcze jakieś dokumenty, a goście opuścili kościół. Kiedy wyszliśmy z kościoła na nasze głowy posypał się ryż. Przez moją głowę przemknęła myśl, kto później będzie to sprzątał. Następnie wszyscy goście podeszli do młodych i zaczęli składać im życzenia. Kiedy już zostali obcałowani przez wszystkich gości, wsiedliśmy do limuzyny i odjechaliśmy do sali, a wszyscy pojechali za nami. W samochodzie Harry otworzył szampana, którego wypiliśmy i jeszcze raz złożyliśmy im życzenia. Nareszcie się wyluzowali, więc jadąc żartowaliśmy sobie, że sala na pewno się im nie spodoba. Tak jak myślałam wcześniej, nie miałyśmy czym się martwić, bo oczywiście spodobała się bardzo. Przed domem weselnym poczekaliśmy, aż wszyscy goście dojadą, co zajęło dłuższą chwilę, głównie z powodu ich nie banalnej liczby- 252 osoby. Wysiedliśmy z limuzyny i podeszliśmy do rodziców młodych, którzy zgodnie z polskim zwyczajem, czekali na nich z chlebem i solą, oraz kieliszkami polskiej wódki. Wódka, tak jak chciała Mila, na weselu była polska, czyli najlepsza na całym świecie. Po całym tym obrzędzie przed drzwiami, którego nadal nie rozumiem, weszliśmy do środka. Tam zaśpiewaliśmy sto lat- najpierw po angielsku, a potem po polsku, z powodu dużej ilości polskich gości. Nadszedł czas na pierwszy taniec, którego chyba najbardziej się obawiali. Zespół zaczął grac ich ulubioną piosenkę – „Look after you” The Fray, a oni tańczyli w miarę do rytmu. Obserwowałam ze śmiechem, jak bardzo chcą tańczyć tak jak potrafią najlepiej – czyli bez żadnych ograniczeń, a nie bujać się jak starsi ludzie w jakimś walcu. Piosenka się skończyła, poklaskaliśmy trochę, wypiliśmy szampana i rozeszliśmy się do stołów. Jednym z największych problemów jaki miałyśmy przed ślubem było to, jak rozsadzić gości. Sala była ogromna i znajdowało się na niej 21 okrągłych stolików, każdy mieszczący 12 osób. Strasznie dużo czasu nad tym spędziłyśmy, ale udało nam się i wydawało mi się, że wszyscy byli zadowoleni. Razem z Louisem i Milą siedziałam ja i Nathan, Harry ze swoją koleżanką Annie, Em i Niall, Liam i Danielle oraz Zayn i Perrie. Na weselu bawiliśmy się świetnie, przetańczyliśmy całą noc. Współczułam Tomlinsonom, którzy nie mieli nawet chwili odpoczynku, bo cały czas ktoś chciał z nimi tańczyć. Na tańcu, jedzeniu i piciu, zleciał nam czas do północy. Tradycyjnie, wtedy odbywały się oczepiny. Nie lubiłam tego zwyczaju, ale zmuszona przez Milę wzięłam w nich udział. Najpierw młoda rzucała welon. Pomogłam jej go zdjąć, Louis zakrył jej oczy, a ja razem z innymi dziewczynami, pochodziłam w kółeczku do muzyki i czekałam na rzut. Mila wyrzuciła welon do góry i na moje nieszczęście wpadł on prosto w moje ręce. Spojrzałam na niego zszokowana, a Milka z Lou zaczęła się śmiać. Zgodnie ze wskazaniami pana, prowadzącego oczepiny usiadłam na krzesełku, które wcześniej zajmowała Mila i cierpliwie czekałam, aż wepnie mi ona welon. Ta po skończonym zadaniu pochyliła się do mnie i powiedziała mi do ucha:
-Teraz ty się pomęczysz z nim na głowie haha.
Nie odpyskowałam jej nic, bo zaczęła się konkurencja dla panów, czyli łapanie krawata Louisa. Oczywiście, nie mogło być inaczej i ten „atrybut” musiał złapać Harry. Był wyraźnie podpity, więc strasznie go to rozbawiło. Jako, że zostaliśmy ogłoszeni „nową parą młodą”, to musieliśmy zatańczyć nasz „pierwszy taniec”. Wszystko by było spoko, gdyby nie to, że w trakcie tańca musieliśmy trzymać w ustach różę. Tą samą. Spojrzałam na kwiat z powątpieniem.
-Przecież to tylko zabawa, dawaj- powiedział Harry, trzymając już kwiat między zębami. Stwierdziłam, że raz się żyje i też go „ugryzłam”. Po skończonym tańcu nie czekałam na dalsze zabawy oczepinowe i  skierowałam się w stronę tarasu. Po drodze zaczepił mnie jeszcze brat Mili, który coś ode mnie chciał. Gdy nareszcie się od niego uwolniłam, wyszłam na dwór i stanęłam przy samej barierce, nie zauważając, że ktoś siedział na ławce. Obejrzałam się i strasznie się przestraszyłam.
- O boże?! Musisz mnie tak straszyć?! –spytałam.
- Przepraszam, nie chciałem.
- Harry? Co ty tu robisz? – chłopak podszedł do mnie.
- Chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza, a ty?
- To samo – odkręciłam się z powrotem do barierki i zamknęłam na chwilę oczy. – Jak się bawisz?
- Świetnie. Według mnie bardzo dobrze to wszystko przygotowałaś.
- Dziękuje haha, ale ja mało zrobiłam.
- No nie gadaj głupot, gdyby nie ty, to nic pewnie by dzisiaj tak nie wyglądało.
- Oj tam, dzisiaj nie o mnie powinniśmy rozmawiać.
- Lou też jest zachwycony i na pewno jakoś ci to wynagrodzi-dodał.
- Wystarczy mi to, że w końcu oboje są szczęśliwi.
- Taa.. a jak z tobą?
- Ze mną?
- Jesteś szczęśliwa?- sprecyzował pytanie.
- Em… - nie dał mi dokończyć.
- Gabi, mi naprawdę zależy tylko i wyłącznie na twoim szczęściu. Jeśli powiesz mi teraz, że jesteś szczęśliwa, to obiecuje ci, że już nie będę się starał, abyśmy mogli znowu być razem.
- Harry przestań, nie powoduj u mnie wyrzutów sumienia.
- Wcale mi o to nie chodzi, chce tylko, abyś odpowiedziała mi na pytanie. No więc? – za dużo wrażeń, i jeszcze teraz taki zryw. Nie mogłam mu odpowiedzieć, bo po prostu nie wiedziałam co. Spuściłam wzrok, a chłopak odkręcił się i wyszedł.
-Co to miało znaczyć?! – spytałam sama siebie. Wróciłam do naszego stolika, Harry już tam siedział. Mila tańczyła z tatą, a Lou rozmawiał ze swoją mamą. Całe wesele udało się perfekcyjnie. Siedząc tak z najważniejszymi osobami w moim życiu, widząc szczęście Mili i Louisa doszłam do wniosku, że nic nie chcę zmieniać. Spojrzałam się na roześmianego Harrego, z koleżanką siedzącą na jego kolanach i jednak zmieniłam zdanie.

Mila,Gabi i One  Direction na ślubie :D 

22 rozdział i długo wyczekiwany ślub, chyba... Przeze mnie (Milę) na pewno :D Mamy nadzieję, że wam się podobało i będziecie jeszcze tu wchodzić itp. itd. etc. W wakacje na pewno będziemy pisać, możliwe, że rozdziały będą częściej. Najbliższy najpóźniej 4 lipca. 

+ taka tam reklama: jak wiele z was wie, Mila pisze swojego własnego bloga, na którego serdecznie zaprasza. Na http://sickonelife.blogspot.com/ nowy rozdział pojawi się w najbliższych dniach. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
foreveryoung.



środa, 13 czerwca 2012

Rozdział XXI.


Obudziłam się koło 11. Nowy rok teoretycznie powinien być szczęśliwym dniem, jednak dla mnie oznaczał początek niezbyt miłej przygody. Wczoraj powiedziałam Harremu, że z nami koniec i całą noc spędziłam na rozmyślaniu o tym. Jego wczorajsze zachowanie strasznie mnie zabolało i raczej nic nie zmierzało do tego, aby coś się zmieniło.
-Hej, jak się czujesz? – spytała Mila, kiedy zobaczyła, że się obudziłam.
-A jak mam się czuć? Beznadziejnie…
-Przemyślałaś to sobie?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Zasnęłam po 5.
-I co postanowiłaś?
-Nic. Nie zmienię zdania po wczorajszym. I na pewno nie będę już się nad sobą użalać.
-Gabi… Myślałam, że ci przejdzie…
-Nigdy mi to nie przejdzie. Z resztą, to Harry mi nie ufa i raczej też nie będzie chciał tego kontynuować.
-Myślę, że się mylisz.
-Mówisz? Zobacz, jest 11, a on ani razu się nie odezwał. Chyba jednak jest tego samego zdania, co ja.
- Może to dlatego, że Louie zabrał mu telefon, żeby nie zrobił znowu czegoś głupiego po pijaku?
Nic jej nie odpowiedziałam. Wstałam żeby zjeść śniadanie, a kiedy skończyłam, zasiadłam przed telewizorem i włączyłam jakieś głupoty.
-Zamierzasz tak spędzić dzisiejszy dzień?
-Dzisiejszy, jutrzejszy i pewnie kilka następnych – blondyna stanęła przed telewizorem, uniemożliwiając mi widok i powiedziała stanowczo:
-Gabi ogarnij się. Nie będziesz tak gnić w domu!
-Bo?
-Bo nie! Musisz pogadać z Harrym!
-Ohoho nie ma mowy.
-Nie zachowuj się jak dziecko!
-Nie zachowuję! Nie chce go widzieć przez najbliższe dni, więc proszę uszanuj to i daj mi spokój! – krzyknęłam na nią i wybiegłam do pokoju. Zamknąwszy drzwi rzuciłam się na łóżko, a do oczu napłynęły mi łzy.
-Gabi nie możesz płakać, musisz zapomnieć! – mówiłam sama do siebie z nadzieją, że to pomoże. Na marne. Leżałam sama w pokoju, a łzy leciały jedna po drugiej. Przeleżałam tak do wieczora. Powiedziałam Mili, żeby się o mnie nie martwiła i kazałam jej wrócić na noc do Lou.
-Jesteś pewna?
-Tak. Spokojnie nic sobie nie zrobię haha – zaśmiałam się. – A i.. Mila, mogłabyś coś dla mnie zrobić?
-Oczywiście, o co chodzi?
-Mogłabyś mi przywieźć kilka rzeczy? Wszystko mam w nowym mieszkaniu, a tutaj prawie nic.
-No tak.. Jasne. Jutro przywiozę ci ubrania, kosmetyki…
-Dziękuje ci, to papa- pożegnałam się i dosłownie wyrzuciłam ją za drzwi. Dobiegł końca kolejny dzień. Harry nie odezwał się ani razu, więc już byłam pewna co do nas. To koniec. Następnego dnia wstałam jeszcze później. Nie musząc nigdzie wychodzić, znowu włączyłam telewizor i w piżamce przesiedziałam do 17. Nagle usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi, wstałam powoli i ruszyłam je otworzyć. Zobaczyłam Milę i Lou uśmiechniętych od ucha do ucha.
- Heeeej! – wykrzyknął Lou.
- O cześć. Co tu robicie?
-Przyszliśmy do ciebie, nie cieszysz się? – spytała Mila.
-Jasne, że cieszę, ale nie spodziewałam się.
-No widać właśnie. Dziewczyno, jak ty wyglądasz!
-Spadaj Lou haha. Możesz mi cisnąć, nic mnie nie ruszy – odpowiedziałam i odeszłam w kierunku pokoju.
- Przyszliśmy przywrócić cię do życia.
- Dziękuje za troskę, ale nie potrzebuję pomocy.
- Oj potrzebujesz. Gabi musisz się ogarnąć! – Lou podniósł głos.
- Wiem co muszę, nie jestem dzieckiem. Doskonale wiem, co mam robić i nic, ani nikt nie ruszy mnie na razie z domu.
- Na pewno? – usłyszałam głos zza drzwi, a chwile potem ujrzałam w nich uśmiechniętego Nialla razem z Macho.
- Niall, Macho! – podeszłam, żeby przytulić chłopaka. – Ty też będziesz mnie męczyć?
- Nie męczyć, tylko pomagać. Pomyślałem, że się stęskniłaś za Macho to go przyprowadziłem.
- Dziękuje, naprawdę. Jesteście wspaniali, ale ja po prostu potrzebuje na razie pobyć sama – popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
- Sama z telewizją i lodami tak? – spytała ironicznie Mila.
- Dokładnie.
- Daj spokój. Tak nie będzie. Ubierz się i idziemy na spacer. Chyba nie będziesz zaniedbywać swojego psa? – spytał mnie Niall.
- Niall.. nie mam ochoty.
- Nie ma, że nie. Ubieraj się!- popchnął mnie lekko w stronę łazienki.
- Yhhh. No dobra. Ale tylko spacer po parku tak?
- Oczywiście.
- Dobra, niech będzie.
- No i git. To wy pójdziecie na ten spacer, a my coś zjeść. Jestem straaasznie głodny – marudził Lou.
- Ok. To papa – pożegnałam się i weszłam do łazienki. Szybki prysznic, narzuciłam na siebie luźne ciuchy, włosy związałam i już byłam gotowa do wyjścia.
- Możemy iść – odezwałam się do blondyna i razem wyszliśmy w stronę parku.
Połaziliśmy trochę i usiedliśmy na ławeczce.
- A tak ogółem jak się czujesz? – zaczął Niall.
- Matkooo. Czy ktoś jeszcze się dzisiaj o to mnie zapyta?
- Zrozum, że się martwimy.
- Nie potrzebnie.
- Pogadasz z Harrym?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie i już! I skończcie z nim. Nie obchodzi mnie już.
- Jasne... Przechodzisz to samo co on, a po nim jakoś to nie spływa.
- To znaczy?
- Od afery siedzi w domu i tak samo jak ty nigdzie nie chce wychodzić. Zamknął się w pokoju i zamula. Prawie w ogóle z nami nie rozmawia!
- Nie rusza mnie to.
- Od kiedy ty jesteś taką egoistką?!
- Dużo przeszłam i nie mam zamiaru znowu popadać w jakąś deprechę– w tym momencie zadzwonił mój telefon, nie wyświetlił się numer, więc odebrałam.
-Słucham?
-Gabi, hej.
-Nathan? Cześć. Coś się stało?- Niall tak samo zdziwił się tym, kto dzwoni, jak ja.
- Nie.. Chciałem się spytać, jak się czujesz i przeprosić za tamto.
- Yhhh.. Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina.
- Po części moja. Głupio mi teraz
- Nie mów tak. Nie przejmuj się mną. Wszystko jest w porządku.
- Na pewno? A z..
- Z Harrym? Powiedzmy, że to zamknięty rozdział.
- Aha. W każdym razie, wiesz, że możesz na mnie liczyć. Gdybyś tylko chciała pogadać, spotkać się…
- Spotkać? – dopytałam, a Niall pokiwał przecząco głową.
- Masz dzisiaj wolny czas?
- Ymm… – szybkie zastanowienie: Niall machający głową czy Nathan w słuchawce. Ostatecznie:
-Jasne! Może o 19?
- Poważnie?! Znaczy.. to świetnie! O 19 w galerii.
- To do zobaczenia – rozłączyłam się, a Niall patrzył na mnie groźnie.
- Co ty wyprawiasz?!
- No co? Kazaliście mi wrócić do życia.
- Ale nie tak! Umawiasz się z gościem przez którego twój związek się rozpadł!?
- To nie przez niego się rozpadł dobrze? A po drugie to nie jest żadna randka ani nic. Po prostu pogadamy sobie.
- Ale proszę, nie zrób niczego głupiego.
- Spokojnie. To co wracamy? – spytałam wstając z ławki. Blondyn wstał i odprowadził mnie do domu. Pożegnałam się z nim i z psiakiem i zaczęłam szykować się na spotkanie z Nathanem. Przebrałam się w bardziej schludne ubrania i ogarnęłam twarz i włosy. Zbliżała się 19 więc wyszłam z mieszkania. Po drodze zadzwoniła Mila.
- Hej. Co tam? –odebrałam.
- Gabi! Co ty wyprawiasz?!
- Idę na spotkanie z Nathanem.
- To już wiem od Nialla. I jak się z tym czujesz?
- A powiem ci, że nawet dobrze.
- Debilu. Przecież..
- Mila przestań, chociaż ty. Robię co chcę i z kim chcę. Idę teraz. Odezwę się jutro, papa- przerwałam jej i rozłączyłam się, zanim zdążyła coś powiedzieć. Przesadzali z tym wtrącaniem się i miałam ich serdecznie dość. Doszłam do galerii, a w samym wejściu ujrzałam Nathana. Przywitałam się, kiedy mnie zauważył.
- Hej.
- Cześć. Widzę, że jednak już wszystko ok.
- No tak jak mówiłam. To co robimy?
- Może pójdziemy coś zjeść?
- Dobry pomysł. Od rana nic nie jadłam- odpowiedziałam i razem poszliśmy do pizzerii. Zamówiliśmy wielką pizzę i napoje, a w między czasie zaczęliśmy rozmowę:
- Gabi jeszcze raz cię przepraszam za tą akcję.
- Nathan przestań, to ani w jednym stopniu nie była twoja wina. To Harry przegiął.
- Po prostu był zazdrosny. Też bym był…
- Powinien mi ufać! Ja mu ufam.. ufałam. Bronisz go?
- Próbuję się postawić w jego sytuacji. Na pewno nieźle to przeżywa.
- Nie sądzę. Nie odezwał się ani razu..
- Ani razu? A ty?
- Oczywiście, że nie.
- Może powinnaś.
- Nie. I przestań. Spotkałam się z tobą, żeby chociaż na chwilę zapomnieć.
- Przepraszam, już nie będę. Poczekasz chwilkę? Muszę do toalety.
- Jasne- chłopak wstał od stołu, a ja korzystając z okazji weszłam do Internetu. Na Twitterze jak zawsze wielki spam. Nagle zobaczyłam nowy tweet Harrego „Niewiarygodne, jak szybko może zawalić ci się cały świat” – przeczytałam to i sama do siebie powiedziałam:
- Fajnie nie mieć odwagi na rozmowę, tylko wypisywać takie rzeczy w necie – schowałam komórkę, a Nath po chwili wrócił. Dostaliśmy jedzenie i zajęliśmy się rozmową, już znacznie bardziej interesującą. Gadaliśmy i śmialiśmy się. Chyba pierwszy raz od Sylwestra szczerze się śmiałam. Nathan bardzo poprawił mi humor. Byłam mu za to wdzięczna, zjedliśmy pizzę i postanowiliśmy pójść jeszcze na spacer. Poszliśmy do parku po którym zazwyczaj spacerowałam z Harrym… Mina mi zesmutniała, chłopak to zauważył i spytał się:
- Co jest?
- Ymm.. nic, tylko.. Nie nic, już wszystko ok- przełknęłam ślinę.
- Na pewno?
- Tak. Dobra, ja już będę wracać.
- Odprowadzę cię- wróciliśmy do mnie do domu, po drodze znowu gadając i żartując. Kiedy doszliśmy odezwałam się:
- Dziękuję.
- Za co?
- Za dzisiaj, pomogłeś mi się wyrwać na chwilę – przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił uścisk.
- No nie ma za co. Dzwoń kiedy chcesz.
- Dzięki ci bardzo. Do zobaczenia – pomachałam mu i weszłam do środka. Potrzebowałam tego spotkania. Było już późno, więc od razu przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Rano ponownie odwiedziła mnie Mila z Louisem. Jeszcze zaspana otworzyłam im drzwi.
- Heej- powiedziałam ziewając.- Wcześniej się nie dało?
- Wcześniej? Jest po 11 haha – zaśmiał się Lou.
- No właśnie. Wejdziecie czy będziecie tak stać? – weszłam do kuchni, żeby się czegoś napić, a oni weszli za mną. –Sprowadza was coś konkretnego, czy chcecie znowu mnie pomęczyć? –spytałam między łykami soku.
- Tak naprawdę to.. – zaczęła Mila, patrząc na Louisa – mamy nową datę ślubu.
- Ooo powaga?! To świetnie!
- Tak, odbędzie się 17 marca.
- Jeszcze sporo czasu.
- Taa i tym razem będzie to o wiele większe wesele – dodał Lou.
- Większe to znaczy?
- Na około 200 osób – uśmiechnęła się Mila, a mi szklanka prawie wypadła z rąk.
- Woow, nieźle. A gdzie to wszystko się odbędzie?
- 10 minut drogi od naszego mieszkania. Chcielibyśmy, żebyś nam pomogła, znowu.
- Oczywiście, że wam pomogę, ale wow na tyle osób.. to będzie trudne zadanie.
- Poradzimy sobie.
- Nie wątpię – dokończyłam sok, a do Lou zadzwonił telefon. Chłopak przeszedł do pokoju, żeby porozmawiać, a Mila zaczęła do mnie:
- I jak było? Wczoraj.
- Miło, naprawdę miło. Nathan bardzo mi poprawił humor.
- Cieszę się. Widać po tobie, że jest już lepiej.
- Bo tak jest. Świetnie mi się z nim gadało.
- Tylko proszę cię, powoli.
- Milaaaa…
- Tak wiem, wiem. Już się nie wtrącam – puściła mi oko, a Lou skończył rozmawiać i wrócił do nas.
- Dzwonił Paul. Każe nam przyjechać do niego, żeby coś ustalić przed wyjazdem.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytałam się, bo wyleciało mi to z głowy.
- Jutro, wrócimy tydzień przed ślubem.
- Kiedy?!
- No niestety, taka praca... A właśnie, bym zapomniał. Bo wiesz.. będziesz musiała wziąć na ten czas Macho.
- Będę musiała? I tak chciałam go wziąć do siebie na stałe.
- No dobrze. To może pojedziemy po niego teraz?
- Ymm.. a możecie mi go przywieźć?
- O nie, Gabi podjęłaś taką decyzję i teraz musisz ponosić konsekwencje.
- Konsekwencje?
- Spotkanie z Harrym. Pojedziesz z nami– zarządził, popatrzyłam się na niego i po chwili wahania powiedziałam:
- Dobra. I tak muszę zabrać resztę rzeczy. Tylko się ubiorę i jedziemy – weszłam do łazienki i przygotowałam się do wyjścia. Założyłam czerwone rurki, beżową, obszerną koszulę i czarną marynarkę. Kiedy wyszłam spojrzeli się na mnie tylko, poczekali aż założę botki i kurtkę i wyszliśmy. Droga do mieszkania była chyba najgorszą, jaką w życiu przeżyłam. Tak się denerwowałam spotkaniem z Harrym, jak nigdy. Dojechaliśmy pod apartamentowiec i wysiedliśmy.
- Iść ci pomóc, czy sobie poradzisz? – spytała Mila.
- Emmm.. Myślę, że sobie poradzę.
- To my tu czekamy- odkręciłam się w stronę drzwi i ruszyłam. Wsiadłam do windy i wjechałam na piętro. Stanęłam przed drzwiami do naszego mieszkania.. znaczy do mieszkania Harrego. Zamarłam. Nie wiem, co się ze mną działo, ale nie mogłam się nawet ruszyć. Stałam dobre 5 minut, wpatrując się w zamknięte drzwi. W końcu zadzwoniłam dzwonkiem. Minęła chwila i nikt nie otworzył. Zadzwoniłam drugi raz, usłyszałam szczekanie Macho zza drzwi. Nagle otworzyły się, ujrzałam Harrego w samych spodniach dresowych. Znowu zamarłam.. On odezwał się pierwszy.
- Gaabi? – spytał z niedowierzaniem, wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam:
- Przyszłam po Macho i moje rzeczy.
- Jak to?
- No wyjeżdżacie niedługo, a ktoś się chyba musi nim zająć.
- No tak, to tak… Proszę wejdź- wpuścił mnie do środka. Panował tam straszny zaduch i bałagan. Brudne naczynia i puste opakowania po chipsach i piwach walały się dosłownie wszędzie. Rozglądałam się tak, a Harry powiedział:
- Nie wiedziałem, że przyjdziesz, posprzątał bym chociaż..
- Nie ważne. Idę na górę po rzeczy – weszłam po schodach do sypialni. Jedynie tam panował porządek: łóżko pościelone, a na szafkach wszystko poukładane. Wyciągnęłam moją walizkę z szafy i zaczęłam przekładać do niej ubrania. Wkładając to wszystko do torby, łza poleciała mi z oka. Całe szczęście Harry został na dole, więc nie widział, że płaczę. Dopiero co się tu wprowadziłam, a już się wyprowadzam. Wzięłam kolejny głęboki wdech i wróciłam do pakowania. Zajęło mi to trochę czasu. W końcu skończyłam i wróciłam na dół, gdzie Harry siedział na kanapie głaszcząc Macho.
- Już wszystko mam. Gdzie jest smycz? – spytałam, a chłopak poszedł jej poszukać. Zapiął psiaka i podał mi ją, a wtedy zauważyłam na jego rękach czerwone rany.
- Boże Harry, co ci się stało?! – chłopak szybko schował ręce za siebie.
- To nic, bawiłem się z Macho i trochę mnie podrapał.
- Słucham? Strasznie krew ci leciała.
- Już jest dobrze. Nie przejmuj się mną.
- Nie będę uwierz- popatrzyłam na niego, a on pokierował na mnie swoje smutne spojrzenie.
- Gabi, ja…
- Nic nie mów. Wystarczająco powiedziałeś..
- No właśnie nie! Chce to wyjaśnić!
- Co tu wyjaśniać? To koniec, po prostu koniec- powiedziałam to, a głos mi się załamał. Nie chciałam płakać, ale z ledwością powstrzymałam łzy.
- Nie wierzę, że to mówisz.
- To uwierz. Muszę już iść. Cześć – zabrałam swoją walizkę i Macho i wyszłam z mieszkania. Szybko wskoczyłam do windy, bo jak najszybciej chciałam wrócić do domu. Kiedy zjechałam na dół, Mila i Lou przytulali się przy samochodzie.
- Oo nareszcie. Ej wszystko ok? – spytał Lou, kiedy zobaczył moją już pewnie nieźle czerwoną twarz. Stanęłam na chwilę i zamknęłam oczy, a Mila podbiegła i mocno mnie przytuliła. Louis zapakował walizkę i wziął ode mnie Macho. Wsiadłam do samochodu i oparta o Milę, patrzyłam przez okno. Byłam załamana, ostatecznie skończyłam z Harrym. Myślałam, że to mi pomoże, ale chyba się myliłam. Dojechaliśmy do domu i wywaliłam ubrania.
- Dziękuję, już sobie poradzę.
- Na pewno? – dopytał Lou.
- Tak, jutro wyjeżdżasz. Nacieszcie się sobą – puściłam im oczko.
- Dzięki haha. Wyjeżdżamy o 13, przyjdziesz się pożegnać?
- To chyba nie najlepszy pomysł…
- Skoro tak mówisz… No to, do zobaczenia- mocno mnie przytulił, bo widzieliśmy się po raz ostatni na jakiś czas. Pożegnaliśmy się i wyszli. Zostałam sama z Macho, więc postanowiłam się rozpakować. W między czasie zadzwonił Niall.
- Hej, jak tam?
- A dobrze, siedzę sobie z Macho właśnie.
- Ooo. To może wpadnę do was? Jestem nie daleko.
- No wpadaj, czekamy – rozłączyłam się i przygotowałam obiad, bo znając życie, Niall znowu jest głodny. Po jakiś 15 minutach zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć i od razu zostałam przygnieciona przez 3 wielkie cielska: Nialla, Zayna i Liama.
-Myślałam, że tylko Niall przyjdzie!
- No co ty. Myślałaś, że już cię nie znamy? – zaśmiał się Zayn.
- Nie no! Ale jedzenia bym więcej zrobiła.
- Jedzenie! – krzyknął Niall i od razu pobiegł do kuchni.
- Haha, my już jedliśmy. Przyszliśmy cię odwiedzić i się pożegnać- powiedział Liam.
- Wchodźcie – posiedzieliśmy razem, Niall się zajadał, a my gadaliśmy. Kolejne osoby, które przywróciły mi dobry nastrój. Śmialiśmy się jak dawniej. Nastał wieczór i musieli wracać do domu.
- Nienawidzę pożegnań! – powiedział Zayn.
- Ja tak samo.. – powiedziałam i przytuliłam mocno bruneta.
- Mam nadzieję, że odwiedzisz nas kiedyś? – spytał Liam i podszedł mnie przytulic.
- Postaram się, ale wiecie jak to jest.
- Nie ma gadania – powiedział i puścił mi oczko.
- Dokładnie! – krzyknął Niall z buzią pełną jedzenia.
- Niall głupku, wszystko mi wyżarłeś!
- Nie prawda! Zostawiłem ci jakieś suchary – spojrzałam się na niego i zaśmiałam się.
- Dzięki ci panie, haha – przytuliłam się do blondyna.
- Ale faaajnie, nie puszczę cię.
- Pierwszy raz się przytulasz? – popatrzyłam na niego.
- No nie, ale teraz jakoś tak fajnie.
- Dobra idźcie już, bo nie wyjdziecie w ogóle.
- Nialler cioto, przez ciebie zawsze nas wyrzucają – oburzył się Zayn. Blondyn na niego popatrzył i rzucił się z „pięściami”- zaczął się resling na środku mojego malutkiego mieszkania. Patrzyliśmy się na nich z Liamem z góry, jak na idiotów.
- Powodzenia – klepnęłam go po ramieniu, a on machnął ręką.
- Chłopaki idziemy! – zarządził Daddy, a oni wstali szybko i pomachali mi.
- Pa, powodzenia w trasie! – krzyknęłam i pomachałam im. Zamknęli drzwi, a ja chwile śmiałam się sama do siebie.
Rano Mila została z chłopakami do ich wyjazdu, a do mnie miała przyjechać po południu. Wstałam około 10 i strasznie mi się nudziło. W TV nic nie było, to samo w necie. Napisałam do Nathana:
- Hej, wstałeś już? – nie musiałam czekać długo na odpowiedź.
- Tak. Ostatnio wstaje coraz wcześniej.
- Zazdroszczę, ja bym mogła spać caaaały dzień.
- Haha, znam to. Co tam?
- A nic. Siedzę i zamulam, bo o 14 ma przyjść Mila.
- To może się spotkamy? – tu bez wahania mu odpisałam:
- A możesz przyjść do mnie? Nie chce mi się wychodzić.
- Jasne, będę za 15 min – odłożyłam komórkę i poszłam się trochę ogarnąć. Minęło dokładnie 15 min i usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Hej. Fajnie, że jesteś – przywitałam się, kiedy otworzyłam drzwi.
- Dzięki za zaproszenie. Fajne mieszkanko,
- Dzięki, małe ale jare. O, a to mój psiak Macho – pokazałam palcem na psa.
- Hello mały. To co robimy? – uśmiechnęłam się tylko, bo w sumie nie wiedziałam, co moglibyśmy robić w moim nudnym domu. Zaczęliśmy oglądać telewizję i razem komentować pojawiające się tam osoby.
- Hahaha Nathan przestań! To było chamskie hahaha.
- Oj tam, nie słyszą nas – śmialiśmy się tak cały czas. Po jakimś czasie Nathan powiedział patrząc na mnie:
- Gabi, super mi się z tobą spędza czas.
- Mi tak samo. Nawet nie wiesz, jak mi poprawiasz humor – uśmiechnęłam się.
- Cieszę się. Chciałbym, żebyś wiedziała, że ja zawsze będę na ciebie czekał, nie ważne co się stanie – spojrzałam się na niego, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Nathan..
- Ja wiem, wiem, że nadal czujesz coś do Harrego i na pewno nawet ja tego nie zmienię.
- To nie prawda!
- Gabi nie oszukuj się, kochasz go jak głupia, a on kocha ciebie – nic nie odpowiedziałam, tylko spuściłam wzrok. – Kiedy zobaczyłem was wtedy na sylwestrze, nawet nie wiesz jak mnie bolało, widząc ciebie z nim. Ale z drugiej strony wyglądaliście na takich szczęśliwych, tak zakochanych w sobie. A potem ta akcja… Teraz ty wyrzekasz się swojego uczucia do niego. Tak nie może być. Musisz do niego wrócić!
-Nic nie muszę… - odpowiedziałam mu tylko to, bo do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Hej. Było otwarte to wesz.. Nathan? – spytała zdziwiona Mila, kiedy weszła do środka.
- Hej Mila. Miło cie widzieć – uśmiechnął się do niej i wstał z kanapy.- To ja już będę leciał. Do zobaczenia – spojrzał na mnie i wyszedł. Mila odprowadziła go wzrokiem, a potem przeniosła go na mnie.
- Nie skomentuję.. Głoooodna jestem, masz coś do żarcia? – spytała, a ja zaczęłam się nie pohamowanie śmiać.
- No tak, zwariowała- Mila spojrzała na mnie jak na idiotkę i zostawiła mnie wychodząc do kuchni.
Dni mijały dość szybko. Z Milą chodziłyśmy na uczelnie, po zajęciach ona wydzwaniała do Louisa, a ja albo do Nialla, albo spotykałam się z Nathanem. Zbliżyliśmy się do siebie to pewne, ale bardziej uważałam go za przyjaciela i tak też to tłumaczyłam Mili, ale ta i tak nadal na niego warczała. Chłopaki załatwili nam bilety do Ameryki, miałyśmy ich odwiedzić, kiedy akurat byli w Nowym Jorku. Spakowane i gotowe dopiero w ostatniej chwili zorientowałyśmy się, że musimy coś zrobić z Macho.
- Boże, jak my mogłyśmy o tym zapomnieć?!- pytała Mila.
- Nie mam pojęcia.. Czekaj mam pomysł! – wyjęłam komórkę i wybrałam numer do Nathana. Chłopak zgodził się zająć psem przez ten weekend, więc problem miałyśmy rozwiązany. Podrzuciłyśmy mu psa i udałyśmy się na lotnisko. Czekał nas długi lot. Mila oczywiście nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy się z Louisem. Podekscytowana ciągle mnie zagadywała, kiedy ja próbowałam spać. Tak minął nam 8 godziny lot. Kiedy nareszcie wylądowałyśmy, byłyśmy obie padnięte. Pod lotnisko podjechał van, który miał nas zabrać do hotelu chłopaków. Kiedy dojechałyśmy szybko odnalazłyśmy ich mieszkania i pobiegłyśmy się przywitać. Wszyscy wyszli na korytarz zrobić nam wielkie powitanie. Mila rzuciła się na Lou, a ja na Nialla.
- HEEEEJ! Boże, jak ja się za wami stęskniłem! – krzyczał Louie, tuląc Milę. Kiedy przywitałam się już z Niallem, przytuliłam się do Zayna, a potem do Liama. Zobaczyłam Harrego, który stał i po prostu patrzył się na nas. Mila chyba również to zauważyła, bo podeszła go przytulic.
- Hej Harry – mocno go objęła, a on się lekko uśmiechnął.
- Dobra, tu jest wasz pokój. Przygotujcie się, bo wieczorem wychodzimy – powiedział Lou wskazując na jedne z drzwi.
- Ooo, a dokąd? – spytałam.
- Na ekskluzywną kolację, do ekskluzywnej restauracji, w ekskluzywnych strojach – odpowiedział, a powtórzenie tych trzech trudnych słów, doprowadziło nas do śmiechu.
- Kurde, ale ja nie mam żadnych ekskluzywnych stroi przy sobie – odpowiedziałam na jego długą wypowiedź.
- Ja mam, jak zawsze haha – zaśmiała się Mila i wciągnęła mnie do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam się szykować. Mila podała mi jakąś kieckę i buty. Nie mogłam marudzić, bo i tak nic innego nie miałam. Ubrałam się szybko i osądziłam, że najgorzej nie jest. Czarna mini sukienka na ramiączka z czerwonym cienkim paskiem + czerwone szpilki, wyglądała na mnie całkiem nieźle. Mila z kolei założyła beżową mini z marszczonymi rękawami ¾, a do niej dobrała fioletowe szpilki. Gotowe wyszłyśmy z pokoju i poszłyśmy do Louisa.
- No ej, my już, a ty jeszcze w gaciach? – spytała Milka na wejściu.
- No bo nie mogę znaleźć moich spodni!
- A bo ty masz ich tyle… - odpowiedziała i zaczęła pomagać mu w poszukiwaniu spodni. Usiadłam sobie na łóżku i czekałam, aż skończą. Po paru minutach i Lou był gotowy, więc mogliśmy zjechać na dół windą, gdzie wszyscy już czekali nieźle odstrojeni.
- Wooow, chyba pierwszy raz was takich widzę – zaśmiałam się. Wpakowaliśmy się wszyscy do dużego wozu i odjechaliśmy do restauracji, pod którą roiło się od ludzi.
- Ej co tu się dzieje? – spytała Mila, kiedy zobaczyła to samo, co ja.
- No bo to taka trochę większa kolacja. Będą jeszcze inne znane osoby, więc paparazzi się zlazło.
Wysiedliśmy z samochodu i z pomocą ochrony przedostaliśmy się do środka. Tam zamarłam. Wielka sala, z dużą ilością stolików i wielkimi żyrandolami wyglądała przecudnie. Zaprowadzono nas do naszego stolika i usiedliśmy. Wieczór mijał w przyjemnej atmosferze. Rozmawialiśmy wszyscy jak dawniej. Tylko ja z Harrym praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy. Brakowało mi tego.. Poczułam nagle, że muszę do toalety, przeprosiłam wszystkich i odeszłam od stołu. Kiedy już wyszłam z łazienki wpadłam właśnie na lokatego.
- Harry, zaczekaj..
- Tak? – odkręcił się, kiedy mnie usłyszał.
- Nie chcę tak dłużej..
- To znaczy?
- Zachowujemy się, jakbyśmy się nie znali.
- Racja.. A tak przecież nie jest- spojrzał na mnie, a ja poczułam, jak bardzo chcę się w końcu do niego przytulić. - Co sugerujesz?
- Ymm.. Ja.. – zaczęłam się jąkać, patrząc w jego piękne zielone oczy.

Następny rozdział 24 czerwca. 
Mamy pytanie i liczymy na szczere odpowiedzi: czy jeżeli pisałybyśmy w wakacje, to czytałby to ktoś? 
+muahahaha, zła Mila zdradzi, że w następnym będzie się tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle działo!
foreveryoung
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział XX.

-Lottie?! Fizzy?! –wydarłam się, mocno przytulając siostry Louisa. –Nie wiedziałam, że tu będziecie!
-Bo nikt nie wiedział, tylko Niall. Chciałyśmy zrobić Lou niespodziankę- wyjaśniła Lottie.
-Ciebie też tu miało nie być!- zauważyła Fizzy.
-No wiem, wiem. Ale musiałam wyjaśnić kilka spraw z waszym bratem i jestem.
-Mam nadzieję, że nadal jesteście razem?- spytała zaniepokojona Lottie.
-Jasne! Dziewczyny, koncert trwa, a my go przegadamy. Rzadko się zdarza stać w 5 rzędzie na koncercie One Direction, wykorzystajmy to haha- roześmiałam się.
-No już, już. Tylko nie pasujesz do nas!- stwierdziła Fizzy.
-Czemu?
-No bo niby jesteś z naszym bratem, a nie masz tego napisu! – wskazała na swój policzek, gdzie miała napisane czarnym markerem „I <3 Lou”. –Dawaj policzek!- podsunęłam jej posłusznie policzek, a ona wykonała napis. Zrobiła mi zdjęcie telefonem i pokazała.
-No, teraz wszyscy wiedzą, że jesteś nasza-powiedziała dumna Lottie.- I możemy się bawić!
Do tej pory miałam okazję być na jednym koncercie chłopaków, nieszczęśliwym dla mnie, bo zakończonym kilkudniowym pobytem w szpitalu. Nie wiele z niego pamiętałam, więc ten postanowiłam zapamiętać do końca życia. Koncert zaczął się od Na Na Na, potem Stand up i pierwsza przerwa na czytanie tweetów od osób znajdujących się na koncercie. Właśnie podczas tego poczułam, jak ktoś puka mnie w ramię. Odwróciłam się, myśląc, że to jakaś fanka, a zobaczyłam przed sobą… Gabi.
-GABI?! – krzyknęłam zaskoczona. -Co ty tu robisz?
-Sądziłaś, że będę siedziała w Londynie, kiedy mój chłopak, przyjaciółka i przyjaciele świetnie bawią się na koncercie? NIE! Przyjechałam do was haha. Paul był na tyle miły, że załatwił mi wejście tutaj, no i jestem.
-Wow. Najpierw dziewczynki, a teraz ty…
-Jakie dziewczynki?- spytała.
-A właśnie. Lottie, Fizzy- wskazałam na siostry Lou- to jest Gabi, moja przyjaciółka i dziewczyna Harrego. Gabi, to są siostry Louisa.
-Cześć dziewczyny-uśmiechnęła się do nich. –Brata dopingujecie?
-No można tak powiedzieć. Dawno go nie widziałyśmy, a do świąt nie wytrzymałyśmy, więc… -wyjaśniła Lottie.
-No tak... Fajny napis Mila- zaśmiała się, widząc mój policzek.
-Fizzy mi zrobiła, mają takie same-wyjaśniłam.
Pierwsza część koncertu zakończyła się zdecydowanie za szybko, ale pocieszające było to, że takich części jest 4. Moją ulubioną zdecydowanie jest 2, kiedy chłopcy śpiewają More than this, Up all night i Everything about you. Trzy moje ulubione piosenki po sobie i jestem w niebie. Właśnie przed More than this Louie dorwał się do mikrofonu i powiedział:
-Dzisiaj jest z nami najważniejsza osoba w moim życiu. Kocham cię.
I wtedy Gabi zaczęła piszczeć, ja zrobiłam się czerwona, a wszystkie fanki, które stały w pobliżu zrobiły taki hałas, że z pewnością przynajmniej połowa wiedziała już, gdzie jestem. Wydaje mi się, że właśnie dzięki nim, Louie tak szybko mnie odnalazł. Liam zaczął piosenkę, Lou patrzył na mnie i swoje siostry, szczerząc się jak głupi do sera i przy okazji szturchnął Hazzę, który zszokowany patrzył na Gabi. A ona? A ona po prostu mu pomachała i patrzyli się na siebie jak idioci. Kiedy nadszedł czas solo Lou, chłopak ponownie odnalazł mnie w tłumie i patrząc mi prosto w oczy, zaczął śpiewać. Jego głos i tekst piosenki powodował, że czułam się jak w niebie. Poczułam, że najprawdopodobniej Gabi odwraca moją twarz, ukazując policzek. Oprzytomniałam i spojrzałam się na Lou, który gdy zauważył napis, parsknął śmiechem i zamiast standardowego „my body falls, I`m on my knees, praying” zaśpiewał: „my body falls, I`m on my knees, love you” i o dziwo, zgodnie z melodią. Ogłuszający pisk fanek i wiele par oczu skierowanych na nas, to to, co pamiętam z tej chwili. Koncert trwał, z Gabi, Lottie i Fizzy byłyśmy podjarane jak małe dzieci, a fanki piszczały, krzyczały i płakały na zmianę. Nadszedł czas na ostatnią piosenkę – What makes you beautiful. Tu mikrofon przejął Harry.
-Louis walnął sobie prywatę, to ja też mogę. Dziewczyno, jeśli zobaczyłabyś to, co ja widzę,
zrozumiałabyś, dlaczego tak desperacko cię pragnę. To dla ciebie-zacytował tekst piosenki, patrząc na Gab.
Da da da, da da da da… pierwsze takty WMYB rozniosły się po hali, a ja patrząc na Gabi gorączkowo przypominałam sobie podstawy pierwszej pomocy. Dziewczyna wyglądała jakby zaraz miała zemdleć z wrażenia. Solówka Harrego oczywiście była skierowana w jedyną możliwą stronę-Gabi. Koncert się zakończył, Liam poinformował fanów o podpisywaniu autografów i wszyscy rzucili się do wyjścia. Miałyśmy te ogromne szczęście, że wcześniej pojawił się przy nas Paul i wyprowadził nas za kulisy. A tam uściskom i pocałunkom nie było końca. Gabi i Hazza zachowywali się tak, jakby reszta świata nie istniała. Staliśmy i patrzyliśmy na nich ze śmiechem.
-Świetny koncert chłopaki, serio. Gratuluję- zwróciłam się do reszty.
-Dzięki, dzięki haha. Kurde, zgłodniałem, a jeszcze trzeba pójść na podpisywanie…- jęczał Niall, poszukując jakiejś przekąski.
-Widzisz jak Gabi gratuluje Hazzie koncertu? Mi to nie łaska pogratulować…- narzekał Lou, przyciągając mnie do siebie.
-Ona mu nie gratuluje, tylko się z nim wita. Zresztą ja ci pogratulowałam.
-Ale ja chcę tak-pocałował mnie czule.
-Louie kurde! Byście się pohamowali!- krzyknęła Fizzy.
-Całowanie się jest zdecydowanie obleśne-skomentowała Lottie.
-Za kilka lat już nie będziecie tak mówić haha-odpowiedział im.-A, ładne napisy macie na policzkach.
-Mój pomysł!- oznajmiła Lottie.
-Cieszę się, że tu jesteście. Chodźcie do brata-wypuścił mnie z objęć i podszedł do sióstr, mocno je przytulając.
-Mila! Chodź do nas, zrobimy sobie fotę-zaproponowała Fizzy.- Ymmm, Harry, zrobisz nam zdjęcie?
-Jasne. Rodzinna fotka haha?- zaśmiał się, biorąc telefon dziewczyny.
-Nie śmiej się, to moje przyszłe szwagierki-przytuliłam je i ustawiliśmy się we 4 do zdjęcia.
-Cheese- zapiszczał, o ile to możliwe z jego głosem, a my roześmialiśmy się. Klik i zdjęcie gotowe.
-No to teraz na Twittera-zaśmiała się Lottie.
-A żebyś się nie zdziwiła. Zaraz te zdjęcie zobaczy caaaały świat haha- odpowiedziała jej Fiz.- No i już jest w sieci.
-Jesteś niedorobiona, bez kitu.
-Ja? To ciebie powaliło!
-EJ EJ! Ogarnijcie się, za młode jesteście na takie odzywki! –próbował je uspokoić Louis.
-Chłopaki, fanki czekają na autografy, idziemy! –krzyknął spod drzwi Paul, a wszyscy jak na komendę do niego ruszyli.
-Zajmij się nimi, ja wracam za max 30 min-usłyszałam jeszcze od Louisa i zniknęli za drzwiami. My razem z Gabi usiadłyśmy na sofie w garderobie i rozmawiałyśmy na przeróżne tematy. Wcześniej miałam okazję spędzić z nimi i bliźniaczkami Phoebe i Daisy weekend, więc ten czas postanowiłam wykorzystać na jeszcze lepsze poznanie ich. Jako, że są to bardzo zabawne i urocze dziewczynki świetnie się z nimi bawiłyśmy. Miały razem z nami wrócić do Londynu, a potem pojechać do Doncaster, gdzie wraz z Lou spędzałam święta. Chłopcy po blisko godzinie wrócili, więc szybko zapakowaliśmy się do tourbusa i wyjechaliśmy do Londynu. Całą drogę słuchałyśmy historii z trasy, które powodowały masę śmiechu. Minęła północ, więc wyciągnęłam Lou z dala od reszty. Weszliśmy do tourbusowej „sypialni” , czyli pomieszczenia z piętrowymi łóżkami.
-Co się stało? Czemu tak mnie wyciągnęłaś? – spytał zaciekawiony.
-Staruszku, dokładnie minutę temu skończyłeś 20 lat. Wszystkiego najlepszego skarbie, kocham cię-nigdy nie byłam za dobra w składaniu życzeń, więc objęłam go rękami wokół szyi i pocałowałam namiętnie.
-Nigdy, ale to nigdy nie dostałem lepszych życzeń -oznajmił, kiedy się od siebie oderwaliśmy.- Dziękuję.
Pocałował mnie ponownie i wróciliśmy do reszty, która również złożyła mu życzenia. Wkrótce dojechaliśmy do Londynu, ja z Gabi wysiadłam pod naszym blokiem i usłyszałam jeszcze tajemnicze „bądź gotowa o 10, zabieram cię gdzieś” od Louisa. Zmęczone ledwie weszłyśmy do mieszkania i od razu skierowałyśmy się do łóżek. Budzik, który zdążyłam ustawić przed snem rozdzwonił się o 8.30. Z trudem wstałam z łóżka i ledwie widząc na oczy poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Wykąpana i pachnąca miałam znacznie lepsze podejście do życia. W szlafroku powędrowałam do kuchni, gdzie zjadłam śniadanie, rozmyślając nad tym, co na siebie włożyć i co spakować na święta u rodziny Louisa. Zanim się zorientowałam była 9.30, Gabi już wstała, a ja nadal byłam w szlafroku. W panice zaczęłam wybierać ubrania i się pakować. Na siebie założyłam czarną mini sukienkę z rękawami ¾, czarne rajstopy i oczywiście botki na koturnie. Włosy rozpuściłam, delikatnie się pomalowałam, ponownie sprawdziłam zawartość torby i torebki i dokładnie trzy minuty przed 10 byłam gotowa. Przytuliłam jeszcze Gabi na pożegnanie:
- Kiedy wracasz? –spytałam wiedząc, że o 15 ma lot do Polski.
- Za dwa dni będę z powrotem, szybkie święta...
- Ale najpiękniejsze – uśmiechnęłam się myśląc o tym, jak je spędzę.
- Tylko niczego nie odwal - popatrzyłam się na nią z ironią i wyszłam z mieszkania. Przed blokiem czekał już Louis, który spakował moją torbę do bagażnika i ze śmiechem powiedział:
-Jesteś coraz punktualniejsza, brawo.
-No dzięki, staram się. Co to za niespodzianka? –spytałam, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
-Zobaczysz. Spodoba ci się na pewno.
-A gdzie dziewczynki?- brawo, bardzo szybko załapałam, że czegoś brakuje.
-Właśnie tam gdzie niespodzianka- roześmiał się. Jechaliśmy po wschodniej części Londynu, a kilka minut później Louis się zatrzymał.- No, możesz wysiadać.
-Tu? Co to za niespodzianka w apartamentowcu? Chyba nie… Kupiłeś mieszkanie TU?- załapałam nareszcie, o co chodzi.
-Dokładnie. Chcesz je obejrzeć?- spytał.
-Jasne!- szybko wysiadłam z samochodu i razem skierowaliśmy się do apartamentowca. Już w środku porażał wielkością i nowoczesnością połączoną z elegancją. Portier przy drzwiach, wszystko wyłożone najprawdopodobniej marmurem, lista osób, które wchodzą do budynku, monitoring itp. itd. Po wpisaniu się na listę wsiedliśmy do windy. Wysiedliśmy na 10 piętrze i zobaczyłam identyczny korytarz jak na dole i 3 drzwi. Louis skierował się do środkowych drzwi, więc weszłam za nim do środka i oniemiałam z wrażenia. Staliśmy w najpiękniejszym apartamencie, jaki kiedykolwiek widziałam na oczy. Utrzymany w kolorach brązu i beżu, był po prostu cudowny. Westchnęłam z wrażenia.
-Podoba ci się?
- Podoba? To za mało powiedziane!
-Cieszę się, myślałem, że mogę z czymś nie trafić i nie będzie ci się tu dobrze mieszkało…
-Tu jest cudownie-powtórzyłam. Mój spowolniony mózg dopiero po chwili załapał, co chłopak powiedział- MIESZKAŁO?
-No chyba nie sądziłaś, że będę mieszkał tu sam? Oczywiście, jeżeli się zgadzasz, to chcę żebyś zamieszkała ze mną już po powrocie od rodziców. Co ty na to?
-Naprawdę będziemy tu mieszkać?
-Nie, na żarty. Oczywiście, że naprawdę, głuptasie. To znaczy, że się zgadzasz?
-Mieszkanie z tobą i tylko tobą w TAKIM apartamencie, czy mieszkanie z Gabi i Macho w brudnym bloku? Hm.. pomyślmy.. Oj, chyba wybieram ciebie haha.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- chwycił mnie w pasie, podniósł do góry i zaczął się kręcić.
- LOUUUUUUUUUUUUUUUUUUUIS! Puszczaj!- piszczałam ze śmiechem.
-MILAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – obok nas pojawiły się zaspane dziewczynki, więc Lou z powrotem postawił mnie na podłodze. Przytuliłam je, a Lottie odezwała się z oburzeniem:
-Tak piszczycie i krzyczycie, że nas obudziliście!
-Nie dacie ludziom pospać! Dopiero 10!- narzekała razem z nią Fizzy.
-10? Za 15 minut będzie 11, a o 12 wyjeżdżamy do Doncaster. Migiem do kuchni zjeść śniadanie, ubrać się i jedziemy- Lou zmienił ton głosu na rozsądnego, starszego brata, na co zaśmiałam się. –Z czego ha?
-Nie pasuje ci taka poważna rola.
-No naprawdę bardzo śmieszne! Za karę nie pokażę ci reszty naszego apartamentu.
-Looooouie, proszę, chcę go zobaczyć – zrobiłam śliczne oczka, na które on od razu wymiękał.
-Okej okej. DZIEWCZYNY JEŚĆ ŚNIADANIE!- zwrócił się do nich jeszcze raz, a one ze śmiechem pobiegły najprawdopodobniej do kuchni. –Teraz mogę ci pokazać-wziął mnie za rękę i oprowadził po całym apartamencie. Wszystko było wykończone tak, jak ja bym to zrobiła. Ogromny salon połączony z kuchnią i jadalnią oraz duża łazienka to dół apartamentu. Na górze najpierw skierowaliśmy się do jednego z pokoi. Zdziwiło mnie to, że był całkowicie pusty.
-Co tu miało być?- spytałam, pomimo tego, że znałam odpowiedź.
-Pokój naszego dziecka-powiedział cicho Louis.
-Tak sądziłam. Kiedyś to będzie pokój naszego dziecka, zobaczysz-uśmiechnęłam się do niego, a on mnie mocno przytulił.
-Kocham cię, wiesz?
-Wiem, bo czuję to samo do ciebie. Pokażesz mi resztę?
-Jasne, chodźmy.
Na górze znajdowała się jeszcze łazienka, garderoba i nasza sypialnia. Wszystko było jasne i bardzo przytulne.
-Wow. Po prostu wow. Ten apartament jest cudowny! –powiedziałam z zachwytem.
-Takiej reakcji oczekiwałem. Jak wrócimy od rodziców to od razu przewieziemy twoje rzeczy, co?
-No tak będzie najlepiej. I Gabi będzie w siódmym niebie, bo nareszcie wróci do Hazzy...
-No nie pomyślałem o tym haha, ale faktycznie. Dobra, chodź zobaczymy na jakim etapie są moje szalone siostrzyczki-wyszliśmy z sypialni i zeszliśmy na dół, gdzie o dziwo czekały na nas gotowe dziewczynki. Jeszcze raz popatrzyłam na nasz nowy dom i wyszliśmy. Przy samochodzie postanowiłam spróbować niemożliwego.
-Lou?- zwróciłam się do chłopaka, który pakował rzeczy swoich sióstr do bagażnika. Dziewczynki siedziały już w środku.
-Co jest?
-Bo dziś są twoje urodziny i tak myślę, że nie powinieneś się przeciążać, więc może dasz mi prowadzić?- zapytałam, przygryzając usta.
-HAHAHAHAHAH. Żartujesz prawda?
-Nie. No Louuuuuie, proszę! Wiesz jak lubię jeździć samochodem, a tak rzadko mi go dajesz.
-Wiem też, jak lubisz SZYBKO i NIEBEZPIECZNIE jeździć samochodem. A nie zapominaj, że razem z nami jadą moje siostry, nie mogę pozwolić, żeby coś się im stało.
-No chyba nie jestem na tyle głupia, żeby jeździć niebezpiecznie z dziećmi w samochodzie? Chcę się tylko przejechać!
-Okej-uległ mi.
-JEST! – pisnęłam z radości.
-Ale jedna uwaga. Jedno głupie zachowanie na drodze i się przesiadamy, jasne? –popatrzył na mnie uważnie.
-Jasne jasne-przytaknęłam, wyciągając rękę po kluczyki.
-Już tego żałuję-westchnął, dając mi je.
-Też cię kocham haha- szybko wsiadłam za kierownicę, a chłopak usiadł obok mnie.
Droga minęła bez większych komplikacji, oczywiście pomijając to, że gdy tylko wskaźnik prędkości był więcej niż 10 km/h ponad normę, to Louie darł się i mówił, że zaraz się zamienimy. Po około 3 godzinach byliśmy na miejscu. Rodzina Lou powitała nas niekończącymi się uściskami. Widać było, jak bardzo zarówno Jay i dziewczynki, ale też i Lou jest szczęśliwy ze spotkania z najbliższymi. Na Wigilii oprócz mnie, Lou i najbliższej rodziny, mieli być jego dziadkowie. Kiedy pojawiła się pierwsza gwiazdka podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia, rozpakowaliśmy prezenty i przeszliśmy do jadalni, by zjeść świąteczną kolację. Nagle na główny temat rozmów wszedł nasz ślub.
-Macie już jakiś termin? Czy na razie odkładacie to w daleką i nieokreśloną przyszłość?- spytał ojczym Louisa.
-Rozmawialiśmy o tym i sądzimy, że najlepiej będzie jak w najbliższym czasie najpierw powiadomimy świat o zaręczynach-powiedział Lou.
-No tak, o zaręczynach, ale nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Chcielibyśmy, żeby ślub odbył się po powrocie Louisa z trasy koncertowej po Ameryce, czyli w połowie marca-dokończyłam wypowiedź Lou.
-Mamy wtedy miesiąc wolnego, więc moglibyśmy nawet wyskoczyć na jakiś urlop-dodał.
-Czyli jeżeli chcecie powiedzieć światu, to ślub też będzie większy? – spytała Lottie.
-Na pewno będzie więcej osób- uśmiechnęłam się.
-To fajnie!- pisnęły razem bliźniaczki.
Dalsza rozmowa toczyła się już tradycyjnie, czyli co nowego słychać w rodzinie itp. itd. Koło 21 Daisy i Phoebe wyciągnęły nas do siebie do pokoju, żebyśmy się z nimi pobawili, a wkrótce dołączyły do nas Fizzy i Lottie. Siostry Louisa to jedne z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek spotkałam. Kiedy bliźniaczki zasnęły zmęczone zabawą, a Lottie i Fizzy poszły do swoich pokoi, my skierowaliśmy się do pokoju Lou.
-Jestem wykończona…- jęknęłam, rzucając się na łóżko.
-Zabawa z moimi siostrami jest męcząca, nie ukrywam- roześmiał się Lou, kładąc się obok mnie.- Idź do łazienki pierwsza, bo zaśniesz zaraz.
-Taaa. Dobra, idę, tylko muszę wziąć rzeczy-ześlizgnęłam się z łóżka i zaczęłam szukać w torbie potrzebnych rzeczy. –No nie, błagam!- załamałam się.
-Czego zapomniałaś?- zapytał ze śmiechem.
-Piżamy!
-Tradycyjnie. Czekaj, już ci coś daję-podszedł do szafy, w której pomimo tego, że już tu nie mieszkał, nadal było mnóstwo ubrań i wyciągnął jakąś koszulkę. –Masz i leć haha.
Wzięłam swoje rzeczy i koszulkę Louisa i zniknęłam w łazience. Orzeźwiający prysznic zdecydowanie mnie rozbudził i gdy wróciłam do pokoju, byłam w znacznie lepszym humorze. Ponownie położyłam się koło chłopaka, który leżał z laptopem na kolanach i zajrzałam mu przez ramię.
-Twitter? Chociaż w święta byś sobie odpuścił-oparłam głowę o jego ramię.
-Już już-zamknął laptopa i odłożył go na biurko.-Idę się umyć- mruknął i opuścił pokój. Nie wracał dłuższy czas, a ja wykończona dniem zasnęłam. Święta, jak i czas poświąteczny minął zdecydowanie za szybko. Za nim się obejrzałam wróciliśmy do Londynu, przeprowadziłam się do Lou, a Gabi do Hazzy i w taki oto sposób wszyscy mieszkaliśmy w jednym budynku. Nadszedł Sylwester i najbardziej wyczekiwana impreza roku. Chłopaki, jako zespół z międzynarodową sławą dostali zaproszenia na „gwiazdorskiego” Sylwestra w najlepszym klubie w Londynie. Na 2 godziny przed planowanym wyjściem do klubu do naszego mieszkania, tradycyjnie bez pukania, wparowała Gabi.
-MILAAA!!!!!! –wydarła się na wejściu. –Help me!
-Nie krzycz, proszę cię- odezwał się Louie, na którego kolanach leżałam, oglądając telewizję.
-Co jest? –spytałam odkręcając głowę w jej stronę.
-Bo ja jestem skończoną idiotką i ja to wiem, ale kurde, zapomniałam o kupieniu butów do sukienki!- powiedziała na jednym wydechu.
-Hahaha i co w związku z tym?- spojrzałam na nią ze śmiechem.
-Mam iść w trampkach? Chyba mi pożyczysz jakieś nie?
-Hazzie nawet w trampkach będziesz się podobać-zaśmiał się Lou.
-Hazzie może i tak, ale tam będą też inni ludzie. Boże Mila błagam cię! Dobrze wiesz, że nie posiadam ani jednej pary szpilek, a ty masz ich z 80, więc z łaski swojej rusz dupę i pożycz mi jedne, bo będę wyglądała jak idiotka na tym Sylwestrze!- piszczała coraz głośniej.
-JUŻ IDĘ, TYLKO ZAMKNIJ SIĘ!- krzyknęłam i wyplątałam się z ciepłego kocyka pod którym leżałam. Poszłam na górę do garderoby i zaczęłam szukać butów dla Gabi, która stanęła w drzwiach i irytująco stukała palcami o framugę.-Jaki ty masz kolor tej sukienki?
-Morelowy-odpowiedziała i dodała-znajdziesz coś?
-Yhm, tylko chwila-mruknęłam i pokazałam jej kilka par butów.-Wybierz sobie jakieś.
-No dzięki naprawdę. Jak ja mam wybrać spośród 8 prawie identycznych par szpilek te jedne, które będą pasowały do sukienki?
-Normalnie? Najpierw przymierz i zdecyduj, które są wygodne i w których wytrzymasz całą noc, a potem wybierz najładniejsze- poradziłam. Gabi zaczęła zakładać po kolei buty i w ostateczności zostawiła 2- ciemnopomarańczowe i beżowe szpilki.
-No i co teraz? Które?- spytała.
-Ja bym wzięła beżowe, bo dla mnie są najwygodniejsze, ale rób jak chcesz.
-Hm, a ja byłam za pomarańczowymi.
-Bierz jakie chcesz.
-Dobra, biorę pomarańczowe i biegnę zacząć się przygotowywać -z powrotem zeszłyśmy na dół.-Do zobaczenia niedługo-pożegnała się z nami.
-Wybrała coś?- spytał mnie Louis, kiedy ponownie zajęłam miejsce na jego kolanach.
-Taa, chociaż łatwo nie było. Kurcze, ja chyba też już powinnam iść się ogarniać powoli. Zajmuję łazienkę na górze, od razu mówię.
-Masz jeszcze półtorej godziny, zdążysz spokojnie-bawił się moimi włosami.
-Jaaasne. Muszę się wykąpać, wysuszyć włosy, pomalować, uczesać i ubrać… MATKO! Idę i to już- zerwałam się z kanapy i skierowałam do schodów. –A ty się nie śmiej, wiesz już co zakładasz?
-No, już dawno haha. Idź, idź, bo jeszcze nie zdążysz haha, a ja idę do Nialla-chłopak opuścił mieszkanie, a ja zamknęłam się w łazience. Kiedy wyszłam z niej po blisko godzinie, byłam już czyściutka, pachnąca i sucha. Założyłam granatową, obcisłą mini sukienkę bez ramiączek, pod biustem odciętą pasem ćwieków i czarne szpilki. Ponownie wróciłam do łazienki i zaczęłam robić mocny, typowo imprezowy makijaż. Włosy jeszcze raz przejechałam szczotką i pozostawiłam rozpuszczone. Dokładnie 10 minut przed planowanym wyjazdem byłam gotowa i zeszłam na dół, gdzie czekał również gotowy Louis. Założył niebieski T-shirt, szarą marynarkę, czerwone rurki i białe conversy.
-Wooow- pokiwał z uznaniem głową, patrząc na mnie.-I teraz będę cię musiał całą noc pilnować!
-Nie narzekaj, dobrze się będziesz bawił.
-Z tobą na pewno-przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule. Niestety, nasz pocałunek został przerwany przez Harrego, który podobnie jak jego dziewczyna, nie umie pukać.
-Mila, możesz… oj sorry, chyba wam przeszkodziłem-powiedział.
-Tak troszkę. Co jest?- spytałam.
-Gabi się pyta, czy masz jakąś jej srebrną bransoletkę.
-No mam. Poczekaj poszukam i zaraz ci dam-poszłam do łazienki, gdzie leżała większość biżuterii, odnalazłam bransoletkę Gabi i dałam ją Harremu.
-Dzięki, do zobaczenia za 5 minut!- pożegnał się i wyszedł.
-Idę na górę po torebkę i marynarkę, zaraz wracam- oznajmiłam i zniknęłam na górze. Odnalazłam odpowiednią torebkę, spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, założyłam marynarkę i ponownie zeszłam na dół.-Idziemy?
-Wszystko masz?- spytał Louie, a ja pokiwałam głową.-To idziemy-wyszliśmy z mieszkania, chłopak zamknął drzwi i złapał mnie za rękę, po czym wsiedliśmy do windy i zjechaliśmy na dół. Tam czekała już Danielle z Liamem i Zayn. Po chwili obok nas pojawili się Niall, Gabi i Harry. Dziewczyna wyglądała świetnie w krótkiej, morelowej sukience bez ramiączek i pomarańczowych szpilkach, w których całkiem sprawnie się poruszała. Wsiedliśmy do wcześniej zamówionego samochodu i pojechaliśmy do klubu. Kiedy wysiedliśmy oślepiły nas błyski fleszy, jako że przed klubem było kilkudziesięciu paparazzi. Louis chwycił moją dłoń i pociągnął mnie prosto do wejścia, a za nami poszła reszta. Klub w środku wyglądał świetnie, idealnie na imprezę. Już na wejściu zauważyłam kilka gwiazd- Cher Lloyd, Eda Sheerana, Jessie J i dziewczyny z Little Mix. Z Dan i Gabi poszłyśmy do zarezerwowanego dla nas stolika, na którym znajdował się praktycznie sam alkohol. Po chwili doszli do nas chłopcy i wypiliśmy pierwszą kolejkę. Jako, że w klubie było coraz więcej osób, to DJ puścił głośniej muzykę i zabawa się zaczęła. Jako pierwsza para, już standardowo, na parkiet wyszła Danielle z Liamem. Zdecydowanie są to jedni z najlepiej poruszających się osób jakie znam. Po chwili z Louisem do nich dołączyliśmy, a po nas Gabi i Hazza. Zabawa była świetna, a muzyka głośna i idealna do tańca. Po kilku piosenkach nie czułam nóg, bo całkowitą prawdą jest, że tańczącemu Lou jest ciężko dorównać. Liam chyba zauważył mój zmęczony wyraz twarzy, bo zabrał mnie od niego, a moje miejsce zajęła Danielle. Chłopak był świetnym tancerzem i taniec z nim to sama przyjemność. Przetańczyliśmy kilka piosenek i skierowaliśmy się do stolika, żeby się napić. Zayn z Niallem opróżniali kolejne butelki i widząc nas, bardzo chętnie nam nalali. Jako, że przed wyjściem na imprezę obiecałam sobie, że się nie upije, to po wypiciu jednego kieliszka porwałam Zayna i wróciłam na parkiet. Podczas tańca z chłopakiem zauważyłam przy barze Maxa, więc gdy Zayn wymiękł z powodu wypitych procentów, skierowałam się w jego kierunku.
-Hej-usiadłam obok niego na krzesełku.
-Oo, hej-uśmiechnął się. –Właśnie widziałem Tomlinsona, ale ciebie z nim nie było.
-Akurat zamieniliśmy się partnerami. A ty co? Zamierzasz przepić całą noc?
-Hm, pomyślmy.. Tak!- roześmiał się, było po nim widać, że już sporo wypił.
-Oj Max, Max. A reszta gdzie?
-Siva i Tom ze swoimi laskami na parkiecie, Nathan chyba jakąś laskę wyrywał, a Jaya nie ma, bo się rozchorował rano. A twoi?
-Niall i Zayn stosują taktykę podobną do twojej przy stoliku, o a teraz jeszcze Lou z tego co widzę, Liam i Harry na parkiecie- odszukałam chłopaków.
-Idź ratuj ukochanego, bo jak się upije to już nie zatańczy haha- roześmiał się, przechylając kolejny kieliszek.
-Zna umiar, nie martwię się o niego-uśmiechnęłam się, patrząc się na Lou.
-Mila? – usłyszałam głos Nathana.
-Hej Nath!- przywitałam się z nim.
-No siemano! Jak tam?
-Dobrze, dobrze, jakoś leci. A tam?
-Też leci, czasem lepiej czasem gorzej. Ymm, jest… Gabi?- spytał.
- Jest, tańczy z Harrym-spojrzałam na parkiet.- W pomarańczowej sukience-dodałam.
-Ymm, mógłbym cię prosić o przysługę?
-Jaką?
-Odciągniesz od niej Stylesa? Chcę z nią zatańczyć-wyjaśnił.
-Nathan, oni są razem, pamiętaj. Jasne, odciągnę go na jakiś czas.
-Dzięki- uśmiechnął się.
-Mila, zanim odejdziesz, jak już Sykes się natańczy, to dla mnie sobie czas zarezerwuj za tą podwózkę do Manchasteru haha-zaśmiał się Max.
-No jasne. Dobra, idę najpierw jednego uszczęśliwić-odeszłam od nich i skierowałam się do Harrego i Gabi.
-Hazza, zatańcz ze mną może co?- roześmiałam się patrząc na nich.
-A bardzo chętnie. Wybacz kochanie, moja przyszła szwagierka domaga się tańca.
-Jasne jasne. Może mój przyszły szwagier ze mną zatańczy, zamiast się upijać haha.
-Gabi, włosy ci się wplątały w suwak od sukienki- podeszłam bliżej niej, niby z pretekstem wyjęcia ich, a tak naprawdę powiedziałam jej do ucha-Nathan czeka przy barze, idź, zajmę się Harrym.
-Oh, dzięki Mila, wyrwałyby mi się. Nie połamcie nóg!-odeszła, a my zaczęliśmy tańczyć.
Fakt, że Harry był podpity na pewno sprzyjał braku koordynacji ruchowej, jednak po mimo wszystko, dobrze mi się z nim tańczyło. Po jakimś czasie poczułam że muszę pilnie do toalety, przeprosiłam Hazzę i odeszłam. Kiedy wróciłam do stolika po swojego narzeczonego, jego stan wskazywał na sporą ilość wypitych drinków.
-A jutro kacyk będzie męczył-stanęłam przy nim. Przy stoliku oprócz Louisa i Zayna, siedział Olly Murs.
-Nie miałem jeszcze okazji poznać twojej dziewczyny, Tommo! –stwierdził chłopak.
-Narzeczonej-sprostował Louie.- Mila to Olly, Olly to Mila- przedstawił nas sobie.
-Miło mi poznać- uśmiechnął się, co odwzajemniłam.- Jesteście zaręczeni? Gratuluję!
-Dzięki. Na razie mało osób o tym wie, ale nie ukrywamy tego-powiedział Lou.
-No i dobrze, miłości się nie ukrywa. Mam nadzieję, że zaproszenie na ślub dostanę haha-roześmiał się.
-Ty byś nie był na moim ślubie?! –udał przerażenie Louie. – Nie wyobrażalne! Dobra Olly, zostawiam cię z Zaynem, a my ruszamy tańczyć- wziął mnie za rękę i wróciliśmy na parkiet. Na moje szczęście właśnie zaczynała się wolniejsza piosenka, więc oparłam głowę na ramieniu chłopaka, który objął mnie w pasie i bujaliśmy się delikatnie.
-Już niedługo będziemy się bawić na naszym weselu- zamruczał mi do ucha.
-3 miesiące to długo.
-Szybko zleci, zobaczysz. Kocham cię-przygryzł płatek mojego ucha.
-Louie! Pohamuj się przy ludziach-mruknęłam.
-Mogłaś nie zakładać takiej sukienki, to bym się powstrzymał-roześmiał się cicho.
-I wszystko moja wina, jak zwykle-westchnęłam i ponownie się w niego wtuliłam.
-Upsss, chyba mamy problem- powiedział po chwili.
-Co się stało?- podniosłam głowę i spojrzałam w tym samym kierunku, co chłopak. Stała tam Gabi, Harry i Nathan, którzy wymieniali ze sobą groźne spojrzenia.
-Chodź za nim dojdzie do rękoczynów – powiedział Lou i szybko poszliśmy w tamtym kierunku,
-Chyba za późno – powiedziałam kiedy zobaczyłam, że chłopcy zaczęli się przepychać. Okładali się pięściami, a Gabi próbowała ich rozdzielić. Podbiegliśmy i Lou odciągnął Hazzę.
-Nie rób widowiska! Co ci strzeliło do głowy?! – krzyknął na niego.
-To on się dowala do mojej dziewczyny! – wściekłość Hazzy była widoczna na kilometr.
-Tylko tańczyliśmy! –Nathan nie pozostawał mu dłużny.
-Ejejejej! Spokój! –stanęłam między nimi, wyciągając ręce.-Harry, przesadzasz, tylko tańczyli!
-Stajesz po jego stronie?!- krzyknął na mnie.
-Nie staję po niczyjej stronie. Jesteś pijany i przesadzasz, jutro będziesz tego żałował-odpowiedziałam spokojnie.
-To, że Louis pozwala na twoje spotkania z Maxem, podczas których nie wiadomo, co się dzieje, to nie znaczy, że ja pozwolę na to Gabi!- przegiął i to bardzo. Podeszłam do niego i sprzedałam mu mocnego plaska.
-Max jest moim przyjacielem i Louis wie, że nic innego nas nie łączy. A jeżeli ty nie ufasz Gabi, to zastanów się czy wasz związek ma sens.
-Przecież sam mówisz, że jak kończy się zaufanie to kończy się związek, prawda? No to chyba mamy sprawę wyjaśnioną – dopowiedziała Gabi i z wielkim smutkiem, ale i złością, wyszła z klubu, a ja poszłam za nią.
-Czemu?- spytała ze łzami w oczach, a ja ją przytuliłam.- Czemu zawsze musi się coś spieprzyć?
-Przestań to nie twoja wina.
-Po części… Nie ważne, jadę na naszą stancję.
-Co? Nie chcesz się przespać u nas?
-Nieee, źle się będę czuła wiedząc, że on jest obok- łzy obficie wypływały z jej oczu.
-Jak chcesz – wpakowałyśmy się do taksówki i odjechałyśmy spod klubu. Przez całą drogę z oczu Gabi płynęły łzy, a ja próbowałam ją jakoś pocieszyć.
-Gabi spokojnie, jutro wszystko się wyjaśni i będzie jak dawniej, zobaczysz.
-Nie, już nie będzie tak samo. To koniec, po prostu koniec - popatrzyła na mnie. Nagle usłyszałyśmy fajerwerki, wybiła północ.
-Nie najlepiej zaczął się dla nas ten nowy rok – powiedziałam głaszcząc ją po głowie.



Jest i 20 rozdział, mam nadzieję, że chociaż troszkę bardziej wciągający niż poprzedni. Jaramy się jak cholera tym, że jest 51 obserwatorów :O i ponad 27000 wejść! Nowy rozdział prawdopodobnie 13 czerwca.
foreveryoung

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


+widzę, że dużo osób z tych, które chciały być informowane zawieszono na Twitterze, więc jeszcze raz POD TYM POSTEM NICKI! :)